Skocz do zawartości
Nerwica.com

eskat

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia eskat

  1. Dzień dobry :) Piszę bo mam pewien problem, a trochę nie ufam farmaceutom. Otóż nie mogę spać. śpię 1.5-2h a potem się budzę, tak już kolejny dzień z rzędu. Mam mianserynę 30mg, wenlafaksynę 75mg, zolpidem 10mg tylko ten ostatni prawie się skończył i szukam substytutu, nim odwiedzę mojego psychiatrę. Nie zrobię tego wcześniej niż za 2-3 tygodnie, więc muszę jakoś przetrwać (i wyleczyć grypę która mnie gnębi od sylwestra). Dostałem od farmaceutki wyciąg z chmielu, od innej walerianę, a mówiłem że mam zapisany zolpidem, tylko akurat się skończył i szukam zamiennika. :/ Zioła na mnie nie działają. Na półce jeszcze stoi nervosol, który też nie działa (ale to dawno było), Mam zachomikowaną hydroksyzynę (nie działa) i relanium (wolę nie, jeśli nie muszę). Tak więc - nie mogę spać, popularne środki polecane przez farmaceutów są dla mnie za słabe, muszę samemu znaleźć coś, co pozwoli mi usnąć. Stąd ten post i prośba o pomoc.
  2. Psycholog? Myślałem o tym. Psychiatra mi sugerowal ale nie mogę się przełamać. Powiedzenie komukolwiek że mam problem z depresja jest juz dla mnie duzym wyzwaniem. Zdobylem się na to mając górkę wobec kilku osób z którymi pracuje. Szczera rozmowa z kimś - to dla mnie na razie za dużo. No i koszty... Niezbyt mogę sobie na takie wydatki pozwolić. Pewnie znalazlbym gdzieś na NFZ ale to zawsze problem... Dzisiaj - po wczorajszej porcji leków i wyzalezniu się jest lepiej ale to nadal rownia pochyła...
  3. Bry wieczór wszystkim Mój pierwszy post tutaj - by się trochę pożalić, może ktoś przeczyta i powie coś pozytywnego, bo jakoś tak mi latwiej się wyżalić do ekranu niż drugiemu człowiekowi. Niezbyt to potrafię. Coś o mnie - też mam depresję, z odchyłem w kierunku chad z problemem zmagam się niemal dokładnie od roku. raz lepiej, raz gorzej od paru tygodni gorzej. Psych zalecił zejście stopniowe ograniczenie leków, od ostatniej wizyty to moje drugie podejście do tego zadania ale wychodzi tak sobie. Za pierwszym razem, po tym jak prawie rozstałem się z dziewczyną wróciłem do pełnej porcji po zejściu do 1/3. Od tamtego czasu - znowu próbuję ale wolniej. I znowu mi nie wychodzi. Nastrój przez ten cały czas (z niewielkimi przerwami) mam fatalny, śpię większą część dnia, czas mi ucieka między palcami, nawet nie wiem kiedy. Proste rzeczy przychodzą mi z trudnością, z pracą się rozstałem (w dużym stopniu ona się rozstała ze mną). Zostały mi niewielie rzeczy na boku ale po zajmowaniu się nimi przez kilka godzin, jestem wykończony. Po głowie zaczynają mi chodzić głupie pomysły, jak zrobić sobie krzywdę, czy zniknąć z życia. Albo przynajmniej ulżyć sobie żyletką. Nigdy tego nie robiłem, boję się bólu. Tak jak tego co się stanie gdy zrobię sobie coś większego. Wykonanie prostych prac domowych przychodzi mi ze sporym problemem. Gubię się w trakcie robienia, przerwawszy na moment zapominam co robiłem. Czytałem na forum o unikaniu czy prokrastynacji - w 100% ja. Zawalam kolejne rzeczy, nie odbieram telefonów, nie odpisuję na maile. Nie wiem jakiej pracy powinienem się podejmować, bo żadnej którą robię, nie robię dobrze. Albo niedokładnie albo nie w terminie albo wcale. Do tego dochodzi wypompowanie w trakcie dnia które zabija produktywność. Wiem że ludzie którzy muszą ze mną współpracować mają tego dość. Mój związek z dziewczyną właśnie wkracza w kryzys. Nie mamy zbyt wiele czasu dla siebie, widujemy się coraz rzadziej. Ona prowadzi coraz bardziej aktywne życie, ja odwrotnie. Jesteśmy otwarci wobec siebie, nie mam do niej pretensji o to, że spotyka się ze znajomymi chociaż robię się zazdrosny o nią. Jednocześnie przestaję potrafić powiedzieć jej cokolwiek pozytywnego. Wszystko przestaje mnie cieszyć. Przelew na konto - oznacza tylko konieczność zapłacenia rachunku, dobrze wykonane zadanie przypomina o wcześniejszych problemach, seks mnie nie cieszy. Czekolada czy kawa również. Lubię alkohol ale zrezygnowałem bo choć daje chwilową ulgę, to napędza większego doła. Z równoległego tematu "depresja" chyba wszystko pasuje do mnie. Pesymizm, poczucie beznadziei, winy, wycofanie, brak chęci do wykonywania prostych czynności. Od roku fatalnie śpię (pierwsze leki były głównie na sen, na depresję przy okazji, je właśnie odstawiam; nie wiedziałem wówczas że to depresja). tylko apetyt dopisuje ale to zasługa leków. mimo to sam nie mam siły by coś jeść zrobić. Zmusiłem się do wyjścia do sklepu by kupić kilo tabliczek czekolady. W tej chwili jestem tuż po wzięciu leków - odrobinę lepiej. Tylko sen nie chce przyjść, potrzebna będzie osobna tabletka. Męczy mnie myśl że niebawem leki się skończą. Jestem zapisany do lekarza ale najpierw nie pomyślałem że powinienem bo depresja się nasila, potem nie mogłem się dodzwonić, a teraz mam termin za 2 tygodnie. Dobija mnie to wszystko. Czuję że powinienem o tym porozmawiać z kimś, choćby z dziewczyną ale czuję że ona ma dość moich problemów i one ją ciągną w dół. Przez ten rok zawsze była przy mnie gdy tego potrzebowałem ale czuję że ją męczę. Taki jest mój subiektywny odbiór. Naprodukowałem się, nie wiem czy ktoś to wszystko przeczyta. będę wdzięczny za każde pozytywne słowa. dobranoc na ten moment
×