Skocz do zawartości
Nerwica.com

nebs

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nebs

  1. nebs

    Witajcie !:)

    Hej Olga :) Życzę Ci dużo, dużo sił, Twojej Mamie też. Leć do lekarza, a i pewnie terapeuty, szkoda Twoich sił na "chorowanie". Mam nadzieję, że masz ludzi, którzy Cię wspierają. I Ty też spróbuj być dla siebie wyrozumiała. Buziaki.
  2. nebs

    Dylemat

    brid, Prowadzenie pojazdu na nowym leku to może być ryzyko, sam zresztą wiesz. Ale biorąc leki masz szansę czuć się o wiele lepiej, a więc i kierować lepiej, sprawniej :) Mnie seronil nie usypia, Ciebie też nie musi. Paroksetyna bardzo mnie muliła, ale nie w momencie, gdy byłam za kierownicą. Organizm mobilizował się w sytuacjach wysiłku, napięcia itp. Co mówi lekarz? Powodzenia z seronilem i z kursem też :)
  3. Fizli, rispekt za pasję, wiedzę(!) i styl pisania! Niby forum dla tych, co narzekają na głowę, a taki pozytywny topik. Ale przed wypiciem kawy u Ciebie miałabym jednak stresa. Gdzie mieszkasz? (Dom? Blok?) Sąsiedzi wiedzą o Twoich zwierzakach? Jak reagują? Chyba umarłabym, gdyby jakaś Twoja niunia wpadła do mnie z niezapowiedzianą wizytą.
  4. Jest stabilnie, ale bez dużego optymizmu. Wyjaśniła mi się trochę sytuacja życiowa - to na plus. Odstawiłam leki, ale nie dałam rady bez nich - w sumie też na plus, bo jem codziennie pigułkę i egzystuję. Utwierdzam się w poczuciu smutku, pustki, bezsensu, nudy i lęku - to był kolejny taki rok i nie spodziewam się zmian. Nie chce mi się walczyć, nie wiem jak, nie mam o co, wyczerpałam pomysły.
  5. warrior11, pewnie, ze chcialabym wierzyc, to jest bardzo, bardzo kuszace. Tylko na tym wierzeniu sie konczy i mokrej poduszce. Ile lat mozna sie oszukiwac? Kiedys sie okazuje, ze jednak nie. I to juz. No i takie sa tez fakty.
  6. Ale że co nie może? Że w dwójkach, trójkach współlokatorzy chodzą? Mówię Ci, parują się, a potem pączkują, ludzie tak mają Ja jestem po terapii, odstawiłam paro po kilku latach... i lęki dały znać o sobie. Więc welcome back. Mało prawdopodobne, bo ileś lat minęło, miłość się nie przydarzyła - nie wystarczy chcieć i wchodzić w nowe środowiska. Okazji praktycznie zero. A i ze mnie to raczej produkt niszowy. Też mam nadzieję, że się przyzwyczaję, te niedospane roztrzęsione poranki w ciemnym mieszkaniu... brrrr!
  7. warrior11 wszystko jest mozliwe, ale w tej chwili jest to juz malo prawdopodobne Niezaleznie od wszystkiego, w tej chwili musze radzic sobie sama i serio mam nadzieje, ze juz niedlugo odczuje zbawienne skutki fluo - biore dopiero tydzien.
  8. warrior11 ostatnio podczas silnego kryzysu przeniosłam się na parę dni do rodziny... szczęście, że miałam w ogóle taką możliwość, ale i tak to bardzo upupia... dorosły człowiek pod skrzydełkami mamy i taty :/ nie poszłam i już chyba nie pójdę na kompromis z marzeniami o własnej rodzinie (czytaj: nie będę z kimś, byle nie być sama)... wzniosłe i szlachetne, ale f*cking difficult kupmitrumne współlokatorzy chodzą już dwójkami, trójkami i czwórkami
  9. nieboszczyk ja bym się z chęcią wylogowała z otaczającej rzeczywistości, ale skąd kasa? warrior11 zawsze jest ten moment, gdy zamykasz okno konwersacji i znów jesteś sam. Mieszkanie samej nie jest proste, a jest zdecydowanie trudne, gdy atakuje choroba. bittersweet to jest dobry pomysł, z tym że ja nie jestem bardzo "zwierzęca"; nie wyniosłam z domu ręki do zwierzaków i tak już zostało.
  10. Hej, dziś o mieszkaniu samej/ samemu. Jest super, bo nikt nie wchodzi w drogę samotniczej naturze ;> Nie jest super, bo często fajniej jednak być z kimś. W ogóle nie jest super, gdy pojawia się lęk czy jakiekolwiek inne stany chorobowe i tylko tabletki szczęścia wesoło mrugają z napoczętych blistrów. U mnie stałym patentem jest nieustannie włączony komputer - seriale, programy, udawacze, że coś się dzieje. To jest oczywiście tylko ucieczka, ale chodzi o to, żeby przeżyć A jak tam u Was?
  11. nebs

