Witam, jestem tu nowa choc moj problem, czyli depresja to już drugi epizod w moim życiu. Zaczelo sie jakies 5 lat temu, wtedy jalkos bez leków udało mi sie wyjsc na prostą...następnie wmarcu 2005 roku nastapił gwałtowny nawrót... Doprowadziłam sie do takiego stanu, ze nie bylam zdolna oddychac. Zycie bylo wilekim ciezarem, na sercu jakby lezal ciezki głaz, bolaly mnie miesnie, a cialo przeszywał okropny ból. Ciagle napiecie i starch...niew iadomo przed czym...przed życiem, które dotychczas kochałam...to bezsensu, ale tak to wygląda-nagle wszystko sie wali i traci jakikolwiek sens. Zaczełam się leczyc (moj tato cierpiał na depresję, wiec lekarze podejrzewają ze jest to dziedziczne). Brałam przez poł roku fevarin, na początku 3x 50mg, poznij stopniowo zeszłam do 1 tabletki na dzien...Leczenie pod kontrola specjalisty itd... Udało się-wyszłam z tego. Oczywisice były gorsze i lepsze dni, ale zaczełam żyć pełnią życia, nawet bardziej wszystko potrafiłam docenić niż wcześniej...
2 mieisące temu umarł na raka mo tata...a ja jakieś 2 tyg temu zaczełam zauważać, że znowu nie radze sobie z życiem... Przeżywam podobne katusze jak wtedy, z tym że juz od 2 tyg biore fevarin 2x 50 mg bo zostały mi jeszcze tabletki z poprzedniego leczenia. Czy ten nawrót po 2 latach jest spowodowany tym co mnie spotkało?? czy to poprostu już zawsze tak będzie, że bez leków długo nie moge normalnie żyć??
Prosze o jakąś odp...