Skocz do zawartości
Nerwica.com

kapralis

Użytkownik
  • Postów

    74
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kapralis

  1. No pewnie, że pamiętamy :-) Opowiadaj co u Ciebie Hanusia :-) apsiq cieszę się, że Ci sie dziewczyno układa - dałaś sobie rade i aż się robi lżej na duszy czytajac tak optymistyczne posty :-) Zycze wszystkim by sie tak Wam poukladalo i byscie kiedys i wy napisali takiego posta jak apsik:-) Apsik powiedz mi tylko bo jestem ciekaw - masz swiadomosc - pogodzilas sie z tym ze kochasz mimo braku emocji? Zaakceptowalas taki stan jaki jest i uznalas ze nic sie nie zmienilo i nadal kochasZ?U mnie etz bardzo dobrze. leki w sumie bralem tylko przez 2 miesiace i to w tamtym roku od maja do wrzesnia. Potem sam zrezygnowalem na wlasne zyczenie z lekow i nie pozowlilem sie juz nimi szpikwoac :-) teraz podtrzymuje sie sie magnezem potasem i wapnem:-) Pomaga naprawde :-) Pozdrawiam Wszystkich bardzo gorąco.
  2. Izi czy Pani doktor powiedziała skąd mogły się ewentualnie wziaść te natręctwa myślowe dt. ukochanego? Jestem ciekaw czy zaprezentowała Ci odmienny punkt widzenia w stosunku do tego co do tej pory juz slyszałaś. Pozdrowionka dla wszystkich :-)
  3. Powiem szczerze, że brałem trochę bioxetin i mi nie pomógł wcale, a wręcz przeciwnie - po nim czułem się duzo gorzej, nie mówiąc już o niefortunnym pierwszym tygodniu zarzywania tego dziadostwia kiedy to podczas mojej delegacji, ktora przypadla na ten tydzien mialem w nocy takie jazdy ze musiaelm szefowej powiedziec prawde i wrocic do domu z delegacji bo nie wyrabialem i myslalem, ze wyskocze w nocy przez okno - takie leki, derealizacja i depersonalizacja, po prostu n/c... Potem byla 3 miesieczna terapia na oddziale dziennym kliniki nerwic w warszawie, szybko odstawilem leki i teraz walcze z tym sam z coraz lepszym rezultatem - dobrze jeszcze nie jest ale juz zdecydowanie lepiej niz na poczatku. Tak czy siak bioxetin hmm.. nei polecałbym.
  4. Widze, że temat się przerzedza :-) Już nawet ze starej gwardii nie wszyscy się wypowiadają. Ehh... No cóż ja chyba niebawem też postanowię odejść od forum na dłużej bo być może styczność non-stop z tym problem nie daje mi możliwości przezwyciężenia tej choroby ;-) Ale to tylko takie moje dywagacje :-) Trzymam za Was mocno kciuki, wierze że się wszystkim ułoży i uda w życiu :-) Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
  5. Siemka wszystkim, U mnie jako tako :-) Daje ogólnie rade choć wczoraj miałem gorszy dzień.. Was też tak często głowa boli bez wiekszego powodu? Ja mam z tym ostatnio spory problem i często bez paracetamolu sie nie obchodzi... W lipcu mam slub i bardzo sie ciesze - wierze, ze mi to pomoze bo ustabilizuje moja sytuacje zyciowa - juz bede wiedzial na czym stoje i nie bede mial watpliwosci czy w ta strone isc czy w tamta i bede sie bardzo staral by zwiazek byl szczesliwy i przynosil mi i Marcie duzo radosci :-) Sledze na bieżąco wasze wypowiedzi i choć nie zawsze odpisuje to naprawde szczerze sie z