Obecnie jedną z najgorszych rzeczy są dla mnie chyba wspomnienia i strach, że wszystko wróci. Sprawę utrudnia ponoć fakt, że nie chce się z nimi mierzyć, gdy jest lepiej staram się od tego kompletnie uciec. Wiele razy myślałam, że mi się udało, ale to chyba tak nie działa, bo nie ważne po jakim czasie zupełnie normalnej egzystencji wspomnienia wracają a z nimi niepokój i natłok myśli. Patrząc z perspektywy czasu jestem cholernie wdzięczna, że mogę w miarę normalnie funkcjonować i nie wyskoczyłam z okna myśląc, że wariuję. Jednak chciałabym żeby było dobrze już zawsze a mój nastrój jest czasem taki nierówny. I nie chodzi mi o to, że każdy ma czasem trochę gorszy dzień. Powiedzcie, że da się kiedyś od tego w 100% uwolnić. Bo póki co ciężko mi w to uwierzyć...