
cossette
Użytkownik-
Postów
26 -
Dołączył
Treść opublikowana przez cossette
-
Witam. Po latach przypomniałem sobie o koncie tutaj i postanowiłem wejść. Może zostanę nawet na dłużej. Bardzo bym chciał. Przez ten czas wiele się zmieniło. Niedawno wróciłem ze szpitala z nową diagnozą - schizofrenia paranoidalna i transseksualizm. Jestem pogubiony w swoich myślach. Przepraszam, że piszę w męskiej, ale jest mi tak wygodniej - nie muszę się hamować przynajmniej tutaj. Mogę pisać tak, jak myślę. Nie muszę pilnować się co do rodzaju, w jakim powinienem mówić - fizycznie jestem kobietą, to tak ponoć wypada zachować rodzaj żeński. Bzdura. Im jestem starszy tym mniej wiem kim jestem (a raczej kim nie jestem). Nie wiem po co to tutaj w ogóle piszę. Nie wiem co chcę tym osiągnąć. Chciałbym nauczyć się żyć, a nie jedynie przeżywać dzień za dniem i sukcesem uważać to, że nadal nie usunąłem się z tego świata.
-
coswduszygra, powitać!
-
A ja bym ci radziła wybrać się do seksuologa by lepiej zrozumieć swój problem i - jeśli ci to przeszkadza - walczyć z tym. Jeśli ci to nie przeszkadza i w głębi duszy czujesz, że bycie uległym w tak masochistyczny sposób tobie odpowiada - poddaj się temu. Ludzie mają różne dewiacje. Wiesz, co to BDSM? Sądzę, że wiesz. Może wśród takich ludzi czułbyś się bardziej pewny, bezpieczny? Często BDSM przechodzi na sferę życiową. Tak czy siak sądzę, że wizyta u seksuologa wypadłaby tutaj tylko na plus.
-
Witaj i życzę powodzenia w walce z problemami!
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
cossette odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Wmawiałam i nadal wmawiam ale rzadziej gdy nie mam takich ataków urojeń, że jestem garbata, mam krzywy szkielet i wyglądam jak odmieniec i nawet do lekarza szłam pytać się obsesyjnie, czy jestem prosta i kłóciłam się, że takk, że na pewno mam skoliozę. -
Jakbym siebie sprzed kilku lat widziała.... zaległości w szkole, zawalony rok szkolny, "czekanie" na terapię, która nie nastąpiła... w kazdym bądź raize mam nadzieję, że lepiej trafisz! Powodzenia
-
SilentStorm, już cię lubiĘ!
-
Infinity, ja popadłam dawno temu już. NIe umiem wyjść z bulimii. Leki, nic nie pomaga. Nie umiem schudnąć znów chcę znów mieć 42 kg boże chcę być piękna znów dlaczego ja nie umiem sobie z niczym poradzić? brzydzę się myć, nie chcę się dotykać, boję się wyjsć z domu bo ludzie się gapią, wyzywają mnie, śmieją się ze mnie, szydzą, że jestem gruba jak świnia. biegać nie omgę, ćwiczyć też nie bo dostaję histerii że ktoś =mnie obserwuje, nagrywa, śmieje się ze mnie, ze taka gruba świnia jak ja ćwiczy, po co to robi, rzecieć i tak nie schudnie, nie zasługuje, jest beznadziejna., nie wiem co mam zrobić czuję się taka bezsilna z tym. nic ine potrafię
-
Napisała dzisiaj do mnie.. boże, bardziej szczęśliwa nigdy nie byłam. Ja potrafię wiele znieść,a dla niej wszystko zniosę. Zawsze znosiłam i będę znosić. Nigdy tego nie wypomnę jej, ani sobie. To nie jest złe. Ja po prsotu bez niej nie umiem. Jest dla mnie wszystkim, jest dla mnie najważniejsza. Miałam raz sytuację, bylam w ciężkim związku z osobą z stwierdzoną socjopatią. Wiecznie mi wypominała Mariolę. Ale ja wiem, że obojętnie kto kazałby mi wybierac, zawsze ona będzie na pierwszym miejscu. DLa niej oddam rozum, swoje szaleństwo, swoje życie, szczęście, byleby ona była szczęśliwa, stabilna, czułą się bezpiecznie. Jeju aj juz idę spać iwęcej nie piję dzisiaj
-
Myślałam, że nekrofilia to pociąg do osób... sztywnych, a nie do krwi czy brutalności.
