
noway
Użytkownik-
Postów
21 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez noway
-
tesknota, wyrzuty sumienia, samotność i pustka
noway odpowiedział(a) na francescina temat w Depresja i CHAD
Jedynym sposobem jest powiedzieć mu to prosto w oczy, nie pisać na forum. Do stracenia nie masz nic, a do zyskania wszystko. Być może zbytnio idealizujesz miłość i stąd twoja decyzja o zakończeniu tego związku. Jeżeli rzeczywiście odczułaś strate, powiedz mu to wszystko. Jeżeli chcesz tylko wypełnić pustkę to zastanów się dobrze czy to aby na pewno mężczyzna na całe życie a nie powiernik-przyjaciel. -
Dam Ci pewną radę jeżeli chodzi o kobiety, jeśli chcesz rzeczywiście znaleźć tę jedyną to musisz na początku czuć się dobrze sam ze sobą - wiem jakie to trudne ale musisz się "wyłączyć" od słuchania tych obelg że jesteś najgorszy i inne słowa które nie mają pokrycia. Nie narzekaj, przynajmniej postaraj się, wiem jak to jest być samemu z dala od przyjaciół, znam smak braku prawdziwej miłości, znam poczucie winy które niesie ze sobą branie dragów, znam ból towarzyszący temu wszystkiemu ale NADAL wierzę w siebie. Bądź silny, jesteś mężczyzną, płacz ale nie po to żeby się poddać ale po to żeby iść do przodu! Powodzenia.
-
Słuchaj ale dlaczego na siłę dopowiadasz słowa których nikt nie napisał, typu (nie miej ataków, oskarżenia o lenistwo) Nikt tutaj tego nie napisał, nie chce się rozpisywać na temat swoich problemów, ale zawsze słucham i czytam wypowiedzi ludzi którzy starają sie pomóc, dopowiem że mam pewien ogromny problem przez który nie jeden człowiek by ze sobą skonczył, a ja cały czas walczę i moja rada brzmi żeby nastawić się bojowo i wziąć się w garść wreszcie, nikt nie obiecywał że będzie lekko. Życie to walka z przeciwnościami losu, poszukajcie cytatów z Biblii i historię Hioba a jeżeli jesteście niewierzący to warto od czasu do czasu posłuchać czyjejś porady albo chociaż ją uszanować.
-
Ale chwilę , ja nie napisałem że jeśli ktoś ma depresje to nie powinien pisać na forum, także nie wkładajcie mi do ust słów niewypowiedzianych. Napisała że chce "zniknąć" "przestać istnieć" - ja odpisałem że jeżeli by tak myślała to by tu nie wchodziła, przepraszam ale dla mnie nie powinno się rzucać takich słów na wiatr bo to jest wręcz bluźnierstwo przeciwko własnemu życiu. Nie trafiło to do Ciebie, okej, ale prawda w oczy kole, ja Ci nie będe pisał że będzie kolorowo bo nie wiem czy tak będzie, jak chcesz dalej słuchać cukierkowych zapewnień to okej nie udzielam się tutaj ale jak zrozumiesz co miałem na myśli to napisz do mnie na PW i udowodnie Ci że chciałem dobrze, być może przekaz nieodpowiedni zgodze się jednak zawarta w nim cała prawda.
