Skocz do zawartości
Nerwica.com

poem

Użytkownik
  • Postów

    1 202
  • Dołączył

Treść opublikowana przez poem

  1. Hej. Ja od kilku lat mam takie myśli. Ciężkie to bardzo. Byłam u psychiatry i też mi tak właśnie tłumaczył że skoro się tego boję to na pewno nie jest pedofilem. Taki człowiek czerpałby z tego przyjemność a nie zastanawiał czy ma takie chore skłonności, w ogóle nie widziałby nic złego w tym. To tak jak z tym, że głupi nie wie że jest głupi, a mądry nie myśli o sobie że jest mądry ja też myślę czasem że specjalnie szukam usprawiedliwienia np na forum, u lekarza, że szukam dla siebie alibi itp... kołowrotek
  2. poem

    Natręctwa myśli...

    Ostatnio znowu miewam myśli o skrzywdzeniu kogoś tzn. teraz dotyczą mojego dziecka :/ a najciekawsze ze nawet tutaj boję się i wstydzę pisac dokładniej. Bywa że boję się patrzeć na nóż bo mi wyobraźnia podsuwa straszne obrazki. Boję się też ze skrzywdzę moje dziecko..., boję się ze jestem... Eh. No wlasnie i boję się ze jak o tym napiszę wprost to "ktoś" nieodpowiedni przeczyta i oskarży mnie o TO...
  3. poem

    Pod Trzeźwym Aniołem

    Przykro czytać to co napisałeś... Od grudnia trzy razy, ale wcześniej, zanim się jeszcze poznaliśmy, znacznie więcej pił. I jego alkoholizm to nie mój wymysł, on dobrze wie, że ma problem z alkoholem. A że kobieta w ciąży jest bardziej wrażliwa i chce poczucia bezpieczeństwa to chyba normalne. A zwłaszcza w zaawansowanej ciąży, kiedy jego pomoc może być nagle i niespodziewanie potrzebna. Dziękuję Wam za odpowiedzi. Zastanawiam się czy można być alkoholikiem bardziej lub mniej? Jasne, chwała mu za to, że nie chleje codziennie. Ale problem w tym, że jak zacznie to nie potrafi przystopować, a po powrocie do domu nie pójdzie spać tylko leci dalej... I jestem niemal pewna, że dziecko śpiące w łóżeczku nie zadziała na niego "wyciszająco" i jeszcze ono będzie się bało...
  4. poem