wami solidaryzuje bo wiem jak to jest, co czujecie i jakie to trudne. Wedlug mnie jednak zamartwiajac sie i podchodzac do zycia w sposob objetny nie damy rady wyjsc na prosta. To nasze zycie i nasze leki - to my mamy nad nimi kontrole bo sa NASZE i niczyje wiecej. Tylko my mzoemy je przerwac przeciwstawiajac sie nim i wygrac w ten sposob nasza przyszlosc szczesliwa i wolna od tego wielkiego ciezaru leku, strachu i niepewnosci... Sam w chwilach zwątpienia mam problem z zaakceptowaniem tego co wyzej napsialem ale to jest prawda oczywista, a z prawda sie nie dyskutuje i nie negocjuje warunkow... Tak po prostu jest i takie rzeczy w zyciu mozna tylko i wylacznie zaakceptować i dopiero wtedy gdy zaakceptujemy taki stan razeczy i nie bedzie nam to przy tym wywolywalo jakis dziwnych napadow leku, wtedy zaczniemy prawdziwie zyc. Trzymam za Was wszystkich kciuki. Piko nie zalamuj sie - dasz napewno rade, nie mysl sobie ze my tutaj juz jestesmy "z górki", bo kazdego z nas czeka jeszcze dluga droga, ale ta droga bedzie tym krotsza im szybciej zaprzestaniemy ogladac sie za siebie i rozpamietujac przeszlosc rozdrapywac zagojone rany. Zyjeszmy TU i TERAZ, to co było to było, trzeba sie z tym pogodzic raz na zawsze, wyrzucic w najlepszy dla nas sposb zale i zlosc w stosunku do najblizszych, ktorzy keidys tam nam zawinili i wplyneli poniekad na obecny stan rzeczy i zaczac nareszcie zyc swoim zyciem - zupelnei odmiennym, swoim, oryginalnym - nei kopiowanym od kolegi czy koelzanki, nie zachowujac sie jak kolega, koelzanka czy ktos z rodziny. Jestesmy odrebna osoba, a wiem ze to co nas gnebi ma to do siebie ze kopiujemy zachowania innych i porownujemy wszystko - nawet nasze zwiazki i relacje z ludzmi do innych (film, ksiazka, kolega i kolezanka z pracy, itp.). Nie tedy droga i choc wiem, ze mi rowniez bedzie trudno wrzucam sie na gleboka wode bo szczerze i gleboko wierze w slusznosc podjetych ponad rok temu decyzji, wiem co mna wowczas kierowalo i ufam ze to jest to - to jest ta droga i ona da mi szczescie! Jesli sie myle to poniose porazke ale czyz nie wieksza porazka jest walkover i poddanie sie bez walki? Stawka jest wysokoa, pytanie tylko czy chcemy....
  6. Czesć Wszystkim, Czytam na bieżąco Wasze posty i sledze Wasze poczynania. Trzymam za Was wszystkich mocno kciuki i wierze szczerze, że wszystkim tu obecnym uda się wyjśc na prosta i w zadowalającym stopniu poprawić swój standard życia psychicznego. U mnie od paru dni nawrot - choc juz nie tak silny, to nadal wpedza mnie to w duzy dolek. Od wczoraj nei najlepiej sie czuje pod tym wzgledem. Coraz blizej moje slubu i chyba to tez robi swoje... Kiedy jest dobrze bardzo sie ciesze i jestem zadowolony - wybieralismy niedawno obraczki i bylo super, zadnych misli, niczego. A od wczoraj... ehh... jakis dziwny nawrot... zaczalem od 3 dni lykac magnez bo juz dawno odtsawilem leki... moze mam braki, mam nadzieje, ze mnie to troche uspokoju i ukoi moje stargane nerwy :-) Trzymajcie sie cieplutko :-) Będzie dobrzE!