-
Nie mam jak się odnieść do sytuacji z alkoholem w domu, u mnie tego nie było ale uwierz mi że sam fakt że to przetrwałeś świadczy o tym jak bardzo silny jesteś, dlatego tutaj na wstępie składam Ci serdeczne gratulacje i oddaje duży szacunek. Problem niskiej samooceny przechodzi każdy człowiek, nie chce tutaj odpowiadać za innych ludzi ale każdy miewa chwile zwątpienia, ja jednego dnia mam wrażenie że jestem najlepszy na świecie a drugiego że do niczego się nie nadaje - to norma. Twoim problemem jest usilne , oporowe wmawianie sobie że nie jesteś warty miłość , przyjaźni. Spójrz na to z innej strony zobacz jak dużo przeszedłeś, i jednak mimo ran jakie to po sobie zostawiło , żyjesz dalej. To świadczy o twojej woli walki. Możesz się zaśmiać ale po tym jednym poście bardzo Cię podziwiam, troche zbyt emocjonalnie podchodzisz do pewnych spraw mi też ojciec całe życie mówił że jestem do niczego, ale czy to powód żeby w to uwierzyć? NIE! NIGDY NIE DAJ SOBIE WMÓWIĆ ŻE NIE JESTEŚ WYSTARCZAJĄCO WARTOŚCIOWY. Nikt nie ma prawa Cię w ten sposób ocenić, choćbyś miał zeza, był gruby, kulawy, bez rąk lub bez nóg. Problem z rozmową z ludźmi, z kobietami ma bardzo proste rozwiązanie. Chcesz z kimś pogadać? To nie zastanawiaj sie co powiedzieć, idź na żywioł podejdź i powiedz pierwsze lepsze co Ci przyjdzie do głowy - to najprostsza i najlepsza technika A wiesz jakie satysfakcjonujące jest pokonywanie własnych lęków? Stary, życze Ci żebyś to poczuł Tak naprawde myślenie Cię paraliżuje, pieprz to, nie myśl o tym co powiedzieć bo to powoduje strach a w efekcie izolacje. Gadaj z ludźmi o nawet największych głupotach, udowodnij sam sobie (NIE KOMUŚ) jak bardzo twardy jesteś, bo już jak przeczytałem nie raz to zrobiłeś.
-
psychologpisze Słuchaj kochana, nie wiem skąd twój nick być może jesteś psychologiem z wykształcenia, ale ja jestem psychologiem od urodzenia i żadnych studiów nie kończyłem. Słuchaj nie atakuje Cię nie odbieraj tego tak, po prostu mam wrażenie że masz szkolne podejście do tego na co cierpisz o czym świadczy Twoja święta "zasada" "najważniejszą zasadą jest nie mówienie "weź się w garść" Najśmieszniejsze jest to że w tym całym bajzlu moim zdaniem najprostsza rada tzn. Weź Się w Garść może zdziałać cuda. Otóż najpierw wypadało by zrozumieć znaczenie tego zdania a jest ono dużo głębsze niż tylko" weź się w garść" miałem Ci do przekazania to że masz dwie ręce, dwie nogi, głowe, palce którymi możesz opisać co Cię trapi a Twój problem masz tylko z samą sobą, to nie cały świat jest zły tylko Twoje podejście - pocieszę Cię że mam podobne. Myślisz że jakbym nie był w nazwijmy to "depresji" to bym był wogóle zarejestrowany na tym forum? Wyciągasz wnioski bezpodstawnie pisząc o tym jak traktuje ludzi. Nie mogę głaskać Cię po głowie, napisałem swoją odpowiedź agresywnie bo uważam że musisz zrozumieć że walczysz sama z sobą a nie z całym światem , widocznie do Ciebie nie trafiła - szanuje to. I jeszcze raz Ci to napisze: Weź Się w Garść! Zastanów się głębiej co to znaczy a nie czytaj tego tylko jako zdania albo poszukaj złotych pocieszycieli bo warto pocieszać człowieka ale nie takiego który jest w takim stanie jak Ty, takiemu człowiekowi jak Ty trzeba przetłumaczyć to że trzeba walczyć w życiu nawet jak milion razy upadłaś na deski.
-
Zbłąkana owco czego Ty oczekujesz że ktoś Cię weźmie za rączkę i wychowa tak jak sobie tego życzysz? Chcesz słuchać tekstów o tym że jesteś wartościowym człowiekiem i życie ma sens? Przecież to i tak do Ciebie nie trafi, twój problem to problem KAŻDEGO człowieka biedny, bogaty, szczęśliwy, nieszczęśliwy też ma takie myśli i też ma swoje dobre i złe strony. Wydaję mi się że nie znasz czegoś takiego jak odpowiedzialność i obawiam się że będziesz musiał sam przekonać się na własnej skórze jak bardzo trudna jest odpowiedzialność. Uwierz mi że czasami trzeba coś stracić by coś docenić, a żeby odzyskać trzeba się zmienić. Póki co płaczesz jak Ci źle, popatrz na ludzi wokoło Ciebie jak oni to znoszą, nie patrz cały czas na siebie, w twoim wpisie widze tylko : ja , ja , ja. Rozejrzyj się i przestań płakać jak mała dziewczynka w piaskownicy tylko dorośnij, postaw sobie cele w życiu, żyj dla siebie, rób co chcesz, nie ograniczaj się - ale bierz za to PIEPRZONĄ odpowiedzialność.