-
łe.... Storożak, wyprzedziłeś mnie Wiem, wiem co to biohazard. Sama zastanawiałam się nad tym na awatar dzisiaj. Nie umiem. Ale lubię! Ulubiony gatunek muzyki?
-
Próbuję przedłużyć nadejście kolejnego dnia. Skąd pomysł na awatar?
-
dominik1622, M? No popatrz jaki przypadek... Moja też jest M. Najbardziej tragiczne jest to, że i u mnie borderline podejrzewali. Jednak nie uważam, żeby była ona trafna. Poza tym na papierku jej nie mam, tylko jak gadałam z lekarzem to się dowiedziałam. No ale też nie bez powodu borderline u mnie podejrzewali. Sama jestem wybuchowa, impulsywna, uparta, zmienna... przez to nasza przyjaźń wyglądała czasem jak pobojowisko. Dzięki Bogu, że czasem nie mogłyśmy być przy sobie, bo skończyłoby się na rękoczynach... Tak, ja rozumiem jak to jest być blisko z osobą z borderline. Ale mówienie, że takie osoby są bez empatii i egoistyczne wydaje mi się przesadą... wiem, że tak się zachowują często. Ale pamiętaj też, że te osoby są sprzeczne same ze sobą. Robią wszystko na opak. Boją się samotności, ale i odrzucenia, dlatego zawsze lewitują na granicy jednego i drugiego nie mogąc się zdecydować przez lęk. tak.. ta sama mantra... "wybaczam ci wszystko, przepraszam cokolwiek zrobiłam i przepraszam za to co zrobię w przyszłości". Pisałam, tłumaczyłam... zawsze ignorowała to, dopowiadając, że i tak mi nie ufa, że nie może mi pomóc, ale mnie kocha i ma nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy... i pa, "mam nadzieję, że sobie poradzisz w życiu". Jej ostatnie słowa... Tak, to prawda. Przyjaciele tak nie robią... ale trzeba też zrozumieć takie osoby... w przyjaźni nie chodzi o to, by być nierozłącznym, ale chodzi o to, by rozłąka nic nie zmieniła... Sama zastanawiam się nad znaczeniem przyjaźni teraz... Ale to nie zmienia faktu, że oddałabym dla niej swój rozum, swoje życie, szczęście, by tylko móc być przy niej i ją chronić i powtarzać przez kolejne 8 lat tę samą mantrę, że jest dla mnie ważna, że wybaczę jej wszystko, że przyjmę wszystko na siebie, byleby tylko ona była zadowolona.
-
Jak osoba wyżej powiedziała - zapisujesz co jadłaś każdego dnia, z każdą kalorią, godziną, uczuciem etc. Prowadziłam nieraz - jednak zauważyłam, że wtedy wpadam w jeszcze większą paranoję. Obliczam kalorie, zapisuję co do jednej, codziennie zmniejszam, bo za dużo, nie potrzebuję tyle... i tak się koło zamyka. A jak nie prowadzę, to pomimo, że już automatycznie obliczam te kalorie, staram się pilnować diety... nie mam tego na papierku, nie przeglądam co chwila, nie płaczę nad zeszytem... mnie to nie pomagało w leczeniu, wręcz przeciwnie i lekarz zabronił mi go prowadzić.
