Skocz do zawartości
Nerwica.com

Daria Sz.

Użytkownik
  • Postów

    132
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Daria Sz.

  1. hej capricom, tak własciwie nie wiem co Cię bardziej boli: zdrada żony? czy kłopoty finansowe? pewnie jedno i drugie... myślę, że tak to juz jest w życiu, że kłopoty chadzają parami albo i czwórkami i więcej... Twoje problemy narastały latami więc teraz nie da sie znależć złotego środka w jeden dzień. Dla Ciebie jedynym ratunkiem jest przyznanie sie przed samym sobą, szczerze do bólu, co w swoim życiu zawaliłeś, dlaczego oszukujesz siebie i otoczenie. Takie okłamywanie to strach przed rzeczywistością. Popracuj nad sobą, przynajmniej spróbuj. Zanim wypowiesz jakieś słowo, zastanów sie czy ono jest prawdziwe. Mówiąc prawdę być może sprawiasz ból otoczeniu i sobie, ale jesteś w zgodzie ze swoim sumieniem. Sama przekonałam się, że nie ma nic ważniejszego w życiu niż żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Na duszę spływa wtedy taki spokój... a żona... cóż... trochę lat żyję na tym świecie i wiem, że nie nalezy oceniać nikogo w takiej sytuacji. Często za zdadą kryją straszne dramaty, ale i też lekkomyślność i głupota ludzka. Na pewno tego nie zapomnisz ( nie da się ) ale możesz wybaczyć. Jeśli ją kochasz a ona jest warta tego, spróbuj. Jestem przekonana, że sobie poradzisz (w końcu jesteś silnym, pedantycznym i czarującym koziorożcem ).
  2. jak na mój gust masz bardzo ambitne plany. Napisz jak sobie radzisz z realizacją. Trzymam kciuki za powodzenie.
  3. dziękuję za odpowiedzi, są oznaką że ktoś czyta to co czasem napiszę :) nasze życie to sinusoida,raz jesteśmy na wyżynie raz w dolinie swojego samopoczucia. Za długo byłam w mrocznej dolinie. Nie chcę tam wracać. Jednak wiem, że to nieuniknione. Nie można przecież ciągle czuć się dobrze. Dam radę mocno pozdrawiam wovacuum, Mariana1967, polakitę. trzymajcie się cieplutko
  4. wczoraj minął rok jak nie biorę leków na depresję. Jak się czuję ? Lepiej (nie mówić he he). Jakość mojego życia poprawia się, chociaż nie drastycznie i jakoś specjalnie zawrotnymi skokami do przodu. W pracy jestem skupiona i zaczynam kumać o co w tym wszystkim chodzi. Z szefową mam w miarę dobre stosunki. W domu jak to w domu, co jakiś czas jakieś awantury mniejsze lub większe wybuchają, ale wtedy ja wrzeszczę głośno. Staram się wtedy wykrzyczeć co mi przyjdzie do głowy. To nie jest łatwe w moim przypadku, bo przecież całe życie duszę w sobie wszystkie emocje i myśli. Ale zauważyłam, że wykrzyczenie oczyszcza moją duszę i robi dobrze na moje depresyjne stany. W szkole pomału zbliżam się do kulminacji. Spinam się i piszę pracę mgr. Ogólnie sfera znajomych, koleżanek itp. sposobów komunikowania się z otoczeniem nie istnieje. Nie mam znajomych i koleżanek. Zasklepiłam się w skorupie. Czasami tak mało wymawiam słów w ciągu dnia, że potem gdy mam wygłosić jakąś dłuższą kwestię mam blokadę i okazuje się, że nie potrafię. Przykre, ale cóż... Dobrze, że chociaż w pisaniu nie mam blokady :) Ale, ale! Hurra! Zaczęłam chodzić na basen! Na aerobic wodny. Byłam już dwa razy. Świetna sprawa. 40 minut ćwiczeń w wodzie, a potem 30 minut można korzystać z sauny mokrej, suchej, jacuzzi, zjeżdżalni, no i popływać oczywiście. Ten basen chociaż trochę zrekompensuje mi brak jazdy na rowerze (całe lato jeździłam na rowerze). Po tych ćwiczeniach czuję się taka rozluźniona, błogostan w pełni. Nie wiem czy mogę się nazwać "zdrowa". Tego nigdy nie będę pewna. Wiem jedno: małymi kroczkami do przodu, a dzięki temu odbudujesz własny spokój.
