natalia,
doskonale Cie rozumiem. Ostatnio wychodzę z mężem z galerii ( dziwne, ale gdy kupuje zupełnie nie myślę o wymiotowaniu), mamy jechać na obiad do domu i patrzę a tam jakiś zalany facet wyrzuca z siebie zawartość żołądka przy wózkach do reala. Panowie ochroniarze pozakładali jakieś rękawiczki i próbowali go stamtąd wyciągnąć ( moja pierwsza myśl, że dzięki Bogu nie pracuje w ochronie ). Niestety objadu już nie jadłam a bardziej mieliłam łychą. Teraz oczywiście mam ten widok przed oczami a pan, który tak zepsuł mi dzień, pewnie nawet tego nie pamięta.
Tutaj nasuwa mi się pytanie, gdyż niestety nie śledziłam Waszego wątku aż tak dokładnie.
Czy u Was jest tak jak u mnie, że wieki nie wymiotowywałyście/liście i ten lęk jest trochę lękiem przed nieznanym? Czy mimo, że wymioty zdarzyły się stosunkowo niedawno, Wasz lęk nie maleje ? Zapisałam się ostatnio na terapię.. terapeutka stwierdziła, że oczywiście nalepiej w moim przypadku byłoby oczywiście wkońcu zwrócić (łatwo powiedzieć). Gdybym wiedziała, że przejdzie.. może faktycznie bym się przemogła. Boję się jednak, że to wcale nie pomoże a jeszcze zaszkodzi... Moja mama, która uważa, że na świecie jest milion strasznych rzeczy i jakieś tam rzyganie to nic takiego ( uwielbiam jak ktoś tak mówi- co uwaga nie dotyczy klaustrofobii, która ma, a z której ja się nie śmieje ) twierdzi, że powinnam zajść w ciąże, zwymiotować i zobaczyć, że to nic takiego. No i tu pojawia się problem. A jak się okaże, że to jednak COŚ i już nie będzie opcji cofnij?
Proszę, podzielcie się swoim doświadczeniem.
Dzięki natalia,
właśnie oto mi chodziło. Ale jednak pomimo, że sam moment nie był straszny, boisz się dalej ?