Skocz do zawartości
Nerwica.com

moniczka_toruń

Użytkownik
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moniczka_toruń

  1. Ja myślę, że wizyta u psychiatry Ci nie zaszkodzi. Porozmawiasz sobie z kimś, kto zajmuje się fachowo takimi problemami i bynajmniej będzie rozumiał co do niego mówisz. Nic się nie martw, idź do lekarza a na pewno będzie lepiej! A co do braku snu to mogę sobie tylko wyobrazić jak się czujesz... Wydaje mi się, że lekarz coś Ci na to zaradzi. Nie zapomnij się zameldować na forum jak wrażenia "po" :) pozdrowionki i trzymaj się tam dzielnie!
  2. Pieczenie w klatece o którym piszesz ja mialam, więc myślę, że to poprostu nerwica, która ma to do siebie, że jak zlekceważymy jakiś objaw/ lub przyzwyczailmy sie do niego tak, że nie robi już na nas wrażenia - to pojawia się coś nowego. Taki psikus naszej psychiki. Wiesz Aga1979, ja myślę, że wszystko jest oki a problem jest w tym, że wiesz, ze odstawilaś leki. Wiadomo, że leki zaczynają działać po ok.3 tyg. czyli jak organizm "nasyci" sie nimi, i tak samo jest z odstawianiem - działają jeszcze długo po wzięciu ostatniej dawki. Są stopniowo wydalane z organizmu. I w każdej ulotce (jak masz jakaś - zernij) w objawach odstawiennych jest właśnie napisane, ze mogą pojawiać się syndromy (jak kołatanie serce, nudności itp.) imitujące powrót choroby. Ale trzeba ładnie nos do góry zadrzeć i się nie dać. Bądź cierpliwa i wytrwała a o lekach myśl, tyle co o... małym palcu od nogi - czyli wcale. Skoro lekarz odstawia Ci je to oznacza, ze jesteś na tyle silna, że dasz radę. Także do boju! :)
  3. Jesteś psychologiem z wykształcenia czy z zawodu? Podpytuję, bo jednak jest w tym subtelna różnica. Można być bankowcem z wykształcenia ale w ogóle w tej branży nie pracować. A ma to znaczenie w tym, że jeśli jesteś praktukującą Pani psycholog, to bynajmniej w teorii, powinnaś wiedzieć jak w takiej sytuacji należało by się zachować, co zrobić? Czego uczyli Cię na studiach na taką okoliczność? Myślę, że możesz udzielić, chociaż teoretycznych wskazówek, które mogą być na wagę złota dla osób, które przeglądają to forum...
  4. agnieszas25 a pracujesz? uczysz się? Jovita ma rację, że same tabletki to taka "proteza" którą można się podeprzeć ale sprawy nie załatwią za Ciebie żadnej. Dodadzą Ci sił, żebyś mogła stawić czoło złemu samopoczuciu ale nie rozwiążą żadnego problemu. Ja akurat nie wierzę w psychologów, wierzę za to w czystą przyjaźń, w to, że ktoś rozmawia ze mną, bo chce mi pomóc, jest szczery i bezinteresowny. Masz kogoś takiego obok siebie?
  5. agnieszas25, załóż sobie tą polisę - strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc nie zaszkodzi a Ty będziesz miała jeden problem mniej na głowie. Staraj się eliminować problemy, te które się realnie da. Ja teraz przed końcem roku, zrobiłam listę rzeczy do dokończenia jak np. oddanie jakiejś ksiażki kolezance, odebranie spodni od krawcowej, które lezą u niej od maja itp. Jak się przyłożyłam to wyszedł mi taaaakiiii spis, że ambitnie do tego podchodząc - każdą wolną chwilę (po pracy) na to przeznaczam i dosłownie nie ma czasu na myślenie/filozofowanie/puszczanie wodzy wyobraźni. Do domu jak docieram po całym dniu w pracy, lataniu po mieście - załatwiając te drobiazgi, to poprostu tak zmęczona jestem - że kąpiel i padam spać. I to jest chyba najlepsze lekarstwo na nerwice, nie dać sobie czasu na jakieś zbyt głębokie analizy i myślenie. Na prawdę wydaje mi się, że w tym tkwi problem tej choroby. A ja na serio sie lepiej czuję. A teraz święta, więc i porządki, i prezenciki, także jeśli Ktoś chce sobie dzień zająć to może od wczesnego poranka do wieczora! A co do postu Maiev w kwestii wypadków to też tak mam ale wtedy i tak na siłę wsiadam do swojego autka i jeżdzę nim, poprostu na przekór sobie i swoim lękom. Mimo, że się boję, że coś się może stać, to tłumaczę sobie na logikę, że jak ma coś sie stać, to się w kuchni na rozlanej wodzie poślizgnę... No nie? :) [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:12 am ] p.s. agnieszas25 napisz coś o sobie więcej, może wspólnie wymyślimy dla Ciebie jakiś "program naprawczy"...? :) Trzymaj się dzielnie i pamiętaj, że nie jesteś sama!