-
Pierwsze co rzuca się w oczy to TWOJE BARDZO NISKIE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚĆI. Nie wnikam w przyczynę tego problemu ale sama sobie odpowiedz w duchu czym to jest spowodowane, zadaj sobie takie pytanie. Powiem Ci szczerze jak odbieram twój post, nie będe Cię głaskał po głowie, może to co napiszę wogóle do Ciebie nie trafi a może wręcz przeciwnie. Piszesz że chcesz zniknąć, przestać zniknąć - no właśnie tylko "piszesz" , gdyby Ci tak bardzo nie zależało na życiu nie pisałabyś na forum. Z mojego punktu widzenia jesteś sfrustrowana jak każdy z nas, tylko napisz proszę czemu szukasz wymówek w tym że wszystko straciło sens. Życie jest trudne, a my sami jesteśmy dla siebie największymi rywalami - to proste wnioski ale po cholere nazywać to depresją? Nawet jak to jest depresja to pieprzyć to! Weź się w garść, nie wmawiaj sobie że to mnie nie cieszy, że nie jesteś taka jak byś chciała być bo to domena bycia tchórzem. A jeśli już uznałaś że widocznie jesteś tchórzem, to Cię pocieszę bo też nim jestem ale ten tchórz który jest we mnie nie szuka sobie już wymówek, on po prostu we mnie jest ale nie daje mu władać nade mną i dam Ci najprostszą rade nawet jak Cię już te rzeczy o których piszesz nie cieszą to rób je na siłę żeby od nowa nabrały sensu. Życie Cię kopnie w dupe jeszcze trzy miliardy razy i masz dwa wyjścia, dać sie kopać albo walczyć z tym i nastawić się psychicznie na tyle żeby normalnie funkcjonować, wszystko jest w psychice!
-
Naszła mnie pewna refleksja, z pewnością nie jest to odkrycie świata i zdaję sobię z tego sprawę. Ale poświęćcie chwilę na analizę tego co napiszę. Otóż jesteśmy tu głównie dlatego bo mamy problemy, różnego rodzaju, ale zastanówmy się. Tak naprawdę stan w jakim większość z nas sie znajduję jest przyczyną niepowodzeń życiowych, doświadczeń które zostawiły ślad na naszej psychice a większość z nas tu obecnych stara się przypisać temu jakąś dolegliwość i idąc do psychologa czy psychiatry z pewnością dowiemy się że cierpimy na jakąś przypadłość lub chorobę, i my sami bardzo chcąc sobie pomóc chcemy wierzyć że jest to choroba i że da sie to wyleczyć. A założę się że w 80% przypadków to zwyczajny smutek i najzwyklejsza, najbardziej ludzka chęć bycia po prostu szczęśliwym, czemu więc na siłę chcemy brać różnego rodzaju środki które mają w cudowny sposób nas uzdrowić? Tak naprawdę na większość przypadków wystarczyli by po prostu ludzie którzy nas wspierają czyli przyjaciele, psycholog i psychiatra patrzą na nas jako na klientów i żeby oni mieli pieniądze, żebyśmy chcieli do nich wrócić po pierwszej wizycie oni na siłę starają się nam przypisać dolegliwość, nie wpadło wam to do głowy że to czysty biznes? Z pewnością większość z was jest w takim stanie że jest to wskazane by dalej funkcjonować ale ponad połowa z was jest po prostu smutna i potrzebuje pogadać , czemu chcecie sobie wmawiać że jesteście chorzy skoro tak nie jest? Przeglądam to forum i widze na siłę pisane posty w których ludzie chcą diagnoze: Co im jest? i ja wam odpowiadam że czasami wystarczy zdrowy rozsądek żeby poradzić sobie z problemami i zwyczajna rozmowa z drugim człowiekiem. Jak idziecie do sklepu to głównie w konkretnym celu ale sprzedawca stosuje na was techniki sprzedażowe których w