Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ziomal4321a

Użytkownik
  • Postów

    164
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Ziomal4321a

  1. CHAD - moje przekleństwo na całe życie Witajcie, postanowiłem się tutaj zarejestrować, opowiedzieć moją historię i być może poznać nowe osoby smile . Mam 21 lat, a od 18 roku życia zaczął się mój koszmar, który trwa do dzisiaj. Wszystko zaczęło się od śmierci mojego brata (starszy ponad 2x ode mnie), który zmarł dzień przed sylwestrem, 30 grudnia 2010. W ten dzień wraz z ojcem znaleźliśmy jego zwłoki, a ja byłem pierwszą osobą która go zobaczyła. Dzień przed, ojciec z bratem mocno się pokłócili o pieniądze, brat miał długi itd., w wyniku czego brat po prostu "poszedł" w długą i tyle go widzieliśmy. Ojciec był wściekły, a ja byłem młodym szczunem i żałuje, że nie poszedłem za nim. Wróciliśmy do domu i w nocy rozmawiałem bardzo długo z moją siostrą-bliźniaczką, wtedy pomyślałem sobie : "co by było gdyby on [imię] umarł?"...i na drugi dzień umarł. Na drugi dzień brat nie odbierał telefonu, więc z ojcem poszliśmy do jego domu, też cisza, aż wkońcu postanowiliśmy się włamać, niestety nie żył od 6h conajmniej. Jestem pewien, że nie było to samobójstwo, brat był bardzo wierzący. Miał kłopoty osobiste, problemy zdrowotne z sercem, problemy w małżeństwie. Żonaty był 5 lat. Okrutne jest to, że umarł sam, gdyż żona pojechała do kochanka, twierdząc, że do koleżanki...był sam przez ostatnie dni i zazwyczaj to on sam wychowywał 6 letniego syna. Byłem w szoku co zobaczyłem, jednak musiałem zachować się jak facet i pojechałem po matkę do pracy. Musiałem kłamać, że nie wiem co się stało, że karetka jedzie, ale nic nie wiem...a wiedziałem co bylo. Widok zrozpaczonej matki mówi sam za siebie... Rozpoczął się rok 2011. Od momentu kiedy ujrzałem jego zwłoki, winę za jego śmierć obarczyłem mojego ojca, który w dzień przed jego śmiercią zachował się jak nie ojciec dziecka, wręcz potwornie, wypił wtedy za dużo alkoholu. Znienawidziłem ojca, byl okres kiedy długo mnie nie było w szkole. Bardzo rzadko spałem, jak już to co noc śniła mnie się twarz zmarłego brata. Szczęście sie do mnie uśmiechnęło, kiedy zdobyłem dziewczynę. Miałem z kim pogadać, byłem zakochany wkońcu to moja pierwsza miłość. Dzięki niej, nie myślałem cały czas o tym co się stało.. 3 miesiące znajomości i doszło do pierwszego stosunku. Było to pod koniec marca. Dwa dni później moja dziewczyna miała próbę samobójczą, na szczęście przeżyła. Bardzo mocno to przeżyłem, nie wiem co bybyło, gdybym stracił w przeciagu pół roku - 2 bliskie mi osoby.. Wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, zaczynałęm ją bardziej poznawać, chciałem sie dowiedzieć czemu to zrobiła i teraz po czasie trochę rozumiem jej decyzję. Jednak nieźle się wkurzyłem gdy się dowiedziałem, że uprawiała ze mną seks, "bo nie chciała umrzeć jako dziewica" no god damn it... . W następnych miesiącach lepiej nam się układało. Niestety przez nieobecności miałem problem z zaliczeniem 3klasy (technikum) i miałem poprawkę z matemtyki. Zacząłem sie uczyć w sierpniu, poprawki nie zdałem, a samopoczucie było coraz gorsze tak od czerwca. Pierwsze myśli samobójcze zaczęły mnie się właśnie w czerwcu. Całe szczęście miałem świetnego wychowace i dzięki niemu dostałem się do 4 klasy warunkowo. Od września do szkoły, chodziłem w kratkę. Później od końca września do połowy października tak wagarowałem, że to się w głowie nie mieści. Raz byłem, raz nie, straciłem sens życia. Postanowiłem odebrać sobie życie, łykając tabletki nasenne, które kiedyś zdobyłem od psychiatry. Obudziłem się na drugi dzień w szpitalu, odratowali mnie rodzice wychodzac do pracy. Nastepnie spedzilem tydzien w zakladzie psychiatrycznym i zaczęło być lepiej, raz gorzej. Mianowicie od listopada można powiedzieć, że zaczeła się moja "przygoda" z CHAD. Pogodziliśmy się z ojcem, całe szczeście. Od listopada zacząlem chodzić do nowego psychiatrę, przepisal mi podobno mocne leki, czyt. Bioxetin i Lit oraz Ketrel na spanie. Zaczął się rok 2012, początek był niezły, dostałem indywidualne nauczanie i było ok. Do matury podchodziłem, jednak nie zdałem z matmy i znowu nauka we wakacje do poprawki. Jednak zaczalem od lipca, przystąpiłem do poprawki, zdalem i udałem się na studia. Smutne, jednak moja dziewczyna, z którą tyle przeszedłem, zdradziła mnie na Woodstock'u kilka dni przed poprawką. Bardzo mnie to zraniło i zmieniłem zdanie na temat kobiet. Otóż żona mojego brata po jego śmierci, "wypięła" się na niego. Tzn. nie przyjęła spadku, utrudniała dostęp do jego przedmiotów, książek moim rodzicom. Zaczeła mówić, ze moj brat był nikim i w ogóle. Ich dziecko jak widzi mnie na ulicy to nawet nie odpowie na "czesc", zrobiła wszystko by odrzucić nas... W momencie śmierci brata, ten dzieciak stracił: dziadka,babcie,ciocie i wujków tak nagle... Żona nie przychodzi na jego grób, nie sprząta i nie widujemy się z nią w ogóle. Raz, że jest wrogo do nas nastawiona, a dwa to moja matka, która strasznie to wszystko przeżywa. Każdy chłopak w moim wieku, to dziewczyny,seks,chlanie i itd. A ja? Ja czasami czuję się jakbym był ludzkim wrakiem. Znienawidziłem kobiety, przez to co wyprawia ta $#^& czyt. żona brata i zdrada dziewczyny z którą dużo przeszedłem. Zastanawiam się czy cały czas będę brać leki, do końca życia? Kiedy mam dół to jestem bardzo "zły" na kobiety, ale kiedy się nastój poprawia to jestem do nich mile nastawiony, jednak zanim wejdę w nowy związek (który nawet nie chcę, bo uważam, że kobiety są głupie) to mocno się zastanowię czy warto... Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie wink EDIT: Zapomniałem dodać, że po śmierci brata odrzuciłem Boga i jestem na niego wściekły, że zabrał go do swojego królestwa. Przestałem chodzić do kościoła i się modlić, gdyż nic nie przywróci go do życia.
  2. hej Bierze ktoś prefaxine? Lekarz zmienił lek z Bioxetin właśnie na Profexine. Drugi dzień biore, na razie efektów nie widać, ale jakie są wasze opinie?
×