Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pieroog1

Użytkownik
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pieroog1

  1. Doznałem urazu kręgosłupa szyjnego - zbyt intensywnie szarpnąłem głową i zrobiła mi się rwa barkowo-ramienna. Trzy dni wyjęte z życiorysu i faktycznie w trakcie ustępowania (męczę się prawie tydzień) został lekki szum/pisk w uszach. Taki jak przy starych telewizorach 15 Khz.
  2. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dziękuję :) Wczoraj byłem u Pani psycholog, która zrobiła mi w tym amoku tzw. BIOFEEDBACK EEG i okazało się, że mam bardzo wysoki poziom stresu - norma to ponoć do 8 a ja miałem 26 na 30 możliwych punktów. Wizyta kosztowała 170 zł ale wydaje mi się, że warto. Będę Was informował na bieżąco. Znów jestem kłębkiem nerwów. Tak bardzo się boję, że mojej żonie coś dolega. Ona jest twarda i nawet jak coś jej jest to ukrywa to przede mną. Wiecie co tak sobie wczoraj myślałem, że gdyby potrzebowała nowego serca to ja z ochotą oddałbym jej swoje jakby się nadawało... -- 20 lut 2013, 19:42 -- Witajcie Kobietki, posyłam Wam masę dobrej energii :) Dziś załatwiłem dużo spraw i powiem szczerze, że jak człek jest w ruchu to się trochę lżej na sercu robi - trzymam ten nastrój i kładę się do łóżeczka z książką i dobrą muzyczką w tle. Spokojnego i ściskam Was!!! P.S. Lutka jesteś super Supermanką dla mnie
  3. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dziękuję :) Wczoraj byłem u Pani psycholog, która zrobiła mi w tym amoku tzw. BIOFEEDBACK EEG i okazało się, że mam bardzo wysoki poziom stresu - norma to ponoć do 8 a ja miałem 26 na 30 możliwych punktów. Wizyta kosztowała 170 zł ale wydaje mi się, że warto. Będę Was informował na bieżąco. Znów jestem kłębkiem nerwów. Tak bardzo się boję, że mojej żonie coś dolega. Ona jest twarda i nawet jak coś jej jest to ukrywa to przede mną. Wiecie co tak sobie wczoraj myślałem, że gdyby potrzebowała nowego serca to ja z ochotą oddałbym jej swoje jakby się nadawało... -- 20 lut 2013, 19:42 -- Witajcie Kobietki, posyłam Wam masę dobrej energii :) Dziś załatwiłem dużo spraw i powiem szczerze, że jak człek jest w ruchu to się trochę lżej na sercu robi - trzymam ten nastrój i kładę się do łóżeczka z książką i dobrą muzyczką w tle. Spokojnego i ściskam Was!!! P.S. Lutka jesteś super Supermanką dla mnie
  4. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dziękuję :) Wczoraj byłem u Pani psycholog, która zrobiła mi w tym amoku tzw. BIOFEEDBACK EEG i okazało się, że mam bardzo wysoki poziom stresu - norma to ponoć do 8 a ja miałem 26 na 30 możliwych punktów. Wizyta kosztowała 170 zł ale wydaje mi się, że warto. Będę Was informował na bieżąco. Znów jestem kłębkiem nerwów. Tak bardzo się boję, że mojej żonie coś dolega. Ona jest twarda i nawet jak coś jej jest to ukrywa to przede mną. Wiecie co tak sobie wczoraj myślałem, że gdyby potrzebowała nowego serca to ja z ochotą oddałbym jej swoje jakby się nadawało... -- 20 lut 2013, 19:42 -- Witajcie Kobietki, posyłam Wam masę dobrej energii :) Dziś załatwiłem dużo spraw i powiem szczerze, że jak człek jest w ruchu to się trochę lżej na sercu robi - trzymam ten nastrój i kładę się do łóżeczka z książką i dobrą muzyczką w tle. Spokojnego i ściskam Was!!! P.S. Lutka jesteś super Supermanką dla mnie
  5. Pieroog1

