Nawet osoba, z którą jestem mówi, że się nie nadaję na studia i daje mi do zrozumienia, że jeśli już tak bardzo chcę, to nadawałabym się co najwyżej na jakiś najłatwiejszy kierunek studiów, a ja nie chcę iść na byle co, byle tylko "mieć papier", bo to strata czasu. Przez to już nie wiem, czy iść, czy nie iść na studia, bo każda z osób znajomych (rodzice i osoba, z którą jestem) mówi co innego. Nauczyciele też mówili mi różne rzeczy. A sama nie mam pojęcia o własnych możliwościach, gdybym miała kierować się własnym zdaniem, to już nigdy nie wyszłabym z łóżka, tak mam wszystkiego dość i na nic nie mam już sił.
Wiem, że nie dostanę tutaj jednej konkretnej rady, ale skoro już założyłam ten temat, to chciałam wyjawić do końca wszystkie rozterki
Ps. i nie mówcie, że nie jest tak źle w moim życiu, bo mam partnera życiowego, więc mnie wspiera i nie jestem osamotniona ze swoim problemem dzięki temu- ten związek to dla mnie jeszcze większe źródło frustracji, właściwie nie wiem, czy jeszcze dziś/jutro/pojutrze nie rozpadnie się po raz n-ty, głównie właśnie z powodów związanych z tym tematem, ale to tak na marginesie