większości przypadków nie zauważacie bo myślicie że to tylko rozmowa i żebyście wrócili ponownie do sklepu stara się być dla was miły, wyrozumiały i udaję że jesteście najważniejsi. Taka sama sytuacja jest z psychiatrą czy psychologiem który na siłę dopasowuje do was dolegliwość na którą w większości przypadków wcale nie cierpicie, to jest stan ducha w którym obecnie sie znajdujecie i ktoś wymyślił do tego nazwę żeby na was zarobić. Ten psycholog czy psychiatra wcale większości nie jest potrzebny a mimo to brniecie tam aż w końcu stajecie sie wariatami, skupieni na własnej "chorobie" chcecie tak bardzo sobie pomóc że zaczynacie brać środki które wymyślił również ktoś czyli w tym przypadku producent preparatu zarobił i psycholog/psychiatra również za to że akurat wam ten środek polecił. Zatrzymajcie się, pomyślcie chwile. Psychiatry/Psychologa nie obchodzi twój problem, nawet jak jest dobrym człowiekiem to głównie skupia się na tym żeby on miał z czego żyć. Jestesmy tak skonstruowani że zależy nam tylko na samych sobie, człowiek jest egoistą każdy, nawet robiąc coś bezinteresownie robimy to by poczuć się lepiej i może też pisze ten tekst żeby poczuć się lepiej ale dobija mnie ludzka głupota, paraliż móżgu. To nie dotyczy wszystkich ale większości, przemyślcie to, nie postrzegam świata materialnie wręcz przeciwnie, nie wmawiam sobie na siłę tego, ale obserwuję codziennie i dostrzegam silny wpływ nas samych to że chcemy sobie wmówić coś, brnąć w to by po czasie zdać sobie sprawe że nic nam nie jest. Przemyślcie to.
-
Witaj, Tak sie składa że znam ten stan, miałem derealizację kiedyś dawno temu jak jechałem na obóz i nie przespałem nocy, ten stan utrzymywał się około 4 dni, wszystko wokół wydawało się dziwne i poprostu nierealne. Strasznie sie stresowałem i na dodatek nie spałem około 24 godzin, jeszcze wtedy nie wiedziałem jak to się nazywa ale mogę Ci powiedzieć że problem leży w twojej głowie. Alkohol może mieć na to wpływ ale nie w takich ilościach w jakich go pijesz, musiała byś pic tego hektolitry :) Jeśli jesteś zestresesowana , przemęczona i na dodatek wypijesz to jak najbardziej ten stan może sie pojawić chociaż wiem z doświadczenia że to coś okropnego, odechciewa sie żyć. Wyobraź sobie że niektórzy np. od długotrwałego palenia trawki mają coś takiego na codzień i muszą się nauczyć z tym żyć. Nie zrozum mnie w zły sposób, wszystko jest dla ludzi, nie możesz sobie wkręcać że jak sie napijesz to znowu Cię to spotka i niepotrzebnie się nakręcać czując przy tym wyrzuty. Tak jak mówie prawdopodobnie mało śpisz, denerwujesz się, może jesteś smutna ? Głowa do góry, wszystkiego dobrego :)
-
Witaj, Tak sie składa że znam ten stan, miałem derealizację kiedyś dawno temu jak jechałem na obóz i nie przespałem nocy, ten stan utrzymywał się około 4 dni, wszystko wokół wydawało się dziwne i poprostu nierealne. Strasznie sie stresowałem i na dodatek nie spałem około 24 godzin, jeszcze wtedy nie wiedziałem jak to się nazywa ale mogę Ci powiedzieć że problem leży w twojej głowie. Alkohol może mieć na to wpływ ale nie w takich ilościach w jakich go pijesz, musiała byś pic tego hektolitry :) Jeśli jesteś zestresesowana , przemęczona i na dodatek wypijesz to jak najbardziej ten stan może sie pojawić chociaż wiem z doświadczenia że to coś okropnego, odechciewa sie żyć. Wyobraź sobie że niektórzy np. od długotrwałego palenia trawki mają coś takiego na codzień i muszą się nauczyć z tym żyć. Nie zrozum mnie w zły sposób, wszystko jest dla ludzi, nie możesz sobie wkręcać że jak sie napijesz to znowu Cię to spotka i niepotrzebnie się nakręcać czując przy tym wyrzuty. Tak jak mówie prawdopodobnie mało śpisz, denerwujesz się, może jesteś smutna ? Głowa do góry, wszystkiego dobrego :)
