Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pieroog1

Użytkownik
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Pieroog1

  1. Doznałem urazu kręgosłupa szyjnego - zbyt intensywnie szarpnąłem głową i zrobiła mi się rwa barkowo-ramienna. Trzy dni wyjęte z życiorysu i faktycznie w trakcie ustępowania (męczę się prawie tydzień) został lekki szum/pisk w uszach. Taki jak przy starych telewizorach 15 Khz.
  2. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dziękuję :) Wczoraj byłem u Pani psycholog, która zrobiła mi w tym amoku tzw. BIOFEEDBACK EEG i okazało się, że mam bardzo wysoki poziom stresu - norma to ponoć do 8 a ja miałem 26 na 30 możliwych punktów. Wizyta kosztowała 170 zł ale wydaje mi się, że warto. Będę Was informował na bieżąco. Znów jestem kłębkiem nerwów. Tak bardzo się boję, że mojej żonie coś dolega. Ona jest twarda i nawet jak coś jej jest to ukrywa to przede mną. Wiecie co tak sobie wczoraj myślałem, że gdyby potrzebowała nowego serca to ja z ochotą oddałbym jej swoje jakby się nadawało... -- 20 lut 2013, 19:42 -- Witajcie Kobietki, posyłam Wam masę dobrej energii :) Dziś załatwiłem dużo spraw i powiem szczerze, że jak człek jest w ruchu to się trochę lżej na sercu robi - trzymam ten nastrój i kładę się do łóżeczka z książką i dobrą muzyczką w tle. Spokojnego i ściskam Was!!! P.S. Lutka jesteś super Supermanką dla mnie
  3. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dziękuję :) Wczoraj byłem u Pani psycholog, która zrobiła mi w tym amoku tzw. BIOFEEDBACK EEG i okazało się, że mam bardzo wysoki poziom stresu - norma to ponoć do 8 a ja miałem 26 na 30 możliwych punktów. Wizyta kosztowała 170 zł ale wydaje mi się, że warto. Będę Was informował na bieżąco. Znów jestem kłębkiem nerwów. Tak bardzo się boję, że mojej żonie coś dolega. Ona jest twarda i nawet jak coś jej jest to ukrywa to przede mną. Wiecie co tak sobie wczoraj myślałem, że gdyby potrzebowała nowego serca to ja z ochotą oddałbym jej swoje jakby się nadawało... -- 20 lut 2013, 19:42 -- Witajcie Kobietki, posyłam Wam masę dobrej energii :) Dziś załatwiłem dużo spraw i powiem szczerze, że jak człek jest w ruchu to się trochę lżej na sercu robi - trzymam ten nastrój i kładę się do łóżeczka z książką i dobrą muzyczką w tle. Spokojnego i ściskam Was!!! P.S. Lutka jesteś super Supermanką dla mnie
  4. Pieroog1

    Moje zmagania

    Dziękuję :) Wczoraj byłem u Pani psycholog, która zrobiła mi w tym amoku tzw. BIOFEEDBACK EEG i okazało się, że mam bardzo wysoki poziom stresu - norma to ponoć do 8 a ja miałem 26 na 30 możliwych punktów. Wizyta kosztowała 170 zł ale wydaje mi się, że warto. Będę Was informował na bieżąco. Znów jestem kłębkiem nerwów. Tak bardzo się boję, że mojej żonie coś dolega. Ona jest twarda i nawet jak coś jej jest to ukrywa to przede mną. Wiecie co tak sobie wczoraj myślałem, że gdyby potrzebowała nowego serca to ja z ochotą oddałbym jej swoje jakby się nadawało... -- 20 lut 2013, 19:42 -- Witajcie Kobietki, posyłam Wam masę dobrej energii :) Dziś załatwiłem dużo spraw i powiem szczerze, że jak człek jest w ruchu to się trochę lżej na sercu robi - trzymam ten nastrój i kładę się do łóżeczka z książką i dobrą muzyczką w tle. Spokojnego i ściskam Was!!! P.S. Lutka jesteś super Supermanką dla mnie
  5. Pieroog1

    Moje zmagania

    Cześć dziewczyny, Ja też dziś walczyłem cały dzień z demonami . Teraz jest trochę lepiej. A co mnie wybiło z orbity? Moja małżonka od wczoraj narzeka na serce. Rzadko się w ogóle na coś skarży więc moja chora uwaga skupiła się na niej. Zamilkła bo pewnie nie chce lać wody na młyn ale ja już cały w domysłach. Poleciałem do matki pożyczyć aparat do mierzenia ciśnienia. Okazało się że raczej mam w normie bo 130/ 80. Ale już się dosłuchałem u niej arytmii i bradykardii. Ostatnio miała w pracy dużo stresów więc penie to jest przyczyną, ale nie chce iść do lekarza. A już mam czarne myśli i lękam się o jej zdrowie - jak tak dalej pójdzie to dojdę do wniosku, że potrzebuje przeszczepu. Opieprzcie mnie, że się nakręcam proszę
  6. Pieroog1

