Skocz do zawartości
Nerwica.com

Afera

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Afera

  1. natalia, doskonale Cie rozumiem. Ostatnio wychodzę z mężem z galerii ( dziwne, ale gdy kupuje zupełnie nie myślę o wymiotowaniu), mamy jechać na obiad do domu i patrzę a tam jakiś zalany facet wyrzuca z siebie zawartość żołądka przy wózkach do reala. Panowie ochroniarze pozakładali jakieś rękawiczki i próbowali go stamtąd wyciągnąć ( moja pierwsza myśl, że dzięki Bogu nie pracuje w ochronie ). Niestety objadu już nie jadłam a bardziej mieliłam łychą. Teraz oczywiście mam ten widok przed oczami a pan, który tak zepsuł mi dzień, pewnie nawet tego nie pamięta. Tutaj nasuwa mi się pytanie, gdyż niestety nie śledziłam Waszego wątku aż tak dokładnie. Czy u Was jest tak jak u mnie, że wieki nie wymiotowywałyście/liście i ten lęk jest trochę lękiem przed nieznanym? Czy mimo, że wymioty zdarzyły się stosunkowo niedawno, Wasz lęk nie maleje ? Zapisałam się ostatnio na terapię.. terapeutka stwierdziła, że oczywiście nalepiej w moim przypadku byłoby oczywiście wkońcu zwrócić (łatwo powiedzieć). Gdybym wiedziała, że przejdzie.. może faktycznie bym się przemogła. Boję się jednak, że to wcale nie pomoże a jeszcze zaszkodzi... Moja mama, która uważa, że na świecie jest milion strasznych rzeczy i jakieś tam rzyganie to nic takiego ( uwielbiam jak ktoś tak mówi- co uwaga nie dotyczy klaustrofobii, która ma, a z której ja się nie śmieje ) twierdzi, że powinnam zajść w ciąże, zwymiotować i zobaczyć, że to nic takiego. No i tu pojawia się problem. A jak się okaże, że to jednak COŚ i już nie będzie opcji cofnij? Proszę, podzielcie się swoim doświadczeniem. Dzięki natalia, właśnie oto mi chodziło. Ale jednak pomimo, że sam moment nie był straszny, boisz się dalej ?
  2. Mireille, myślisz, że nigdy nie przekonasz się do zajścia w ciąże ?
  3. Hej ludki :) Jestem tu nowa, ale czytając Wasze posty czuję często jakbym sama je napisała. Szczerze, nie mam z kim porozmawiać o tej ohydnej fobii. Kurcze, zaliczam ciąglę góry i doliny.. Zawsze jak myślę, że jestem od tego wszystkiego lepsza, znów wszystko powraca. Przetrwałam studia, choć czasem nie było lekko. Teraz głownie przy życiu utrzymuje mnie marzenie o dziecku. Razem z mężem powoli zaczynamy się nad tym zastanawiać. No i tu pojawia się klops. Bo jak emetofobiczka może być mamą? Ostatnio miałam jakieś lepsze dni i byłam pewna, że na bank sobie poradzę. Wiadomo, będe robiła to dla kogoś i z tą myślą na pewno będzie mi łatwiej, lecz ostatnie dni są tak straszne, że nadzieja ze mnie ulatuje. Wszędzie widzę małe bobasy i tak bardzo pragnę własnego, ale nie wymiotowałam od 8 roku życia. To pogarsza mój lęk, bo tak naprawdę to nie wiem już jakie to uczucie i czy faktycznie jest się czego bać. Nie wiem jak to jest, wiec za każdym razem gdy mi niedobrze, jestem przekonana, że to już teraz. Maaaasakra !! Co za cholerstwo !! Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieje że Wasz dzień jest lepszy
×