    Pod Trzeźwym Aniołem

    Czy związek z alkoholikiem może mieć jakiś sens? Czy warto...? Czy obietnice takiego człowieka są wiarygodne? On "na co dzień" nie pije, od grudnia (wtedy zamieszkaliśmy razem) zrobił to trzy razy. Wcześniej zdarzało się nam wspólnie wypić piwo, ale teraz... ja nie piję, bo spodziewamy się dziecka. On jak się nachleje to hałasuje, włącza głośno muzykę, zaprasza kumpli do mieszkania albo sam wychodzi jeszcze na miasto. Zupełnie nie zwracając uwagi na mój stan, na to, że chcę w nocy spać, że to co on wyprawia cholernie mnie stresuje i czuję jakby mi się cały świat walił... I jeszcze ja się czuję winna, bo nie potrafiłam go okiełznać, zagnać do łóżka, poczułam się upokorzona, bo uparł się włączyć jakąś piosenkę, ale sam nie potrafił i ja "musiałam" mu w tym pomóc, bo nie dałby spokoju.... Dostał już dwie szanse, obiecywał, że to już się nie powtórzy. Nie wiem czy mnie pamięć myli, ale kolejny raz miał być końcem naszego związku. No i zdarzył się ten trzeci raz, a on mi mówi, że pójdzie na jakąś terapię, że bardzo się stara. Ja chyba już "doszłam do wprawy" w wybaczaniu, bo stłumiłam wszystko w sobie i na następny dzień po tym wszystkim żyjemy normalnie. Boję się go zostawić, sama nie dam rady...
  5. Przez jakiś czas było ok, ostatnio bardziej mnie męczą te "pedofilskie" myśli. Jak przebywam z moją siostrzenicą ciągle wyobrażam sobie, że coś jej robię albo... ona mi i już chwilami jest przerażająco blisko, by do tego doszło. Boję się, że w końcu to zrobię Myślę, że coś jest ze mną nie tak (i nie chodzi o nn), bo normalnemu człowiekowi w ogóle takie obrazy nie przyszłyby do głowy
  6. Oczywiście, że brakuje, ale to żaden powód. A to forum psychologiczne raczej, leków chyba nikt mi tu jeszcze nie proponował :)
  7. Ok, trochę miałeś rację, to co napisałam zabrzmiało jakby mnie bawiło wpływanie na kogoś.
  8. Ok, wiem. Chociaż z lekka retoryczne to pytanie się zdawało. Natomiast Nicholas bez pytania stwierdził, że tak jest. Jak coś źle zrozumiałam to wybaczcie.
  9. Poem to jednak jest samolubne. Skoro go zostawiłaś, to się ciesz, że sobie poradził i nie próbuje podcinać sobie żył. Chyba jednak naprawdę sama nie wiesz, czego chcesz. Chyba bardziej byś chciała, żeby rozpaczał niż on rzeczywiście to robi. Wolałabyś, żeby spędzał całe dnie pod twoim domem jak te chłopaczki, których rzuciły kobiety (poczytaj sobie w innych wątkach). Sorry ale tak robią tylko puste lalki. Zostawiłaś go to daj mu kobieto żyć normalnie i nie próbuj podsycać tego ognia. Nie, o rany, można by poczekać na odpowedź a nie już od razu nazywać mnie samolubną i pustą Napisałam, że nie namawia i to mnie cieszy (stąd uśmiechnięta buźka). Jakbym napisała, że myślę, że pewnie wcale po mnie nie płacze to byście stwierdzili, że co ja sobie wyobrażam... że go skrzywdziłam i myślę, że nic się nie stało - tak?
  10. No tak, że można było to naprawić. I myślałam, że rozpaczać będzie (pewnie będzie) i... namawiać... A nie namawia :)
  11. Napisałam mu dość szczegółowo co mi się nie podobało, on stwirdził, że mogłam mu wsześniej powiedzieć to może by się dało to naprawić (ale że jakoś sobie musi poradzić z rozstaniem). Już sama zaczynam trochę poddawać się iluzji, że mogło być (lub będzie) dobrze.
  12. Zależy jaką atrakcyjność masz na myśli bo na urodę toto mi na pewno nie pomoże... chyba że moim nowym zainteresowaniem staną się wizyty u kosmetyczki Ale tak na serio to masz rację.
  13. Wiem, że idealnych ludzi nie ma Szczerze? Trochę mam, choć chciałabym nie mieć i... bardziej potrafić zająć się sobą sama.
  14. Myślałam, owszem, ale... powiedzmy że mam ograniczone możliwości. Boję się. A jeszcze bardziej bałabym się wyjść z inicjatywą i zacząć spotykać się z kimś kto mi "wpadnie w oko". A to mogłaby być dla mnie lekcja życia. Chociaż nie, nie traktuję tego tak. Chciałabym poznać kogoś kto MI spodoba się w stu procentach, kogo polubię, z kim będę miło spędzać czas i otwarcie rozmawiać.
