Skocz do zawartości
Nerwica.com

mr derelka

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mr derelka

  1. refren, Masz rację, wystarczy 1 osoba, to już będzie sukces, bądź nią ty, Łaska, którą otrzymałaś nie była końcem, ale początkiem, mam nadzieję że nie zatrzymałaś się na niej w budowaniu osobistej relacji z Jezusem. Zdaję sobie sprawę, że to może być szok dla wielu zderzenie się z taką rzeczywistością, tak odmienną od tej jaką otumania człowieka od dziecka radia, prasa, telewizja, portale "światowe" itp. Dlatego polecam lekturę książki "Moc uwielbienia", temat pokrewny, lecz nie związany z Marią Vadią, więc nieuprzedzony może na spokojnie poczytać. Ale rozdzieranie szat wzgardy i oburzenia typu: "3 minuty i nie wytrzymałem! co to jest do jasnej...." to już niestety zła wola. Jak ktoś nie mógł oglądnąć nawet 10 min to po co się wypowiada? A któż przetrzyma twoje wylewne, nieelokwentne teksty? Argumenty dotyczące oszustwa, manipulacji, siły sugestii itp. to drobne wyjmowane z dziurawej kieszeni, przeczytajcie Moc uwielbienia to się dowiecie, że "siła sugestii" nie potrafi uleczyć tego czego nie potrafi medycyna, a jeśli tak, to życzę wam szybkiego powrotu do zdrowia! Siłą hipnozy i sugestii rzecz jasna. Czy to jest zbyt piękne i łatwe aby było prawdziwe? Odpowiedź na pytanie zależy od naszego nastawienia; Jeśli wierzysz, że Jezus żyje, wszystko może i działa zawsze i wszędzie, jeśli uwierzysz w Niego i całkowicie Mu zaufasz - masz rację. Jeśli twierdzisz, że to niemożliwe, że to kłamstwo, manipulacja, mity, bajki - również masz rację! Widzę moi mili że znaleźliście sobie pożywkę dla waszego żerowania... no cóż jeśli wam sprawia satysfakcję np. pisanie 10 postów/na dzień, a na deser zabawa w domorosłego inkwizytora to pozwólcie że cichutko odejdę i zostawię was samych w babraniu się w tej piaskownicy niewybrednych gatek. Nie dam się wciągnąć, za stary jestem, gdybym miał 15 czy 20 lat to jeszcze pewnie bym co zawojował, ale stuknął mi 25 rż. i przyszedł najwyższy czas by zrozumieć w końcu kim ja jestem, czym jest świat i ludzie którzy mnie otaczają, a nade wszystko kim jest Bóg i jakie ma dla mnie przeznaczenie, które nada sens memu życiu. No cóż...skoro po paru minutach zaczynacie kichać od słowa "JEZUS" to przepraszam bardzo, niestety nie porozmawiam sobie z wami, bo tak to jest, że ci którzy mają najmniej do powiedzenia, najgłośniej się zachowują, co to na niczym się nie znają, a na każdy temat mają najwięcej do powiedzenia; nie usiedzą na miejscu dopóki nie wrzucą swoich parę groszy i nie zamieszają w kociołku; to ci którzy nie panują nad swoimi negatywnymi emocjami, pozwalają aby one dyktowały im tok myślenia, zarazem nie przeszkadza im to w chełpieniu się swoim racjonalizmem - taka moja opinia na podstawie paru lat obserwacji użytkowników internetu. Tak więc podtrzymuję swoje słowo: kto chce niech pyta o co chce, jak chce, może porozmawiać, ale tylko na prywatną wiadomość. Tu już nie będę się udzielał, chociaż jeśli będziecie podsycać ogień dyskusji, będę wdzięczny, bo przynajmniej temat będzie dla innych widoczny, tak więc pomożecie w jego popularyzacji. Naprawdę nikomu nie robicie łaski, ani mnie, ani Jezusowi, swoją postawą, On nauczał, że tam gdzie nie zostaliby przyjęci Jego uczniowie, mają strząsnąć proch z butów na świadectwo im i iść dalej. Pozdrawiam i życzę poznania Prawdy, która wyzwala. Ps. nikt nie może mówić, że to co piszę jest naiwne. Przeczytajcie moje świadectwo na 1 str, a zobaczycie że moje życie nie było i patrząc z boku wciąż nie jest kolorowe, a jeśli teraz czuję się wolny i szczęśliwy - w Jezusie to wiem co mówię, bo prócz NIego nie mam niczego w świecie i w sobie samym, co by mi dawało jakąkolwiek pociechę czy ulgę w cierpieniu -- 08 lut 2015, 21:18 -- ego, Podtrzymuję moje zdanie, wiedza to nie wszystko, bez pokory i czystego serca wiedza jest jak słoma wystająca z butów. Słuchaj, moglibyśmy tu dyskutować przez najbliższe 100 stron, ale Prawda nie podlega dyskusji, domaga się wiary w nią, całkowitego zawierzenia, a wtedy doświadczy się jej mocy i odejdzie chęć bezproduktywnego gdybania, wiem co mówię, ja też przeczytałem Biblię od deski do deski, katechizm i wiele książek i w ogóle jaki to ja mądry nie byłem, ale nie znałem Boga, bo nie potrafiłem kochać, teraz widzę że byłem i ślepy i chromy i nagi...
