Witam wszystkich. Chciałabym opowiedzieć jak zaczęła się u mnie historia z moją fobią. Wszystko zaczęło się kiedy miałam 4 latka. Trafiłam do szpitala ze strasznymi wymiotami, bólem brzucha i biegunką. Okazało się, że mam salmonellę-zostałam na zamkniętym oddziale jako czteroletnia dziewczynka przez 2 TYGODNIE. Myślę, że od tamtego momentu mam traumę-do tego doszłam dzięki mojej Pani psycholog, która pozwoliła mi 'cofnąć się w czasie'. Ostatni raz wymiotowałam kiedy miałam 9/10 lat-doskonale pamiętam jak wyglądał ten dzień. Dziś mam skończone 21. Do około 17 roku życia nie wiedziałam co to jest, myślałam po prostu, że BARDZO boję się wymiotować nic nadzwyczajnego. W wieku 18 lat doszedł do tego mój chłopak- ja nigdy nie interesowałam się tym tak bardzo, dlatego też nie szukałam w internecie(co nie znaczy, że nie bałam się panicznie TEGO). Od 17 roku, a dokładnie 28 lipca moje życie zmieniło się diametralnie. Napadł mnie straszny, nieuzasadniony atak paniki. Siedziałam w wannie w rzeczach w zimnej wodzie i płakałam. Oczywiście towarzyszyły przy tym nudności...
'Leczyłam się' u psychologa przez rok czasu- co nie skończyło się sukcesem. Następnym etapem był... SPORT. W czasie wysiłku wydziela się endorfina, również znana nam jako hormon szczęścia.
W 2010 roku zaczęłam leczyć się u psychiatry. Przyjmowałam przez okres 13 miesięcy leki psychotropowe(mirtor 15mg i w późniejszym etapie mirtor 30mg). To był ciężki rok- chodziłam jak na prozacu. Z punktu widzenia innych wyglądałam jak naćpana i dziwak. Przesypiałam 80prc. dnia, a po zażyciu tabletki odpływałam po 15 minutach. Na każdego inaczej działają różne składniki zawarte w lekach antydepresyjnych. Mirtor okazał się strzałem w dziesiątkę, choć w połowie leczenia zaczęłam wątpić kiedy musiałam zwiększyć dawkę o kolejne 15mg.
Dziś z pełną świadomością i odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że tylko i wyłącznie pomógł mi ten lek włączając w to inne czynności(wymienię je na końcu).
Moje samopoczucie zmieniało się jak sinusoida niezależnie od miejsca, od ludzi, od pory dnia i roku.
Jeśli chodzi o dziecko też nie chcę mieć, ale czy nie uważanie, że najlepszym rozwiązaniem i ucieczką od 'przeszłości' będzie dziecko?? Mam na myśli oczywiście chciane dziecko w odpowiednim partnerem.
Nie będę się rozpisywała jaki przebieg ma moja choroba, bo to szkoda czasu poza tym mam takie same objawy jak Mirelle i Afera. To charakteryzuje emetofobików. Ja do tego boję się panicznie jeść i najadać! Dlatego mam anemię... i wielu wielu innych rzeczy, które mogłyby doprowadzić do wymiotów, choć to niemożliwe. Moje urojenia.. Przykre.
Jak sobie radzę?
Chodzę na siłownie, biegam, ćwiczę. Pracuję fizycznie w ASO u taty-moja decyzja. Chodzi o to, żeby mieć duży wysiłek, dlatego że jak wspominałam wcześniej, w czasie wysiłku wydziela się endorfina- czyli ten sam składnik który przyjmujemy w tabletkach psychotropowych niezależnie jakiej grupy serotonina.
W moim przypadku żadna impreza, spotkania z przyjaciółmi czy alkohol nie pomogły.
Czuję, że powoli mi wraca kiepskie samopoczucie, ponieważ mam już długo urlop-około mies.
Nie u każdego to poskutkuje. Są to lata pracy i samozaparcie. Dużo czytałam książek na ten temat, ale nigdy for.
Nie biorę już leków od ponad 15 mies i czuję się dobrze(czasem gorzej czasem lepiej). U mnie też ma wpływ na to co jem w ciągu dnia i jaka jest pora roku. Lepiej czuję się latem, kiedy jest ciepło, niżeli zimą-kiedy nie ma słoneczka.
Mam do was takie pytanie: jaki początek miała wasza historia z fobią? Jestem ciekawa, ponieważ moja przyjaciółka zaczęła mieć po zjedzeniu ciastka ciepłego, które później zwymiotowała(choć nigdy nie bała się tego). Przy emetofobii towarzyszy jej fobia społeczna. Ona dopiero nabrała się tabletek..
Pozdrawiam emetki!