Skocz do zawartości
Nerwica.com

answer

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez answer

  1. 18 miałem w szpitalu przed operacją, więc miałem jeszcze gorzej . Studniówkę też mam za rok, ale jestem pewien, że nie będę szedł, bo i z kim i po co, żeby dołować się, patrząc jak inni się świetnie bawią. Przyjaciół żadnych jedynie nieliczni znajomi... ze szkoły. Również sobie spokojnie wegetuję przed kompem. Może i jestem nieudacznikiem, ale szczerze się tym nie przejmuję dopóki inni nie zwracają na mnie uwagi. Jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów to parę razy próbowałem daawno temu, ale zawsze kończyło się to obawami, strachem i lękiem, z reguły nieuzasadnionym. Nigdy nie potrafiłem utrzymać kontaktu ze znajomymi. W końcu dałem sobie spokój i z czasem przestałem odczuwać potrzebę rozmowy/kontaktu z innymi i staram się go unikać jak się da. Może nie jest to zbyt dobre rozwiązanie i zbyt wygodne, ale poprostu dzięki temu czuję taki wewnętrzny spokój. Może to strach przed tym "strachem" . Może to wynika z mojej natury, a może z tego, że jestem zakompleksiony. Za dużo "może"... Także "Jest nas wielu, nas nie pokonacie" Zagubiony148 .
  2. Ile to razy mi się to przytrafiło... ale nie byłem bierny i zawsze rzuciłem odpowiednią ripostę (nawet nauczycielowi zdarzyło mi się parę słów powiedzieć, bo przez jedno półrocze miałem WF z innym nauczycielem). Jak człowiek daje sobą pomiatać, to się nie ma co dziwić. Zagubiony148 Skoro pytasz się To uzasadniłem tylko, że wf jest potrzebny tym "klepanym frazesem". A co miałem napisać "WF jest potrzebny, bo tak"? Albo odwrotnie, otyłych 170 cm 100 kg, którzy nie są w stanie wejść na trzecie piętro. To już jest raczej bardzo mało prawdopodobny przykład , bo takich 2 dresów to nawet najbardziej przypakowanego kolesia mogą zabić jeśli mają kosy (a większość z nich ma).
  3. Stwierdzam tylko fakt :). Wszystko zależy właśnie od nauczyciela. Aktualnie moją klasę uczy wuefista, który zawsze daje pewien próg na zaliczenie, żeby dać szansę tym słabszym. Jest np. 50 pompek na ocenę, ale na zaliczenie wystarczy zrobic np. 10 i masz dwa. Tak samo jest z bieganiem, żeby zdobyć lepszy stopień musisz pobiec szybciej/więcej, ale na zaliczenie możesz biec sobie powolutku, nawet w ostateczności iść, aby tylko dotrzeć do mety. Może takie zaliczenie nie jest świetnie, ale nie spowoduje przynajmniej, że dostaniesz na semestr jeden (przez co musisz zdawać egzamin). A jeśli chodzi o nauczanie w szkole, to jeśli się nie przymusi takiego przeciętnego ucznia od najmłodszych lat do ćwiczeń fizycznych w szkole, to sam tego w domu nie zrobi, bo mu się nie będzie chciało, a potem się do tego przyzwyczai i będzie omijał szerokim łukiem wysiłek fizyczny, bo "po co się męczyć".