  2. ego, Musisz się jeszcze wiele dowiedzieć i nauczyć... przede wszystkim czym jest taki "spoczynek w Duchu Św", Spoczynek nie jest celem sam w sobie, nikt go nie może wymusić, ale też gdy przychodzi, nie jest przymusowy, tzn kto nie chce, nie musi upadać, jeśli stawia opór. Tak samo, gdy Bóg dotyka, nie trzeba wcale nic czuć, jedni doświadczają radości, pokoju, płaczą, śmieją się, tracą kontrolę nad ciałem zachowując świadomość tj. "spoczynek..." a inni tracą również kontakt ze światem zewnętrznym tj "uśpienie w Duchu Św.". Bóg dotykał tych ludzi, ale każdego na swój wiadomy sobie sposób jak chciał, wielu ludzi nic nigdy nie odczuwa jak np. ja, owoce przychodzą później i są dużo trwalsze bo nie są oparte na zmysłach i uczuciach ale na wierze, nadziei i miłości. Gdy charyzmatyk ma poznanie, kogo konkretnie Bóg chce dotknąć, uleczyć, uwolnić, to to czyni poprzez widzialny gest dotknięcia/nałożenia rąk/dmuchnięcia itp, ale to nie jest automatyczne ze spoczynkiem, który jest tylko 1 z form Bożego działania. Jeśli ktoś z was ma jakieś pytania, wątpliwości, subiekcje etc niech się nie krępuje, chętnie odpowiem na wszystkie, nie obrażę się z powodu uszczypliwych słów, wszak to tylko forum internetowe, a ja mam duuużo większe problemy w realnym świecie niż czyjeś kwaśne miny i kręcenie nosem zza ekranu. Co do posądzeń o sekciarskie zachowanie.... jak słyszę podobne teksty, to od razu przypomina mi się postawa wiejskiej babci sprzed wojny na widok jazdy rowerem: "Ten bicykl ma w sobie diabła!". Pozdrawiam, życzę otwartości umysłu i serca.
  3. Zanim się wypowiecie, posłuchajcie choć do końca to ta kobieta ma do powiedzenia, nalegam usilnie, a potem wieszajcie na kimkolwiek psy, no chyba że posiedliście nadzwyczajną umiejętność recenzowania książki na podstawie tytułu i wstępu...Jeśli ktoś ma "alergię" na Jezusa to bardzo mi przykro z tego powodu, zapewne musi się czuć jak "Balonowy chłopak". Kochani przyjaciele, wcale nie mam nic wam za złe co napiszecie, prawda jest taka, że jeśli ktoś jest poraniony, to będzie swoje rany oddawał wszystkim wokoło. Co w sercu pełno, to się ustami przelewa, doskonale was zrozumiem, jeśli będziecie się naśmiewać lub gardzić mną. W ogóle się tym nie będę przejmował, nawet gdybyście mi napluli w twarz, bo teraz jestem WOLNY! Jestem szczęśliwy i pełen pokoju, choć nie ukrywam że jak się posiądzie ten stan, to trzeba o niego walczyć i go zdobywać, zapierając się własnego egoizmu tj. narzekania, użalania się, zgorzkniałości, obrazy na świat i Boga, odrazy do siebie, zamknięcia na ludzi itp. Ja przez 15 lat cierpiałem na depresję/nerwicę, do tego nerwica natręctw, jąkanie, trichotilomanię i trwałe wypadnięcie dużej części brwi, fobię społeczną, problemy ze snem, pamięcią/koncentracją, orientacją w terenie, odrealnienie, szumy uszne, mroczki oczne, nie licząc pokrzywicznych deformacji kręgosłupa/nóg bóli z tym związanych, mimo lat ćwiczeń korekcyjnych. Nigdy mi nic nie pomogło żaden lek/psychiatra/psychoterapia/sanatorium/oddział dzienny, rehabilitacja, ćwiczenia, masaże, neurolodzy np. nawet nie wiedzą co to jest "przewlekła aura migrenowa" niedawno sklasyfikowana, na którą nie ma póki co lekarstwa...Nic, kompletnie nic, choć tyle szukałem, czytałem, brałem leki i zioła na własną rękę, a jak na złość zaczęły dochodzić nowe rzeczy: skrócenie nerwu łokciowego i lekki niedowład ręki, zespół strzelającej łopatki, najpierw lewej ,teraz dochodzi prawa, później strzelającego biodra...co jeszcze?. Miałem zabieg na niedrożność nosa, lewą dziurką mi się gorzej oddychało to teraz prawą gorzej. Czekają mnie kolejne zabiegi: odbarczenie nerwu łokciowego, osteotomia podudzi z plastyką wiązadeł, na którą czekałem zapisany 2 lata, po czym lekarz nie zgodził się operować i musiałem iść do innego i następny rok czekania...zapewne kroić będą mi jeszcze łopatkę, ale najgorzej to będzie jak kręgosłup, z powodu choroby Schereumanna odmówi posłuszeństwa i trzeba będzie wykonać spondylodezę. Zobaczcie na youtubie jak taki zabieg wygląda to może zwymiotujecie. Nie mam pracy, samochodu, nigdy nie pocałowałem dziewczyny mimo 26 lat, i nadpobudliwości płciowej od 11 rż. a w szkole dręczyli mnie fizycznie i psychicznie; w podstawówce np. brali za ręce i nogi, kołysali i rzucali o ścianę. Zdałem maturę cudem, bo choć byłem świetnie przygotowany do ustnego polskiego to wtedy z powodu ciężkiego jąkania