
smutasek111
Użytkownik-
Postów
22 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez smutasek111
-
Straszne, jak nie zrozumienie może krzywdzić. Bardzo proszę o odrobinę delikatności i kultury. Skoro tak to zniżę się do poziomu Pań. Candy fikasz na trapezie i powywracało Ci się w głowie a Kaja za dużo zażyłaś leków, bo zupełnie nie rozumiesz tekstu, nigdzie nie napisałam, że psycholog musi ukrywać swoją chorobę, napisałam, ze ja tak muszę i się nie leczę, bo wiem o rzeczach o, których Wy drogie Panie nie macie pojęcia. Candy i Kaja życzę Wam szybkiego wyzdrowienia, tylko uważajcie bo odstawienie leków bardzo boli, odezwie sie nawet po bardzo długim okresie czasu.
-
Nie masz nad sobą osoby która kontroluje Twoją pracę? mam psychikę? a kto ma takie prawo?
-
Bo wiem co leczenie robi z psychiką człowieka. Wciąż proszę wyjaśnij mi "Sa superwizorzy którzy powinni Cię dopuszczać do pracy a jak to z nimi załatwiasz to nie wiem".
-
Wybacz, ale nie zrozumiałam Tego co napisałaś "Sa superwizorzy którzy powinni Cię dopuszczać do pracy a jak to z nimi załatwiasz to nie wiem". Poprosiłam o pomoc jak przetrwać święta, bo właśnie z tym sobie nie radzę. "Jak czytasz innych i być może ze swojej pracy też wiesz ze ludzie wyleczyli się z nerwicy za pomocą psychoterapii i leków" i właśnie o tym nie wolno mi pisać. "Nie wiem w jakim Ty się obracasz srodowisku że bedąc psychologiem jestes skazana na nerwicę" - to znaczy, ze psycholog nie ma prawa do depresji i nerwicy, uważasz zupełnie tak jak moja mama. Sama widzisz, ze przy takim toku myślenia innych, nie jest mi łatwo. "Ty byś mogła nas tu wesprzeć podwójnie z racji wiedzy jaką posiadasz - kolejny przykład na egoistyczne podejście wobec psychologa, ze on nie ma prawa mieć nerwicy i depresji. Dzięki Tobie jeszcze bardziej jestem przekonana, ze muszę ukrywać się ze swoim zaburzeniem bo to wstyd i, ze każdy oczekuje ode mnie pomocy a nie da nic w zamian. I dobrze. Wiem to już od dawna i cieszę się, ze mam jeszcze w sobie tyle siły aby pomagać swoim podopiecznym a nie egoistycznie patrzeć na swoje potrzeby. Pozdrawiam
-
Kaja, wiem ale to jest właśnie kwestia o, której nie wolno mi pisać a jak zauważyłaś, z racji tego co robię i kocham, wiem o tym dużo. Naprawdę ciężko jest pracować z kimś, kto się w terapii orientuje super. Zresztą kto miałby mi pomóc? Moi koledzy po fachu? Ja wiem za dużo a oni by się za dużo dowiedzieli o mnie.
-
Kaja są pewne informacje, których nie wolno mi ujawniać. Jedyne co mogę to pisać o swoim przykładzie. Ja świetnie sobie radzę z nerwicą, kiedy jestem samodzielna, od nikogo niezależna. I właśnie wolę unikać takich sytuacji ( jak świeta ), niż brać leki, aby te święta przetrwać ( widziałam już naprawdę wiele efektów ubocznych po zażyciu leków ) i ogromny smutek i cierpienie ludzi
-
To nie jest bez sensu. Boje się, ze wielu ludzi, którzy to przeczytają zniechęcą się do walki z tym czymś. Nie chcę, aby poczuli się bezsilni. Są tacy, którym się udaje ale i tacy, którzy pomimo leczenia nigdy nie wyzdrowieją i ja to właśnie wiem. Mam nadzieję, ze nie zrobię krzywdy tym wpisem nikomu, że ich walka jest bez sensu. Może jestem złym psychologiem.
-
Nigdy nie jest! Choć bardzo bym chciała! Zawsze się staram! Zawsze coś mi dolega i muszę się z tym kryć , no bo gdzież pani psycholog w depresji! A moja mama to znakomity obserwator i tylko na mnie patrzy i ocenia. A jak tylko chcę jej zasygnalizować zdrowotny problem to od razu mówi, ze to moje wymysły i nie rozumie za grosz.
