Skocz do zawartości
Nerwica.com

icoteraz

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia icoteraz

  1. Co masz na myśli? Po jednej "terapii" która trwała 2 miesiące, bo potem był remont pokoju w którym kobieta mnie przyjmowała, a jak skończyli to przenieśli się na drugi koniec miasta, a że tam znowu mieli problemy z lokalem, to znowu czekanie. Miałam 2-miesięczną przerwę w "terapii" więc zrezygnowałam. To był październik, listopad 2012 a potem w 2013 miałam niby wrócić w lutym. Wracając do tematu. Jak ma wyglądać taka terapia? Bo wmawiano mi, że mój problem jest błahy, głupi i że powinnam być normalną, głośną, imprezową nastolatką, a potem siedzenie w ciszy bo nie wiedzą co więcej mi powiedzieć? Takie coś mi niestety nie pomogło. Spróbuję
  2. Najpierw opiszę jak wygląda sytuacja. Moimi symptomami stresu są czerwona twarz , piekące policzki, ogromna fala gorąca + drżenie każdego mięśnia ciała: zaczyna się od rąk i w szybkim tempie rozchodzi po tułowiu, aż po dolne kończyny, ostatecznie prowadząc do zaćmienia myślenia. Objawy te pojawiają się podczas wystąpień publicznych przed szkołą (starannie unikane od paru lat po jednym ataku przed wszystkimi), przed klasą (potrafię powiedzieć że nic nie umiem i dostać 1, niż odpowiadać choćbym miała w głowie całą książkę), nawet siedząc w ławce występują wszystkie te objawy! Czekając na coś w kolejce, czy to w supermarkecie, czy na poczcie, czy gdy nauczyciel bądź wykładowca zadaje pytania wszystkim po kolei. Gdy ktoś patrzy jak piszę od razu trzęsie mi się dłoń. Co zauważyłam, w większości przypadków moje myśli to: u lekarza czy na poczcie - pilnuj kolejki, nie pomyl okienka, oddychaj spokojnie bo znowu będą mieć pretensje że mam za wysokie ciśnienie i wymyślać choroby, w klasie - nie jąkaj się, nie trzęś się, nie czerwień się, stój normalnie, zachowuj się normalnie!!! Głównie mój lęk to obawa przed wystąpieniem symptomów stresu. Ocena za odpowiedź czy prawidłowe rozwiązanie sprawy schodzą na dalszy plan. Gdy odczuwam przyspieszone bicie serca to "oho, zaczyna się". Chwilę potem każdy mnie pyta czemu się denerwuję i że powinnam się uspokoić. Wtedy każdy zaczyna nasłuchiwać i wszystkie oczy zwracają się na mnie. Ja mamroczę że wszystko jest w porządku, albo nie odpowiadam nic i głupkowato próbuję się uśmiechnąć. Następnie w 1/4 na przypadków rozpoczynają się żarty albo pouczenia na temat nerwów. Wewnątrz mnie wszystko narasta; raz z powodu tych drgawek miałam problem ustać. Za niedługo będę podchodzić do egzaminu wewnętrznego na prawo jazdy (kolejka>stres), a za tydzień rozpoczynam jazdy (stres>trzęsące ręce>jak opanować samochód nie mogąc utrzymać kierownicy?). Po wakacjach będę w klasie maturalnej. Jak zdać ustne nie potrafiąc powiedzieć nic w klasie na temat na który wiedziałam jak się konkretnie przygotować? Pytanie: Co może poradzić mi lekarz? Uważam że potrzebuję silnego leku na uspokojenie. Czy istnieje lek przeciwko takim drgawkom? To jest dla mnie najgorsze. Czy lekarz będzie chciał wypisać mi coś silnego? Jeden machnął ręką i stwierdził że mam depresję oraz że boję się nauczycieli (nie w tym rzecz!). Czy są leki wzmagające pewność siebie? Nie rozważam psychologa. Chodziłam raz i babka powtarzała mi że jestem młoda, powinnam się wyszaleć, poimprezować, może nawet zbuntować przed rodzicami! Jeżeli czegoś się boję, to nie powinnam uciekać, a zrobić to coś wbrew sobie, żeby udowodnić że jestem w stanie. Łatwo powiedziane...... Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
