W moim domu również zawsze były krzyki i kłótnie. Z tą różnicą, że ja byłam bita przez moją matkę, a mój tato nic nie wiedział bo pracował po 14 godzin na budowie i jak tato wstawał to ja jeszcze spałam, a jak wracał to już spałam. Poza tym byłam karmiona od małego hydroksyzyną...Jedyny dzień wolny jaki miał mój tato to niedziela. Wolny od pracy ale nie od krzyków. Całymi dniami kłótnie. Jak tato wracał, a było to późno z pracy to matka się od progu darła, że nie pomógł jej np. skopać dzialki, a kiedy usiadł w fotelu to darła mordę że tato w ogóle nic nie robi (!!!) że jej nie pomaga sprzątać itd. No ogólnie patologia. Przy czym nie wiem jak moja matka to robi ale ma taką niesamowitą siłę przekonywania, potrafi tak omotać człowieka, manipulować nim, że ja to podziwiam, w negatywnym znaczeniu oczywiście. Dopiero w wieku 18 lat zdałam sobie sprawę że ja żyję w patologii. Teraz mam 21 lat, mój tato jakiś czas temu przejrzał na oczy (jak to się stało to dłuuugaa historia)
i rozwodzi się z moją matką.Tato nawet był w takim stanie psychicznym, że modlił się o śmierć. On bardzo kochał moją matkę ale kiedy dowiedział się o pewnych faktach wszelka miłość w nim umarła. Tylko trochę przy późno. Ta atmosfera, w której się wychowywałam sprawiła, że mam silną nerwicę i depresję, tak konkretnie to mam osobowość borderline, szbkie zmiany nastroju, również częsta agresja.
Moja matka nigdy mi nie okazała miłości, nie przytuliła, nie porozmawiała jak matka z córką. Taty praktycznie nie było, bo pracował, miał swoją firmę. Wychowywałam się sama.
Podsumowując dobrze cię rozumiem GoodFella...
Co do twojej dziewczyny to wasz związek mówiąc bez ogródek jest nienormalny. Takie moje zdanie. Ona cię wykończy psychicznie, skończysz jak swój tata. Ludzie się nie zmieniają,taka jest prawda. Możecie sobie drodzy forumowicze mówić co chcecie, ale ja wiem swoje. I niech tu nikt mi nie pier.... że jestem młoda i nie znam życia. Jak przez życie wylądowałam w psychiatryku.