  7. Czytam tak Was i doszedłem do pewnego wniosku Pomijając względy historyczne, patriarchalne i matriarchalne podłoża i rozwój religii, patrząc na obecny porzadek rzeczy można przeprowadzić pewny prosty wywód matematyczny :-) Zakładając, że liczba tych "cwaniaków i wampirów uczuciowych" po obu stronach konfliktu jest ta sama (identyczna w populacji mężczyzn i kobiet), biorąc do tego pod uwagę fakt, że na świecie jest więcej kobiet niż mężczyzn pewnym jest ze statystyczny mężczyzna częściej trafi w swoim zyciu na taką "cwaną i wampiryczną" kobietę, która będzie się nim bawić :-) Po prostu kobiet jest więcej i będzie jeszcze więcej w porównaniu z populacją mężczyzn. Więcej kobiet na jednego mężczyzne w danym środowisku to również większa rywalizacja (żeby rywalizować z kimś trzeba być w czyms dobrym vide kobiecy flirt i seksapil). To normalne, że każda kobieta chce mieć przystojnego mężczyznę, a każdy mężczyzna chce mieć piękną kobietę - zazdrośc kolegów, itp :-) Problem polega na bezpośredniości stron konfliktu. Facet często i gęsto otwarcie mówi o co mu chodzi daje jasne sygnały, kobiety rzadziej lub wcale :-) Przez to nieporozumienia natury opisywanej w temacie. Tak jak jest będzie jeszcze długo a z perspektywy mężczyzn bedzie (rozumujac logicznie i statystycznie) jeszcze gorzej bo populacja mężczyzn się kurczy a kobeit powieksza z powodu słabych genów męskich:-) Za 50 lat drodzy panowie to dopiero będzie można przebierać i wybierać w kobietach :-) Już teraz w moim srodowisku znajomych uderzajaca jest ilosc narodzin dziewczynek - znam 4 mlode malzenstwa ktore w sumie posiadaja 6 dziewczynek i 1 chłopca :-) Hmm 6:1 nice
  8. Witajcie, Troszkę się tu już nie udzielałem ale staram się na bieżąco przeglądać ten Topic i czytać wszystkie Wasze wypowiedzi Cicha trzymam za Ciebie kciuki i tak jak mówi Aga nie daj się swoim lękom - one nie mają nad Tobą kontroli - to Ty je kontrolujesz i uwierz w to, będzie lżej Aga fajnie, że jesteś bo sądząc z Twoich wypowiedzi wiele przeszłaś z chorobą i nadal świecisz dobrym przykładem - to jest super sprawa Mam nadzieje, że u mjecia i Piko też wszystko jest w miarę należytym porządku Jesteście bardzo dzielnymi osobami i podziwiam Was za to . Ja już walczę prawie 2 lata z tym, że dopiero od około roku wiem o co w tym wszystkim chodzi i jak się z tym obchodzić. Napewno nie można się poddawać i ulegać lękom i wewnętrznym wątpliwościom. Trzeba też pogodzić się z tym co było u cieszyć się tym co jest i tym co będzie. U mnie troszkę lepiej tylko wczoraj złapałem jakiegoś dziwnego doła i pół nocy nie spałem i znowu pytania w głowie "Kocham/nie kocham?" kładę na to olewkę i tym razem od rana mam dobry dzień Głowa do góry ! Pozdrawiam Was gorąco
  9. Witajcie, Dawno mnie tu już nei było. Zakończyłem leczenie w Klinice Nerwic Oddział Dzienny na ul. goplańskiej 44 w Warszawie. Jestem przekonany, że terapia ta wielu z Was by się bardzo przydała. Dotyka spraw dotąd nie poruszanych, nawet przez Was samych - spraw, o których nie wiecie lub spraw o których wiecie ale boicie sie przyznać nawet samym sobą że istnieją bądź istniały. Nawet takie sprawy mogą rujnować Wam życie i bardzo sprawnie wpływać na kiepskie "tu i teraz". U mnie trochę lepiej... ehh chyba nawet znacznie lepiej - myśli są tak jak były, no może troche mneijsze - odstawiłęm bioxetin, a później w zastepstwie bioxetinu andepin. Z tego da się wyjśc ale trzeba cholernie duzo samozaparcia i wiary w to ze sie uda. Pozatym trzeba pozalatwiac wiele zaczetych i niedokonczonych spraw z przeszlosci, przeprowadzic kilka nieodbytych rozmow z bliskimi i osobami ktore nas skrzywdzily, uwolnic sie od poczucia krzywdy i winy, a dalej to juz tylk oceizka prac ai powoli wychodzenie na prosta. Wiem, wiem moze i piepsze jak potluczony, ale szczerze wierzylem i nadal wierze ze mi i Wam sie uda. Ja widze postepy - poki co male ale zawsze jakies - wczesniej raczej sie cofalem niz szedlem do przodu. Pozdrawiam Was gorac. Trzymajcie sie - dacie rade. Kwestia czasu...
