Już mam dość wolnego, świąt, tego zakichanego "odpoczynku".
Znów jest lękliwie-smutno-zupełnie bez sensu. I nawet znów, po dość długim czasie nieuczesane myśli biegają mi po głowie. Masa pytań, żadnej odpowiedzi. Chciałabym zniknąć od tak, na jakiś czas. Odciąć się od wszystkich i wszystkiego i zagrzebać na jakiś czas. Z daleka od tych wszystkich ludzi. Z dala od ludzi udających, że im na mnie zależy. Jak najdalej od problemów, jak najdalej od moich myśli, jak najdalej od siebie samej. Za horyzont.