  6. Ja dziś mam stresa, bo sama na noc w domku jestem i nie muszę mówić jak to miło jest, bo wyobraźnia oczywiście podpowiada, że na pewno coś się stanie... Ja tu sama... Bez pomocy (gdyby co się jednak zechciało zdarzyc :) A nakręcić się tak, zeby faktycznie się źle poczuć to jak wiemy wszyscy - chwila moment. Także mam nadzieję, że szybciutko zasnę, bo to chyba najlepszy lek - poprostu przespać ten czas. Radio i berecik sobie daruję :) ale może jakieś barany chociaż na szybko przeliczę! dobrej nocki życzę Wszystkim...
  7. Jovitko, to za 40 lat zrobimy na forum zrzutę. Kupimy Ci ładny berecik (moherowy rzecz jasna - bo ciepły) i radioodbiornik, i z ojcem dyrektorem będziesz razem się psychicznie nastawiać do tego doniosłego aktu ;-) Sorki za ten żarcik ale chciałabym, żebyś choć na chwilę poprostu uśmiechnęła się!
  8. Wiem Jovito co masz na myśli. Człowiek jako dzieciak żyje z myślą, że coś takiego (czyli śmierć) jest i, że jest to nieuniknione, że kiedyś spotka każdego. I taka dawka wiedzy w tym temacie mu wystarcza. Ale dopiero w którymś momencie, w dorosłym życiu, zaczyna się rozumieć co się z tym poprostu wiąże, jak wygląda śmierć. I to napawa przegromnym lękiem. Myślę, że związane jest to z tym, że w dorosłym życiu uczestnyczymy w tematach "dla dorosłych" czyli toczą się przy nas rozmowy o chorobach, wypadkach, pogrzebach i to powoduje, że w którymś momencie, załącza się w nas myślenie o tym. Do mnie to dotarło jak zmarł przy mnie mój Tata. Od tego czasu walczę straszne boje sama ze sobą, żeby o tym nie myśleć, nie wspominać... I to jest chyba jedyna rada - skupić myśli w innym kierunku, jakkolwiek by natrętne i powracajace były, bo życie potrafi być piękne i tak jak będzie ono wyglądało zależy poprostu od nas. Ja mam nadzieję, że właśnie będę kiedyś babunią i opowiadać będę nastoletniej wnuczce jak babcia za lat młodości, histeryzowała i śmierci się bała :)
  9. Ja tak sobie myślę, że poprostu za dużo filozofujemy na w/w temat :) I nie chodzi mi o to, że tu na forum - ale tak w życiu. Piszę "MY" bo i siebie mam na myśli rzecz jasna. Zobaczcie o ile byłoby lepiej, gdybyśmy takie siły (i w takiej ilości osób) zebrali ale w innym temacie, np. (tu strzelam) ochrony środowiska :) Ile pożytecznego dałoby się zrobić! Trzeba jakoś skupić się na czymś innym, bo to tak na logikę to bez sensu, kazdą wolną chwilę zajmować sobie jakimiś mrocznościami. Dla Pań mam pomysł na obmyślanie kreacji Sylwestrowej, nowego makijażu, tudzież jego próby - nawet w środku nocy! A co tam, kto powiedział, ze o 3 nad ranem nie wolno? Grunt to się nie dawać i powtarzać sobie, że nie jest się samemu, bo po ilości ludzi na forum to od razu widać i przypominać, do bólu nawet co 10min. że takie Twardziele jak my SIĘ NIE DADZĄ jakiejś cieniznie, która Nerwica się zwie! Co nie? :)))
  10. Jeśli o mnie chodzi, to właśnie w tych trudnych momentach staram sobie przypominać właśnie takie śmieszne chwile, które mi się przydarzyły, teksty, te które tu na forum przeczytałam, czysłowa lekarzy typu, że "jak na zawałowca to ślicznie wyglądam" ;-) i takie tam. Podnosi mnie to jakoś na duchu, że to nie pierwszy raz i że jakoś jeszcze jestem nadal na tym świecie. Rzecz jasna w trakcie ataku, taka mądra jak teraz nie jestem, ale staram się na siłę myśleć właśnie o przyjemnych/śmiesznych rzeczach i na ogół pomaga. Także liczę, że lista zapełni się poniżej superowymi historyjkami, z których będziem mogli się pośmiać a i w "krytycznych" momentach przypomnieć :) Buziaki dla wszystkich Twardzieli!