  5. dodam od siebie: dwa razy dziennie herbata z dziurawca (tylko osoby, które nie biorą psychotropów! dziurawiec z tabletkami to niebezpieczna mieszanka). polakita, to co napisałaś to sedno sprawy :) anna r., Ty też :) wysypiać się, jeść warzywa i owoce, ruszać się, i "myśleć do przodu", nie roztrząsać przeszłości i nie rozczulać się nad sobą. anna r., a w jakiej postaci jescze spożywać siemię lniane? słyszałam, że można je mielić w młynku i zalewać wrzątkiem.
  6. Z zaciekawieniem przeczytałam wszystkie wypowiedzi, są wzięte prosto z życia i trafiają w samo serce. Nieśmiało stwierdzę, że ja osobiście podpisuję się pod grupą tych co wyzdrowieli. Różo, to co napisałaś to tak jakbym sama to napisała. Po pierwsze wstaję rano i mam juz w głowie gotowy plan działania. Nie może to być jakiś przeładowany i zbyt ambitny plan, bo poprostu nie będę w stanie go wykonać i juz sam w sobie spowoduje że będę czuła się źle. Po drugie nie można rozczulać się nad sobą, trzeba być konsekwentym wobec siebie, jeśli coś postanowiłam to to wykonam. Ile radości jeśli faktycznie uda się zrealizować plan :) po trzecie myślę "do przodu", czyli o teraźniejszości ewentualnie o przyszłości a nie o tym co było. Przeszłość tak na prawdę nie istnieje więc po co o niej myśleć. właśnie te trzy zasady pomogły mi wyjść z depresji i uwolnić się od leków antydepresyjnych. Nie było łatwo i wiem jedno: tego nie osiąga sie w tydzień czy miesiąc. Praca trwa miesiącami, ale przynosi efekty. Mam nadzieję, ze na stałe. Chociaż wiem ,ze bywają nawroty... ale przecież nie będę się teraz zamartwiać nawrotem, który może będzie może nie. Jeśli się pojawi wtedy będę się martwić tzn raczej działać bywają gorsze dni, wczoraj taki właśnie był. Cóż... ten dzień to juz przeszłość więc nie należy poświęcać mu czasu :) polecam picie 2 x dziennie herbatki z dziurawca, poprawia nastrój (uwaga! herbatki z dziurawca nie wolno pić, gdy bierze się leki psychotropowe) oraz witaminy (te w tabletkach jak i w naturze czyli owoce i warzywa - teraz najlepszy moment na to żeby je jeść), można wspomóc sie magnezem (poprawia koncetrację i obniża ciśnienie) i dużo ruchu. Zaczęlam jeździć na rowerze - na początku wiosną małe trasy (10km) a teraz w tygodniu robię 250 km :))) sprawia mi to ogromną radość :))) 1 grudnia minie rok jak wzięłam ostatnią tabletkę psychotropową ...
  7. szczęście absolutne nie istnieje, to jakaś mrzonka do której naiwnie tęsknimy całe życie. Poprostu raz jest lepiej a raz gorzej. Jeśli chcesz być szczęśliwy pomyśl sobie: ale jestem szcześliwy/a!!! tyle rzeczy mi w życiu się udało!!! (zakaz myślenia w tym momencie o tym co się nie udało) - oto recepta. Są ludzie którzy poprostu mają tyle naturalnej serotoniny w organizmie, że nie przejmują się małymi kłopotami i cieszą się z byle głupot. Niestety ja do nich nie należę i jestem wiecznie zdołowana i drżę jak osika na wietrze, gdy dopadną mnie nawet małe problemy. Tacy jak ja muszą wspomagać się serotoniną w kapsułkach.