    ...i znów lęk

    Kochani. Melduje sie. Moj koniec swiata okazal sie najzwyklejsza w swiecie rozmowa. Taka to dobra aktorka, ta nasza choroba. Jutro obowiazkowo lekarz. Jak tylko bede miec dostep do komputera, napisze wiecej. Sciskam wszystkich. -- 23 paź 2014, 06:09 -- Krótka historia: mam za sobą leczenie fluoksetyną, paroksetyną i kilkuletnią terapię. Paro właśnie miałam odstawić. I wracam do fluo + hydroksyzyny w charakterze koła ratunkowego. Myślę, że znam źródła swojej choroby - przynajmniej ich część. Co do codziennych ulubionych czynności, no cóż, przez długi czas po prostu przykrywały pustkę. Z radością jest duuuży problem, gdy nie można znaleźć poczucia sensu - i to nie jest już nawet kwestia choroby, ot, życie. A teraz znów brnę przez codzienność z garbem lęku. Nie myślałam, że to wróci. No to trzecia fluo. Wam i sobie powodzenia
  12. nebs

    ...i znów lęk

    Dziekuje za dobre slowa, to dla mnie b. wazne. Ricuhod, dziekuje za rady, natomiast sprawdzilyby sie bardziej w okresie apatii i smutku, nie wiem czy trzesiawki i braku mozliwosci jasnego myslenia. Sprobuje przezyc swoj jutrzejszy koniec swiata - optymistyczne jest to, ze wiele takich koncow juz przezylam - i napisze troche wiecej. Buziak na dobranoc.
  13. nebs

    ...i znów lęk

    Hej. Bywałam na tym forum, dawno dawno, także pod innym nickiem. Ten weekend tak bardzo dał mi w kość, że wróciłam... Przez kilka lat brałam Rexetin 20mg na NN (w szczególności obsesyjne myśli, lęki). Latem zabrałam się za odstawianie, pomału, obecnie jestem na ćwiartce. Byłam przekonana, że one już ani nie pomagają, ani przeszkadzają. Lęków jako takich nie miałam, pozostała pustka, smutek, poczucie bezsensu, niechęć do życia, związane bardziej z życiem niż z chorobą (to także zdanie pani doktor). A jednak może być gorzej. Niemal bez leków, bo wiem, że choćbym zaczęła znów brać rexetin, na początku samopoczucie mam gorsze. Najchętniej do leków bym nie wracała, ale nie wiem, czy dam bez nich radę. Znalazłam przeterminowany o 3 lata Afobam, ale nie chcę ryzykować, tym bardziej, że on upośledza sprawność psychomotoryczną, a ja nie mogę sobie na to teraz pozwolić. No więc ćwiartka Rexetinu, dużo melisy, a do tego trzęsiawka, biegunka i nieustannie towarzyszący lęk. Przyczyną bezpośrednią jest rozmowa, którą mam jutro odbyć, oby się udało. Może sobie wkręcam, a może rzeczywiście mogą mnie - i nie tylko mnie - czekać bardzo daleko idące konsekwencje. Bardzo, bardzo daleko. Ale widzę, że powielam stare schematy i że to jest chorobowe. Więc oby przeżyć do jutra, choć to dla mnie koniec świata... a potem marsz do lekarza. Oby udało się we wtorek. Pomyślcie o mnie ciepło.
  14. Witajcie, pisałam na tym forum jakieś 100 lat temu, pod innym nickiem, z adresu, który nie istnieje. Cierpię na nerwicę natręctw, leczoną, jest całkiem nieźle... prócz chwil, gdy jest... sami wiecie, Gdy było źle, pisałam wiersze, czasem opowiadania. Jeśli macie ochotę poczytać, zapraszam na http://zdnaflakonu.blogspot.com/ Piszę o nerwicy i nie tylko - nie samą chorobą człowiek żyje
×