    Moje zmagania

    Cześć dziewczyny, Ja też dziś walczyłem cały dzień z demonami . Teraz jest trochę lepiej. A co mnie wybiło z orbity? Moja małżonka od wczoraj narzeka na serce. Rzadko się w ogóle na coś skarży więc moja chora uwaga skupiła się na niej. Zamilkła bo pewnie nie chce lać wody na młyn ale ja już cały w domysłach. Poleciałem do matki pożyczyć aparat do mierzenia ciśnienia. Okazało się że raczej mam w normie bo 130/ 80. Ale już się dosłuchałem u niej arytmii i bradykardii. Ostatnio miała w pracy dużo stresów więc penie to jest przyczyną, ale nie chce iść do lekarza. A już mam czarne myśli i lękam się o jej zdrowie - jak tak dalej pójdzie to dojdę do wniosku, że potrzebuje przeszczepu. Opieprzcie mnie, że się nakręcam proszę
  6. Pieroog1

    Moje zmagania

    Cześć dziewczyny, Ja też dziś walczyłem cały dzień z demonami . Teraz jest trochę lepiej. A co mnie wybiło z orbity? Moja małżonka od wczoraj narzeka na serce. Rzadko się w ogóle na coś skarży więc moja chora uwaga skupiła się na niej. Zamilkła bo pewnie nie chce lać wody na młyn ale ja już cały w domysłach. Poleciałem do matki pożyczyć aparat do mierzenia ciśnienia. Okazało się że raczej mam w normie bo 130/ 80. Ale już się dosłuchałem u niej arytmii i bradykardii. Ostatnio miała w pracy dużo stresów więc penie to jest przyczyną, ale nie chce iść do lekarza. A już mam czarne myśli i lękam się o jej zdrowie - jak tak dalej pójdzie to dojdę do wniosku, że potrzebuje przeszczepu. Opieprzcie mnie, że się nakręcam proszę
  7. Pieroog1

