Jak myślicie, czy to co nas w życiu spotyka jest wynikiem jakiegoś planu? Czy też może kwestią zwykłego przypadku? A może mamy z góry zapisany "scenariusz" na życie i nieważne co zrobimy i tak zawsze wszystko się toczy według tego "scenariusza"?
Gdy byłem młody i głupi , byłem święcie przekonany, że to my kierujemy swoim życiem. Myślałem iż całe nasze życie leży w naszych rękach. Im dłużej żyje tym bardziej jestem świadomy faktu iż przeważnie nie mamy wpływu na swoje życie. To ludzie, którzy nas otaczają je kształtują. Bo to przecież od nich zależy nasz status materialny, nasza praca, nasza miłość, nasi przyjaciele, nasi znajomi. Nasze szczęście czy tego nasze klęska.
Kto? Co? decyduje kogo spotkamy na drodze swojego życia? Dlaczego tak często ludzie z gruntu "źli" są otoczeni ludźmi dobrymi i wiodą spokojne, szczęśliwe życie raniąc wszystkich wokół siebie? Dlaczego tak często ludzie "dobrzy" mają przez całe lata do czynienia z ludźmi którzy ich krzywdzą? Dlaczego tak często ludzie "głupi" zarabiają potężne pieniądze a ludzie "mądrzy i wartościowi" są skazani na "biedowanie od pierwszego do pierwszego" ?
Jeżeli jest w tym jakiś plan to ja go nie rozumiem... Natomiast jeżeli wszystko jest kwestią przypadku to jaki sens ma staranie się? Jaki sens ma kroczenie ścieżką "dobrego" człowieka gdyż tak naprawdę to nie ma znaczenia bo przecież to niczego nie zmienia...? Wielu ludzi mimo wszystko woli się oszukiwać, wmawiać sobie codziennie, że są panami swego losu. Boją się przyznać, że tak naprawdę to kim są. to czym są, to z kim są, to gdzie i za ile są jest zdeterminowane przez innych.
Czy ktoś nas każe za to co "nabroiliśmy" w przeszłości? A może dopiero ma zamiar "wynagrodzić"? A co jeżeli "kara" jest niewspółmierna do "winy" ? A co jeżeli nie będzie nam dane otrzymać "nagrody"...? Co jeżeli "nasz czas" się skróci ? Jaki sens będzie miało cierpienie, które przeżyliśmy gdy nie zdążymy odebrać nagrody?
Dlaczego słowa nie znaczą już tego samego co dawniej? Dlaczego dzisiejsza "przyjaźń" jest tak inna od tej lata temu? Dlaczego dzisiejsza "miłość i wierność" tak bardzo się różni od tego czym powinna być? Czy pozory stały się normą ? Czy fałsz i obłuda stały już standardem? Czy pamięć ludzka stała się przekleństwem zamiast być błogosławieństwem?
Czy istnieje jakaś recepta na pamięć? Żeby w końcu zapomnieć...A może na wzrok? Żeby w końcu nie widzieć... A może na rozum? Żeby nie rozumieć tego...
Jeżeli coś takiego istnieje to ja poproszę o sporą dawkę...
Pozdrawiam