  4. U mnie z W-Fem było od podstawówki do teraz (technikum) w porządku. W podstawówce byłem raczej "pulchny":P, ale się bardzo starałem, dawałem z siebie wszystko, a wuefista to widział i zachęcał do dalszego rozwoju czy to pochwałami czy to dobrymi ocenami i tak miałem albo czwórkę, albo ciężko wypracowaną piątkę, podczas gdy zdarzało się, że ten bardziej wysportowany miał gorszą ocenę, bo poprostu obijał się. W gimnazjum było podobnie wuefista nie faworyzował, dawał szansę tym słabszym, tych lepszych zachęcał do pracy jak i tych słabszych i tak przez trzy lata miałem czwórki i piątki. W technikum to już w ogóle świetnego wuefistę trafiłem, który wręcz faworyzuje tych słabszych (tak dobrze mówię). Widocznie miałem szczęście, że na takich trafiałem. Niestety ponad półtorej roku temu podczas grania w piłkę nożną (nie w szkole) strzeliło mi więzadło krzyżowe przednie. Miałem dwie operacje na to kolano i już minął rok od drugiej operacji, więc praktycznie już powinno być ok i mógłbym już w następnym roku ćwiczyć na Wfie, ale po prostu się boję, że znowu coś się stanie (a to wcale nie jest taki mały ból ), więc pewnie w przyszłym roku też zwolnienie sobie załatwię. Dobra, bo zbaczam z tematu ... WF jest jak najbardziej potrzebny. Jeśli prowadzony przez umiejętnego wuefistę, pomaga się odstresować, rozerwać się na te 45 minut, a nawet zintegrować z kolegami/koleżankami. A co najważniejsze wpływa pozytywnie na zdrowie i kondycję (choć wg mnie te trzy godziny tygodniowo to za mało).
  5. Nie, staram się nie mieszać znajomości ze świata wirtualnego ze światem rzeczywistym. Chyba poprostu zaliczam się do tych bardziej odpornych na samotność i tyle
  6. W sumie to używki z każdego potrafią zrobić duszę towarzystwa, ale to jest sztuczne i chwilowe. Potem przychodzi natłok głupich myśli w stylu "czy nie zrobiłem czegoś głupiego??, czy nie powiedziałem nic wstydliwego???kuuurde jak ludzie będą na mnie patrzeć!! po co mi to było!!!!!" i jeszcze bardziej człowiek potrafi się odciąć od innych dlatego odradzam na własnym przykładzie. Ogólnie to też jakoś nie odczuwam chęci kontaktu z drugim człowiekiem, bo już się do tego przyzwczaiłem, a np. w szkole potrafię gadać o byle czym tak by nie było można po mnie zauważyć, że się alienuję (choć i tak większość już to wie, ale staram się utrzymać pozory). A przychodzi mi to z trudem, bo poprostu boję się ludzi i tego co o mnie mogą w danej chwili myśleć. Kontakt z innymi (poza szkołą) ogranicza się do GG i gier online, bo tylko w takim miejscu nie odczuwam żadnego lęku.
  7. Jak to jest, że na niczym mi nie zależy, nic mnie nie cieszy, wręcz czuję się jak pusty kontener. Jeydnie jak siedzę samemu w pokoju, zamkniety w czterech ścianach, bez kontaktu z innymi, to czuję się spokojny. Kumpel mnie zaprosił na swoją 18-tkę, a ja boję się iść i szukam w głowie jakiejkolwiek wymówki. Poprostu będzie tam sporo ludzi z którymi trzeba rozmawiać, a ja po prostu nie potrafię. Obawa, że mogę być gorszy w czyiś oczach, że jestem mniej warty powoduje wewnętrzną strach i blokadę psychiczną. Ehh, ludzki umysł to naprawdę tajemnicze zjawisko.
  8. Szczerze to muszę przyznać, że przyzwyczaiłem się do samotności. Siedzę w swoim pokoju i poprostu nic nie odczuwam. Żadnej chęci kontaktu z drugą osobą, żadnego celu, za którym mógłbym podążać. Poprostu egzystuję sobie jak roślinka. Co do tej "jedynej osoby" to już dawno się pogodziłem, że poprostu jestem z tych gorszych, którzy nic nie potrafią zrobić dobrze i nic ciekawego sobą nie reprezentują, dlatego ciężko kogoś takiego zaakceptować. A wszystko to przez... nieśmiałość :], a z nieśmiałości zrodził się strach do ludzi, a ze strachu zrobiła się fobia społeczna. Może kiedyś się zmienię..
