Ostatni atak lęku miałam ok 0,5 m-ce temu. Wcześniej ataki miewałam średnio 1 x w tyg przez pół roku. Dużo, bardzo dużo walki z samą sobą musiałam przejść, by te ataki przezwyciężyć i by pojawiały sie coraz rzadziej. Za... biscie trudne to było, bo głowa człowieka i jego myśli potrafią go dosłownie zabić (dlatego przestałam się dziwić ludziom, którzy targają się na własne życie, i jestem w stanie zrozumieć jaką sieczkę muszą mieć w głowie, że już nie potrafią wytrzymać fizycznie i psychicznie. Ogólnie rozumiem ludzi chorych psychicznie, wczesniej kompletnie nie rozumiałam )
No i wczoraj miałam atak ni stad ni z owąd. Zrobiłam sobie kanapke na kolację, zasiadłam przed tv i w 1 sek czuję, jak przed oczami mi wiruje cały pokój, jakby ktoś zakręcił mną 10 razy i kazał siedzieć później prosto. A jednocześnie uczucie zanurzenia w wodzie. Wyplułam kęs kanapki,który zdąrzyłam ugryźć, położyłam się, przykryłam kołdrą, żeby zniwelować dreszcze i znowu tłumaczenie i przypominanie samej sobie że to znam, wmawianie w myślach : znasz to dziewczyno, tak miałaś juz wiele razy, nie umrzesz, nie umrzesz !!! Miałas rezonans, robisz regularnie badanie krwi , jestes zdrowa!!! no i myśl, ze nie robiłam żadnych badań na serce, wiec to na pewno zawał. No i walka na nowo. Na szczęscie skończyło sie na lekkim drganiu mięsni nóg i spoceniu się. Później uczucie jakby miała mi głowa wybuchnąć, nie że ból, ale rozpieranie czaszki. Jakby cos tam było i zaraz mi ją rozsadzi.Wzięłam Afobam i po 40 min minęło.
Dzis od rana oczywiscie mam w głowie taki strach, że kurde, że może mi dziś też to wróci i znowu mi zawiruje... walcze z tym dziś. Bo dobrze wiemy, że jak o czymś się myśli intensywnie to to sie stanie. Jak bedę myślec, że boli mnie noga przez 3 dni ( choć nie boli) to naprawde zacznie boleć. Tak samo z tymi atakami.
Nie dać się!
To tylko głowa.To minie.