-
dominik1622, przykro mi... Z nią przyjaźń jest bardzo skomplikowana... ma borderline. Nieraz się odcinała. Raz przez parę miesięcy nie gadałyśmy. Tak mi się depresja pogłębiła wtedy, że wylądowałam na izbie przyjęć, zawaliłam szkołę... a ona znów ćpać zaczęła. Wróciłyśmy do siebie, rok gadałyśmy, znów problemy, znów mnie zostawiła... tylko teraz mam takie głupie, natrętne uczucie, że to jest o wiele poważniejsze, że mogę się jej nie doczekać. Wtedy panikuję. Staram się nie myśleć, bo wpadam w histerię. Płaczę, mam złe myśli, chcę sobie zrobić krzywdę. Nigdy się z tym nie pogodzę i będę czekać. Ale wiem też, że takie nadzieje mogą przynieść rozczarowanie. I ja nie wiem co mam teraz zrobić... chcę ją odzyskać, ale przecież na siłę nic nie zrobię... a czy Ty coś z tym zrobiłeś, czy robisz?
-
Powiem tak. Leki nie nadadzą sensu twojemu życiu. Lekarz też nie. Leki skupiają się na biochemii w mózgu, która zmienia się pod wpływem zaburzeń i chorób psychicznych. A psychoterapia, by zadziałała, potrzeba chęci, wytrwałości i współpracy z lekarzem. Wiele osób uważa, że jak usiądzie w gabinecie psychoterapeuty to po godzinie wyjdzie jak nowo narodzony. To błędne myślenie! Aby psychoterapia przynosiła skutki, trzeba chcieć. A z tego co piszesz, to wśród tej samotności i nieszczęścia są przebłyski. Myślisz co by zrobić, by sobie pomóc - i to jest bardzo dobry znak. Nie poprzestawaj na myśleniu, a tym bardziej przestań czytać w internecie o opiniach farmakoterapii i psychoterapii. Każdy jest inny, każdy reaguje inaczej i w różnych tempach odczuwa poprawę. Więc życzę ci, byś się w końcu przełamał i umówił się z lekarzem. I wierzę, że to wcale nie jest łatwe. Ale też wierzę, że jeśli się wzbierzesz w sobie, to dasz radę. Powodzenia!
-
Moja jedyna przyjaciółka odcięła się ode mnie. Stwierdziła, że nie chce, bym widziała jak się pogrąża i doprowadza do śmierci przez ćpanie... jest mi jedyną tak bliską osobą. Osobą, przy której mogę być sobą, która rozumie mnie, bo dokładnie to samo przechodzi, to samo czuje... bez niej czuję się bardziej samotnie niż dotychczas... Kocham ją ponad wszystko czystą, siostrzaną miłością. Będę na nią czekać, chociażby do końca życia. Byleby się nie spóźniła. Ja sobie nie wyobrażam życia bez niej. Byłoby ono zbyt samotne. A ja nie wiem, co mam robić, by jej pomóc... co ze mnie za przyjaciółka? Tyle ostatnio rozczarowań... i jeszcze ona. Nienawidzę jej przez to, że tak po prostu mnie zostawiła. Samą wśród ludzi, których nie rozumiem. Z nią nie rozumiało się o wiele łatwiej. Z nią samotność była o wiele mniejsza. Bo miałyśmy siebie. A teraz gubię się w świecie bez niej. Coraz bardziej.
-
Niebezpieczne forum pełne ludzi z zaburzeniami! Uwaga!!!
cossette odpowiedział(a) na matias234 temat w Zaburzenia osobowości
To ja już nic nie wiem o.O A tak jak to czytałam to trochę się oburzyłam. Niech każdy wierzy sobie w co chce. Jedni wierzą w boga, drudzy w smoki - dlaczego jeśli ktoś wierzy w smoki, uważa się go za chorego psychicznie? Tak samo wiara w wyimaginowanego boga, z cybernetycznego nieba może być schizofrenią. -
Witaj. Jeśli chodzi o opinię lekarza na Twój temat, to raczej nie ma on prawa Ciebie oceniać, dlatego tego nie robi. Tak mnie się wydaje. Widzę, że dużo wmawiasz sobie... dużo złych rzeczy. Rozumiem Cię i życzę wytrwałości. Co do filmiku jeszcze nie obejrzałam, bo tylko przelotnie tutaj wpadałam, odpowiadałam na prywatne wiadomości. Prawdopodobnie dzisiejszą noc spędzę na oglądaniu, w każdym bądź razie obiecuję, że obejrzę.
