Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tatela

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tatela

  1. To chyba rzeczywiście jestem jedna na świecie z takimi myślami...Nigdy nie przyszło Ci na myśl, że teraz żyjesz już tylko by harować i wychować dziecko? Że jak ono dorośnie to już nic dla siebie nie zrobisz bo swój wiek też będziesz mieć? Nie przeraża cię to? Ja mam takie myśli, że nawet mój dom, mój pokój już nie należy do mnie bo jest dziecko...To już nie moja przestrzeń, maluch niszczy wszystko co dotknie a mnie aż serce rozrywa...Ma 9 miesięcy, może jak zacznie chodzić będzie więcej wolności, zabawei się sam, chociaż szczerze w to wątpię...A lekarz dał mi na razie uspokajacze....
  2. Magmara, u mnie to właśnie się jakoś odwróciło bo nie mam lęku o męża czy dziecko o wiem, że sobie poradzą. Ja mam lęk o siebie i utratę wolności i tutaj ukierunkowała się moja nerwica. Może dziecko to nie dla mnie, może to był zły pomysł...Tak się nakręciłam, że aż somatycznie to wychodzi-silne migreny, bóle brzucha, zawroty głowy, ataki paniki, silne napięcia karku aż do drętwienia-wiem, ze to wszystko nerwica bo już miałam z tym do czynienia. Codziennie wstaję przerażona, że nic nie będę mieć czasu dla siebie tylko od rana kołowrot. Oczywiście mam pomoc ale to nie to samo. Brak mi czasu dla siebie, swobody, czuję się jak więzień dziecka i boję się, że im starsze tym będzie pod tym względem gorzej. Jak to jest u Ciebie? Bo ja mam wizję ciągłego zabawiania dziecka i ogonka, który się za mną wlecze:( Także tego, ze będzie mi włazić do łóżka, męczyć od rana do wieczora i ta wizja mnie wykańcza...a jednak każdy człowiek potrzebuje wolności, chociaż trochę...Czy do 18 roku życia malucha ja już mam być pod pręgierzem?
  3. Tak sobie czytam ten wątek i jest to bardzo podobne do mnie-nerwica przyszła wraz z dzieckiem a może wcześniej była ukryta. To wraz z macierzyństwem zaczęłam szukać pomocy w nerwicy i trafiam tutaj, wcześniej nawet bym o tym nie pomyślała. Ja staram się wrócić do normalności, ale wiem, że mam depresję poporodową i już niedługo bez leków ani rusz.Moje dziecko ma już kilkanaście miesięcy, te najgorsze kolki i ryczenia nocne minęły ale ja mam tak, że nie czuję więzi z maluchem-ta strona depresji mnie dopadła.Rozumiem Mulatkę-córka zabrała mi bowiem wolność ale nie chodzi tutaj o jakieś przyjemności typu dyskoteki czy kino, bo o tym nawet nie myślałam, ale czuję że mała zabrała mi tożsamość, własne JA, jakąś odrębność, którą każdy musi mieć, nawet rodzic powinien ją mieć bo też żyje i ma swoje potrzeby, ja nie mam nawet teraz chwili by się umyć, podrapać czy pomyśleć nawet i to jest najgorsze. Nie powinno się narzekać bo wiadomo, że dziecko wszystko zmienia tylko ja myślałam, że ono stanie się dopełnieniem mnie a tak nie jest i mam wyrzuty:( Często chciałabym by ono zniknęło, męczy mnie, drażni, nawet jego uśmiech mnie nie kruszy bo czuję, że jednak nadszedł jakiś kres:/ Ktoś tutaj wspomniał książki, ja je owszem, czytam, może nawet więcej niż kiedyś bo to kwestia organizacji ale one już tak nie "smakują" bo wciąż człowiek siedzi jak na wielkiej szpili, nasłuchuje czy dziecko nie jęczy, czy czegoś mu nie potrzeba. Wszystko straciło jakoś swoje barwy. W międzyczasie przyplątały się u dziecka choróbska i też poczułam co to za "miód":( Miałam grypę a musiałam na zmiany siedzieć z małą w szpitalu, oddać siebie jej i też robiłam to mechanicznie jak robot. Miałam założyć osobny wątek o depresji poporodowej ale trafiłam tutaj, bo także szukam pomocy a obawiam się, że psychiatra czy psycholog nie pomogą na moje myśli, które są stanem trwałym:( Wszystko już teraz będzie szarej barwy, inne....Koleżanki, które nie mają jeszcze dzieci uczulam by dokładnie przemyślały, czy tego chcą bo ja także tego pragnęłam, pełna optymizmu, nadziei, radości z przyjaźni z własnym dzieckiem a teraz z setkami objawów somatycznych, codziennie we łzach pragnę cofnąć czas, ale to już niemożliwe....
×