miałem problem nawet z telefoniczną rejestracją do lekarza. Chciałem iść na studia, ale nie mogłem z powodu poważnej blokady w mówieniu. Moją pasją była kulturystyka, z której musiałem zrezygnować po paru latach z powodu bóli i deformacji, i lata wypruwania sobie flaków poszło na marne. Nawet noszę aparat na zębach, a i tak mi się nie chcą wyprostować, tylko wyrzucam kupę kasy w błoto. Raz się pobiłem, co nigdy mi się nie zdarza, ale to on sprowokował, upadłem ręką na schody i mimo 7 lat wciąż się odzywa nadgarstek. W pewnej pracy parę lat temu nie przepracowałem miesiąca, a zdążyłem nabawić się dyskopatii, gdy próbowałem sam sobie nastawiać krążek to nadszarpnąłem znowu nerw z przodu uda, który do teraz się odzywa się. Nie jeżdżę autem, ale gdy raz siadłem, to 100m przed domem uderzył we mnie Rumun, bo ja skręcałem, a on myślał że omijam, tak że głową zbiłem szybę i do teraz boli mnie kark. Raz pojechałem z kolegą, którego znałem dopiero 3 miesiące, do innego na picie: zostaliśmy na noc, rano znalazłem go sztywnego i zimnego... zdążył się zapożyczyć u mnie 1000zł i nie oddać... 2 razy otarłem się o śmierć z powodu dopalacza, bo mi serce biło przez godzinę 200 uderzeń/min i dostałem kręczu szyi z powodu tętna naprężającego tętnicę, z kolei jak paliłem szałwię wieszczą - najsilniejszy naturalny psychodelik to tylko mnie ścinało z krzesła, nic więcej. Prawdziwe fatum. Teraz mieszkam z ojcem alkoholikiem, mama z siostrą się wyprowadziły. Nic po prostu się załamać, skoczyć z mostu, powiesić, otruć się, strzelić w łeb... no i te wieczne, dręczące pytania: "Gdzież jest Bóg? miłosierny, sprawiedliwy, wszechmocny, wszystko wiedzący? Dlaczego do tego dopuściłeś? dlaczego ja? jaki w tym sens? za jakie grzechy? czemu nie słuchasz mojego błagania, czemu milczysz, czy moje cierpienie Cię nie wzrusza? Dlaczego mnie opuściłeś, dlaczego jesteś tak nieczuły, daleki, okrutny, niesprawiedliwy? To twoja wina! przez Ciebie cierpię, i co cieszysz się z tego? pewnie tylko czekasz aż ukorzę się przed Tobą, byś mógł się chełpić moim poniżeniem, a jak nie to mnie uśmiercisz i skarzesz na wieczne męki w piekle...ale Ty jesteś Miłością...Jeśli jesteś...bo z tego co widzę, to Jesteś tylko wymysłem mojego umysłu, mitem, a Biblia to bzdury, dobra dla moherowych babć i do straszenia niegrzecznych dzieci... Tylko ludzie słabi Ciebie potrzebują jako nagrody pocieszenia, ja nie potrzebuję Ciebie, sam sobie poradzę z własnymi problemami. Czas dorosnąć i pozbyć się prania mózgu, tego opium dla trzeźwego rozumu, sam wezmę sprawy w swoje ręce, a Ciebie, nie potrzebuję, bo Ciebie, po prostu nie ma! Żałuję tylko zmarnowanych lat naiwnej wiary w Ciebie..." Znacie te gadki? Nieraz potrzeba upaść na samo dno, aby doświadczyć swojej wielkiej nędzy duchowej która nieuchronnie sprowadza śmierć, bo żyjemy w jej cieniu od narodzin. Ona wychodzi na jaw dopiero na tle bolesnych doświadczeń, wtedy budzą się w naszym sercu i umysle upiory, które nas nękają, gryzą, rozszarpują i my krwawiąc ranimy również wszystkich wokól. Te demony są nam dobrze znane: lęk, smutek, wstyd, gniew, rozpacz, bezsens, zazdrość, zgorzkniałość, wzgarda, nienawiść, porządliwość, pycha, zarozumiałość...Gdy życie się układa, tego raka, który nas toczy nie widać, on nie boli ale jest i się mnoży, żywcem nas zżerając od środka. Możemy czuć się subiektywnie szczęśliwi, zadowoleni, bo jesteśmy piękni, zdrowi, młodzi, wykształceni, bogaci...ale to kłamstwo ułuda, możemy być co najwyżej jak groby pobielane, z zewnątrz tryskać uśmiechem i radością, upojeni życiem jak narkoman, alkoholik czy rozpustnik, ale jak coś zacznie nas przerastać, to chce nam się krzyczeć, wyć z bólu, szukać winnych i mścić się na nie wiadomo kim, by się wyżyć i sobie ulżyć, a później przychodzi apatia, duchowa nędza wegetacji ujawnia się w ciele, teraz ją dostrzegamy i ta myśl ojca kłamstwa: dawniej wmawiał ci że jesteś jak młody bóg, świat leży u twych stóp, możesz wszystko i jesteś naj, a inni mają spełniać twe zachcianki, a ty masz święte prawo iść po trupach do celu, tj "szczęścia" bo cel uświęca srodki. ALe gdy się potkniesz, upadniesz i leżysz sparalizowany, ten sam przymilny głos, teraz staje się ochrypły, szorstki i wulgarny. Szepce: jesteś nikim, do niczego, spójrz jakie twoje życie jest nędzne, bez sensu, nic dobrego cię już nie spotka, wszyscy się z ciebie śmieją, gardzą tobą, po co żyć, skoro