-
LoveHope, dziękuję za miłe słowa, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Pomimo, że moje myślenie nadal jest takie samo, a dzisiaj wstałam o 18, nie poszłam do szkoły, bo nie miałam siły wstać... nie chciałam iść do ludzi. Dziękuję.
-
Witam... jestem tutaj nowa, może i zachowuję się desperacko, zakładając tutaj konto tylko aby uzyskać jakąkolwiek pomoc, ale nie wiem co o tym sądzić. Może wykorzystuję swoje ostatnie resztki świadomości aby kurczowo utrzymać się zdrowiu. Od czego tu zacząć? Mam mętlik w głowie, nie wiem co sądzić, nie wiem co myśleć. W każdym razie wiem jedno - wiem, że omijam kontaktu ze swoim psychiatrą i przestałam brać leki. Czuję, że nic mi nie jest w stanie pomóc. Tyle osób mnie już starało podnieść na duchu, dwie hospitalizacje, w tym jedna z własnej woli. Poszłam do lekarza i powiedział, aby mnie zamknął, bo zrobię sobie krzywdę. Nie wiem, być może w ten sposób próbowałam wołać o pomoc, chciałam sobie pomóc, chciałam żyć. Nie wiem kim jestem, bądź czym. Nie znam swojej tożsamości. Czuję, że nie mam osobowości, jestem tylko ciałem, bez duszy, bez psychiki, bez wartości. Od pewnego czasu nie daje mi spokoju (zważywszy na to, że jestem bardzo samoświadomą osobą) moje podejście do mojego myślenia na temat myśli samobójczej i domniemanej depresji. Przestałam o tym myśleć, przestałam myśleć o czymkolwiek związanym ze śmiercią. Czasem, przed snem rozważam najlepszy, najskuteczniejszy sposób. Jakbym wyparła ze świadomości wszystko co do tej pory było - całe leczenie, wszystkie myśli, słowa i uczucia. Jest to taka pełna pustka, taki stoicki spokój. Żyję, funkcjonuję, chodzę do szkoły (chociaż z wielkim trudem, ale to inna sprawa, nie o tym chciałam rozmawiać). W każdym bądź razie każdy jest święcie przekonany (nawet lekarz terapeuta, co było prawdą, bo naprawdę było bardzo dobrze, aż leki zostały mi zmniejszone i przygotowywałam się do odstawienia ich, jednak stan bardzo mi się pogorszył przez ostatnie 3 miesiące), że wyszłam z depresji, bo przecież funkcjonuję, uśmiecham się, śmieję, żartuję. Nic po mnie nie widać - jak zwykle. Ale tym razem czuję, jakby to była taka cisza przed burzą. Leki, których nie biorę, odkładam. Właściwie czekam, aż się całkiem spory stos uzbiera. Nie, nie chcę nimi odebrać sobie życia. Wiem, że szansa jest bardzo mała, że przez leki umrę. Jak już wspominałam, jestem zbyt świadoma aby podejmować takie pochopne decyzje. W każdym bądź razie jakiś pisarz powiedział, że jeśli nie wiadomo, czy chce się żyć, czy umierać, najlepszym rozwiązaniem będzie śpiączka. Chciałabym najzwyklej odpocząć. Od siebie, od funkcjonowania, od życia. Każdy oddech mnie męczy. Przepraszam, że tak chaotycznie piszę, przeprasza, że w ogóle to piszę, nie wiem dlaczego to robię. Może pragnę, aby ktoś mi powiedział, że to jest złe, że powinnam znów o wszystkim lekarzowi powiedzieć, aby sobie pomóc. Chciałabym żyć, żyć normalnie, będąc wolna od swojego umysłu i przeklętych myśli. Jednak nie potrafię. Coś wewnątrz mnie pcha mnie ku autodestrukcji, a ja nie potrafię się temu przeciwstawić. I sama nie wiem, czy chcę. Im dłużej spoglądam w przepaść, tym bardziej mi się ona podoba.