-
Oprócz tych lęków i bania się ciemności miałem wrażenie czytając twoją wiadomość jakbyś opisała moje życie. Wszystkie te emocje , mysli i lęki biorą się ze zbytniego myślenia i wałkowania w głowie tych że spraw o których piszesz. A wszystko to się bierze z samotności, to że jesteś sama ze swoimi myślami. Czujesz się gotowa żeby żyć ale coś Cię blokuję. Wpadłem w to samo, osobiście nie mam pojęcia jaki jest sens życia człowieka dlatego nie chciałbym Ci tutaj doradzać bo każdy człowiek jest wyjątkowy i inaczej odczuwa pewne sprawy. Nie potrafie pomóc sam sobie dlatego mogę Cię jedynie pocieszyć że nie jesteś sama w takiej szarej rzeczywistości takich ludzi jak my są setki tysięcy i tylko w naszych rękach leży to jak sobie z tym poradzimy. Wiesz czemu niektórzy ludzie są szczęśliwi? Bo nie zastanawiają sie na zapas tylko żyją i robią wszystko czego pragną nie martwiąc się przy tym niepotrzebnie. My wpadliśmy w wir własnego świata gdzie nie da się odrzucić tych wszystkich mysli i poprostu żyć. Najważniejszym jest mieć przyjaciół, zrozumiałem to dopiero wtedy kiedy wszystkich odrzuciłem. Tylko w drugim człowieku znajdziesz oparcie.
-
Oprócz tych lęków i bania się ciemności miałem wrażenie czytając twoją wiadomość jakbyś opisała moje życie. Wszystkie te emocje , mysli i lęki biorą się ze zbytniego myślenia i wałkowania w głowie tych że spraw o których piszesz. A wszystko to się bierze z samotności, to że jesteś sama ze swoimi myślami. Czujesz się gotowa żeby żyć ale coś Cię blokuję. Wpadłem w to samo, osobiście nie mam pojęcia jaki jest sens życia człowieka dlatego nie chciałbym Ci tutaj doradzać bo każdy człowiek jest wyjątkowy i inaczej odczuwa pewne sprawy. Nie potrafie pomóc sam sobie dlatego mogę Cię jedynie pocieszyć że nie jesteś sama w takiej szarej rzeczywistości takich ludzi jak my są setki tysięcy i tylko w naszych rękach leży to jak sobie z tym poradzimy. Wiesz czemu niektórzy ludzie są szczęśliwi? Bo nie zastanawiają sie na zapas tylko żyją i robią wszystko czego pragną nie martwiąc się przy tym niepotrzebnie. My wpadliśmy w wir własnego świata gdzie nie da się odrzucić tych wszystkich mysli i poprostu żyć. Najważniejszym jest mieć przyjaciół, zrozumiałem to dopiero wtedy kiedy wszystkich odrzuciłem. Tylko w drugim człowieku znajdziesz oparcie.
-
Nie napisałaś czy wogóle rozmawiasz z partnerem o zaistniałej sytuacji. Ja tutaj jedynie widze rozwiazanie w tym żebyś powiedziała mu co czujesz, co ci przeszkadza i że nie dajesz rady tak żyć. Jeśli jemu odpowiada takie życie w którym nie zajmuje sie Tobą i dzieckiem i nie spędza z wami czasu może warto się zastanowić co ty robisz nie tak? I czy rzeczywiście jeszcze sie kochacie. Szczera rozmowa i wyżalenie się a przede wszystkim wysłuchanie jego wersji, tylko to wam może pomóc .. nie forum tutaj.