    Moje zmagania

    Cześć dziewczyny, Ja też dziś walczyłem cały dzień z demonami . Teraz jest trochę lepiej. A co mnie wybiło z orbity? Moja małżonka od wczoraj narzeka na serce. Rzadko się w ogóle na coś skarży więc moja chora uwaga skupiła się na niej. Zamilkła bo pewnie nie chce lać wody na młyn ale ja już cały w domysłach. Poleciałem do matki pożyczyć aparat do mierzenia ciśnienia. Okazało się że raczej mam w normie bo 130/ 80. Ale już się dosłuchałem u niej arytmii i bradykardii. Ostatnio miała w pracy dużo stresów więc penie to jest przyczyną, ale nie chce iść do lekarza. A już mam czarne myśli i lękam się o jej zdrowie - jak tak dalej pójdzie to dojdę do wniosku, że potrzebuje przeszczepu. Opieprzcie mnie, że się nakręcam proszę
  7. Pieroog1

    Moje zmagania

    Cześć dziewczyny, Ja też dziś walczyłem cały dzień z demonami . Teraz jest trochę lepiej. A co mnie wybiło z orbity? Moja małżonka od wczoraj narzeka na serce. Rzadko się w ogóle na coś skarży więc moja chora uwaga skupiła się na niej. Zamilkła bo pewnie nie chce lać wody na młyn ale ja już cały w domysłach. Poleciałem do matki pożyczyć aparat do mierzenia ciśnienia. Okazało się że raczej mam w normie bo 130/ 80. Ale już się dosłuchałem u niej arytmii i bradykardii. Ostatnio miała w pracy dużo stresów więc penie to jest przyczyną, ale nie chce iść do lekarza. A już mam czarne myśli i lękam się o jej zdrowie - jak tak dalej pójdzie to dojdę do wniosku, że potrzebuje przeszczepu. Opieprzcie mnie, że się nakręcam proszę
  8. To ja się wbiję w dyskusję :) Każdy ma jakieś słabości, a u mnie w życiu też nie było tak, że byłem brylantowego zdrowia. Jako dziecko cierpiałem z powodu alergii. Non stop miałem niegojące się rany na wyprostnych doni, zgięciach, rany pod uszami. Wyglądałem jak zombie. Do tego dochodziły duszności, które w tamtych czasach kończyły się na pogotowiu i tak był od wiosny do sierpnia. Reszta roku upływała z AZS i infekcjami górnych dróg oddechowych. Nie traktuję alergii i AZS w ogóle jak choroby - miałem ją całe życie i się z nią zaprzyjaźniłem. Mimo wszystko żyłem z nią zupełnie normalnie. U mnie fobia przed chorobami to efekt dosyć tragicznych okoliczności życiowych, kiedy na nowotwór umierała moja babcia, która mieszkała z moją rodziną od mojego urodzenia i kilka dosyć poważnych historii szpitalnych mojej matki i siostry kiedy byłem dzieckiem. Potem doszły stresy trwające ponad 7 lat - walka z ZUS i US gdyż wyrolował mnie wspólnik zostawiając wielotysięczne długi, rozpad pierwszego związku z którego wyszedłem jak stałem, bardzo stresująca praca. Potem było trochę spokoju ale pech się odezwał jeszcze raz i miałem powtórkę z rozrywki, kiedy jeszcze się nie zagoiły stare rany - kupiłem mieszkanie, które okazało się koszmarem, trwałem w stanie zawieszenia przed kilka miesięcy gdy sprawa skończyła się w sądzie i dostałem fangę, bo przecież w sądach nie ma co liczyć na sprawiedliwość, tylko na trzymanie się norm prawnych - dodam, że budynek w którym mieszkam to przedsionek piekieł - zatajono to przede mną - nikt tu nie wytrzymuje dłużej niż 1,5 roku bo jest bardzo miły sąsiad socjopata. Pan pisał donosy na mnie do pracy, do urzędów i tak dalej. Zaostrzyło mi się AZS więc lekarz zalecił mi na doraźnie ENCORTON - a ja przekombinowałem i przyjmowałem go stale przez ponad 2 lata w dawkach po 60 mg na dzień. Po prostu kiedy go odstawiałem to mi się pogarszało do tego stopnia, że nie miałem twarzy. Efekt - dostałem półpaśca. Pan doktor był na tyle miły, że powiedział mi, iż w moim wieku 31 lat to się nie zdarza i mam do wyboru np białaczkę i inne choroby które nie dają ludziom szans. Poszedłem z trzema krostkami a wyszedłem z receptą na trumnę. Potem była już tylko równia pochyła. W marcu zeszłego roku zeszła z tego łez padołu bardzo bliska mi osoba... Resztę napisała nerwica.