    Moje zmagania

    Cześć dziewczyny, Ja też dziś walczyłem cały dzień z demonami . Teraz jest trochę lepiej. A co mnie wybiło z orbity? Moja małżonka od wczoraj narzeka na serce. Rzadko się w ogóle na coś skarży więc moja chora uwaga skupiła się na niej. Zamilkła bo pewnie nie chce lać wody na młyn ale ja już cały w domysłach. Poleciałem do matki pożyczyć aparat do mierzenia ciśnienia. Okazało się że raczej mam w normie bo 130/ 80. Ale już się dosłuchałem u niej arytmii i bradykardii. Ostatnio miała w pracy dużo stresów więc penie to jest przyczyną, ale nie chce iść do lekarza. A już mam czarne myśli i lękam się o jej zdrowie - jak tak dalej pójdzie to dojdę do wniosku, że potrzebuje przeszczepu. Opieprzcie mnie, że się nakręcam proszę
  8. To ja się wbiję w dyskusję :) Każdy ma jakieś słabości, a u mnie w życiu też nie było tak, że byłem brylantowego zdrowia. Jako dziecko cierpiałem z powodu alergii. Non stop miałem niegojące się rany na wyprostnych doni, zgięciach, rany pod uszami. Wyglądałem jak zombie. Do tego dochodziły duszności, które w tamtych czasach kończyły się na pogotowiu i tak był od wiosny do sierpnia. Reszta roku upływała z AZS i infekcjami górnych dróg oddechowych. Nie traktuję alergii i AZS w ogóle jak choroby - miałem ją całe życie i się z nią zaprzyjaźniłem. Mimo wszystko żyłem z nią zupełnie normalnie. U mnie fobia przed chorobami to efekt dosyć tragicznych okoliczności życiowych, kiedy na nowotwór umierała moja babcia, która mieszkała z moją rodziną od mojego urodzenia i kilka dosyć poważnych historii szpitalnych mojej matki i siostry kiedy byłem dzieckiem. Potem doszły stresy trwające ponad 7 lat - walka z ZUS i US gdyż wyrolował mnie wspólnik zostawiając wielotysięczne długi, rozpad pierwszego związku z którego wyszedłem jak stałem, bardzo stresująca praca. Potem było trochę spokoju ale pech się odezwał jeszcze raz i miałem powtórkę z rozrywki, kiedy jeszcze się nie zagoiły stare rany - kupiłem mieszkanie, które okazało się koszmarem, trwałem w stanie zawieszenia przed kilka miesięcy gdy sprawa skończyła się w sądzie i dostałem fangę, bo przecież w sądach nie ma co liczyć na sprawiedliwość, tylko na trzymanie się norm prawnych - dodam, że budynek w którym mieszkam to przedsionek piekieł - zatajono to przede mną - nikt tu nie wytrzymuje dłużej niż 1,5 roku bo jest bardzo miły sąsiad socjopata. Pan pisał donosy na mnie do pracy, do urzędów i tak dalej. Zaostrzyło mi się AZS więc lekarz zalecił mi na doraźnie ENCORTON - a ja przekombinowałem i przyjmowałem go stale przez ponad 2 lata w dawkach po 60 mg na dzień. Po prostu kiedy go odstawiałem to mi się pogarszało do tego stopnia, że nie miałem twarzy. Efekt - dostałem półpaśca. Pan doktor był na tyle miły, że powiedział mi, iż w moim wieku 31 lat to się nie zdarza i mam do wyboru np białaczkę i inne choroby które nie dają ludziom szans. Poszedłem z trzema krostkami a wyszedłem z receptą na trumnę. Potem była już tylko równia pochyła. W marcu zeszłego roku zeszła z tego łez padołu bardzo bliska mi osoba... Resztę napisała nerwica.