tak cierpisz bardzo, oj ty biedny, nieszczęśliwy...Ale zobacz, jest na to sposób: prosty, szybki,bezbolesny, ulga gwarantowana...nikt nie będzie po tobie płakał, świat będzie bez ciebie lepszy, i tak ty nic nie stracisz, tylko zyskasz... Ja uwierzyłem, że spełnią mi się słowa powiedziane od Pana (Łk, 1,45-56), dlatego jestem szczęśliwy, wyzwolony i mogę wyśpiewywać Panu swoją radość, którą On wlał w moje serce. Tajemnica tkwi w tym że Jezus już dawno zapewnił nam radość, pokój i szczęście, i wystarczy chcieć się radować aby być szczęśliwym, wystarczy wola nie martwienia się aby doświadczyć pokoju, jakiego świat dać nie może, wystarczy powiedzieć lękowi i wstydowi w imię Jezusa: NIE, aby stać sie pewnym siebie, odważnym i nieustraszonym...wystarczy chcieć...postanowić, że od teraz nie będę narzekał, użalał się, smucił, zamartwiał, chował się i cofał, albo stał a raczej siedział/leżał w łóżku czekając aż wynajdą cudowny specyfik na moją wielką biedę i ozdrowieję... do tego czasu połknę jeszcze tysiące słonych łez, sczeźnie mój język od narzekania i przekleństw, a słońce przestanie rzucać cień na nasze znienawidzone życie. A przecież prawda jest prosta i łatwa, lecz zakryta przed "mądrymi i roztropnymi tego świata". Jezus żyje, kocha mnie i jest przy mnie gdy to piszę, i przy tobie, gdy to czytasz. Gdy ty wątpisz, On mówi: uwierz, zaufaj, jak jest napisane w Piśmie: Panie obdarz mnie Swoją łaską wg, nadziei pokładanej w Tobie, idź twoja wiara cię uzdrowiła, niech ci się spełni wg tego jak wierzysz. Zawiodłeś sięna Bogu? Modliłeś się, błagałeś składałeś śluby? Mnożyłeś nowenny, różańce, koronki i nic? Ja też, zajęło mi 10 lat aby uwierzyć, że Jezus może mnie wyrwać z sideł śmierci i kolejne 10 lat aby zrozumieć, że tak naprawdę nigdy nie miałem prawdziwej wiary choćby jak ziarnko gorczycy, mimo że regularnie chodziłem na Mszę, spowiadałem się,przyjmowałem Komunię, wypełniałem przykazania...tylko zewnętrznie oczywiście. Wierzyłem co prawda w "Boga" ale Go nie znałem, nie miałem osobistej z Nim relacji, jak więc mogłem wierzyć Mu na słowo? Jak mogłem z Nim rozmawiać, żyć w Jego obecności? Teraz po tylu latach odkryłem sekret wiary chrześcijańskiej, który choć jak mantra przewija się przez Biblie, ja mimo dokładnej lektury Pisma, nie pojąłem go, a więc i nie doświadczyłem mocy Słowa, Jego prawdy i skuteczności. Sekret to MOC UWIELBIENIA. Posłuchajcie co Maria Vadia ma do przekazania, więcej dowiecie się z książki "Moc uwielbienia", naprawdę gorąco polecam, to nie jest zwykła religijna książka, ja w swoim krótkim życiu przeczytałem już paredziesiąt tego typu książek, gdzie nawet sam Jezus i Maria przez mistyków się wypowiadali, ale dopiero po jej lekturze i uwierzeniu w każde jej słowo zacząłem doświadczać co znaczy: "Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli" co to znaczy "Jeśli się nie narodzicie na nowo z wody i z Ducha i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Bożego" To niesamowite doświadczyć tej dziecięcej radości, tej duchowej beztroski, dotknięcia przez Bożą Miłość, tego zatonięcia w Bożym Miłosierdziu. Dziękuję mojemu Tatusiowi za to kim ON jest, jak cudownie mnie stworzył, jestem wdzięczny za każdą ułomność, każdy, ból, słabość, niepowodzenie, stratę, błąd....za te wszystkie lata bezsensownego smutku, żalu i lęku... Kocham cię Ojcze, mój Stwórco i wysławiam, że zakryłeś te sprawy przed zdrowymi, bogatymi, przystojnymi i silnymi, a objawiłeś i wciąż objawiasz mnie nędznemu, ułomnemu, co to nic nie umiem, nic nie posiadam i do niczego nie doszedłem w życiu...prócz Ciebie. Chwała ci, uwielbiam Ciebie Jezu, mój Wybawicielu, za Twój krzyż, za mękę, za śmieć, Ty umarłeś moją śmiercią i zrodziłeś mnie w największych bólach, a teraz i ja się nowo narodziłem, bóle już odeszły, jeszcze popłakuję ale już ze szczęścia, że Cię widzę, boś dał mi serce czyste. Chwała Ci Duchu Święty, boś zstąpił na mnie i się wylewasz wciąż na nowo, już nikt i nic nie podważy mojej wiary w Miłość, bo Ty jesteś we mnie i przekonujesz do tej Miłości, świadczysz, że Ten, Który Jest jest mi ABBA, mówisz: Ty jesteś Mój syn ukochany, podobasz mi się takim jakim jesteś, Jestem tobą zachwycony, Ja dziś cię zrodził!" Być może uznacie, że to początki schizofrenii, no cóż...skoro od książki i konferencji na youtube można się rozchorować, to niech będzie to nieuleczalne i niech umieram całe życie... Alleluja!