  10. ... i nic w tym dziwnego. Chwała Ci za to bo przynajmniej masz sporo zdrowego rozsądku i 5 razy się zastanowisz - to może oszczędzić wiele złamanych serc i byłoby o wiele lepiej gdyby (to odnosi się do obu płci) było więcej w tym rozwagi i zastanowienia a nie tylko chwilowego impulsu czego konsekwencją jest często (niestety) krótki i nieszczęśliwie kończący się związek... popieram w całej rozciągłości IceMan'a. Tak to czasem bywa z tymi wątpliwościami. Prędzej czy później przejdą - zobaczysz. Zanim jednak to nastąpi musisz to "przerobić" w swojej głowie - to troche trwa, ale przecież nie liczyłeś chyba, że ktoś Ci du ta prosta i bezbolesną recepte na szybkie pozbycie się problemu ? Dobrze, że chcesz być pewny, że to "TA" tylko, że epwny tego nigdy nei będziesz poza wstępnym okresem zauroczenia w zsiazku, potem przychdozi szara codziennosc, normalne problemy, zaslona rozowa pryska i trzeba isc albo na lewo albo na prawo ;-) Pamiętaj tylko wolniej jadiesz dalej budiesz ;-)
  11. Zgadzam się z K. To jest przerąbane jak Ci ktoś się wpiepsza z butami do domu...
  12. Uważam, że to b. dobry pomysł. Sam chodzę na tą właśnie terapie i jestem 3 tygodnie przed końcem. Wymierne efekty zauważalne są już w połowie terapii. Decyzje musisz podjac sam, ja tak czy siak bede polecał ale w życiu są rzeczy wązne i ważniejsze - odpowiedz sobie sam na pytanie co jest teraz dla Ciebie najwazniejsze i co mozesz ew. poswiecic dla swego zdrowia. Pozdrawiam i życze dobrych wyborów
  13. Przyczyna zwykle leży w dzieciństwie i wczesnych latach zycia. Tam leża problemy z nieprzezytymi emocjami, z zamknięciem ich w sobie i uczebniem sie wyrażać je w inny - często sprzeczn yze stanem faktycznym sposób. Pozbyć się tego da jak najbardziej przy udziale specjalisty i z uwzględnieniem cięzkiej pracy nad samym soba - teraz dopiero jestem na tej drodze. Pozdrawiam i zycze duzo wiary w siebie w nowym roku.
  14. Mam niepokój co do twojego zwiazku i obawiam sie czy nie skończy sie on tragicznie dlatego proponuję zająć sie sobą poki nie jest zapóżno. Klinika Nerwica - Oddział Dzienny, Warszawa, ul. Goplańska 44. Długi, a ty jesteś w jakimś związku aktualnie? Pozdrawiam
  15. Witajcie, Trochę mnie nie było z Wami. U mnie narazie wszystko po staremu choć jest już dużo lepiej niż było latem i na jesieni :-) Od Listopada leczę się w klinice nerwic na oddziale dziennym i jestem tam 5 dni w tygodniu po 8 godzin. To wiele uczy człowieka... Myślę, że wszystkim tu doskwiera obraz "chorej miłości" - myślimy, że w życiu musimy być targani skrajnymi, bardzo mocnymi emocjami by wiedzieć czego chcemy i wiedzieć, że żyjemy. W życiu tak nie ma i wydaje nam sie, że jak nie ma tych motyli i achów ochów na widok swojego partnera to znaczy, że już nei Kochamy, itd. Tylko, że w miłości pózniej do głosu musi dojsc dojrzala decyzja - tak jestem z tym partnerem/partnerką mimo, że już nie czuje tego jak na poczatku - bez tego nei da sie sworzyc dojrzalego zwiazku i jedyne co mozna zrobic to zmieniac raz na 2-3 lata partnera i tak az do ostatnich dni zycia, z tym, ze pod koniec to juz nikt nas nei bedzie chcial, sami siebie nie bedziemy kochac za to co sobie zgotowalismy i nic juz na to potem nie poradzimy. W zyciu trzeba zaryzykowac w pewnym momencie zeby zbudowac cos trwalego inaczej bedziemy sie tak miotac do samej smierci i obwiniac wszystkich na okolo i siebie samych, ze nie ejstesmy szczesliwi. W klinice jest mnostwo osob, ktore twierdza, ze nie sa szczesliwi ale przygladajac sie ich wypowiedzia i zachowaniu kazdy z grupy odnosi wrazenie, ze wytworzylismy w glowie falszywy obraz szczescia, ktore jest ciaglym miotaniem silnymi emocjami - tak nie bylo, nie jest i nie bedzie i dlatego wpadamy w te mysli bo zaczynamy sie zastanawiac dlaczego tak jest, moze to nie to, a poniewaz nigdy nei poczujemy tego czegos co da nam pewnosc na 100% to mozna sie tak miotac w nieskonczonosc bojac sie zaryzykowac... Pomyslcie nad tym co macie i czy zeczywiscie nie daje wam to pelni szczescia... Pozdraiam Was goraco wszystkich. Zycze wam by z nowym rokiem objawy odpuscily, a przyczyny objawow - wasze i moje podejscie do zycia ulegly zmianie i polepszeniu. Buziaki.