  9. To ja się wbiję w dyskusję :) Każdy ma jakieś słabości, a u mnie w życiu też nie było tak, że byłem brylantowego zdrowia. Jako dziecko cierpiałem z powodu alergii. Non stop miałem niegojące się rany na wyprostnych doni, zgięciach, rany pod uszami. Wyglądałem jak zombie. Do tego dochodziły duszności, które w tamtych czasach kończyły się na pogotowiu i tak był od wiosny do sierpnia. Reszta roku upływała z AZS i infekcjami górnych dróg oddechowych. Nie traktuję alergii i AZS w ogóle jak choroby - miałem ją całe życie i się z nią zaprzyjaźniłem. Mimo wszystko żyłem z nią zupełnie normalnie. U mnie fobia przed chorobami to efekt dosyć tragicznych okoliczności życiowych, kiedy na nowotwór umierała moja babcia, która mieszkała z moją rodziną od mojego urodzenia i kilka dosyć poważnych historii szpitalnych mojej matki i siostry kiedy byłem dzieckiem. Potem doszły stresy trwające ponad 7 lat - walka z ZUS i US gdyż wyrolował mnie wspólnik zostawiając wielotysięczne długi, rozpad pierwszego związku z którego wyszedłem jak stałem, bardzo stresująca praca. Potem było trochę spokoju ale pech się odezwał jeszcze raz i miałem powtórkę z rozrywki, kiedy jeszcze się nie zagoiły stare rany - kupiłem mieszkanie, które okazało się koszmarem, trwałem w stanie zawieszenia przed kilka miesięcy gdy sprawa skończyła się w sądzie i dostałem fangę, bo przecież w sądach nie ma co liczyć na sprawiedliwość, tylko na trzymanie się norm prawnych - dodam, że budynek w którym mieszkam to przedsionek piekieł - zatajono to przede mną - nikt tu nie wytrzymuje dłużej niż 1,5 roku bo jest bardzo miły sąsiad socjopata. Pan pisał donosy na mnie do pracy, do urzędów i tak dalej. Zaostrzyło mi się AZS więc lekarz zalecił mi na doraźnie ENCORTON - a ja przekombinowałem i przyjmowałem go stale przez ponad 2 lata w dawkach po 60 mg na dzień. Po prostu kiedy go odstawiałem to mi się pogarszało do tego stopnia, że nie miałem twarzy. Efekt - dostałem półpaśca. Pan doktor był na tyle miły, że powiedział mi, iż w moim wieku 31 lat to się nie zdarza i mam do wyboru np białaczkę i inne choroby które nie dają ludziom szans. Poszedłem z trzema krostkami a wyszedłem z receptą na trumnę. Potem była już tylko równia pochyła. W marcu zeszłego roku zeszła z tego łez padołu bardzo bliska mi osoba... Resztę napisała nerwica.
  10. To ja się wbiję w dyskusję :) Każdy ma jakieś słabości, a u mnie w życiu też nie było tak, że byłem brylantowego zdrowia. Jako dziecko cierpiałem z powodu alergii. Non stop miałem niegojące się rany na wyprostnych doni, zgięciach, rany pod uszami. Wyglądałem jak zombie. Do tego dochodziły duszności, które w tamtych czasach kończyły się na pogotowiu i tak był od wiosny do sierpnia. Reszta roku upływała z AZS i infekcjami górnych dróg oddechowych. Nie traktuję alergii i AZS w ogóle jak choroby - miałem ją całe życie i się z nią zaprzyjaźniłem. Mimo wszystko żyłem z nią zupełnie normalnie. U mnie fobia przed chorobami to efekt dosyć tragicznych okoliczności życiowych, kiedy na nowotwór umierała moja babcia, która mieszkała z moją rodziną od mojego urodzenia i kilka dosyć poważnych historii szpitalnych mojej matki i siostry kiedy byłem dzieckiem. Potem doszły stresy trwające ponad 7 lat - walka z ZUS i US gdyż wyrolował mnie wspólnik zostawiając wielotysięczne długi, rozpad pierwszego związku z którego wyszedłem jak stałem, bardzo stresująca praca. Potem było trochę spokoju ale pech się odezwał jeszcze raz i miałem powtórkę z rozrywki, kiedy jeszcze się nie zagoiły stare rany - kupiłem mieszkanie, które okazało się koszmarem, trwałem w stanie zawieszenia przed kilka miesięcy gdy sprawa skończyła się w sądzie i dostałem fangę, bo przecież w sądach nie ma co liczyć na sprawiedliwość, tylko na trzymanie się norm prawnych - dodam, że budynek w