Nie próbowałyśmy niczego innego, tylko zoloft. Ataku panicznego strachu ostatnio nie ma często, raz na jakiś czas, choć zdarzają się okresy, że codziennie. W tej chwili w zasadzie tylko jak zasypia, pyta się czy nie zwymiotuje, i przed zaśnięciem przychodzi jeszcze z dwa razy do mnie, aby się upewnić. Gdy nocuje poza domem, dzwoni. Poprawa jest ogromna, bo był okres, że bała się wychodzić z domu, w szkole bez przerwy płakała. Nie mogła spać, bo bała się, że jak zaśnie to przestanie oddychać, albo że na zewnątrz domu coś się stanie, albo, że jak pomyśli o kimś źle, to ten ktoś umrze. Na przykład na plastyce, mieli kiedyś zadanie namalować swoje marzenie,a ona namalowała jabłoń, na której rosną jabłka bez skórek, bo uwielbia jabłka :-( Teraz doszłyśmy do takiego etapu, że je już wszystko, czasami muszę jej tylko obrać pomidora, ale zdarza się, że je ze skórką. Wiem, że jest to choróbsko z którym zmagać się będzie do końca życia i, że na pewno będzie nieraz miała ciężkie okresy. Widzę , że bardzo pomaga jej, gdy tłumaczę, że każdy ma jakąś dolegliwość, jeden do końca życia będzie miał problemy z migreną, jakiejś tam koleżance leci wciąż krew z nosa, mnie na przykład często boli żołądek i muszę wciąż uważać na to co jem.... i mam wrażenie, że lepiej jej jest i lepiej znosi te ataki, gdy próbuje je zaakceptować, że tak już po prostu ma...
Cieszę się bardzo , że trafiłam na wasze forum. Gdy czytam wasze posty tutaj i widzę, że macie chłopaków, pracę, podnosi mnie to bardzo na duchu :-)