-
Nie napisałaś czy wogóle rozmawiasz z partnerem o zaistniałej sytuacji. Ja tutaj jedynie widze rozwiazanie w tym żebyś powiedziała mu co czujesz, co ci przeszkadza i że nie dajesz rady tak żyć. Jeśli jemu odpowiada takie życie w którym nie zajmuje sie Tobą i dzieckiem i nie spędza z wami czasu może warto się zastanowić co ty robisz nie tak? I czy rzeczywiście jeszcze sie kochacie. Szczera rozmowa i wyżalenie się a przede wszystkim wysłuchanie jego wersji, tylko to wam może pomóc .. nie forum tutaj.
-
Rozumiem Cie bo mam podobnie, najgorsze jest chyba to że z pewnością oboje nie potrafimy sobie wyobraźić co będzie z nami za kilka lat - myślę że masz podobne myśli. Zawodowo najlepiej obierz sobie cel i uderzaj tam gdzie rzeczywiście sprawia ci robota przyjemność a nie coś do czego sie przymuszasz. Jak masz sprecyzowaną branże to idzie łatwiej, przynajmniej wtedy wiesz czego szukasz. Warto sie odezwać do kilku starych znajomych, chociaż poudawać że jest okej, a może wtedy z czasem rzeczywiście lepiej sie poczujesz. Chyba że doszedłeś do takiej fazy jaką ja mam obecnie, że nienawidze się komuś narzucać i prosić na siłe żeby był moim kolegą/koleżanką. Ale uwierz mi że czasami trzeba przypajacować i zrobić coś wbrew sobie żeby mieć coś z życia za życia. Może to wszystko dzieje sie w jakimś celu? Może ktoś kiedyś zobaczy jakim jesteś w ch*j wartościowym człowiekiem dzięki temu że przeżywasz codziennie szarość i niesprawiedliwosć tego świata. To jest oczywiście moje myślenie, ja staram się polepszać jakość swojego życia poprzez robienie różnych rzeczy wbrew sobie. I dzięki temu czuje sie troche lepiej ale nadal mam wrażenie że chodzi za mną Pech. Warto docenić to co sie ma, a jeśli myślisz że nie masz nic z życia to popatrz na ludzi którzy mają gorzej. Znam ludzi którzy prowadzą podobne rutynowe życie do naszego i mimo to nie mają depresji. Wiesz dlaczego? Bo nauczyli sie doceniać to że żyją, ledwo wiążą koniec z końcem ale wstawanie rano daje im satysfakcje. Cholernie ciężko dojść do czegoś takiego ale może trzeba poczekać. Nie wiem chłopie co moge jeszcze ci powiedzieć może takim jak my potrzebny jest solidny kopniak w dupe na dokładke za to że chcemy czegoś co nam sie należy a tego nie dostajemy. Myśle o tym codziennie. Nie wiem czy zrozumiesz mój wpis, licze na to że tak.
-
Rozumiem Cie bo mam podobnie, najgorsze jest chyba to że z pewnością oboje nie potrafimy sobie wyobraźić co będzie z nami za kilka lat - myślę że masz podobne myśli. Zawodowo najlepiej obierz sobie cel i uderzaj tam gdzie rzeczywiście sprawia ci robota przyjemność a nie coś do czego sie przymuszasz. Jak masz sprecyzowaną branże to idzie łatwiej, przynajmniej wtedy wiesz czego szukasz. Warto sie odezwać do kilku starych znajomych, chociaż poudawać że jest okej, a może wtedy z czasem rzeczywiście lepiej sie poczujesz. Chyba że doszedłeś do takiej fazy jaką ja mam obecnie, że nienawidze się komuś narzucać i prosić na siłe żeby był moim kolegą/koleżanką. Ale uwierz mi że czasami trzeba przypajacować i zrobić coś wbrew sobie żeby mieć coś z życia za życia. Może to wszystko dzieje sie w jakimś celu? Może ktoś kiedyś zobaczy jakim jesteś w ch*j wartościowym człowiekiem dzięki temu że przeżywasz codziennie szarość i niesprawiedliwosć tego świata. To jest oczywiście moje myślenie, ja staram się polepszać jakość swojego życia poprzez robienie różnych rzeczy wbrew sobie. I dzięki temu czuje sie troche lepiej ale nadal mam wrażenie że chodzi za mną Pech. Warto docenić to co sie ma, a jeśli myślisz że nie masz nic z życia to popatrz na ludzi którzy mają gorzej. Znam ludzi którzy prowadzą podobne rutynowe życie do naszego i mimo to nie mają depresji. Wiesz dlaczego? Bo nauczyli sie doceniać to że żyją, ledwo wiążą koniec z końcem ale wstawanie rano daje im satysfakcje. Cholernie ciężko dojść do czegoś takiego ale może trzeba poczekać. Nie wiem chłopie co moge jeszcze ci powiedzieć może takim jak my potrzebny jest solidny kopniak w dupe na dokładke za to że chcemy czegoś co nam sie należy a tego nie dostajemy. Myśle o tym codziennie. Nie wiem czy zrozumiesz mój wpis, licze na to że tak.
