cześć, jestem tu nowa. Czytałam ten wątek, w końcu uznałam że się odezwę bo mam ostatnio wrażenie że wariuję. Moja matka jest, podobnie jak Wasze, schizofreniczką. Zaczęła się leczyć dopiero jak miałam 20 lat, wcześniej całe moje życie to była jedna wielka psychoza, zresztą tu chyba nie muszę tego tłumaczyć nikomu No ale wcześniej ja funkcjonowałam całkiem nieźle, szkoła ok, znajomi ok, byłam zadbana, dobrze się uczyłam i mam wrażenie, że odbiło mi dopiero kiedy matka zaczęła się leczyć. Chciałam Was zapytać co robicie, żeby nie oszaleć sami ze sobą.
Ja mam 24 lata, od roku nie mieszkam z rodzicami i wariuję z ...poczucia winy. Mam ataki histerii z byle powodu, niedawno rzuciłam studia - przed samą obroną. Potrafię płakać całymi dniami, bo czuję się winna, że moja mama jest taka schorowana a ja powinnam być lepsza, dbać o nią, poczucie winy, że się wyniosłam z domu i nie mogę się już nią zajmować mnie zabija. Ojciec mieszka z mamą, odkąd matka się leczy wiedzie im się nieźle. Fakt, że miała udar i jest trochę mniej sprawna, ale racjonalnie rzecz biorąc wiem, że nie jestem tam potrzebna aż tak a mimo to traktuję swoją własną matkę jak dziecko, dzwonię do niej codziennie po kilka razy, przepraszam za to, że spóźnię się na obiad, umieram ze strachu o nią i o ojca, boję się że sobie beze mnie nie poradzą, że ich zawodzę, to przekłada się oczywiście na moje relacje z osobą, z którą jestem w związku, cały czas domagam się potwierdzenia, że jestem kochana, że mnie nie zdradza, wybucham złością o byle co i zaczynam się zastanawiać czy sama nie wariuję jak moja matka. Autentycznie mi odbija i chyba szukam tu kogoś, kto też ma takie odpały i sobie z tym radzi. Mam ataki agresji, rzucam talerzami ze złości a potem kończy się to fontanną łez i dzwonieniem z paniką do matki, czy wszystko u niej ok. Dodatkowo dodam, że w moim mieście o terapię na nfz trudniej niż o lot na księżyc a na płatną mnie nie stać.
co robicie, żeby nie zwariować?