  9. Ja choruję na fobię społeczną. Jak tylko wyjdę z domu to miewam lęki, że zaraz ktoś przejdzie koło mnie i sobie coś złego o mnie pomyśli. W towarzystwie czuję się źle i unikam kontaktu z innymi ludźmi, bo nie potrafię poprostu. Jak wracam ze szkoły to tylko zakładam słuchawki na uszy i wracam szybkim krokiem do domu wpatrując się tępo w kafelki chodnikowe tak, żeby przypadkiem moje oczy nie spotkały się z czyimiś, bo wtedy to już jest w ogóle głupie uczucie i chęć zniknięcia. Mimo tego nie chcę iść do psychologa czy coś, bo wciąż mam nadzieję, że to się poprawi z biegiem i będzie lepiej. Staram się, myśleć pozytywnie, lecz ma to znikome skutki. Czasem mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Mam już tak od 3 klasy gimnazjum, czyli od 4 lat, a moi rodzicie nie widzą moich problemów pod tym względem, ale jestem im wdzięczny za to, bo to kolejny kłopot na ich głowie, żeby się mną jeszcze bardziej zamartwiali no i dla mnie też byłby to kłopot. mam o tyle dobrze, że mi nie wytykają, że się nie spotykam ze znajomymi i zachowuję się jak samotnik. Można by tak dużo mówić, ale jak widzisz u mnie też to ciekawie nie wygląda, ale cóż ja się nie poddaję i ty też nie możesz się poddać. Wierzę, że kiedyś będziesz w stanie wyjść do ludzi z podniesioną głową, będziesz mieć wielu znajomych i znajdziesz swój cel. Może marne to zabrzmiało, ale nigdy nie byłem dobry w dawaniu rad (w przyjmowaniu zresztą też :)).
  10. Kuuuuurde, co jest ze mną nie tak... Staram się myśleć na "tak", ale myśli na "nie" same przychodzą mi do głowy. Moim problemem jestem poprostu ja:(. Patrząc w lustro mam ochotę się zapaść pod ziemię, bowiem uważam iż w ogóle jestem brzydki i za dużo ważę (93kg/183cm). Kiedyś miałem ostre zapalenie opon mózgowych i lekarze nie dawali mi szans, ale ledwo przeżyłem i cieszyłem się jak głupi, że udało mi się, ale teraz śmiem żałować tego, bo tylko przyniosło mi to sporo cierpienia i komplikacji zdrowotnych. Teraz nie potrafię spojrzeć na siebie jak na kogoś wartego istnienia. Strasznie mało rozmawiam z ludźmi i cały czas czuję wewnętrzną panikę, że każdy o mnie źle myśli i to powoduje, że chcę się znaleźć daleko w samotności... Ratuje mnie cały czas muzyka na uszach, bo jak usłyszę jakiś śmiech, to odrazu w mojej głowie tworzy się wyborażenie, że to ze mnie się ktoś śmieje i odrazu serce zaczyna mi mocniej bić i tworzy się uczucie lęku Kontakt z drugim człowiekiem zastępuję sobie graniem na PS2 i oglądaniem filmów, tv i anime (wiem, wiem jestem żałosny )... Gdybym jeszcze tylko potrafił normalnie z kimś porozmawiać bez strachu, że powiem coś niestosownego, albo zabraknie mi tematu do rozmowy i nastanie cisza, która spowoduje, że przez kolejne parę godzin będę rozmyślał różne warianty co o mnie mogła pomyśleć druga osoba, skoro tak się zachowałem. Dlatego właśnie poza wyglądem, kontakt z drugim człowiekiem to mój największy problem. Wszystko to wina mojej głowy, która tworzy mimowolnie te uczucia strachu i lęku. Niestety wpływa to też na moją koncentrację i pamięć, dlatego strasznie się boję, że za te dwa lata nie zdam przez to matury, albo co gorsza zawalę szkołę . Niby jest to naturalna kolej rzeczy, że Ci słabiej przystosowani muszą odpaść, na korzyść tych lepszych, ale.. ehhh czy ja nie mogę być normalny tak jak inni ? Niby w internecie jest anonimowość, ale nawet napisanie takiego posta, powoduje u mnie znowu negatywne myśli typu, "co oni sobie pomyślą o kimś takim jak ja", "ale on jest żałosny", "może powinieniem usunąć posta nim ktoś go przeczyta i sobie pomyśli coś złego o mnie"... ehhh to się chyba określa głęboką fobią społeczną, ale znając mnie to nigdy się nie wybiorę do lekarza, żeby to skonsultować, bo nawet tego się obawiam :/.. Dodam jeszcze, że bardzo się staram się zmienić, ale poprostu nie potrafię. Nie przynosi to żadnych efektów, a wręcz pogarsza sytuację.