-
Ciężko mi Tobie pomóc bo sam sobie nie radze w tym gównie ale analizując to co piszesz postawiłbym na twoim miejscu przede wszystkim na kontakt z ludźmi, sam sie odsunąłem od wielu przyjaciół i nie miałem poprostu ochoty rozmawiać z nikim i płace za to bardzo wysoką cenę. Nie napisałeś czy masz pracę, jeśli masz postaraj się rozmawiać z ludźmi, jeśli nie masz to znajdź sobie cokolwiek i zmuś sie do kontaktu z ludźmi - tylko to Ci może pomóc, wsparcie drugiego człowieka. Tutaj pomocy nie otrzymasz. Może to gówniana rada ale uwierz mi że jak masz wokół siebie przyjaciół to chce się żyć, przestaje ci się chcieć gdy ich tracisz lub nigdy nie miałes. Trzymaj sie, piona.
-
Ciężko mi Tobie pomóc bo sam sobie nie radze w tym gównie ale analizując to co piszesz postawiłbym na twoim miejscu przede wszystkim na kontakt z ludźmi, sam sie odsunąłem od wielu przyjaciół i nie miałem poprostu ochoty rozmawiać z nikim i płace za to bardzo wysoką cenę. Nie napisałeś czy masz pracę, jeśli masz postaraj się rozmawiać z ludźmi, jeśli nie masz to znajdź sobie cokolwiek i zmuś sie do kontaktu z ludźmi - tylko to Ci może pomóc, wsparcie drugiego człowieka. Tutaj pomocy nie otrzymasz. Może to gówniana rada ale uwierz mi że jak masz wokół siebie przyjaciół to chce się żyć, przestaje ci się chcieć gdy ich tracisz lub nigdy nie miałes. Trzymaj sie, piona.
-
Witam Na wstępie dziękuje serdecznie wszystkim którym będzie chciało się to przeczytać i odnieść do tego. Mam 20 lat , kochająca mnie rodzine, zdrowie , i pewnie nie doceniam tego co już mam , wyniszczają mnie rzeczy które chciałbym mieć , o które staram sie z całych sił a których nigdy nie mogę dostać. Jest tak ze wszystkim, z pracą o której marze, wiele, wiele razy nie udało mi się dostać pracy której naprawdę chciałem. Tak właśnie mimo 20 lat byłem na setkach rozmów rekrutacyjnych i nie udaje mi się zawsze kiedy naprawdę mi zależy. I to nie jest kwestia mojego nakręcania się czy jakiegoś niekontrolowanego zachowania, jestem naprawde normalnie funkcjonującym chłopakiem który sie nie podpala i jest zrównoważony i odpowiedzialny. Tak samo jest z kobietami, zawsze kiedy naprawdę zaryzykuję, nie mam bladego pojęcia dlaczego zawsze nie wychodzi. Jestem naprawdę atrakcyjnym gościem, znam cholernie swoją wartośc ale smutek mnie wyniszcza. To nie jest chwilowa zimowa depresja to trwa odkąd żyje, NIGDY nie dostaje tego czego pragnę mimo że walcze o to z całych sił i nie jestem przy tym przesadnie "natrętny". Jestem cholernie zmęczony, czuje jakby ktoś ustalił moje życie z góry, naprawde nie widze sensu swojego życia mimo że wierzę w Boga, wierzę w wartości, ale brak mi wiary w ludzi i przede wszystkim w to że osiągne sukces. Są tu miliony indywidualnych przypadków ja to wiem,ale co powiecie na naprawde normalną osobę jaką jestem która poprostu jest tak cholernie smutna że aż obumiera każdego dnia, znam swoje możliwośći ale zawsze kiedy sie staram, nawet mimo że upadam tysięczny raz na morde to nadal nie wychodzi. O co tutaj chodzi? Ja