  16. Witajcie, Ja od dzisiaj uczęszczam do kliniki dziennej nerwic na. Goplańskiej 44 w Warszawie, należącej do Instytutu Psychiatrii i Neurologii przy ul. Sobieskiego 9. Jest to 9-tygodniowy program od 8:00-16:00 objęty zwolnieniem lekarskim. Chodzi się od pon. do piątku - weekendy są wolne - fajnie bo mam szkolę Poza mój stan zmienił się trochę na lepsze. Jade już 3 miesiąc na Bioxetinie 20mg , 1 tabl. dziennie - rano i jest trochę lepiej Myśli oczywiście stale mi towarzyszą ale już nie powodują we mnie tak często tych głębokich, depresyjnych dołków i panicznego lęku. Zbliżam się coraz bliżej do mojego ślubu i nawet czasem się bardzo z tego ciesze, co jeszcze nie dawno się nie zdarzało Pozdrawiam Was gorąco i trzymam za wszystkich kciuki P.S.: Piko co u Ciebie? Co z pozostałymi żyjecie?
  17. Witajcie, Ja XANAXU nie znam - biore Bioxetin i jako tako działa - bez rewelacji... BTW.: Piszczecie coś jeszcze w tym temacie? Co u was? Piko to już pewnie wogóle tu nie zagląda - mam nadzieje, że wyszła dziewczyna z tego. apsik, mjeciu co u was? Pozdrawiam Serdecznie
  18. Witajcie Wydaje mi się, że każdy z nas przechodzi przez to samo - każdy z nas wie co to myśli samobójcze, obwinianie siebie, masa wątpliwości, które zniechęcają do życia ale mimo to wszyscy wiemy, że warto walczyć - warto walczyć o własną miłość - warto walczyć o własne szczęście. Nie poddawajcie się - jeszcze nie raz będzie ciężko ale w tych najgorszych momentach pamiętajcie o tych dobrych chwilach kiedy jesteście szczęśliwi - nie rozmyślajcie za dużo nad tymi rozterkami bo one napędzają jeszcze bardziej ten kołowrotek nerwicy. Każdy z nas kocha najbardziej na świecie swoją drugą połówkę a ta cholerna nerwica nie spiepszy nam życia. Nasz problem to nadwrażliwość i jest to cholerna przypadłość bo trudno być stabilnym emocjonalnie ale wydaje mi sie, że damy rade z tym
  19. Witaj cicha, u mnie póki co średnio - męczą mnie jeszcze bóle w klatce piersiowej i bezsenność ale ogólnie jest lepiej niż na początku moich zmagań. Czuje sie ponadto wypalony emocjonalnie, a najgorsze jest to, że planujemy ślub na lipiec a ja mam te wahania nastroju i te ciagle niepewności - to strasznie wykańczające. Trzymam za Ciebie kciuki - dasz rade - pamiętaj, że masz o co walczyć i że warto :-) Napewno dasz sobie rade. P.S.: apsik i piko co u was? Bad girl mjeciu zagladacie tu jeszcze?
