Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kika1802

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Kika1802

  1. pink_hope ja tez bezustannie zadaje sobie to pytanie-jak z dziadostwem walczyc?i mimo ,ze juz lata temu przeszlam terapie,mimo ze wiem ze to gowno mnie nie zabije,ze trzeba temu stawic czolo,rownomiernie oddychac to i tak podczas ataku mam tylko mroczki przed oczami,trzese sie i boje sie oddychac.zipie,szczype sie i drape byle tylko odwrocic uwage od strachu ktory mnie ogarnia.wczoraj tak zszarpalam sobie brzuch,ze dzis wygladam jak po pobiciu.jak przechodzi to mi sie nawet smiac chce z siebie samej.gdybym tego nie miala i patrzylabym uwaznie na osobe taka jak ja to najpierw bylabym przerazona a pozniej turlalabym sie ze smiechu.chyba,bo juz niczego nie jestem pewna.wpadam w dol,nie umiem z niego wyjsc sama.nie chce byc taka jak teraz.
  2. Witam Was wszystkich.Jestem tu juz kilka dni ale chyba zapomnialam sie przywitac.Wybaczcie,po prostu zle sie czuje i dzialam troche w zwolnionym tempie.Pierwsze ataki lekowe mialam jakies 10,11 albo 12 lat temu.sama juz sie gubie.terapia,leki,rozwod,milion rzeczy.przeszlo,uspokoilo sie i wrocilo niedawno z taka sila,ze nie daje rady.terapia i psychiatra nie wchodza na razie w rachube.wyjechalam pol roku temu z dzieckiem do niemiec i jest cholernie ciezko.przez ataki wszystko odbieram ze zdwojona sila.generalnie czuje sie od lat bardzo samotna,niedowartosciowana i ze zbyt duzym bagazem doswiadczen.cala wine zbieram na klate no i wykonczylam sie juz tym wszystkim.sa dni,ze nie mam sily na nic.zyje bo musze,dla dziecka.to tak po krotce.
  3. gdzie Rafalku?na ulicy,w s-bahnie,w pracy?dopiero by mysleli-ooo,pojebana
  4. jak z ta cholerna nerwica walczyc?na prawde nie zdechne na to?dobijaja mnie te ataki paniki.ledwo doszlam z aldika.cAly czas probowalam sobie wmawiac-jestes twarda,jestes twarda,to tylko kolejny atak i minie... a z tylu szeptanie tej francy nerwicy-kreci Ci sie w glowie,zemdlejesz.,co zrobisz jak tu upadniesz...masakra!doszlam ledwo,ledwo.podnioslam twardy patyk z ziemi i szorowalam sie nim bolesnie po brzuchu byleby tylko na moment odwrocic uwage od tego uczucia strachu.a w domu slysze,ze jestem pojebana.straszne.ja sobie nie wymyslilam tego dziadostwa.mialam to cholerstwo juz wiele lat temu.terapia,leki,dalam rade.teraz znowu sie musze z tym meczyc.i ta swiadomosc,ze jestem z tym calkiem sama,ze nie moge liczyc na zrozumienie bliskich mi osob.
  5. Rafal vel Nerw mnie sie tez chce czasem z tego smiac,ale jak mnie dopadnie...oj...to juz nie jest wcale wesolo.
  6. Witajcie.Wczoraj mnie strasznie "wytrzepalo".wzielam uspokajacza i meczylam sie chyba ze 4 godziny az zasnelam w spokoju.co za dziadostwo ta nerwica.najgorzej podczas (hust wie jak to nazwac) atakow, wplywaja na mnie slowa-co ci?,nie swiruj,poloz sie,o rany co sie dzieje?wszystko w porzadku?.Wstyd mi okropnie bo probujac odwrocic mysli od tego dziadostwa kiedy mnie dopada,zaczelam sie bolesnie szczypac.zrobilo sie cieplo a ja powinnam chyba chodzic w bluzkach z dlugim rekawkiem.co ja powiem jak ktos zwroci uwage skad te siniaki na rekach,ze bylam na paintball-u i strzelali mi w przedramiona?