naprawde mam pozytywne podejście do rzeczy do których sie zabieram a nigdy ich nie dostaje, dosłownie jakby to było jakieś fatum. I nie jest tak że wydaje mi sie tylko że jestem normalny , rozmawiam z ludźmi, atrakcyjne kobiety mówią mi: jesteś zajebistym gościem, super sie ubierasz, super wyglądasz .... ale nie chcą ze mną być, albo mają innych albo po prostu mimo to nie chcą. To sprawia że poprostu umieram każdego dnia za życia, chciałbym z niego korzystać ale nie potrafie. Odtrąciłem mase ludzi, przyjaciół, ze zwykłej frustracji że nie mogę sobie ułożyć życia. Nie piszcie proszę że jestem młody i że wszystko przede mną, bo odkąd żyje nie miałem tego czego bym chciał.
-
Witam Na wstępie dziękuje serdecznie wszystkim którym będzie chciało się to przeczytać i odnieść do tego. Mam 20 lat , kochająca mnie rodzine, zdrowie , i pewnie nie doceniam tego co już mam , wyniszczają mnie rzeczy które chciałbym mieć , o które staram sie z całych sił a których nigdy nie mogę dostać. Jest tak ze wszystkim, z pracą o której marze, wiele, wiele razy nie udało mi się dostać pracy której naprawdę chciałem. Tak właśnie mimo 20 lat byłem na setkach rozmów rekrutacyjnych i nie udaje mi się zawsze kiedy naprawdę mi zależy. I to nie jest kwestia mojego nakręcania się czy jakiegoś niekontrolowanego zachowania, jestem naprawde normalnie funkcjonującym chłopakiem który sie nie podpala i jest zrównoważony i odpowiedzialny. Tak samo jest z kobietami, zawsze kiedy naprawdę zaryzykuję, nie mam bladego pojęcia dlaczego zawsze nie wychodzi. Jestem naprawdę atrakcyjnym gościem, znam cholernie swoją wartośc ale smutek mnie wyniszcza. To nie jest chwilowa zimowa depresja to trwa odkąd żyje, NIGDY nie dostaje tego czego pragnę mimo że walcze o to z całych sił i nie jestem przy tym przesadnie "natrętny". Jestem cholernie zmęczony, czuje jakby ktoś ustalił moje życie z góry, naprawde nie widze sensu swojego życia mimo że wierzę w Boga, wierzę w wartości, ale brak mi wiary w ludzi i przede wszystkim w to że osiągne sukces. Są tu miliony indywidualnych przypadków ja to wiem,ale co powiecie na naprawde normalną osobę jaką jestem która poprostu jest tak cholernie smutna że aż obumiera każdego dnia, znam swoje możliwośći ale zawsze kiedy sie staram, nawet mimo że upadam tysięczny raz na morde to nadal nie wychodzi. O co tutaj chodzi? Ja naprawde mam pozytywne podejście do rzeczy do których sie zabieram a nigdy ich nie dostaje, dosłownie jakby to było jakieś fatum. I nie jest tak że wydaje mi sie tylko że jestem normalny , rozmawiam z ludźmi, atrakcyjne kobiety mówią mi: jesteś zajebistym gościem, super sie ubierasz, super wyglądasz .... ale nie chcą ze mną być, albo mają innych albo po prostu mimo to nie chcą. To sprawia że poprostu umieram każdego dnia za życia, chciałbym z niego korzystać ale nie potrafie. Odtrąciłem mase ludzi, przyjaciół, ze zwykłej frustracji że nie mogę sobie ułożyć życia. Nie piszcie proszę że jestem młody i że wszystko przede mną, bo odkąd żyje nie miałem tego czego bym chciał.