  20. Dzięki cicha za słowa oparcia :-) Jesteś wielka! Wszyscy tu obecni wiemy przez co przechodziliśmy, przechodzimy i przez co przyjdzie nam jeszcze przejść i z czym sie w przyszłości zmierzyć. Ale wiemy również, że warto, że trzeba bo szkoda marnować życie na niepewności i wahania. Bardzo kochamy naszych partnerów i dla nich warto przez to przejść by stać się silniejszym człowiekiem i być jeszcze większym dla nich oparciem w trudnych chwilach by odwdzieczyc im sie za ich dobro, cierpliwosc i pomoc w trudnych chwilach, kiedy meirzym ysie z watpliwosciami. Jednak nadal dajemy rade i nie poddajemy sie iwierze ,ze kazdy z ans predzejczy pozniej przestanie tu zagladac, ze bedzie to tylko mile wspomnienie dzielenia sie smutkami z innymi nieznajomymi ludzmi bez zadnych obaw o powrot :-) Wierze, ze akzdy z ans zbuduje swoje szczescie, przechodzac przez cierpienie i udowadniajac sobie, ze obralo sie najlepsza z mozliwych drog :-) Tego sobie i wam serdecznie z calego serca zycze :-) Czasem jest trudno - strasznie mnie boli klatka piersiowa., taki dziwny lek/strach i palenie w srodku, to jest najgorsze ale poki co daje rade :-) Pozdrawiam WAS :-)
  21. Witaj apsik84 :-) Dziękuje za odpowiedz na mojego posta - ciesze się, że odpisałaśbo już się martwiłem, czy ktokolwiek tu jeszcze zagląda - fajnie, że jesteś :-) Co do wątku to jestem z wami od początku wrześniea - wtedy to trafiłem na to forum i ku mojej uciesze ujrzałem ten temat, wiec odrazu przystąpiłem do lektury. Napisałem pierwszego posta dopiero w momencie, gdy doczytałem całośc do 67 storny :-) Jestem z Wami i Waszymi problemami w zwiazku z tym na bbieżąco :-) Nie będe ukrywał, że lektura tego cąłego tematu przez 67 dłuygich stron bardzo mi pomogła i jeszcze bardziej upewniła mnie w tym, że to co mnie dręczy to nie strach przed odejsciem z powodu braku miłości, a jedynie problem choroby zwanej nerwicą w róznej odmianie (adaptacyjna, natręctw, jedno licho, ale kazda umiejetnie utrudnia czlowiekowi zycie). Od listopada mam byc 8 tygodni na zwolnieniu lekarskim z kliniki i uczeszczac na terapie do osrodka od poniedizałku do piatku od 8:00 do 16:00 - czeka mnie mnostwo pracy ale na moje pytanie do Pani dr z kliniki nerwic, czy wyjde z tego i jakie sa rokowania ;-) odpowiedziała z usmiechem: spokojnie, będzie Pan żył ;-) ;-). Ciesze się, że miałem Was - jesteście wielkim Skarbem i bardzo dobrymi ludzmi - pamietajcie o tym. Daliscie mi bardzo wiele, a nawet nie wiedzieliscie o tym bo ise nie odzywalem :-) teraz poczulem sie w obowiazku podziekowac wam za 67 stron porad, dzielenia sie trudnosciami, smutkami i drobnymi sukcesami, ktore dawały mi siłę do walki w najtrudniejszych chwilach - dziekuje :-) Mysle, że dam rade ;-) Mimo nerwicy i tych najtrudniejszych chwil, tego bolu w klatce piersiowej niewiadomoego pochodzenia i czestych lekow wieczorem i w nocy, che jak najszybciej z tego wyjsc :-) Planuje pobrac sie za rok w czerwcu z moja najukochansza narzeczona i mam nadzieje, ze do tego czasu bedzie duzo lepiej i troche sie "ogarne" :-) Ponadto stwierdzam jeden fakt - mialas racje, ze trzeba dojrzec, jestem juz z narzeczona 2 lata a od poltora roku ejstesmy narzeczenstwem - faktycznie teraz juz nic nie bedzie takie samo, co nie znaczy ze bedzie gorzej :-) Motyli i chemii juz dawno nei ma ;-) ale i bez tego da sie szczesliwie i bardzo przyjemnie zyc, takie zycie nie jest pasmem codziennych uniesien, jest po prostu zwykle, ludzkie, ale prawdziwe i przez to piekne :-) Chyba musialem do tego dojrzec i Wasze wypowiedzi w tym temacie bardzo mi pomogly :-), jako ze jestem tez 84 rocznik, wiec problemy z dojrzaloscia napewno podobne :-) Walczcie bo warto, trzymam za Was kciuki - dacie rade :-) Pozdrawiam Serdecznie,