  11. Najgorsze jest właśnie ocenianie przez innych. Jest to strasznie irytujące, a dla kogoś kto się przejmuje każdym krzywym spojrzeniem na swoją osobę (czyli np. ja), to jest wręcz męczarnia. Dlatego też zawsze unikam tego typu "rodzinnych imprez" jak śluby (choć wiem, że to nie kulturalne). A moja aktywność ogranicza się do pójść do szkoły, odsiedzieć swoje, wrócić, podsumować jak ludzie na mnie patrzeli i do wieczora oglądać cokolwiek żeby się oderwać.. zapomnieć o tym.., a wieczorem znów nachodzi obawa, że jutro trzeba poruszać się wśród ludzi i następnie przychodzi panika i sen... Czuję, że czeka mnie taka sama historia, ale cóż mogę dodać.. grunt to myśleć pozytywnie. Ja staram się to robić codziennie i dzięki temu jeszcze jakoś funkcjonuję i uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie.
  12. U mnie pewność siebie maksymalnie kuleje i raczej tego już chyba nie zmienię, dlatego postanowiłem sobie, że zadbam trochę o siebie, ale nie dla innych tylko dla siebie. Może to pozwoli mi spojżeć na siebie inaczej niż na kogoś żałosnego.
  13. Byłem dzisiaj na festynie, ponieważ postanowiłem sobie, że wyjdę do ludzi, ale skończyło się na tym, że postałem trochę, posłuchałem muzyki i poszedłem do domu :/. Poprostu nie potrafię nawiązać żadnej znajomości i czuję się beznadziejny. Nawet nie pogadałem ze znajomymi, bo żadnego nie mogłem spotkać (bo poprostu nie ma ich z byt wielu chyba ). Czułem, że wszyscy jakgdyby mnie obserwują i nie byłem z tego zadowolony. Ehhh moje postanowienia zawsze kończą się na myśleniu i tyle. Poprostu nie potrafię . Bardzo to nieprzyjemne uczucie, gdy ma się świadomość, że jest się żałosnym, małym, nic nieznaczącym wrakiem człowieka. Był to pierwszy raz od baardzo dawna jeśli chodzi o wyjście do większej grupy ludzi, ale widzę, że jest to mój limit :/... Pójść w milczeniu, popatrzeć w milczeniu, wrócić zdołowany w milczeniu.
  14. answer

    Depresja objawy

    Trochę wstyd mi pisać, gdyż mam dopiero 18 lat i powinieniem być normalnym chłopakiem . Od zawsze byłem nieśmiały i rozmowa z rówieśnikami sprawiała mi problem. Przez to odizolowałem się od innych i większość czasu spędzałem w domu. Ostatnio już zupełnie czuję jakbym stracił sens życia. Moja samoocena jest strasznie niska. Czuję, że wszystko mi jedno, a w dodatku ta presja rówieśników jeśli chodzi o dziewczyny już całkiem mnie dołuje. Jak jestem w jakimś miejscu publicznym to mam wrażenie jakby każdy kpił ze mnie. Na niczym nie mogę się skoncentrować i cały czas chce mi się płakać bez powodu, ale na szczęscie jestem w stanie to powstrzymać. Już sam nie wiem czy coś ze mną jest nie tak. Czy naprawdę to są początki depresji ?
×