  3. Witam. Chciałabym abyście pomogli mi ułożyć listę rzeczy, które będę mogła czytać lub przypominać sobie w głowie, gdy dopadnie mnie panika. Będę wdzięczna za każde ciepłe zdanie. Mam 17 lat i dręczy mnie okropny lęk przed ludźmi. Idąc ulicą nie opuszcza mnie myśl, że nie daj Boże spotkam jakiegoś znajomego. Gdy kogoś widzę potrafię, potrafię skręcić w pierwszą lepszą ulicę w bok i iść na około albo w konkretnie przeciwnym kierunku niż zamierzałam. Nie panuję nad tym odruchem ucieczki. Stojąc w kolejce na poczcie, im bliżej moja kolej, tym trudniej mi oddychać. Kończy się to tym że podchodzę do nieprawidłowej kasy, zagapiam się, nie słyszę co mówi do mnie pani zza lady. W szkole jest już katastrofa - potrafi mnie dopaść panika przy wyczytywaniu listy obecność (w końcu muszę odpowiednio głośno wydusić z siebie "jestem"), a odpowiedziach ustnych wolę nie wspominać. Robię z siebie kompletnego głupka. Całe dnie siedzę jak na szpilkach. W szkole stres, w domu stres przed jutrem. To się odbija na moim zdrowiu, ocenach, samopoczuciu. Najgorsze jest to, że gdy dostanę jedynkę, zamiast przejmować się że czas to poprawić i się bardzie przyłożyć, ja rozpaczam co pomyśli o mnie każda pojedyncza osoba z klasy (jestem w klasie pełnej kujonów - wszyscy mają średnie 4,5 i zabiliby drugiego dla dobrej oceny, ciągła rywalizacja, dlatego też mam w niej niewiele koleżanek). Wszystkiemu towarzyszą te same objawy - duszności, drżenie początkowo dłoni, potem nóg i całego ciała, załamywanie głosu, mroczki przed oczami, duszności, przyspieszone tętno, pustka w głowie. Nie zawsze wszystko występuje naraz i zależy od sytuacji. Poza szkołą reaguję łagodniej, w klasie - prawie wszystko naraz co wymieniłam. Chodziłam rok temu do psychologa przez około 3 miesiące, raz na tydzień, jednak pani nie traktowała mnie poważnie, potem były remont, wizyty odwołane na 2 miesiące, zrezygnowałam. Jednak czułam lekką poprawę dzięki zadaniom i ćwiczeniom od pani psycholog. Polegały na wypisywaniu swoich mocnych cech, oraz racjonalnemu przedstawianiu sytuacji, typu: Ja: Pomyślą o mnie że jestem nienormalna. P: I co potem? Co się stanie gdy tak pomyślą? No właśnie. Nie stanie się nic. Potrzebuję takich podnoszących na duchu przypomnień, tłumaczenia jak dziecku gdy tracę głowę, gdyż często powtórzenie takiej myśli parę razy w głowie pomaga mi się uspokoić i spojrzeć realnie na sytuację. Będę wdzięczna za każde ciepłe zdanie.
  4. Jestem w 1 liceum. Wszystko zaczęło się w gimnazjum i jest coraz gorzej. Jestem raczej cicha i spokojna, potrafię rozerwać się tylko w niewielkiej grupce bliższych znajomych. Przez 3 lata byłam uważana za śmiecia, odpychana, zdarzało się dokuczanie, przez tzw klasowe gwiazdki z grubym portfelem i niewyparzoną buzią. Które czekały na każde potknięcie innej osoby, wszystko wyśmiewały. Od tamtej pory nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi ani normalnie się zachowywać. Nie potrafię się zgłosić na lekcji, ledwo coś z siebie wyduszam pytana. Moim problemem nie jest sam strach przed odpowiedzią, a to co wszyscy o mnie pomyślą. Zawsze byłam wyrzutkiem, teraz nadal panicznie boję się odrzucenia, biorę do siebie każde krzywe spojrzenie, każdą porażkę, z góry zakładam że wszystko zepsuję i że wszyscy uznają mnie za idiotkę, ofiarę. Idąc do odpowiedzi nie przejmuję się jaką ocenę dostanę i co o mnie pomyśli nauczyciel, a tym co pomyśli któraś z osób w ławkach. To jest chore i nie powinno tak być. Jak z tym walczyć?
  5. Jestem w 1 liceum. Wszystko zaczęło się w gimnazjum i jest coraz gorzej. Jestem raczej cicha i spokojna, potrafię rozerwać się tylko w niewielkiej grupce bliższych znajomych. Przez 3 lata byłam uważana za śmiecia, odpychana, zdarzało się dokuczanie, przez tzw klasowe gwiazdki z grubym portfelem i niewyparzoną buzią. Które czekały na każde potknięcie innej osoby, wszystko wyśmiewały. Od tamtej pory nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi ani normalnie się zachowywać. Nie potrafię się zgłosić na lekcji, ledwo coś z siebie wyduszam pytana. Moim problemem nie jest sam strach przed odpowiedzią, a to co wszyscy o mnie pomyślą. Zawsze byłam wyrzutkiem, teraz nadal panicznie boję się odrzucenia, biorę do siebie każde krzywe spojrzenie, każdą porażkę, z góry zakładam że wszystko zepsuję i że wszyscy uznają mnie za idiotkę, ofiarę. Idąc do odpowiedzi nie przejmuję się jaką ocenę dostanę i co o mnie pomyśli nauczyciel, a tym co pomyśli któraś z osób w ławkach. To jest chore i nie powinno tak być. Jak z tym walczyć?
  6. icoteraz