  4. Prosty sposób na wyjście z depresji i nerwicy, ot tak. Polecam również książkę "Moc uwielbienia" Merlin Carothers. Jeśli przekonacie się do filmu, to w książce jest dużo więcej technicznych szczegółów co i jak, wraz z masą przykładów jak osiągnąć prawdziwą wolność i szczęście. Pozdrawiam.
  5. mr derelka

    Brzydota

    Co do tematu, o sobie to nieco przesadziłem, nie przeszkadza mi to aż tak bym rozpaczał czy użalał się nad sobą, tak było w okresie dojrzewania, wiadomo, to trudny okres, teraz jest w miarę porządku, tzn. pozostała blizna po ranie w psychice, ale sądzę że za kolejne parę lat tak koło 30-ki będzie mi to obojętne. A jeśli ktoś sądzi, że skazany jest na samotność, bo....coś tam to: Nick Vujicic Bez rąk i nóg od urodzenia ożenił się w wieku 30 lat z ładną, zgrabną kobietą. Po roku urodził im się syn. Niezwykłe nie jest to, że jest on mocno niepełnosprawny, lecz że całe życie wierzył że zawsze będzie sam, bo był pewny że to niemożliwe żeby jakaś kobieta pokochała kalekę który nigdy ją nie obejmie, nigdy nie pójdzie z nią na spacer itd. A jednak: Kto z was mając nogi i ręce i inne gadżety, a nie mając Boga, powie że jest szczęśliwszy od niego, ma więcej radości, energii, charyzmy? Próbował popełnić samobójstwo, a teraz kim jest? Nie jakiś dżekson, tajson czy łobama to On jest wielki, i silny i mądry i wspaniały i SZCZĘŚLIWY.
  6. Wyjaśnienie jest proste: zrobili z ciebie warzywko, żebyś nie miała ochoty ani energii na zrobienie czegoś głupiego. Na oddziale otwartym byli goście co brali co to brali i charakter mieli jak pokerowa twarz. Jeden z nich zdążył się nabawić pseudoparkinsonizmu, no ale chyba dość długo brał
  7. estera1 mianserynę wziołem dopiero 3 raz, sam sobie ją brałem bo chciałem mieć kolorowe sny, a to że nie można łączyć z ketlerem to nie wiedziałem. A więc to nie wina mianseryny tylko chyba ogólnie leków antyhistaminowych, mi po ketrelu głowa nie boli, ale może dlatego że działa dużo krócej od mianseryny
  8. estera1 tak, śpię po 25mg. Ostatnio psychiatra zapisała mi kwetiapinę 50mg o przedłużonym działaniu, wyraziłem obawę że będę po tym spał, bo biore 25 na sen. To ona że ten lek tak nie działa, to ja więc, dlaczego dostałem na sen, ona, bo tak się przypisuje ten lek i już. Chyba chciała powiedzieć że osobom nerwowym zapisuje się to by się uspokoiły, a w nocy zasnęli. Co za głupia opinia, przecież ten lek ma działanie przede wszystkim antyhistaminowe, parenastokrotnie silniejsze od antyser. i paredziesiąt antydop. Więc co w tym dziwnego, że po 25mg zasypiam, skoro na schizofrenię i manię bierze się 300-400mg? Tańczący z lękami ale ja nie wiem czy to mam, więc pytam się was czy to to. Niedoboru żelaza raczej nie mam, zdrowo się odżywiam, choć mówią mi, że jestem blady, ale jak wspomniałem to nie jest tak, że nie mogę spać, bo mnie nogi świerzbią, nasila pojawia się to np. gdy intensywnie myślę nad czymś i nie mogę rozkminić, np. przypomnieć sobie czegoś to się pojawia to, a gdy przestanę, odpuszcza. Czy to niedobór witaminy, to muszą występować inne objawy, np. anemia, lub łatwa męczliwość przy wysiłku, bo żelazo wchodzi w skład ferrytyny, transportującej tlen. Co do gaba, to łatwo się przekonać, etanol jest agonistą gaba, walnać setkę przed snem i wyjdzie.