którym mieszkam to przedsionek piekieł - zatajono to przede mną - nikt tu nie wytrzymuje dłużej niż 1,5 roku bo jest bardzo miły sąsiad socjopata. Pan pisał donosy na mnie do pracy, do urzędów i tak dalej. Zaostrzyło mi się AZS więc lekarz zalecił mi na doraźnie ENCORTON - a ja przekombinowałem i przyjmowałem go stale przez ponad 2 lata w dawkach po 60 mg na dzień. Po prostu kiedy go odstawiałem to mi się pogarszało do tego stopnia, że nie miałem twarzy. Efekt - dostałem półpaśca. Pan doktor był na tyle miły, że powiedział mi, iż w moim wieku 31 lat to się nie zdarza i mam do wyboru np białaczkę i inne choroby które nie dają ludziom szans. Poszedłem z trzema krostkami a wyszedłem z receptą na trumnę. Potem była już tylko równia pochyła. W marcu zeszłego roku zeszła z tego łez padołu bardzo bliska mi osoba... Resztę napisała nerwica.
  11. Witajcie! Na ostatnim spotkaniu z moją terapeutką w końcu nastąpił przełom - odkryłem co mnie zjada od środka. Myślałem, że wtórnym objawem nerwicy lękowej jest hipochondria, a tu się okazało, że od lat zjada mnie nozofobia, która trafiła na podatny grunt. Czy ktoś z Was zmaga się z problemem panicznego lęku przed zachorowaniem, przez to każda wizyta u lekarza jest istną katorgą z lękiem a nuż coś wykryje czego we mnie być nie powinno? Czy cały czas się obserwujecie i znajdujecie potwierdzenia w najmniejszym pryszczu, bądź plamce na ciele że już się zbliża koniec? Czy macie czasem wrażenie, że jedną nogą stoicie w grobie a z czeluści słychać głos "Wsadź drugą nóżkę, będzie ubaw"? Dręczą Was bóle, pieczenia, duszności i inne sensacje? Zachęcam do ujawnienia się i pogadania jak sobie z tym paskudztwem poradzić zanim zrujnuje nam życie.
  12. Witajcie! Na ostatnim spotkaniu z moją terapeutką w końcu nastąpił przełom - odkryłem co mnie zjada od środka. Myślałem, że wtórnym objawem nerwicy lękowej jest hipochondria, a tu się okazało, że od lat zjada mnie nozofobia, która trafiła na podatny grunt. Czy ktoś z Was zmaga się z problemem panicznego lęku przed zachorowaniem, przez to każda wizyta u lekarza jest istną katorgą z lękiem a nuż coś wykryje czego we mnie być nie powinno? Czy cały czas się obserwujecie i znajdujecie potwierdzenia w najmniejszym pryszczu, bądź plamce na ciele że już się zbliża koniec? Czy macie czasem wrażenie, że jedną nogą stoicie w grobie a z czeluści słychać głos "Wsadź drugą nóżkę, będzie ubaw"? Dręczą Was bóle, pieczenia, duszności i inne sensacje? Zachęcam do ujawnienia się i pogadania jak sobie z tym paskudztwem poradzić zanim zrujnuje nam życie.
  13. Witajcie! Na ostatnim spotkaniu z moją terapeutką w końcu nastąpił przełom - odkryłem co mnie zjada od środka. Myślałem, że wtórnym objawem nerwicy lękowej jest hipochondria, a tu się okazało, że od lat zjada mnie nozofobia, która trafiła na podatny grunt. Czy ktoś z Was zmaga się z problemem panicznego lęku przed zachorowaniem, przez to każda wizyta u lekarza jest istną katorgą z lękiem a nuż coś wykryje czego we mnie być nie powinno? Czy cały czas się obserwujecie i znajdujecie potwierdzenia w najmniejszym pryszczu, bądź plamce na ciele że już się zbliża koniec? Czy macie czasem wrażenie, że jedną nogą stoicie w grobie a z czeluści słychać głos "Wsadź drugą nóżkę, będzie ubaw"? Dręczą Was bóle, pieczenia, duszności i inne sensacje? Zachęcam do ujawnienia się i pogadania jak sobie z tym paskudztwem poradzić zanim zrujnuje nam życie.
  14. Pieroog1