  11. I mi też się buziak śmieje, choć nie raz stracha mam jak 150, dostając "zawał" rzecz jasna :) Co do pogotowia to pamiętam, jak zrobiłam akcję "umierania" w domu i mama w stresie chce dzwonić po pogotowie a ja "umierająca" mówię do niej, żeby mi podała kosmetyczkę, bo ....muszę się umalować, bo taka poczochrana i w ogóle nieumalowana nieładnie wyglądam!!! Kumacie? :)))))))
  12. Nie jesteś sama w takich odczuciach lęku przed śmiercią.. Ja również się boję, od czasu gdy kiedyś leżąc w szpitalu umarła na moich oczach pacjentka, pół roku później mój Tato... W nocy chodziłam po domu i sprawdzałam czy np. mojej mamie nic nie jest, czy oddycha. Niby każdy wie, że kiedyś musi umrzeć ale jak dotknie nas ten problem w związku z kimś najbliższym, to zmienia się jednak nieco myślenie. Z opcji "kiedyś tam na pewno" na "o Boze, kiedy ja?!" Panicznie bałam się zostawać sama w domu - bo przecież jak coś się stanie, to kto mi pomoże? (to akurat mi zostało - aczkolwiek tak na logikę ja byłam z Tatą, karetkę wezwałam i co?) I radą dla mnie był poprostu CZAS i NA SIŁĘ myślenie o czymś innym... Jak ogarniał mnie lęk (czyli typowo i klasycznie: kluska w gardle, ciśnienie 200/100, kołatanie serducha i cała reszta) zaczynałam: Śpiewanie pod nosem "Gdy strumyk płynie zwolna" albo zrobienie sobie dłuuugiej pachnącej kąpieli z pianą i świeczkami, robienie krzyzowek, układanie puzli cokolwiek, malowanie paznokci rąk, nóg (a to z pozytkiem dla siebie :) wyjście do salonu kosmetycznego na np. masaż buzi, szyji i dekoldu, sprzątanie domu, czyli krótko mówiąc - zająć umysł czymś innym. Bo skoro można myśleć o umieraniu, to w sumie można i o czymś milszym jednak. A przy takiej małej 2-letniej mrówce zająć się na pewno masz czym! Ja wiem, że teoretyzować jest łatwo ale mi w najtrudniejszych chwilach własnie pomagają takie rzeczy i to, że wejdę... sobie na forum i poczytam parę postów. I wiem, że nie umieram, że to poprostu nerwica sobie próbuje ze mną pogrywać a dać się nie mam zamiaru :) I w tym momencie dziękuję wszystkim Twardzielom, którzy każdego dnia się nie dają i piszą posty, bo to, że ktoś się nie udziela na forum, nie oznacza, że na nim nie bywa. A Wasze słowa są dla mnie nieraz największą otuchą... Buziaczki i trzymaj się dzielnie, przekonasz się, że bedzie wszystko Ok!
×