  8. lubię czytać takie wypowiedzi wtedy wiem, że "że sobie poradzę i tak będzie". tak trzymaj Sophie :)
  9. jaaa, jestem tego samego zdania: leki są potrzebne, stawiają na nogi i pomogają przetrwać najgorsze chwile. Trzeba je brać , kiedy sytuacja tego wymaga. Tak jak piszesz, odstawianie leków jest trudne, często samopoczucie przy odstawianiu jest mylone z nawrotem choroby. Dobrze jeśli umiesz sama to zauważyć i odróżnić. Błędem jest branie leków latami tak jak Kachnaaa, cieszę się że sobie z tym zaczyna radzić i to zrozumiała. A Antychemikal?... no cóż. Fajny gościu, jeśli pozna się go bliżej. Pisaliśmy do siebie emaile i na prawdę bardzo mi pomógł, bo sam brał bardzo długo leki. Dobrze rozumie temat. Przyznaję Ci jednak rację, jego wypowiedzi na forum czasem szokowały i były nieprzyjemne. [*EDIT*] to nie był dobry dzień, paskudnie się czuję, łapię doła, bezsens bezsensu [*EDIT*] niedługo minie 2-gi miesiąc jak nie biorę leków i teraz naprawdę odczuwam ich odstawienie. Smutek za smutkiem, płakać się chce, najlepiej rzuciłambym wszystko w diabły i zamknęła w domu. Przestaję się odzywać, rozmawiać. Małe problemy urastaja do wielkich. Przetrwam, w końcu będzie lepiej. [*EDIT*] To już cztery miesiące jak nie biorę leków i jest w miarę dobrze. Trudne chwile odstawiania minęły. Moje wnioski: należy przyjmować leki, gdy lekarz je przypisał i stosowac się do tego co mówi. Jednak, gdy pojawi się w Twojej głowie myśl, że czas zmierzyć się z rzeczywistością bez leków powiedz to lekarzowi i odstaw je. Mi się udało i Tobie też się uda
  10. Kachnaa, to co napisałaś jest prawdziwe i trafia w sedno sprawy. Odstawianie leków nie jest łatwe i to że się źle czujemy to nie jest oznaka powrotu choroby tylko ODSTAWIANIA. Cieszę się, że Cię tu poznałam :) cieszę się też że poznałam Antychemikala :) wesołych świąt.
  11. Daria Sz.

    nerwica mija!

    nie chcę zapeszać, ale odczuwam poprawę :) zdrowieję :)))
  12. Jestem juz trzy tygodnie bez leków i daję radę. Jakoś. Zobaczymy. Mam świadomość, że na razie jestem jeszcze pod działaniem leków, jeszcze są w moim ciele, choć ich nie biorę. Testem na to jak sobie radzę z rzeczywistością była śmierć mojej kotki. To była moja prawdziwa przyjaciółka. Jeśli ktoś jest wielbicielem kotów, to wie o czym mówię. Wytłumaczyłam sobie, że zabrała moją depresję ze sobą na tamten świat, moja kotka juz nigdy nie wróci i depresja też. Była moim przyjacielem, dlatego zabrała moją chorobę, żebym się więcej nie męczyła. Wiem ,że takie tłumaczenie jest naiwne i głupawe, ale działa. Teraz żyję sobie bez mojego kota i bez mojej choroby. trzymam za Was i za siebie kciuki. Megx, za Ciebie szczególnie. Będzie dobrze, kochana, zobaczysz.
  13. Antychemikal, lubię Cię chłopie, ale czasem na prawdę zbyt dosadnie wyrażasz swoje zdanie. Proszę o trochę więcej wyrozumiałości dla ludzi leczących się. Sam się przecież tak leczyłeś, więc dobrze wiesz jak to jest. Megx, nie jesteś wariatką! wszystko się unormuje, znajdziesz drogę do spokoju, tylko się nie poddawaj. U mnie też huśtawka, raz lepiej raz gorzej, odstawiłam leki i muszę sie tego trzymać. Wiesz co mi poradziła, Kachna, którą poznałam właśnie tu na forum: UŚMIECHAJ SIĘ! na siłę, na przekór, sama do siebie. Zaczęłam wykrzywiać twarz, gdy przychodziły czarne myśli. To wykrzywianie zamieniało się w końcu w blady uśmiech i rozganiało lęk i strach.
  14. kobieto, normalnie mi przykro, że tak piszesz o ludziach biorących leki. Sama się do nich zaliczałam jeszcze dwa tygodnie temu. Zresztą tak na prawdę zawsze będę się do tej grupy zaliczać. Myślę, że tyle jadu i złości z Ciebie uszło, bo nie umiesz się cieszyć , a tym bardziej cieszyć z kogoś małych sukcesów. A ja się poprostu cieszę, czy to oznacza, że jestem NIENORMALNA?