  7. Witajcie.Okolo 10,11 lat temu mialam pierwszy,nazwany przez lekarzy atak(wlasciwie caly ciag) paniki.Po raz pierwszy nazwano moja chorobe nerwica lekowa.Byly leki antydepresyjne,chodzenie po lekarzach.Czesto kierowano mnie do niewlasciwych lekarzy,polskie realia.Z mojej wlasnej wtedy potrzeby czesto chodzilam do kardiologow,ewentualnie robilam nocne wypady do pogotowia na EKG.Drzeni,pocenie sie,paniczny lek ze zaraz umre na zawal,ze na pewno zwariowalam,ze mam powazna i nieuleczalna chorobe psychiczna.Ucichlo,zaszlam w ciaze,odstawiono leki.Malenki synek,praca,natlok obowiazkow,sypiacy sie zwiazek i wszystko wrocilo.Z perspektywy czasu wiem,ze zbyt krotko bralam leki,prawdopodobnie byly zle dobrane,nie skierowano mnie na psychoterapie.Koszmar zaczal sie od nowa.na poczatek wedrowalam po nocnych punktach medycznych.moj maz wpieral mi ze jestem nienormalna co bardziej mnie wbijalo w poczucie osamotnienia i nasilalo ataki.W pracy,na odpowiedzialnym stanowisku nie bylo mowy o jakielkowiek mojej niedyspozycji.W koncu trafilam najpierw do psychiatry po leki,zaraz potem do psychoterapeuty w moim mniemaniu z zaburzeniami lekowymi wywolanymi problemami codziennymi.W trakcie terapii uswiadomiono mnie,ze najprawdopodobniej cierpie na to od lat,ze sypiace sie malzenstwo i brak wsparcia ze strony meza tylko poglebil to co juz bylo.Uwazalam sie bardzo dlugo za totalnego wyrzutka,za osobe aspoleczna.Ja,ktora niezwykle szybko zawieralam znajomosci,wzbudzalam zaufanie,radzilam sobie materialnie.ja,ktora bylam niezalezna i zawsze pierwsza aby niesc pomoc.Przeszlam psychoterapie,bralam leki.Ucichlo.No coz,malzenstwo sie rozpadlo,stracilam prace,ale mam to co najwazniejsze-mojego kochanego synka.Ex maz party na kase ,zrobil sobie z dziecka narzedzie do walki.Dwa lata zazartej wojny w sadzie.Wszyskie jego zamiary zostaly przejrzane.mimo,ze przeszlismy z synem gehenne,ex nic nie wskoral.moja cena byla utrata mieszkania,ktore zamienilam na gminne lokum w kiepskiej kamienicy zeby miec na oplaty adwokata.bylam silna i dawalam rade.nowa znajomosc.ogromna pomoc i wsparcie wspanialego czlowieka.zadnego epizodu paniki,czulam sie uleczona.wyjezdzalam zagranice,aby moc dziecku zapewnic byt.znowu realia polskie daly o sobie znac.nadal zero nerwicy,zero atakow paniki.kilka wizyt u psychologa,tak na wszelki wypadek.w koncu postanowienie wyjazdu na stale zagranice.Krok dosc desperacki w moim polozeniu,ale jedyna szansa na przetrwanie i zapewnienie dziecku godnej przyszlosci.Po pol roku od wyjazdu nawrot wszystkich chyba mozliwych objawow mojej choroby.Czuje sie jak w potrzasku,dusze sie,boje,"umieram" podczas atakow paniki.Nie pojde tu do psychiatry,nie ma szans w tej chwili.Lykam hydroxizinum i probuje wytlumaczyc sobie to czego nauczylam sie na terapiach.Nie wiem jak dlugo dam rade.Do Polski nie moge wrocic,nie mam do czego.Czuje sie okropnie.Jeszcze nic po mnie nie widac poza domem.Ukrywam co sie dzieje ze mna.Ludziom ciezko jest to zrozumiec.Kazdy kto mnie widzi,poznaje,mysli ze jestem twardsza niz skala.Tak,byc moze i jestem twarda,ale cierpie na te cholerna przypadlosc.to tak w telegraficznym skrocie.Probuje sie zmagac z moimi lekami,atakami i dlatego to pisze.Wiem,ze tu na forum nikt mnie nie wysmieje,nie posadzi o nienormalnosc(choc znowu sama tak mysle o sobie).mam nadzieje,ze przyjmiecie mnie tu
×