Pierwsza część jest dla mnie w 100% zrozumiała. Podanie ręki koledze, skorzystanie z toalety jest dla mnie sprawą bardzo trudną. Wszędzie widze HIVa. Wyszukuję u siebie objawów, a gdy to usilnie robie zaczynam je znajdować.
Do dzisiaj nie moge zapomnieć krwotoku z nosa w toalecie w domu, gdzie mieszkało wielu ludzi różnych narodowości i skaleczonej dłoni na pewnym obozie. Krwi tam nie było. Spermy też nie. nachodziły mnie mysli, zeby przypomniec sobie czy na pewno. Wtedy ugrzązłem w bagnie: im bardziej myślałem, tym bardziej zagrożenie wydawało mi się realne. Nie spałem. Nie jadłem. Gdy zachorowałem na typowe jesienne przeziębienie wszystkie moje objawy pasowały do HIVowców. Powiększone migdały.... całymi dniami naciskałem je i szukałem czy aby nie są wieksze. Od tego ściskania zaczynały mnie boleć i później miałem cały tydzien "zabawe" Jak się denerwowałem a wręcz panikowałem zaczynało mnie bełkotać w brzuchu i szedłem do toalety aby zrobić coś grubszego.
Z innymi objawami było podobnie: szukajcie, to znajdziecie... . Teraz jest trochę lepiej gdyż nie mam napadów lęku ale czuję, że we mnie zakopany jest ten lęk i kiedyś to może wybuchnąć.
Przerabiałem też inne choroby bywałem u lekarzy robiłem badania które wykazywały inne dolegliwości... a raczej miały wykazywać, gdyż kazde badanie było w normie. Doktorka aż była zdziwiona jak czysto pracuje moje serce. Odesłała mnie z kwitkiem. Za każdym razem jak się uspokajałem miałem chwilę "luzu". A później.... później przychodziły inne dolegliwości inne choroby...
I tak trwa moja historia od lat 2. Może wygłosiłem egoistyczną lamentację, ale sądzę, że świadomość tego, że nie jest sie samemu daje bardzo wiele otuchy. Trzymaj się tam i nie poddawaj. Musimy walczyc.