Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wintersunset

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wintersunset

  1. To chyba ja się na nią załapię, mam nadzieję. Do zobaczenia :)
  2. W sobotę 11.01? Będzie ktoś miał jakiś znak? Bo terminowo w końcu mogę, ale do przypadkowych obcych ludzi podejść nie dam rady, tak jak się już przekonałam, a chciałabym w końcu przyjść. A nie wiem, czy nowi są mile widziani.
  3. Katarzynka40, Jedno i drugie, plus kilka innych. Na razie pomogło trochę na jedno, ale zwiększyło inne. Nasiliły mi się też myśli samobójcze, a ryzyko zwiększenia masy ciała sprawia, że zaczynam przestawać kontrolować opanowany jakoś ed. Słowem: efektów ubocznych stricte fizycznych typu nudności itp. brak, z drugiej to co mam może być efektem ubocznym, ale wcale nie musi.
  4. Czuję się tragicznie. Wyjście na spacer to heroiczny wysiłek, nie tyle ze względu na lęk, co na mocno nasilone objawy depresji. Dobija mnie kontrast pomiędzy tym, co powinnam, a tym, że mam ochotę schować się pod kocem. Powoli osiągam stan, w którym nie umiem już płakać i czuję, że to nie jest dobre. Nie wiem, czy w tym momencie dawka jest za mała, czy za duża :/. Mam zatkane zatoki, ale z tym mam problemy od lat, więc nie wiem, czy zwalać na esci, czy po prostu tak jest, podobnie z temperaturą - może lek, może przeziębienie. I jestem cholernie senna cały ranek i przedpołudnie, na nic nie mam siły i zero motywacji, trochę lepiej jest, jak się zaczyna robić ciemno, ale na dłuższą metę tak się nie da. Podsumowując - po tych 3 tygodniach lęk trochę zredukowany, depresja na poziomie Mount Everestu. Jak tak dalej pójdzie, zostanę alkoholikiem, bo tylko to pozwala mi zapomnieć, jak źle się czuję
  5. Nie tyle ja chcę, co lekarz chce/sugeruje/przekonuje, ale też stawia to na zasadzie "jeśli się uda" za co jestem wdzięczna. Na razie daję radę te 15 mg, chociaż podobnie jak nova_2013 też mam trudności z równym krojeniem tych tabletek... I pewnie za kilka dni dam radę te 20, trudno, niech się dzieje. Za to teraz jest 17:32, a ja mam ochotę skulić się pod kocykiem i spać. I tak pewnie zrobię, a noc później będzie do beznadziejna. Ogólnie lęki chyba mniej, za to depresja, zniechęcenie i zmęczenie dużo mocniej, ale to może być też wina benzo uspokajacza. Ogólnie to średnio widzę to dalej, ale wiem, że jeszcze za mało czasu minęło.
  6. A ja się "zbuntowałam" i na święta wyjechałam 500 km od domu. Z jednej strony jest mi przykro, że przez ponad 20 lat nie nawiązałam żadnych relacji na tyle silnych, żeby mieć z kim spędzić święta, a z drugiej o wiele lepiej czuję się sama, niż w toksycznej atmosferze domu. Oczywiście musiałam nieźle nakłamać nt. tego, dokąd się wybieram, ale trudno. Miałam wybór pomiędzy "tragicznie" a "źle", więc niech będzie już to źle, przynajmniej mniej toksycznie.
  7. Bodajże od 9 grudnia. W sumie najchętniej odpuściłabym sobie dzielenie tabletek, bo nigdy nie wychodzi mi równo, ale trochę się boję tych 20 mg, bo to chyba jednak już sporo. Ogólnie jestem sceptyczna, ale będę brać, bo ufam lekarzowi, który to przepisał. Nie zabiło mnie do tej pory w każdym razie, no ale 20 to nie 10... Z drugiej strony 100 mg sertraliny spowodowało u mnie tylko ziewanie, standardowe leki nasenne [zolpidem] nie działają prawie w ogóle, estazolam powodował tylko kaca, więc chyba jestem trochę nietypowa.
  8. Nie wiem, czy to efekt uboczny, czy po prostu samo z siebie - po 3-4 tygodniach czuję się mocniej depresyjnie, ale z drugiej strony siedzę sama w obcym mieście, więc może to nie wina leku. Poza tym żadnych efektów ubocznych nie zauważyłam, może trochę trzęsą mi się ręce [ale zauważalne tylko przy malowaniu rzęs - może kiedyś wydłubię sobie oko tą upiorną szczoteczką :>], poza tym raz zemdlałam, ale kumam, że to mogło mieć dużo innych przyczyn. Powinnam zwiększyć dawkę z 10 na 15, a później 20 mg, ale nie wiem, jak to wyjdzie w praniu. Inna sprawa, że gdybym miała teraz normalnie funkcjonować, tzn. szkoła, praca itp., to zupełnie tego nie widzę. Ogólnie sytuację ratują uspokajające benzo, bez było tragicznie, bo do wszystkiego dochodzą mi jeszcze duże problemy ze snem.