  22. Myślę, że niestety racją jest stwierdzenie, iż Twój facet to duże i niedojrzałe dziecko. Jest mi przykro, ze tego powodu, ze musisz sie z nim meczyc, ale prawda wg. mnie jest taka, ze twoj facet nie jest w stanie zapewnic ci podstawowego poczucia stabilizacji w zwiazku. Mowi, ze chce dziecka, ale tak mi sie wydaje, ze ona chce dziecka ale juz nie chce odpowiedzialnosci za nie. Zrobil lasce dziecko, tak jak mowisz to byl jeden numerek, ale to dziecko to istota zywa, taki sam czlowiek jak on - w dodatku jest jego czescia i musi sie nim opiekowac czy chce tego czy nie powinien temu dziecki zapewnic dziecinstwo najlepsze na jakie tylko moze sobie pozwolic. W mojej opinii Twoj facet nie dojrzal i watpie by dojrzal kiedykolwiek do decyzji odpowiedzialnej, ze che z toba miec potomka wraz z cala otoczka problemow jakie to za soba niesie. On chce dzieci nie odpowiedzialnosci... coto za ojciec? Hmm chyba wiem jaki... taki jak mój.... żaden.....
  23. Witam, Jestem nowym użytkownikiem forum ale przyznam się szczerze, że omawiany tu problem dotyczy mnie od czerwca tamtego roku, kiedy to nagle zaczely mnie atakowac mysli i przeczucia, czy aby kocham napewno swoja dziewczyne... tego dnia bylem ostatni dzien na delegacji, przed ktora 2 tygodnie wczesniej oswiadczylem sie mojej ukochanej. Bylismy wtedy ponad pol rok uze soba i byl onam cudownie razem, juz nawet zamieszkalismy razem :-) Te delefacje mnie wykanczaly, abrdzo tesknilem i pewnego dnia - ostatniej nocy przed wylotem powrotnym do warszyawy spojrzałem jak zwykle na moja komorke gdzie na tapecie znajdowala sie moja ukochana i stwierdzilem (az strach sobei to przypominac), że jej chyba nie kocham, bo nic nie czuje..... To byl najgorszy dzien i najgorsza noc w moim zyciu. Mecze sie z tym 1 rok i 3 miesiace juz. Szukalem pomocy w wielu miejscach, a dopiero neidawno trafilem na to forum - fakt, ze znalazlem ten topic bardzo mnie umocnil w przekonani , ze takie stany nie sa normalne i ludzie roztsajacy sie z prawdziwego "nie kochania" nie reaguja tak jak my tutaj... Bylem u paru psychologow i 2 psychiatrow, dopiero ostatni psychiatra stwierdzil, ze to zadna depresja - tak jak myslalem, ale objawy nerwicy adaptacyjnej (podobno reakcja na wyprowadzke z domu i zareczyny), oraz nerwicy antrectw. Zaproponowala mi 8 tygodniowe leczenie w klinice nerwic na ul. sobieskiego w Warszawie. chciałbym sie od was dowiedziec, przde wszystkim co u was i ja ksobie radzic z tym "czyms"? Wie ktos moze cos nt. tej kliniki, czy faktycznie jest taka dobra jak ta pani dr. mi mowila? Swoja droga ona lecze w Centrum rozwoju osobowosci na Woronicza 15 i nazwya sie beata Klimaszewska-Janke - zna ktos? :-) Pozdraiwam Was wszystkich - wiem co przezywacie/przezywaliscie i wiem ze warto walczyc - ja sie chyba nie poddam :-)
×