  9. Ja mam coś takiego, że śpię10-12 godzin normalnie to śpię jakieś 9 ciągłym snem, a resztę przerywam, wtedy dużo mi się śni i mam półsny że wchodzę w sen, wychodzę i tak co paręnaście minut. Wstaję gdy nie mogę już spać, choć mimo to jestem senny. Jak wstawałem 5-6 rano do pracy, to senność przychodziła już o 11 i trwała do 5-6 po południu. Jeśli np śpię te 11-12, a odejmę z 2, to czuję, jak powiększa się u mnie derealizacja i przytępienie które i tak jest pomimo wystarczającego snu, ale wtedy co wstawałem o 5 to w pracy byłem zombi i kawy w ogóle nie pomagały. Kiedyś tego nie miałem, tylko wtedy gdy np. siedziałem przed kompem np.5g to po wyłączeniu czułem tę derelkę i nie wiem czy mi się to nie zrobiło od tysięcy godzin spędzonych przed kompem, bo nie znalazłem nic o szkodliwości promieniowania, poza szkodliwością na oczy i uzależnienie psych. Dawniej to czułem się tak tylko wtedy gdy nie przespałem nocy na 2 dzień, np. po weselu, lub gdy popiłem i miałem mocnego kaca. Zauważyłem, że jak popiję, i budzę się na kacu, to śpię dużo mniej i budzę się bez uczucia senności. Czy to możliwe, że alkohol przez pogłębienie snu (tłumi REM) sprawia że sen jest regenerujący? Bo gdzieś indziej wyczytałem, że niektórzy biorą GHB GBL który działa na GABA i dopaminę czyli podobnie do alkoholu, sen jest dużo krótszy i nie mam senności w ciągu dnia? Ja nie mam problemu z ciągłością snu lecz z płytkością: dużo mi się śni i sądzę że agoniści GABA wywołując stan nieświadomości w czasie snu, po obudzeniu następuje efekt odbicia i świadomość jest ostra. U mnie jest na odwrót, sny są często żywe, za to świadomość za dnia przytłumiona. Mam chyba objawy narkoleptycznopodobne, bo choć nie zasypiam spontanicznie, to się zawieszam, a inni się pytają nad czym dumam, a ja po prostu zastygam w marazmie.
  10. mr derelka

    Stosunek do alkoholu

    Niech mi ktoś wytłumaczy jak można się uzależnić od picia alkoholu? Ja nie znajduje innego racjonalnego wytłumaczenia prócz tego że osoby podatne na uzależnienie mają jakieś tam receptory w mózgu które się uaktywniają gdy zaczną pić i dalej już z górki. Ja gdy piję, czuję się dużo lepiej niż na trzeźwo, wyluzowany, otwarty, pogodny, gadatliwy, a normalnie to jestem smutny i lękliwy. Dawniej w pracy piłem, bo się tam piło i miałem dużo więcej energii do pracy, nie czułem stresu, bólu, zmęczenia. Mimo to piję tylko wtedy,gdy jestem częstowany, i piję tyle co inni aż się upijam. Lecz mogę później nie pić wcale tyle ile chcę. Nawet jak w upalny dzień, po robocie mam ochotę na zimne piwko, to zamiast niego wypiję wodę z sokiem i mi się odechciewa. Choć pod wpływem czuję się dużo lepiej niż na trzeźwo to nigdy nie ciągnęło mnie do kurowania się alkoholem, choć lubię wino i piwo, choć mniej. Jeszcze 1: jak ktoś może lubić wódkę? Jest taka ostra, gorzka, kwaśna i śmierdzi chemią... Jakbym nie przepijał od razu szklanką wody kieliszka to bym się porzygał. W ogóle to mam pogardę do alkoholików, choć wiem że to nieładnie, bo jeśli się od czegoś uzależnić i zmarnować zdrowie to jest wiele dużo przyjemniejszych i ciekawszych rzeczy jak sex czy psychodeliki, prawda? Alkohol, normalnie nie jest tego wart, bo czasem przez moment, w jakiejś sytuacji czuję się rewelacyjnie na trzeźwo innym razem alkohol na mnie jakby nie działa, tzn nie czuję humoru ani upojenia tylko niewyraźnie mówię i tyle. Zauważyłem też że alkohol działa na mnie dużo silniej niż na inne osoby, tzn ja już po 1 piwie, jeśli jest dobre środowisko to mogę strugać pawiana, a inni piją, bo piją i kończy się tylko upiciem i tyle. Czytałem że osoby z depresją mają zaniżoną transmisję dopaminergiczną, dlatego dużo lepiej reagują na środki pobudzające np. dragi, alkohol, sex, są na te rzeczy dużo bardziej wrażliwsze, jak u mnie niż osoby zdrowe, które nie czują takiego kopa. Dodam jeszcze że w papierach mam DDA. Nie wiem, czy to ma związek, bo ja się nie czuję DDA, owszem ojciec się leczył i dalej piję, ale ja mam to gdzieś, jedynie budzi we mnie odrazę, jak to alkoholik ale tylko jak jest pijany. W ogóle to gardzę menelami, ale nie alkoholem. Twierdzę, że trzeba być prymitywnym człowiekiem żeby się uzależnić od alkoholu.