    Moje zmagania

    Jak tam kobietki się trzymacie? Bo ja raczej dziś ok. Byłem na spotkaniu z Panią psycholog i omówiliśmy postępy terapii. :) Życzę Wam spokojnej, pełnej kolorowych snów nocy :) I oby moc była z nami!
  15. Pieroog1

    Moje zmagania

    Pozdrawiam Was kobietki :) Dziś trochę lepiej się czuję, choć nadal mi się w głowie tłuką głupie myśli. Dziś przeszedłem uzdrawiającą rozmowę z moją matką, która przechodziła przez to samo co my, wyszedłem dziwnie spokojny. Zdam Wam relację jutro.
  16. Pieroog1

    Moje zmagania

    Hej Marta, Ja już dawno odkryłem, że działam jak barometr. To co odczuwam, czyli cała somatyka daje mi dosyć precyzyjne wskazania kiedy i na jaką zmieni się pogoda. Dziękuję Ci za dobre słowo, które mnie podniosło - faktycznie neurotyka nie rozumie nawet najbliższa rodzina. Odkryłem to z przerażeniem, kiedy moja lepsza połowa dwa dni temu po prostu zabrała mi lekarstwa (w tym xanax) i zagroziła, że jak się nie ogarnę to wyciągnie dalekosiężne konsekwencje. Najgorsze to, że od jakiegoś czasu mimo, iż się bardzo bardzo staram jestem traktowany jak nierób i chyba tylko substytut faceta. Wiem, że to nie męskie zalewać się łzami i "umierać" po raz kolejny. Nie wiem czego się spodziewać. W głowie mam galopadę myśli podpowiadającą najgorsze scenariusze. Nie nadużywam barbituranów, ale czasem jest ze mną tak, jak dziś, że od tego, co mi się kołacze w głowie mam ochotę gryźć tynk ze ścian. Zauważyłem, że w takich stanach jak dziś, te moje obawy przenoszą się również w sferę marzeń sennych. Budzę się kilka razy w nocy i tym potwornym lękiem rano. Ja dobyłem do takiego stanu, że panicznie boję się chorób, a jednocześnie lęk mnie paraliżuje przed wykonaniem jakichkolwiek badań. Nieustannie tylko się oglądam i szukam znaków zbliżającego się końca. Oczywiście puki co, żaden z nich nie nadszedł - wszyscy wokoło prychali i kichali, mieli grypy a mnie nic nie brało, prócz domysłów. Śmieją się ze mnie, że jestem uosobieniem końskiego zdrowia i chodzącej hipochondrii zarazem... Ale się jadu ze mnie wylało, chyba to przez ten brak xanaxu - technicolor brutalnie został mi odebrany i do życie z jego dolegliwościami znów ma barwy z PRL. Idę się zdrzemnąć godzinkę, później spróbuję przynajmniej obiad ugotować zanim małżonka przyjdzie z pracy, -- 11 lut 2013, 17:48 -- A... jednak facet to świnia. Naplotłem powyżej :) Ewidentnie robię się zrzędliwy. W sumie to się żonie nie dziwię, ona po prostu nie miewa takich stanów i pewnie też czuje się niepewnie w całej tej sytuacji. Pomaga jak umie i po prostu czasem sytuacja ją też przerasta. Ja szczerze powiedziawszy nie mogę dojść do siebie od roku po wielkiej batalii jaką stoczyliśmy w naszej obronie. Czarę goryczy przelała tragiczna śmierć w najbliższej rodzinie z którą nie mogłem się pogodzić oraz bardzo stresująca sytuacja zdrowotna.
  17. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dołączam się do koleżanek. Trzeba mimo wszystkim i wszystkiemu się trzymać. Strach ma wielkie oczy i lubi wysysać z nas całe życie, tym się karmi. Nie dajmy się mu najeść i skierujmy go na ostrą dietę. Powiem, że ostatnio mam gorszy czas i dla przykładu dziś nie poszedłem do pracy raz z powodu uczulenia na środek grzybobójczy, dwa na głupie myśli po odstawieniu xanaxu. Ale muszę dać radę.
  18. Teraz podzielę się z Wami trochę off topic :) Niestety zdarzyło mi się potknięcie. Wyskoczył mi pod pachą taki mały, wielkości ziarnka grochu, bolący guzek, wysklepiony ponad skórę pachy, przesuwalny razem z nią. Był bardzo lekko różowy (lekusieńko) i nie miał żadnego "czubka". Spanikowałem - pierwsze co przyszło mi na myśl to - rak. Druga możliwość to węzeł chłonny, który wróży kłopoty bo nie byłem przeziębiony ani się nie czułem źle. Słowem najgorsze scenariusze jakie można sobie założyć. Noc miałem z "bańki" bo przy ruszeniu ręką to miejsce mnie bolało. Rano lekarz i.... pytanie, czy Pan używa antyperspirantu? Oczywiście... Podobnie zapchał mi się kanalik gruczołu potowego i zrobił się głęboko stan zapalny. Po posmarowaniu antybiotykiem przeszło w ciągu kliku godzin, ale włączyło się już myślenie, czy to zdarzenie nie ma jakiegoś drugiego dna? Efekt - moja ulubiona Pani doktor i Afobam na doraźnie bo mi się lęk napędził. Teraz już jest lepiej (nie opłakuję swojej rychłej smierci )ale jak widać jeszcze sporo czasu upłynie w Wiśle zamim zacznę przechodzić do takich rzeczy jak dawniej - bez emocji. PO TRZECIE - nie stawiajcie sobie diagnoz z internetu - po raz kolejny przekonałem się, że jest tu tyle bzdurnych wypowiedzi ludzi, którzy chyba lubią nakręcać innych, że strach się bać. Pozdrawiam Was, niech moc będzie z Wami!
