Witam
Mam 27 lat i dopiero teraz zdałem sobie sprawe że
jestem poważnie chory.
Moje życie zniszczyła chorobliwa nieśmiałość która spowodowała
fobie społeczną ,leki,natręctwa i obecną roczną chyba silną depresje.
Zaczelo sie
to w szkole kiedy mialem odpowiadac po prostu wstawalem "palilem gume"
nic nie mowilem i tak juz mi zostało czyli juz 14 lat to trwa.
Podsawowke ledwo skonczylem nigdy sie nie uczylem Intersowal mnie
tylko sport. Potem szkola srednia a wlasciwe to 4 szkoly ale dlugo
w nich nie bylem Jak mialem 17 lat zaczolem brac narkotyki i tak trwalo
do 21 roku zycia gdy wezwala mnie armia.Wojsko pogorszyło moj stan.
Stałem sie bardzo spiety ,wystraszony
wystarczy ze ktos krzyknie lub cokolwiek innego mnie
przestraszy odrazu "podskakuje do gory" i czuje sie jakis taki
rozbity,wypalony ( nie wiem jak ten stan nazwac ).
Potem po wojsku jakos znajomosci zaczely sie sypac.
Wiekszosc kolegow poznala dziewczyny ( obecne zony )zaczeli planowac
zycie itd.Ja oczywiscie nie dawalem sobie rady z niczym w koncu w wieku
23lat odizolowalem sie od wszystkich.Myślalem ze jak bede unikac stresujacych
sytłacji to mi sie polepszy ale bylo odwrotnie
W efekcie unikam ludzi jak ognia.Nieskonczylem
zadnej szkoły (mam podstawowe wykształcenie ) nie mam zadnych znajomych
nigdzie nie wychodze chyba ze naprawde musze wtedy staram sie to
zrobić szybko bez jakichkolwiek rozmowu ,spojrzen itp.
Wiekszosc czasu 12-16
godz. spedzam przed komputerem lub tv wsumie jestem uzalezniony od
internetu i alkoholu.Nigdy z nikim normalnie nie rozwmawialem nawet z rodzina
Kazda rozmowe probuje zakonczyc w najszybszy sposob.Boje sie kazdej
powaznej rozmowy.Wsumie to unikam jakikolwiek rozmow jestem bardzo malo mowny
Kazdy rodzaj smiechu
traktuje jako nasmiewanie sie ze mnie -chore.Gdy ide ulica i ktos sie namnie
patrzy trace kordynacje ruchu.Chodze po całych plytach chodnikowych
omijajac polaczenia.Czesto mam cos takiego ze wydaje mi sie ze rozcinam sobie
palce szklem i to mnie meczy przez kilka minut.Co kilka dni budze sie w nocy
z poczuciem silnego leku ze ktos jest w pokoju.Boje sie tez ciemnosci.
Stresuje mnie nawet rodzina bez zadnego powodu.
Przez to wszystko stalem sie nie znosny,niemily ,nie mam do nikogo szacunku.
Nikomu nie ufam.
Jeszcze jak bylem mlodszy to jakos tam bylo ale teraz
juz jestem dorosły i to jest nie dorzeczne by sie tak zachowywac ale
to jest zbyt silne zbyt wiele lat ten stres trwa.
Oczywiscie sie nie lecze nie jestem w stanie zmusic sie by pujsc
do lekarza.
Od roku planuje samobojstwo a wlasciwie mam juz wszystko zaplanowane
Ale jak o tym mysle boje sie.Jak moglbym to zrobic rodzinie.
Wiec chyba musze dac sobie szanse
Wyczytalem na internecie ze jednak
chyba jest szansa w lekach chociaz nie wyobrazam sobie jak
mogłbym zmienic swoja beznadziejna wegetacje.Nie wiem czy tego
chce.Nawet tego sie boje.Zmiany
na lepsze.Zreszta wyrobilem sobie taki swiatopoglad ze nawet leki tego
nie zmienia.
Czy wogole da się wyleczyć z nieśmiałości ?