  15. na razie panuje normalność, bez leków można żyć!!! hurrraa
  16. brałam seronil 1,5 roku 20 mg, ten strach przed nawrotem to sama sobie wkręcam... czas z tym skończyć. Na razie jest ok, nastrój normalny. Do grypy właściwej dołączyło zpalenie krtani, prawie nie mówię, bo odjęło mi głos.... myślę, że jeśli chorowała moja dusza, to po jakimś czasie zaczęło chorować moje ciało. No to mam klops, bo tak na prawdę zawsze byłam zdrowa jak ryba (na ciele). Adelkowska, trzymaj się
  17. Od tygodnia nia biorę leków w ogóle. Właściwie to o całkowitym odstawieniu zadecydowało za mnie życie: zachorowałam na grypę żołądkową. Mój żołądek nie przyjmował niczego, a leków tymbardziej. Wobec tego nie brałam ich. Grypę żołądkową mam za sobą (teraz zaatakowała mnie grypa "właściwa" buuuuu) i stwierdziłam KONIEC - nie biorę więcej leków. Skoro 5 dni byłam bez tego to nie wracam do tego. I tak brałam juz połowę dawki. Mam nadzieję, że nie postąpiłam zbyt lekkomyślnie. Najbardziej boję się NAWROTU. Trzymajcie kciuki
  18. Mówiąc o złej pracy miałam na myśli na prawdę złą pracę, tzn. 8 godzin ciągłego mobbingu,znęcania się psychicznego, stawiania Cię w okropnej sytuacji bez wyjścia, zakaz korzystania z toalety, zakaz jedzenia i picia, zakaz kontaktowania się z innymi pracownikami. Około 40 osób, które pracowały przede mną, przeżyły to samo co ja, więc nie są to jakieś historie wyssane z palca czy moje przewrażliwienie. Mój błąd polegał na tym ,że nie sprawdziłam, nie wypytałam ludzi o sytuację panującą w tej firmie. Byłam strasznie naiwna... Ale to już przeszłość i nie chcę do niej wracać. Teraz pracuję gdzie indziej, za mniejsze pieniądze, a właścicielka to "złoty człowiek", "do rany przyłóż samo się goi" Niestety traktuję ją z dużą rezerwą (strach) i czasem wkręcam sobie, że ona jest taka jak ta poprzednia ... Właściwie w pracy się nie odzywam, tylko tyle co muszę, po prostu pracuję. To miałam na myśli mówiąc "zła praca". Pewnie, że każda praca to nie tylko sukcesy ale i porażki i stresy. Jeśli jest zachowana równowaga to OK. Inna kwestia to próg wrażliwości na to, co nas spotyka. Zazdroszę ludziom, którzy swój próg mają gdzieś wysoko w chmurach i nie przejmują się tym wszystkim, czym ja się w nadmiarze przejmuję. Na nadwrażliwość częściowo pomogą leki... na jakiś czas...
  19. wróbelek, a może my będziemy piewsze którym się uda w coś trzeba wierzyć, do cholery....
  20. Mefiboszet, wszystko w porządku jeśli zakładasz, że będziesz brał leki tylko jakiś czas, tzn. aż napiszesz doktorat (sama piszę teraz pracę magisterską). Potem może warto pomyśleć o zmianie pracy, jeśli Cię tak stresuje. Coś na ten temat mogę powiedzieć, bo to właśnie praca wpędziła mnie w depresję. Starałam się to przetrzymać zamiast natychmiast się zwolnić i to był mój błąd... Nie chciałabym przeżyć tego wszystkiego jeszcze raz.... Witaj Antychemikal miło Cię tu znowu widzieć ---- EDIT ---- Mefiboszet, wszystko w porządku jeśli zakładasz, że będziesz brał leki tylko jakiś czas, tzn. aż napiszesz doktorat (sama piszę teraz pracę magisterską). Potem może warto pomyśleć o zmianie pracy, jeśli Cię tak stresuje. Coś na ten temat mogę powiedzieć, bo to właśnie praca wpędziła mnie w depresję. Starałam się to przetrzymać zamiast natychmiast się zwolnić i to był mój błąd... Nie chciałabym przeżyć tego wszystkiego jeszcze raz.... Witaj Antychemikal miło Cię tu znowu widzieć
  21. dzięki za optymizm, właśnie takich słów potrzebuję... nie jest to proste, ale od czegoś trzeba zacząć tzn od czytania jak innym się udało
  22. byłam dziś u fryzjera, fryzura nieciekawa, ale cieszę się, bo to był super relaks Tymbark, co zrobić żeby jutro mojej szefowej też nie było przez 7 godzin?
  23. przygnębiające... a ja ciągle mam nadzieję...
  24. mefiboszet, no nie wierzę ! why????
  25. no właśnie: "zagłuszyć się lekami i mnóstwem zajęć" - to pomaga tylko na chwilę, potem niestety nierozwiązane problemy wracają, bo tak na prawdę nigdy nie zniknęły. Leni, masz rację. Zrozumiałąm to teraz, gdy odstawiam leki. Pora zmierzyć się ze samą sobą, bez pomocy lekarstw...
×