  9. Asmo, wysłałam Ci wiadomość na priv. Ja z najbliższego spotkania na pewno i tak muszę zrezygnować ze względów technicznych - nie ma mnie w Poznaniu aż do Nowego Roku. Ale może kiedyś będzie mi dane, jak już przestanę się tak bać [whishful thinking].
  10. Ech... No ja byłam ostatnio, ale chyba nikogo poza mną nie było. Zresztą, głupio jakoś podchodzić do obcych ludzi :/. Więc ja chyba odpadam, chociaż bardzo bym chciała - podejście do większej ilości obcych na oślep chyba dla mnie w tym momencie odpada. Aż mi przykro, że nie umiem. Fuck ;]
  11. Jakby ktoś też chciał się wybrać, to ja będę na bank o 18, najwyżej jak nie będzie nikogo, to trudno :>
  12. Jeśli w sobotę o 18, to ja chętnie bym dołączyła.
  13. Przecież kiedyś, w końcu, jakoś ludzie zasypiają. W końcu. Noce są beznadziejne, ale i tak lepsze, niż dni. Ktoś bliski zrobił mi krzywdę i nie umiem dalej żyć. Nie wiem, jak takie pisanie miałoby coś zmienić, ale może na sekundę będzie lepiej. To jest chyba właściwy post.
  14. Umiem myśleć o tym na zimno, ale pewnie do działania potrzebowałabym silnego emocjonalnego impulsu, poprzedzonego długim okresem beznadziei (no, to ostatnie akurat jest). Gdybym potrafiła robić to, co racjonalne, to na dobrą sprawę powinnam była się zabić lata temu. Nie umiem podjąć decyzji ani działania, paradoksalnie gdybym umiała działać, może umiałabym tez pokonać myśli s. Tkwię i czekam, a to wciąga coraz mocniej. Szkoda, że nie ma po prostu wyłącznika z opcją 'umrzeć', wtedy pewnie bym wykorzystała.
  15. Poleci ktoś jakiegoś psychiatrę, najlepiej mężczyznę? Ogólnie było już w tym wątku, ale byłabym bardzo wdzięczna za nazwisko+aktualne miejsce pracy. Koniecznie na NFZ, z możliwie szybkimi terminami (chociaż wiem, że takich cudów, że mniej niż miesiąc to pewnie nie ma :/).
  16. Moje problemy ze snem wróciły jakieś dwa miesiące, wywołane taką a nie inną sytuacją zewnętrzną. Wcześniej były okresowo, ale na pewno nie w takim nasileniu. Na sytuację zewnętrzną nie mam za bardzo wpływu, spałam co drugą noc, zasypiając po bardzo długim, bezsennym zaleganiu w łóżku. Lekarz zapisał hydroksyzynę uspokajająco i nasen, czyli zolpidem, który miałam brać doraźnie... Niestety, hydro nie działa na mnie prawie wcale, to drugie pod warunkiem wzięcia podwójnej dawki. Teraz leki się kończą i trochę się czuję w czarnej doopie, bo koniec końców śpię, jak coś wezmę, jak nie wezmę, to zarywam noc w najlepszym razie trwając w takim męczącym półśnie, później nieprzytomna zarywam też dzień, bo przysypiam. Nie sądzę, żeby tak się dało funkcjonować na dłuższą metę, przetrwać pewnie tak, bo nie takie rzeczy ludzie przetrzymują, ale żyć jakoś normalnie już nie bardzo. W ogóle brałabym te prochy olewając chwilowo możliwość uzależnienia, ale w listku jest coraz mniej :/. Ewentualnie w zaśnięciu pomaga też alkohol, ale z kolei po tym sen jest płytki i trwa w najlepszym przypadku 4-5 godzin, czyli dużo za mało. Nie wiem, co począć z tym fantem. Oczywiście rzeczy związane z higieną snu przerabiałam, ale jak wspominałam - nie w tym tkwi źródło problemu.
  17. Szykuje się może jakieś spotkanie? Może ktoś ma ochotę na kawę/herbatę/piwo? Jestem nowa, nie bardzo kojarzę nawet nicki, ogólnie raczej boję się obcych ludzi, ale w tej chwili szukam jakiejkolwiek opcji wyjścia z domu i kontaktu z ludźmi. W Poznaniu mieszkam od 3 lat, ale nie bardzo udało mi się nawiązać z kimś kontakt i nadal czuję się trochę, jak w obcym mieście. Fajnie byłoby się z kimś spotkać i pogadać.
×