  11. Mam zdiagnozowaną osobowość anankastyczną, część cech do mnie pasuje, a reszta jak pięść do nosa. - sztywnością zasad moralnych i nietolerancyjnością w tej sferze. Jestem plastyczny w poglądach, tzn zmieniam postawy o 180% jeśli uznam to za słuszne, jestem bardzo wyrozumiały co do innych ale nie znoszę zatwardziałości i zarozumialstwa. - przesadnym poczuciem odpowiedzialności i obowiązku jestem nieodpowiedzialny i unikam obowiązków - nadmierną sumiennością, skrupulatnością i skupieniem się na działaniach produktywnych z zaniedbaniem przyjemności oraz kosztem związków międzyludzkich mam słomiany zapał, choć jestem bardzo skrupulatny i skupiony ale na działaniach nieproduktywnych, dążę do przyjemności, zaniedbując obowiązki, oraz związki międzyludzkie, - dążeniem do perfekcjonizmu, który często przeszkadza w realizacji podjętych zadań olewam wynik działań mych obowiązków, byle je odbębnić, ale jestem perfekcyjny w nieistotnych zachowaniach - zamiłowaniem do porządku, ładu i czystości; nie lubię sprzątać i nie dbam o higienę osobistą - pochłonięciem przez szczegóły, regulaminy, inwentaryzowanie, organizowanie i schematy postępowania skupiam się na szczegółach swoich celów, ale denerwują mnie narzucane regulaminy ischematy postępowania z zewnątrz - pedanterią i uległością wobec konwencji społecznych nie znoszę pedanterii i buntuję się przeciw konwencjom, wszyscy wokół temu ulegają, gardzę tym - poczuciem niepewności i stale nawracającymi wątpliwościami, prowadzącymi do drobiazgowej dokładności, sprawdzania, ostrożności, uporu oraz do trudności w podejmowaniu decyzji; z tym się zgodzę, choć tylko w części, resztę olewam, - pojawieniem się (wtrącaniem) natarczywych, a niechcianych i niepożądanych myśli i impulsów; dawniej było to bardzo silne, ale samo z wiekiem zmalało i mało przeszkadza - irracjonalne sądzenie, że inni dokładnie podporządkują swe działania sposobom działania pacjenta lub nieracjonalna niechęć do przyzwalania innym na działanie tak ma mój ojciec, gdy robimy coś razem, ja nie znoszę tego i dlatego wobec innych liczy się u mnie wykonana czynność, nie obchodzi mnie jak, chętnie przyzwalam, by wręcz wyręczali mnie inni - nadmierne poświęcenie się pracy i wydajności ze szkodą dla wolnego czasu oraz przyjaźni, które nie jest spowodowane oczywistą koniecznością ekonomiczną, nie znoszę pracy, uwielbiam bezczynność - niezdolność do wyrzucania zużytych lub bezwartościowych przedmiotów, nawet jeżeli nie mają wartości sentymentalnej tak ma mój ojciec, ja często podczas porządków wyrzucam nawet to co później okazuj się być potrzebne. - niechęć do delegowania zadań lub pracy na innych, jeśli nie poddadzą się w pełni narzuconym przez nas sposobom ich wykonania, uwielbiam gdy ktoś może mnie wyręczyć z czegoś, ale jeśli na czymś mi naprawdę zależy muszę to zrobić tylko ja, - skąpy styl wydawania pieniędzy na siebie i na innych; pieniądze są postrzegane jako dobro, które ma być gromadzone z myślą o przyszłych katastrofach, Nie martwię się żadnymi katastrofami, lecz oszczędzam ile się da, ale dlatego że nie nie mam dużych potrzeb bytowych, prócz niezbędnego minimum, no i nie znoszę pracy zarobkowej. - okazywanie sztywności i uporu tylko do czasu, gdy impuls uporu mija, przemyślam sprawę i uznaję rację drugiego, nie znoszę hardych karków
  12. margor26 ja tak miałem z kwetiapiną, gdy dostawałem zamiast ketrela i inny generyk, to twierdziłem nawet, że to podróbki, bo nie działały. Gdy mnie uświadomili że tak może być że raz działa raz nie, i to nie wina leku, tylko psychiki, to się uspokoiłem i zaczął działać. W szpitalu na oddziale lar. zamiast 25mg, brałem 2,3 więcej bo nie mogłem zasnąć a i tak zasypiałem dopiero po dodanej hydroksyzynie, a był czas gdy nie musiałem brać wcale, bo miałem okres, gdy nie mogłem zasnąć wieczorem, a za to miałem napad senności po południu, a miałem też tak, że nie chciało mi się spać w dzień ,nawet jak się kładłem z nudów, a za to wieczorem normalnie przychodził sen. Wiele problemów z bezsennością jest natury psychicznej, to że ludzie nie mogą zasnąć to ich wina. Dręczą się że na pewno nie zasną, że znowu będzie nieprzespana noc, że muszę spać już, teraz, bo rano muszę wcześnie wstać, itp. i rzeczywiście nie zasypiają, bo tego nie chcą, bo blokują w sobie sen, mają to co chcą, samospełniająca się przepowiednia. Co z tego, że świadomie chcą zasnąć, jak wdrukowali w podświadomość że nie zasną, że cierpią na bezsenność i bez leku się nie obejdzie. Tak działa psychika. Lekarstwo jest proste: starać się nie zasnąć, czuwać, zachować przytomność i uwagę, wejść nie w sen, lecz w autochipnozę, tzn. nie ruszać się ale zachować przytomność. To dlatego wielu ludzi przysypia przy telewizorze i książce lub słuchaniu muzyki, bo wchodzą w trans, zapominają o problemie, a jak koncentrują się na sobie to nie zasną, wiercą się tylko i tyle. Ja np. czasem czuję zmęczenie i senność i kładę się spać, a jak się położę to mi się odechciewa, tzn. ciało domaga się ruchu a w głowie potok myśli. Ja np. łatwiej zasypiam w dzień niż w nocy, bo światło dzienne i odgłosy z domu i pola absorbują moją uwagę, odwracają od problemu i zasypiam, a w nocy słyszę tylko szum w uszach i myś: ŚPIJ! ŚPIJ! ŚPIJ!W dzień wiem ,że nie muszę spać i ten komfort sprawia że nie mam blokady i łatwo następuje spust snu, Zawsze łatwiej zasnąć gdy nie trzeba wstać wcześniej. Dlatego ja nie faszeruję się prochami ile wątroba wytrzyma, byle tylko zasnąć, tylko biorę 25mg ketrelu, ew. 3mg melatoniny jako spust, i kładę się, przed snem oglądając film lub słuchając muzyki, jak ciało nie robi się ociężałe to zapalam światło i coś robię, a nie wiercę, bo tak będę się wiercił do 2-3w nocy, a za parę godzin wstanie dzień i trzeba wstać.
