nie wiem... wydawało mi się, ze radę dałam. na długo. dwa razy w szpitalu, ostatni pobyt pół roku. wyszłam w czerwcu w zeszłym roku. radziłam sobie, owszem, nie wiem jak, ale radziłam, brałam prochy... po pewnym czasie przestałam brać nie biorę ich już od maja tego roku. było zarąbiście. nic się nie działo, czasem małe schizy, jedna większa się zdażyła...
we wrześniu tamtego roku poznałam cudowną Dziewczynę... pomogła mi i to bardzo, ale teraz nie wiem co mam robić. znowu zaczynam "ćpać" w sensie psychotropy i właśnie siedzę teraz i piszę...E tak piszę, ale nie wiem co piszę i po co piszę i nie wiem nic... i w ogóle to co? muszę złożyć myśli do głowy, to tak, miałam napisać, jak wyszłam z tego, brałam leki, zakochałam się, byłam kochana i kochałam... myślę, że jeśli znajdziemy odpowiednią osobę, to to na pewno pomaga...
ale jak widać chyba nie na długo...