Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dejwi91

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dejwi91

  1. Tragedia... W ogóle sobie nie radzę, od 2 tygodni nie wyszedłem nawet na klatkę schodową
  2. Peter_Pan to i tak się należą brawa za skończenie studiów, a to że z wiekiem jest coraz gorzej niestety sam zauważyłem Dziś byłem na 2 wizycie już u psychologa i zero poprawy, ogólnie to chyba bez leków się nie obejdzie. Milady napisałem jak coś na priv
  3. Witam, wybacz że dopiero teraz piszę :) A powiedzmy, że minimalnie lepiej zapisałem się już do tej psychoterapeutki co kiedyś, bardzo sympatyczna Pani i do tego od razu wzbudza zaufanie u człowieka. Pamiętała mnie i śmiała się, że już 3 podejście robię do niej i żebym obiecał, że teraz już będę chodził. Do psychiatry też kazała mi iść koniecznie. Z tą dziewczyną póki co dałem sobie spokój, za dużo nerwów by mnie to kosztowało Wiem, że głupio ale muszę się sobą zająć w 1 kolejności i choć trochę ogarnąć do życia. Aha no i być może uda mi się od października iść do pracy na miesiąc. Mam nadzieję, że się uda. Ale trochę śmiesznie Myślałem, że moja historia jest tak żałosna, że wzbudza tylko politowanie i śmiech, a nie zainteresowanie. To może napisz też coś o sobie? Pozdrawiam
  4. Nawet nie wiecie jak mnie to podbudowało, że macie podobnie (Szkoda, że tylko na chwilę). Znaczy się wiem, że nie jestem sam z tym Pomyśleć iż kiedyś żyłem w przekonaniu, że każdy jest normalny tylko ze mną jest coś nie tak, jak byłem młodszy w wieku gimnazjalnym to mówiłem sobie - "Spokojnie jak będę już dorosły i będę miał 20 lat i więcej to na pewno będę normalny, będę miał dziewczynę i będę pewny siebie!" Żebym wtedy wiedział jak bardzo się myliłem. xD Dżejmson, to ty masz w ogóle hardkor skoro znalazłeś tatę w takiej sytuacji... Masakra jakaś, współczuję Luktar - ja właśnie się staram zebrać, ogarnąć i iść zapisać gdzieś od rana, więc spróbuję, wieczorem jak wbiję to postaram się coś więcej wam odpisać. Też bym chciał się do kogoś przytulić no ale cóż... Najgorsze, że nie posiedzę dłużej w domu bo znajomi wracają z Anglii w przyszłym tygodniu, więc zaczną się telefony, żebym gdzieś wychodził. Też to jest głupie, z jednej strony bardzo chciałbym być zdrowy, a z drugiej też jeśli mam do końca życia z tym się męczyć to mógłbym wylądować na bezludnej wyspie, byle by mieć kompa z netem, worek bokserski i książki o Wiedźmnie Z tą dziewczyną póki co nie piszę, udaje że nie mam neta czy coś, może się uda to odwlec na inny termin Trzymajcie się, ja idę postarać się zapisać ale co z tego wyjdzie nie wiem http://www.youtube.com/watch?v=ZaO9kI0iyus Macie fajną nutę, zmuszam się nią żeby wyjść -- 03 wrz 2013, 14:25 -- No i jak na złość, w piątek obydwie poradnie były zamknięte... Miałem iść wczoraj, nie poszedłem bo nie chciało mi się już ogarniać bo późno wstałem, miałem iść dziś... I nie pójdę, jutro spróbuje :/ Ale z takim powerem to na pewno dużo zdziałam, najchętniej to bym się chyba jednak zabunkrował w domu na zawsze ale się tak nie da
  5. Dzięki za odpowiedź. A można iść jednocześnie i do psychiatry i do psychologa w dwóch różnych poradniach czy nie można tak mieszać? Zbieram się od miesiąca, żeby się gdziekolwiek zapisać i dalej nie ruszyłem tyłka...
  6. Witam serdecznie. Mam nadzieję, że nazwa tematu nie łamie w żaden sposób regulaminu. Może zacznę od przedstawienia się - jestem 22 letnim chłopakiem, byłym studentem anglistyki (sam zrezygnowałem w połowie 2 roku...) mieszkam z mamą i mam już bardzo, bardzo poważne problemy ze sobą, inaczej w życiu nie zarejestrowałbym się tu na forum choć przyznam, że od roku czasem zaglądałem żeby się podbudować, że nie jestem jedynym z chorą psychiką na tym porąbanym świecie... O dziwo podobno jestem przystojny, niektórzy twierdzą że nawet bardzo przystojny... (w co oczywiście nie wierzę i żadne komplementy od dłuższego czasu już do mnie nie trafiają, jestem straszliwie zakompleksiony :/ ). Mam 178 cm wzrostu, ok. 80 kg wagi, jestem szeroki w barkach, mam męską budowę ciała. Jestem lubiany co mnie też dziwi, często rozśmieszam ludzi i jak się zmuszę to potrafię dużo gadać, jak wpadnę trans to jak katarynka. Trenowałem nawet 2 lata boks i kicboxing - ktoś mógłby rzec jak ktoś taki niby miałby mieć jakiś problem ze sobą?! Ale mam i to straszliwe dlatego postanowiłem napisać tu o sobie, może zrobi mi się choć trochę lepiej. Sam nie wiem od czego zacząć? Może od tego, że prawdopodobnie wszystkie moje obecne problemy są przez ojca, który był/jest alkoholikiem i odkąd pamiętam mnie nienawidził, tępił, wyzywał na każdym kroku. Oprócz alkoholizmu nieraz zachowywał się jakby był psychopatą, nie że zawsze ale