Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jaga

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jaga

  1. Witajcie, Dzisiejszy dzień to dla mnie koszmar!!! Moja depresja, leki, skutki uboczne to nic wobec diagnozy jaką postawili i dziś potwierdzili u mojego taty - rak prostaty z przerzutami do kości. Kości są zaatakowane w wiekszości. Słuchajcie to wszystko przebiegało bezobjawowo. Normalnie facet sobie żył, chodził, cieszył się i nagle rozbolało go pod łopatką. 2 miesiące diagnozy i dziś - rak. Rokowania żadne. W takim stadium leczenie paliatywne i koniec. Czekanie na śmierć podobno w wielkich bólach. On ma dopiero 68 lat. W dzieciństwie dbałam o niego jak żona. Mama pracowała na 4 zmiany a ja mu gotowałam, prałam, opatrywałam rany, których doznawał po alkoholu, leczyłam kaca, myłam, rozbierałam, ubierałam i tak ciągle. Ta wiadomość wcisneła mnie w ziemię. Jak ja to przeżyję. Nie zniosę jego bólu i cierpienia, nie wiem czy dam rady na to patrzyć. Alkohol dał mu juz tyle cierpień, na które ciągle musiałam patrzyć a nadaj sie z tym nie oswoiłam. Dziś nie chce mi się nic - jeść, spać, kogokolwiek oglądać, nie chce mi się w poniedziałek iść do pracy a mój terapeuta ma urlop. Co robić? Jak sie z tym oswoić? Czy wogóle się da? Jak patrzyć na niego i udawać, że wszystko jest ok. Ile muszę zjeść asentry, żeby sobie to wszystko w głowie poukładać. Odeszły mnie wszystkie siły do walki. Boje się, że się poddam i będzie po mnie.
  2. Do Mooni Jak było u terapeuty??? Ja mogę Ci powiedzieć, że to jest jedyne miejsce, w którym chyba jestem sobą. Chcę mi się płakać to płaczę, nie chce mi się mówić to milczę. Napewno jeszcze nikomu nie powiedziałam tyle co jemu (to jest świetny lekarz i facet). Tak się już do niego przyzwyczaiłam, że jak przyszło mi się z pewnych powodów wyprowadzić z domu, to pierwsze miejsce o jakim sobie pomyślałam gdzie się podzieję był hotel, w ktorym ma gabinet. To było tak spontaniczne, że uświadomiłam sobie dopiero rano jak popatrzyłam przez okno i zobaczyłam ten sam widok, który widzę na sesji. On uświadomił mi tyle rzeczy, o ktorych nie miałam pojęcia. Ja żyłam z deprechą już taki szmat czasu wogóle nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Miałam przecież czysty przykład w osobie mojej mamy, która choryje na nerwicę od 30 roku życia. Ja oczywiście wmawiałam sobie, że sama sobie poradzę jak przez całe dziecięce i dorosłe życie. Przecież zawsze dawałam sobie radę i nie potrzebuję od nikogo pomocy. I to był mój podstawowy błąd. Wylądowałam 10 lat temu na laryngologii i tam wmówiłam sobie, że mam oczywiście raka. Odstawiałam takie szopki, że lekarz prowadzący dał mi telefon przyjaciela, który jest psychiatrą psychoterapeutą. Ja jednak nosiłam ten numer 8 lat. Dopiero jak już prawie wogóle przestałam istnieć i zaczęłam mieć bardzo złe myśli, wyjełam go i zadzwoniłam. Teraz wiem, że spóźniłam się o całe 8 lat. Tak jak pisała Nefi, w trakcie terapii najważniejsza jest szczerość i otwartość. O pewnych sprawach nie miałam śmiałości opowiadać bardzo długo, jednak teraz już nie mam oporów. Mówię, "zdaję sprawozdania" i pytam. On tak prowadzi spotkania, że na wszystkie pytania odpowiadam sobie właściwie po jakiś czasie sama. I to jest największy sukces. To sprawia, że właśnie wówczas zdajesz sobie sprawę z bardzo ważnych rzeczy, na które wczesniej nawet nie zwracałaś uwagi. Mooni życze Ci powodzenia. Daj znać jak było. Pozdrawiam wszystkich
  3. Witaj Nefi, Gratuluję Ci takiego optymizmu!!! Masz może na niego jakąś receptę? Ja walczę z depresją już 10 lat. Asentrę biorę już od 2 lat i tyle samo uczęszczam na terapię. Myślę, że dzięki niej jeszcze funkcjonuję. Twój lekarz mówi tak samo jak mój terapeuta "same leki nie pomogą". Zgadzam się z tym i polecam każdemu borykajacemu się z tą przypadłością. Trochę tylko brakuje mi sił, aby ciagle w to wierzyć!!! Jestem własnie po kolejnym zwiekszeniu dawki do 100. Zaliczyłam po raz kolejny taki zjazd, że aż strach. Zaczynam się już tego bardzo bać a myślałam, że przez ten czas nauczyłam się już z tym żyć. Od dawna staram się z tym walczyć, tłumaczyć sobie, nastawiać sie pozytywnie ale ostatnio zauwazyłam, że coraz częściej odpuszczam. Życie nauczyło mnie, że trzeba się ciągle z czymś mocować tylko coraz częściej nie mogę odpowiedzieć sobie na pytanie jak długo i dlaczego ja, moja rodzina, itp. Wiem, że to banalne pytania i do tej pory odpowiedź była dla mnie oczywista a teraz coś się zmienia. Czy ja wpadam w jeszcze większy dół? Co się ze mną dzieje? Boję się tego!!! Zaczynam kochać spokój, podczas gdy do tej pory mój dom był zawsze pełny ludzi, przyjaciół, wesoły i gwarny. Teraz nie chce mi się nikogo zapraszać i przyjmować. Po przyjściu z pracy zamykam drzwi i cześć!!! A wtedy myśli wariują jak szalone!!! Czy ja wariuję??????????????????
