Tydzień temu (po próbie samobójczej i pobycie w szpitalu psychiatrycznym) zdiagnozowano u mnie DPD. Niestety, spora część ,,specyfikacji'' pasuje. Na początku pomyślałem ,,uf, czyli to nie jest «tylko depresja», faktycznie coś jest ze mną nie tak, jest to nazwane, można jakoś sobie z tym radzić''. Jednak im bardziej o tym myślę, tym jest gorzej. Pojawiają się wątpliwości, jakie były już tu wspominane przez innych - ile mnie to tak naprawdę ja, a ile to zaburzenie? Które z moich decyzji były patologicznie powodowane przez DPD? Niektóre własne cechy, które uznawałem za zalety, nagle okazały się być wadami (zdolność do wybaczania - bo przesadna, niezłoszczenie się - bo autoagresywne itp.).
Co ciekawe w życiu radzę sobie całkiem nieźle - dobrze płatna praca, żona, mieszkanie, z zewnątrz wszystko wygląda świetnie. Boję się, że po prostu tak przyzwyczaiłem się do grania swojej roli, dostosowywania się, że już nie potrafię inaczej.
Chodziłem 3 miesiące na psychoterapię, nie wiem, czy chcę kontynuować ją u tej samej osoby, czy w ogóle jest sens próbować mnie naprawiać. Mam wrażenie, że nie mogę sobie pozwolić na bycie szczęśliwym - z jednej strony już wiem, że to myślenie typowe przy DPD, z drugiej mimo to te myśli są bardzo silne.