  9. To ja się wbiję w dyskusję :) Każdy ma jakieś słabości, a u mnie w życiu też nie było tak, że byłem brylantowego zdrowia. Jako dziecko cierpiałem z powodu alergii. Non stop miałem niegojące się rany na wyprostnych doni, zgięciach, rany pod uszami. Wyglądałem jak zombie. Do tego dochodziły duszności, które w tamtych czasach kończyły się na pogotowiu i tak był od wiosny do sierpnia. Reszta roku upływała z AZS i infekcjami górnych dróg oddechowych. Nie traktuję alergii i AZS w ogóle jak choroby - miałem ją całe życie i się z nią zaprzyjaźniłem. Mimo wszystko żyłem z nią zupełnie normalnie. U mnie fobia przed chorobami to efekt dosyć tragicznych okoliczności życiowych, kiedy na nowotwór umierała moja babcia, która mieszkała z moją rodziną od mojego urodzenia i kilka dosyć poważnych historii szpitalnych mojej matki i siostry kiedy byłem dzieckiem. Potem doszły stresy trwające ponad 7 lat - walka z ZUS i US gdyż wyrolował mnie wspólnik zostawiając wielotysięczne długi, rozpad pierwszego związku z którego wyszedłem jak stałem, bardzo stresująca praca. Potem było trochę spokoju ale pech się odezwał jeszcze raz i miałem powtórkę z rozrywki, kiedy jeszcze się nie zagoiły stare rany - kupiłem mieszkanie, które okazało się koszmarem, trwałem w stanie zawieszenia przed kilka miesięcy gdy sprawa skończyła się w sądzie i dostałem fangę, bo przecież w sądach nie ma co liczyć na sprawiedliwość, tylko na trzymanie się norm prawnych - dodam, że budynek w którym mieszkam to przedsionek piekieł - zatajono to przede mną - nikt tu nie wytrzymuje dłużej niż 1,5 roku bo jest bardzo miły sąsiad socjopata. Pan pisał donosy na mnie do pracy, do urzędów i tak dalej. Zaostrzyło mi się AZS więc lekarz zalecił mi na doraźnie ENCORTON - a ja przekombinowałem i przyjmowałem go stale przez ponad 2 lata w dawkach po 60 mg na dzień. Po prostu kiedy go odstawiałem to mi się pogarszało do tego stopnia, że nie miałem twarzy. Efekt - dostałem półpaśca. Pan doktor był na tyle miły, że powiedział mi, iż w moim wieku 31 lat to się nie zdarza i mam do wyboru np białaczkę i inne choroby które nie dają ludziom szans. Poszedłem z trzema krostkami a wyszedłem z receptą na trumnę. Potem była już tylko równia pochyła. W marcu zeszłego roku zeszła z tego łez padołu bardzo bliska mi osoba... Resztę napisała nerwica.
  10. To ja się wbiję w dyskusję :) Każdy ma jakieś słabości, a u mnie w życiu też nie było tak, że byłem brylantowego zdrowia. Jako dziecko cierpiałem z powodu alergii. Non stop miałem niegojące się rany na wyprostnych doni, zgięciach, rany pod uszami. Wyglądałem jak zombie. Do tego dochodziły duszności, które w tamtych czasach kończyły się na pogotowiu i tak był od wiosny do sierpnia. Reszta roku upływała z AZS i infekcjami górnych dróg oddechowych. Nie traktuję alergii i AZS w ogóle jak choroby - miałem ją całe życie i się z nią zaprzyjaźniłem. Mimo wszystko żyłem z nią zupełnie normalnie. U mnie fobia przed chorobami to efekt dosyć tragicznych okoliczności życiowych, kiedy na nowotwór umierała moja babcia, która mieszkała z moją rodziną od mojego urodzenia i kilka dosyć poważnych historii szpitalnych mojej matki i siostry kiedy byłem dzieckiem. Potem doszły stresy trwające ponad 7 lat - walka z ZUS i US gdyż wyrolował mnie wspólnik zostawiając wielotysięczne długi, rozpad pierwszego związku z którego wyszedłem jak stałem, bardzo stresująca praca. Potem było trochę spokoju ale pech się odezwał jeszcze raz i miałem powtórkę z rozrywki, kiedy jeszcze się nie zagoiły stare rany - kupiłem mieszkanie, które okazało się koszmarem, trwałem w stanie zawieszenia przed kilka miesięcy gdy sprawa skończyła się w sądzie i dostałem fangę, bo przecież w sądach nie ma co liczyć na sprawiedliwość, tylko na trzymanie się norm prawnych - dodam, że budynek w którym mieszkam to przedsionek piekieł - zatajono to przede mną - nikt tu nie wytrzymuje