    Fobia szkolna

    Witam od wtorku zaczynam terapię, raz w tygodniu z psychologiem + raz na miesiąc psychiatra. Jestem bojowo nastawiona i zrobię wszystko by tylko wyzbyć się fobii. Jestem w 1 liceum. Dowiedziałam się że moja terapia będzie trwać rok, może dłużej. To mnie najbardziej przeraża, bo muszę jakoś przeżyć pierwszy rok w tej nędznej szkole. Co o tym myślicie? Jak sobie radzić? Staram się myśleć pozytywnie, że we wtorek pierwsza rozmowa, że będzie coraz lepiej, ale z kolei jak pomyślę że efekty będą dopiero po paru miesiącach strach zaczyna mnie paraliżować, zbiera mi się na płacz, już wieczorem dzień przed szkołą mam ten dziwny ucisk w żołądku i mam ochotę zwinąć się w kłębek i przeleżeć cały tydzień. Cały mój zapał do walki ze sobą znika i mam ochotę rzucić wszystko w cholerę. Jak wytrzymać?
  7. po paru miesiącach? ja umrę w tej szkole do tej pory. jutro mam pierwszą odpowiedź z polskiego, z którego jestem raczej słaba, przeżywam ją od czterech dni, jak nauczyciel zacznie chodzić po klasie i pytać to chyba dostanę zawału, a jak padnie na mnie to zapomnę języka w buzi. mam ochotę wypisać się z liceum i pójść do jakiejś zawodówki czy gdziekolwiek. to mnie przerasta.
  8. sanna: nie nie mam wymagających rodziców. oczywiście chcieliby bym miała dobre oceny i sobie ze wszystkim radziła. ale mam dużo luzu i akceptują to jaka jestem, mama stara się mi pomoc ale koniec końców za mnie do szkoły nie pójdzie. czy pójście do psychologa da jakieś efekty? i po jakim czasie są one odczuwalne...
  9. Jestem bardzo młoda, skończyłam zaledwie 16 lat. Od mniej więcej początku gimnazjum mam problem z zachowaniem się wśród ludzi. Pod koniec pierwszej klasy musiałam przeczytać publicznie jakiś list czy coś, przed całą szkołą, na apelu. Wyszłam na środek, ręce i nogi zaczęły mi się trząść, nie mogłam utrzymać kartki. Koleżanka musiała wyjść i mi trzymać bo trzęsłam się jak galareta, a cała szkoła miała ze mnie niezły ubaw. To był pierwszy raz gdy to mi się przydarzyło. Potem z roku na rok było tylko gorzej. W trzeciej klasie wystarczyło że poszłam robić na tablicy zadanie, a miałam problem z utrzymaniem książki, nie wspomnę o pisaniu na tablicy. Jednak tą trzecią klasę jakoś przeżyłam, miałam nie najgorsze oceny z kartkówek, sprawdzianów i dobrą opinię, więc wyszło tak że przez cały rok szkolny byłam tylko raz u odpowiedzi. Teraz poszłam do bardzo wymagającego liceum. Najlepszego w powiecie. A co za tym idzie, codziennie są odpytywania z wszystkiego. Ustne. A mi na samą myśl o tym serce wali jak szalone. Są nauczyciele, którzy pytają na wyrywki, więc siedzę tak zestresowana, serce mi tak wali jakbym miała zaraz dostać zawału, ręce mi się trzęsą że nie mogę utrzymać długopisu a co dopiero pytać, a jak taka "wyrywka" na mnie padnie to robię się momentalnie czerwona, cała wiedza ucieka w kąt, głos mi się łamie, nie potrafię nic konkretnego powiedzieć. A mam w klasie same osoby ze średnią 5,5. Moja była dużo niższa, więc dla innych jest to śmieszne że nie umiem wg. nich takich prostych rzeczy. A dla nauczyciela tym bardziej. Czy to już jest choroba? Zdecydowałam się zapisać do psychologa. Czy jest on w stanie mi pomóc? Czy może mi przepisać leki które opanują ten stres? Bo leki bez recepty z apteki oparte na jakiś ziółkach mi nie pomagają w ogóle. Do tego jestem strasznie słaba psychicznie, przejmuję się byle czym, płaczę z byle powodu. Terapia u psychologa kosztuje, mama się na nią zgodziła, ale ja i tak mam wyrzuty bo wiem że ona pewnie wolałaby mieć normalną, wesołą córkę, a nie takie dziwadło jak ja.
×