  4. Don Pablo, zawroty głowy przy zmniejszaniu dawki asentry - w moim przypadku tak!!! To bardzo nieprzyjemny stan. U mnie ustąpiło po 2 tygodniach, jak organizm przyzwyczaił się do nowej dawki. O tych objawach informowałam jednak na bieżąco lekarza. Myślę, że ty też powinieneś pogadać ze swoim. Będzie dobrze, tylko walcz. Tłumacz sobie, że przetrwasz te gorsze chwille a po nich nastaną lepsze!!! Życzę Ci abyś się nie poddał. Pozdrawiam
  5. Tomek, ja po 2 latach brania tabletek nadal nie wiem kiedy nastąpi ten moment, w którym będę mogła przestać brać. Było już kilka prób obniżenia dawki do 50 mg ale po 2,3 miesiącach znów musiałam zwiększać. Mam przy tym świetnego terapeutę, z kótrym widuję się co 2 tygodnie. Robię wszystko abym mogła to "świństwo" odsatwić!!! Niestety deprecha jest nadal silniejsza ode mnie. Aktualnie zaliczam kolejny "zjazd" i to taki, że aż skóra cierpnie, znów lęki, trząsawki i inne przykre historie. Na dodatek w ubiegłym tygodniu zapadł wyrok na mojego ojca - rak prostaty z przerzutami do kości. Jestem tą wiadamością załamana ale wiem również, że muszę nad sobą zapanować, aby mu pomóc!!! Ciągle wbijam sobie do głowy, że muszę być silna (ale banał) i staram sie taka być. Bierz leki i ratuj się jak możesz na wszystkie możliwe sposoby. Dużo rozmawiaj z ludźmi, śmiej się i nie dopuszczaj do głowy złych myśli. Kiedy będzie Ci bardzo źle - szukaj jakiegokolwiek zajęcia, nie zastanawiaj się nad jego sensem, to naprawdę pomaga!!! Pozdrawiam
  6. Tomek bierz leki tak jak zalecił ci psychiatra, Wierz mi tak trzeba!, Ja z asentrą mam do czynienia już 2 lata, depresję leczę od 10 lat. Nie możesz sam sobie ustalać dawek. Jak będziesz sie czuł dobrze przez jakiś czas to powiedz to lekarzowi a on postanowi jaka dawkę masz kontynuować. Sama kiedyś kombinowałam z dawkami i na dobre mi to nie wyszło!!! Jeżeli będziesz się stosował i masz dobrego lekarza to napewno przyjdzie moment, że całkiem odstawisz, ale nigdy nie decyduj sam o odstawieniu bo mogą ci się przydarzyć różne przykre historie. Pozdrawiam i życzę dużo wytrwałości. Gdybyś potrzebował pomocy lub rady to możesz liczyć na "weterankę" depresji.
  7. Paweł, moja pierwsza miłość, taka wspaniała, wielka to był Roman. On też mnie zostawił tylko, że na zawsze..... odszedł i nawet nie zdążył się ze mną nie pożegnać. To jest we mnie do dzisiaj, chociaż już w innej postaci. Powracają tylko te piękne i dobre chwile. Chociaż nie miałam żadnych szans aby go odzyskać, gdzieś tam w środku ciągle o niego walczę. Nie wiem tylko z kim i z czym??? Wiem, że jest Ci bardzo trudno, ale przetrzymasz. Ja przechodziłam straszne momenty, deprecha, nerwica i na dodatek nikt mi w tym nie pomagał. Miałam wtedy 19 lat, myślałam, że bez niego świat nie będzie istniał. To banalne, ale musiał istnieć i istnieje!!! Pozdrawiam
  8. Witam, Ja leczę depresję już 10 lat. Na poczatku leki przyjmowałam przez pół roku a potem 2 lata spokoju. Teraz jest inaczej, już 2 lata jestem na asentrze. Aktuaknie zaliczam taki "zjazd", że aż strach. Totalny nawrót, lęki, trzęsawki, bóle głowy, wychodzenie włosów itp. Przez cały ten czas uczęszczam na terapię, jednak mam coraz mniej siły na walkę!!! Jak sie pozbierać? Poradźcie
×