  15. Zdecydowanie, nie wchodziłam w to z przekonaniem, że się pobawię i zostawię. Gotowych rozwiązań i odpowiedzi nie oczekuję. Mogę posłuchać tej czy innej porady, wskazówki czy opowieści o przeżyciach, żeby stwierdzić jakie postępowanie będzie najlepsze (tak ogólnie mówiąc). Mam skłonności do... demonizowania siebie samej. Oto trwałam bezsensownie przy chamie i brzydalu, bezdusznie dając mu nadzieję. Przy tym czerpałam korzyści finansowe, a i przyjemność, bo fajnie było się całować. NIE. W zasadzie przy nim nie potrafiłam udawać, jak coś było nie tak, on to widział i czuł natychmiast. Z tym, że niestety nie potrafiłam tego wyrazić i określić co jest nie tak. Do kontaktu seksualnego też nie doszłoby, gdybym tego nie chciała, a już na pewno nie sprawiłby przyjemności nikomu.
  16. Pewnie oszczędziłoby to nieco komplikacji. Ale co jeśli jednocześnie są przesłanki, że może się udać? Uspokajam, chyba poraz kolejny, ale próbowałam wyjaśnień typu nie chcę, nie kocham, nie podoba mi się twoje zachowanie, nie chcę cię spotykać.
  17. Tego typu wyjaśnienia były, ale zdaje się, że są niewystarczające (dla chłopaka, dla forumowiczów i dla mnie samej, bo tak do końca nie wiem). Zapewne bardziej chodzi nie o powód zakończenia związku (tak, to był jednak związek, a nie niezobowiązujące randki), a o to dlaczego trwał tyle czasu i nagle postanowiłam tego nie ciągnąć.
  18. To co, nie przejmować się, że to co powiem będzie dla niego bolesne? Chyba uświadomiłes mi że gdzieś tam jednak myślę o dalszym utrzymywaniu kontaktu i nie chcę się odciąć... A właściwie nie powinnam się tak bardzo przejmować, że on się na mnie "obrazi". Mam wrażenie, że kradła mi się do głowy jakaś mała obsesyjka i nieźle pomieszała. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale często myślałam o tym że go wykorzystuję finansowo albo seksualnie czy jakkolwiek. I nie wiem czy faktycznie tak było (on uważa, że nie). W każdym razie nie chciałam tego robić. W tym wypadku nie wiem co było przyczyną a co skutkiem. On właśnie chce ode mnie usłyszeć co było źle, żeby spróbować to zmienić. Co do tych wyznań miłosnych... Wydaje mi się, że dla niego "kocham" i "zakochałem się" to to samo. Na pewno odczuł co innego...
  19. Samo "nie kocham, nie chcę" nie wystarcza, a konkretnego powodu dla którego taką podjęłam decyzję teraz - nie potrafię mu podać.
  20. Dwa miesiące to i krótko i długo. Na początku chciałam z nim być, byłam zafascynowana. Ogólnie wtedy byłam w dość specyficznym stanie... Poruszyło mnie to, że miał podobne przeżycia ostatnio. Potem coraz częściej czułam, że on mnie jednak nie rozumie. Ja nie chcę zostawiać otwartej furtki... Nawet jeśli być może kiedyś będziemy przyjaciółmi, ale w tym momencie dla mnie to koniec.
  21. Ja wiem, że "nieładnie". Myślicie, że piszę o tym żeby się pochwalić?
  22. Jestes żałosnym tchórzem. Nie nadajesz się do żadnego związku. Życzę Ci byś znalazła się w jego położeniu. Jak dla mnie szmaciarstwo. Sądzę, że nie możesz oceniać mnie, jedynie moje zachowanie... które chciałabym zmienić. Zawsze jest podobnie. Zaczyna się zupełnie inaczej, a kończy tak samo.
  23. NN4V, trochę się rozpędziłeś... Nie, nie była to dla mnie ciągła przykrość. Chciałam się z nim spotykać. Nie, nie rozstałam się z nim, bo tak dla niego będzie lepiej. Raczej myślałam o tym, że będzie to dla mnie w pewnym sensie dobre. Wiem tyle ile mi mówią. Jak mówią, że cierpią to mam podstawy myśleć, że tak jest. Sugerujesz, że mogłabym przyjaźnić się z nim i byłoby wszystkim dobrze? Że jemu by to do szczęścia wystarczyło? Nie umiem otwarcie mówić o swoich uczuciach. W tym jest spora część problemu. Naprawdę, nie chciałam i nie chcę kończyć tego bez wyjaśnienia.
  24. Kwestia postrzegania. Kiedyś bym na pewno tak o tym nie pomyślała. A ja myślę, że chyba jednak musiałam być tak chociaż tyci, tyci zakochana, skoro potrafiłam to ignorować. Nie wiem czy dobrze robię odchodząc bez wyjaśnienia. No bo niby było dobrze, a tu nagle, bach! koniec...
  25. Ja to właściwie wiem. Wiem, że konic znaczy koniec. Mimo że mi czasem też ciężko z tym, ale ja mu nie powiem o tym. On mi też "nie powinien" mówić/pisać że cierpi beze mnie i tęskni, bo JA go nie pocieszę... Miewam ochotę napisać, że może kiedyś będziemy mogli pogadać ze sobą normalnie (myslę, że to możliwe), ale tego też mu nie powiem, bo na ten moment nie będziemy "jak znajomi".
×