jednak. Bił mamę, również ją wyzywał na szczęście zdecydowała się na rozwód, szkoda że dopiero po 12 latach. Ojciec mojego ojca był ponoć dla niego i rodziny jeszcze gorszy niż mój dla mnie, stąd też o dziwo współczuje mu trochę co nie zmienia faktu, że nienawidzę go, nigdy nie powiedziałem do niego słowa "tato" bo aż mi się w środku kiszki przewracały od tego słowa. No i tak to wygląda, cieszyłem się jak go nie było w domu. Potem doszedł krótki epizod wyzywania mnie w szkole ale jakoś się kolegom znudziło, potem poznałem 2 kolegów z którymi jeździliśmy w większej grupie na deskorolce - Ci dwaj to mnie dopiero zniszczyli psychicznie... Niby w żartach, żeby mnie uodpornić psychicznie bo sobie to samo robili, a mnie to totalnie wyniszczyło nie potrafiłem się im przeciwstawić, byłem w ich towarzystwie cichy, zestresowany - całkiem inny niż przy osobach, które bardzo lubię i szanuję. Problemy? Fobia społeczna, DDA, kompleksy i kompletny brak wiary w siebie, wieczne bóle żołądka na tle nerwowym, często mam depresje czasem nawet myśli samobójcze no i czasami napady agresji, którą tłumię w sobie - ewentualnie kłócę się z najbliższą rodziną... Oczywiście wtedy kiedy sytuacja by tego wymagała - np. ktoś na ulicy szuka okazji do bójki, obraża mnie to agresja znika całkowicie :/ Problemy te mam odkąd pamiętam, chyba gdzieś od podstawówki (oczywiście były mniejsze niż teraz) jednak wtedy aż do niedawna nie miałem pojęcia co to. O moich problemach wie tylko moja mama, babcia, siostra, jeden bliski kolega i jedna bliska koleżanka. Ale tylko koleżanka mnie rozumie bo ma trochę podobnie jak ja... Reszta się tylko domyśla jakie to ciężkie brzemię nosimy codziennie w środku. Na dodatek do rodziny nie jestem w stanie powiedzieć słowa "kocham Cię" chociaż oczywiście ich kocham. Nie przejdzie mi to słowo przez gardło, a co dopiero jakieś przytulenie mamy czy coś... Wszyscy inni znajomi uważają mnie za normalnego, zabawnego kolesia - bo taką noszę maskę i staram się pod nią ukryć swoje problemy, a raczej starałem bo teraz to... Szkoda gadać Przez ostatnie 2 lata przesiedziałem więcej w domu niż kiedykolwiek. Kiedyś to było nie do pomyślenia... Ciężko mi wyjść do sklepu po coś bo czuję się jak wzrok ludzi wypala moją duszę niewidzialnymi laserami. Strasznie się stresuje przed każdym wyjściem... Większość znajomych przestała sama pisać i dzwonić bo denerwowało ich to, że wymiguje się od spotkań albo w ogóle nie odbieram telefonów... Wytrwało jeszcze 3 najbliższych kumpli ale myślę, że jak tak dalej pójdzie to i oni się wnerwią. Nigdy nie miałem dziewczyny, a miałem sporo okazji tylko panikowałem gdy miało dojść do czegoś więcej to udawałem niedostępnego i "uciekałem". Ogólnie nie chce mi się żyć, nienawidzę siebie i swojej psychiki, czasem płaczę i nie mam żadnej motywacji obecnie do czegokolwiek. Myślę, że nikt nigdy mnie nie pokocha i nie będę miał dziewczyny. Stałem się leniem i polubiłem siedzenie w domu. Jedyne co trzyma mnie w jako takim stanie to 3 hobby - oglądanie MMA, książki o Wiedźminie, świat gier komputerowych i sprzętu oraz zjawiska paranormalne. Gdyby nie to, że mam jakieś tam hobby chyba bym już dawno ze sobą skończył. Na domiar złego od 3 miesięcy piszę z bardzo fajną i ładna dziewczyną, która już ma dość internetu i chce koniecznie się ze mną spotkać... Ja odwlekam to spotkanie i wymyślam głupie kłamstwa ale niedługo ona się na prawdę wnerwi... Ja mam problem wyjść do sklepu, co dopiero na spotkanie z tak ładną kobietą :/ Ona jest pewna siebie, życiowa baba na pewno od razu mnie wyczuje, że jestem nieudacznikiem. Ciężko mi iść do psychologa lub psychiatry, wstyd mi, że jestem kim jestem. Byłem w liceum 2 razy ale zrezygnowałem sam nie wiem czemu... Może gdybym nadal tam chodził, obecnie nie pisał bym tego postu? Chciałbym już iść do pracy, żeby dawać mamie jakieś pieniądze, a nie siedzieć na jej utrzymaniu dalej, porobić jakieś kursy itp. ale boję się życia po prostu wszystko strasznie mnie stresuje, żołądek nigdy nie daje mi spokoju. Doradźcie mi czy iść do psychologa czy to już nadaje się tylko do psychiatry? I powiedzcie tak szczerze czy w ogóle my kiedykolwiek w życiu będziemy w stanie choć na 1 dzień zapomnieć o tych zasranych problemach z psychiką czy będzie to za nami chodziło aż do śmierci :/? Jeśli ktokolwiek przeczyta ten arcy długi wywód to wiedźcie, że jestem za to bardzo wdzięczny. I wiedźcie, że doskonale was rozumiem jeśli chodzi o te problemy i też mnie wnerwia gadanie "Będzie lepiej" "weź się w garść". Łatwo mówić, trudniej zrobić. Dzięki i pozdrawiam serdecznie!
  7. Chciałbym aby był koniec świata albo inna inwazja obcych, bo nie wydaje mi się bym kiedykolwiek dał sobie radę ze sobą
×