  13. Co lepsze na kolorowe sny: mianseryna czy mirtazapina? Wziołem 10mg to nie mogłem spać, dołożyłem 25 kwetiapiny i zasnąłem, dopiero 20mg mnie usypia, wziołem 30mg i sen się nie poprawił, tzn normalnie mam często żywsze sny, w których wiem że śnię, ale pod koniec snu, wtedy często się przebudzam i nie mam czasu by zrobić w nich to co chcę. Czy któryś z tych leków mi w tym pomoże? Czytałem że początkowo lek ten zwala z nóg, a na 2 dzień otępienie. Dziwne, bo choć 10mg po 2h byłem skołowany, to nie zasnąłem tylko się wierciłem. za 3 razem wziąłem 30mg i spokojnie wstałem po tych 12h które odsypiam bez leków. Jak to możliwe że 20-30mg mianseryny (antagonista H1: 1) działa na mnie tak samo jak 25-50mg kwetiapiny (H1: 7, norkwetiapina - H 3,5)? Dodam że umnie nie wytwarza się tolerancja na kwetiapinę, wręcz przeciwnie: dawniej brałem 50mg, później nic nie musiałem, a teraz z powrotem 25mg i czuję jak mnie lekko ścina. Jak schizofrenicy czy maniacy mogą brać 300-400 i to w dzień? Piszecie o derealizacji, otępieniu na 2 dzień. Mnie za to boli głowa i niewyraźnie widzę. Czy to możliwe że za derealizację i przytępienie świadomości może odpowiadać histamina? Bo ten stan po wzięciu kwetiapiny czy mianseryny przed snem bardzo go przypomina, tylko że jest intensywniejszy. Ja mam ją cały czas od dłuższego czasu i wśród ludzi jestem zombi, taka straszna apatia, choć jestem bardzo wrażliwy na stres i reaguje dużym lękiem na różne fobie (ludzie, praca zawodowa, prowadzenie auta itp.) Myślę, czy nie spróbować jakiegoś leku: agonisty histaminy w receptorach centralnych (na obwodzie mam alergię) czy to może pomóc na derealizację i otępienie? Nie znalazłem takiego leku w necie. Jeszcze 1: takie przykre odczucie w stawach skokowych, szczególnie przy wysiłku umysłowym. Mija po napięciu wiązadeł lub poruszeniu nogami, oraz wystawieniu stóp z pod kołdry, choć stopy marzną, przynosi to ulgę. Wtedy, gdy to mi dokucza mam chęć obłożyć je lodem lub nakłuć igłami by uśmierzyć to dziwne uczucie. Mam to od małego. Pojawia mi się to po kwetiapinie i mianserynie, wtedy nie mogę leżeć na plecach, pomaga wtedy położenie się na bok. Czy to może być zespół niespokojnych nóg? Sądzę że ta derealizacja i otępienie w dzień ma związek z żywymi snami i intensywnym ich przeżywaniem. To takie zakłócenie rytmu dobowego, że w śnie jestem aktywny, a w dzień pasywny, sen jest dość wyraźny, niczym jawa, a jawa niczym półsen, takie delirium, coś jak upojenie alkoholowe lub po papierosie, gdy ktoś nie pali i jest wrażliwy na nikotynę. "Ja biorę od kilku miesięcy super iq i rzeczywiście działa z oczekiwaniem; Jestem tylko ciekaw, dlaczego kilka minut po zażyciu mam ciekawy stan, który trwa 0.5 – 1.5 h i przypomina stan lekkiego upojenia alkoholowego albo “pliota” jak po wypaleniu papierosa. Jestem jeszcze ciekaw, dlaczego po 12 tygodniach wg Pana trzeba zrobić przerwę. Witam Efekt ten jest spowodowany stymulowaniem receptorów cholinergicznych. Związki Bacopa są wiązane do receptorów muskarynowych, ponadto aktywuja acetylazę cholinową. Przerwę polecam, aby nie doprowadzić do “zmęczenia” receptorów układu cholinergicznego. Pozdrawiam. H.R." To cytat z tąd https://rozanski.li/?p=153&cpage=1 Coś mnie oświeciło, bo acetylocholina może być odpowiedzialna za depresję, i żywe sny, obniża poziom dopaminy, a ja mam fobie społeczną i chyba ten zespół, które leczy się podnosząc dopaminę ale w tej układance mi nie pasuje jąkanie na tle nerwowym, za które ponoć odpowiada nad aktywność dopaminy i łagodzi leki anty dopaminowe.
×