  19. Niestety od momentu, kiedy prześladuje mnie nerwica mam również objawy meteopatii. Na każdą zmianę pogody, szczególnie wtedy, kiedy zbliża się front atmosferyczny, np. ma padać deszcz lub ma wiać silny wiatr jestem z 95% prawdopodobieństwem przewidzieć kiedy zacznie padać, lub wiać - boli mnie wtedy głowa i mam dużo gorszy nastrój. Trzymajcie się w ten paskudny dzień :)
  20. Dzięki Finlandia, zdrówka życzę. Faktycznie już się nie ślinię - przeszło. Teraz różne rzeczy przez tę dziwną pogodę w grudniu biegają po Polsce. U mnie w mieście nastąpiła prawdziwa pandemia grypy i przeziębień i ciekawostek. Kilka osób skarżyło się na podobno zmutowanego wirusa ospy wietrznej powodującego powtórne przechodzenie tej choroby z tym że z ogniskami wewnątrz jamy ustnej - podobno do lekarza zgłosiło się kilka osób z tymi objawami. Ale do rzeczy - grypa zdarza się najzdrowszym - taka uroda rodzaju ludzkiego :)
  21. Witam Was (a w szczególności Finlandię) badzo serdecznie. Dziś przybywam z rzeczą, która mnie najpierw przyprawiła o zły nastrój a teraz już tylko o śmiech. Otóż, po przepracowaniu wszelkich mozliwych objawów nerwicy na zasadzie "w koło Macieju" i uporaniu się z nimi mam kolejny do kompletu. Zacząłem mieć wrażenie, że mam za dużo śliny w ustach, jak mops :) Zaczęło się od kącika ust w który zaczeły mnie uwierać włosy z zarostu. Odruchowo zaczałem pocierać palcem, bo zaczeło mnie to doprowadzac do szału. Po ogoleniu się zwróciłem uwagę, że to miejsce jest jakieś "oślinione" zacząłem wycierac chusteczką i śliny zaczęło być więcej i więcej i więcej. Jak wstałem rano to wszystko było ok. Ale już została włączona przesadna czujność i teraz, jak pies Pawłowa, zacząłem się znów ślinić. Wczoraj byłem u stomatologa ale oczywiście wszystko mam zdrowe i na miejscu, wobec tego pytanie Pani doktor, czy się czymś stresuję... Dziś w pracy w kończu sie przełamałem i opowiedziałem z czym walczę koleżankom z działu. Uśmieliśmy się z tego ślinienia doszliśmy do wniosku, że z dwojga złego, to lepiej tą stroną. Ciekaw jestem kiedy mi ustąpi... Miał może ktoś tak?
  22. A ja dziś mam gorszy dzień. Byłem wczoraj u znajomych, było jakoś tak ckliwie i mi się udzieliło. Nie mogłem usnąć i tak kręciłem się całą noc w łóżku. Wstałem kompletnie rozbity. Teraz będę miał pewnie trzy dni z głowy, bo u mnie to tak się w takiej sytuacji ciągnie Pozdrawiam wszystkim nerwicowców.
  23. Robiłaś sobie badania na pasożyty, wirusy, bakterie? Nie są kosztowne as może dla własnego spokoju warto?
  24. Spokojnie Perełko :) U mnie jest tak samo - wstanę i przez piersze piętnascie minut nic - i nagle łup... Pójdź do lekarza i niech Ci zrobią (robia to od ręki) EKG i zmierza Ci ciśnienie - uspokoisz się, że serducho jest zdrowe :). Pozdrawiam :)
  25. Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć, byś o siebie walczyła i nie rezygnowała do puki nie znajdziesz przyczyny. Będe trzymał kciuki by Twoja dolegliwość ustąpiła i byś mogła obudzić się kiedyś ze świadmością, że to już tylko złe wspomnienie od którego oddziela cię gruba warstwa czasu i jestes na bezpiecznej pozycji. Powiem Ci, że ja miałem tak samo - szukałem przyczyny, bo nie wierzyłem, że sprawa twki w emocjach. Niby mamy medycynę rozwiniętą na wysokim poziomie, ale tak na prawdę mimo, iż wiele już potrafimy to nadal jesteśmy na progu wiedzy o funkcjonowaniu całego ludzkiego ciała. Przykladem niech będzie fakt, iż okazuje się, że jelita od przełyku po odbyt mają własną warstwę neuronów, takich samych jak mózg i to o ilości połączeń i neuronów takich jak w mózgu np kota. Naukowcy doszli do wniosku że mózg nie kontorluje tych procesów i nasze wnętrzności same kontrolują i wytwarzają "emocje". Mówi sie nawet o tym zjawisku jak o drugim mózgu. Mi to wiele wyjaśnia jeśli chodzi o odczucia z jamy brzusznej i klatki piersiowej. Pamiętaj, pozwól sobie na totalną samolubność i szukaj rozwiązania Twoich problemów. Ja w każdym razie Ci kibicuję i posyłam Ci dużo odwagi.
×