dłużej niż 1,5 roku bo jest bardzo miły sąsiad socjopata. Pan pisał donosy na mnie do pracy, do urzędów i tak dalej. Zaostrzyło mi się AZS więc lekarz zalecił mi na doraźnie ENCORTON - a ja przekombinowałem i przyjmowałem go stale przez ponad 2 lata w dawkach po 60 mg na dzień. Po prostu kiedy go odstawiałem to mi się pogarszało do tego stopnia, że nie miałem twarzy. Efekt - dostałem półpaśca. Pan doktor był na tyle miły, że powiedział mi, iż w moim wieku 31 lat to się nie zdarza i mam do wyboru np białaczkę i inne choroby które nie dają ludziom szans. Poszedłem z trzema krostkami a wyszedłem z receptą na trumnę. Potem była już tylko równia pochyła. W marcu zeszłego roku zeszła z tego łez padołu bardzo bliska mi osoba... Resztę napisała nerwica.
  11. Witajcie! Na ostatnim spotkaniu z moją terapeutką w końcu nastąpił przełom - odkryłem co mnie zjada od środka. Myślałem, że wtórnym objawem nerwicy lękowej jest hipochondria, a tu się okazało, że od lat zjada mnie nozofobia, która trafiła na podatny grunt. Czy ktoś z Was zmaga się z problemem panicznego lęku przed zachorowaniem, przez to każda wizyta u lekarza jest istną katorgą z lękiem a nuż coś wykryje czego we mnie być nie powinno? Czy cały czas się obserwujecie i znajdujecie potwierdzenia w najmniejszym pryszczu, bądź plamce na ciele że już się zbliża koniec? Czy macie czasem wrażenie, że jedną nogą stoicie w grobie a z czeluści słychać głos "Wsadź drugą nóżkę, będzie ubaw"? Dręczą Was bóle, pieczenia, duszności i inne sensacje? Zachęcam do ujawnienia się i pogadania jak sobie z tym paskudztwem poradzić zanim zrujnuje nam życie.
  12. Witajcie! Na ostatnim spotkaniu z moją terapeutką w końcu nastąpił przełom - odkryłem co mnie zjada od środka. Myślałem, że wtórnym objawem nerwicy lękowej jest hipochondria, a tu się okazało, że od lat zjada mnie nozofobia, która trafiła na podatny grunt. Czy ktoś z Was zmaga się z problemem panicznego lęku przed zachorowaniem, przez to każda wizyta u lekarza jest istną katorgą z lękiem a nuż coś wykryje czego we mnie być nie powinno? Czy cały czas się obserwujecie i znajdujecie potwierdzenia w najmniejszym pryszczu, bądź plamce na ciele że już się zbliża koniec? Czy macie czasem wrażenie, że jedną nogą stoicie w grobie a z czeluści słychać głos "Wsadź drugą nóżkę, będzie ubaw"? Dręczą Was bóle, pieczenia, duszności i inne sensacje? Zachęcam do ujawnienia się i pogadania jak sobie z tym paskudztwem poradzić zanim zrujnuje nam życie.
  13. Witajcie! Na ostatnim spotkaniu z moją terapeutką w końcu nastąpił przełom - odkryłem co mnie zjada od środka. Myślałem, że wtórnym objawem nerwicy lękowej jest hipochondria, a tu się okazało, że od lat zjada mnie nozofobia, która trafiła na podatny grunt. Czy ktoś z Was zmaga się z problemem panicznego lęku przed zachorowaniem, przez to każda wizyta u lekarza jest istną katorgą z lękiem a nuż coś wykryje czego we mnie być nie powinno? Czy cały czas się obserwujecie i znajdujecie potwierdzenia w najmniejszym pryszczu, bądź plamce na ciele że już się zbliża koniec? Czy macie czasem wrażenie, że jedną nogą stoicie w grobie a z czeluści słychać głos "Wsadź drugą nóżkę, będzie ubaw"? Dręczą Was bóle, pieczenia, duszności i inne sensacje? Zachęcam do ujawnienia się i pogadania jak sobie z tym paskudztwem poradzić zanim zrujnuje nam życie.
  14. Pieroog1

    Moje zmagania

    Jak tam kobietki się trzymacie? Bo ja raczej dziś ok. Byłem na spotkaniu z Panią psycholog i omówiliśmy postępy terapii. :) Życzę Wam spokojnej, pełnej kolorowych snów nocy :) I oby moc była z nami!
  15. Pieroog1

    Moje zmagania

    Pozdrawiam Was kobietki :) Dziś trochę lepiej się czuję, choć nadal mi się w głowie tłuką głupie myśli. Dziś przeszedłem uzdrawiającą rozmowę z moją matką, która przechodziła przez to samo co my, wyszedłem dziwnie spokojny. Zdam Wam relację jutro.
×