tak czytam co piszecie i musze stwierdzić że mam dokladnie tak samo jak stracony. tylko zarysy... jakieś strasznie odległe przezycia jakby nie moje.. a przecież moje.. np niewiele pamiętam z narodzin mojej córeczki.. pamiętam tylko jak przez mgłę jak mi pan/pani doktor (tego tez nie pamietam) dali ją przytulić do buzi i zabrali.. a pamiętam pierdoły typu teksty glupich piosenek.. np mojego pierwszego pocałunku nie pamietam wcale... mama się zawsze dziwi jak mozna nie pamiętać takiego wydarzenia.. od kilkinastu lat nie odczuwam też emocji.. czuję się jakby ktoś mnie murem otoczył.. coś tam do mnie dociera ale niewiele..
tak sobie teraz myślę że moze jesteśmy tak stworzeni żeby nie pamiętać przeszłości (tej złej, ale niestety też i tej dobrej) i żyć teraz i dziś.. bo przyszłosci i tak przecież nie znamy