-
Kaja, nie leczę. Mam nadzieję, ze nikogo nie zniechęcę do walki, ale sama jestem pedagogiem i psychologiem. Moi podopieczni nawet nie zauwazyli, ze jest ze mna coś nie tak tyle lat. Rodzina też nie. Pomogłam wielu osobom moją bliskością, empatią i miłością do innych ludzi, choć moje życie prywatne to jedna wielka porażka. Mam przy sobie tylko jedną, najbliższą córkę, kocham ją ponad wszystko i tylko przy niej czuję się bezpiecznie a tu niedługo i ona wyfrunie. Zostanę sama. Chciałabym tylko z nią spędzić święta, ale ona chce do babci, nie mogą jej o tym powiedzieć i muszę jechać jak na ścięcie. Dobrze, ze to tylko 3 dni.
-
Nie, nie przyjmuję. Mam już 40 lat i od dziecka zmagam się z tym g....., przyzwyczaiłam się i panuję nad tym. Niestety są takie okresy gdzie poddaję się i swięta są właśnie takim czasem. Wiem, ze muszę tam jechać a lęk przed złym samopoczuciem narasta. Ciągle kombinuję, jak by tu się wykręcić ale przecież to są rodzice i czekaja na mnie.
-
Slow mation, dziękuję za przeniesienie tematu w to miejsce. Mogłam poczytać, jak i inni traktują święta. Ja się ich boję, boję się, ze dostane ataku kołatania serca, boję się że będzie brało mnie na wymioty, boję się zawrotów głowy.
-
Jak oceniasz prace moderatorów na tym forum?ANKIETA.
smutasek111 odpowiedział(a) na linka temat w Forum NERWICA.com
Życzę wesołych świąt. Prosze tylko pamietać, ze zwróciłam się na forum po pomoc a mój wpis został skasowany. Proszę pamietać o tym, że będziecie mieć mnie na sumieniu, bo nie kasuje sie wpisów osoby proszącej o pomoc, szczególnie w takim miejscu. -
Kochani pomóżcie. Juz niedługo święta, dla wielu cudowny czas a dla mnie koszmar. Jak co roku kłótnie i szarpania do kogo na Wigilię. Boję się tych Swiąt, nie chcę ich!!!!!!!!! niech wszyscy mnie zostawią w spokoju. W mojej głowie mętlik jak uciec!!!!!! Męza wyslę do jego rodziców a córkę do moich. Ja chcę zostać sama!!!!! Jak powiedzieć o tym rodzicom? oni na mnie czekają a ja nie mam sił. Już jest mi słabo, kręci mi się w głowie, mam mdłości, płytki oddech, kołatania serca w gardle. jak uciec??? jak ich powiadomić, że nie przyjadę?
-
Z tego co przeczytałam, jesteś cudownym, wspaniałym i bardzo wrażliwym chłopcem. Ja juz bardzo cie lubię. Trzymaj się ciepło i nigdy nie zmieniaj na pewno już niedługo spotkasz kogoś bliskiego, naprawdę wartościowego.
-
Smutno, jestem sama i myślę o tym, ze nic nie mam, może poza jednym MAM BEZNADZIEJNE szczęście w życiu
-
Przepraszam, źle zamieściłam swój wcześniejszy post. A dzisiejszy dzień na razie ok. Jestem głodna, nie mam siły wstać ale to lenistwo a nie nerwica.
-
Ja również bardzo cierpiałam, miałam straszne odruchy wymiotne. Pierwszy pojawił się 4 lata temu. Pojawiał się nie wiadomo skąd i naprawdę w różnych okolicznościach. Jak tylko mogłam zamykałam się sama w domu i co chwilę odruch, odruch....... Szłam po ulicy i nagle coraz szybsze połykanie śliny, suchość i gula w gardle i odruch. Na początku bardzo się tego bałam i zdarzał się bardzo często, potem się wstydziłam i zaczął słabnąć a później wytłumaczyłam sobie, ze to tylko odruch i nie zwymiotuję i przestał mnie męczyć. Teraz pojawia się jak jestem w aucie ale tylko jak jestem z kimś bo jak jadę sama to jest cudownie ( uwielbiam prowadzić ). Moja nerwica to ponadto ściskanie w głowie, kręcenie uczucie jakby grunt pod nogami był miękki i popadanie w różne stany emocjonalne. Potrafię się śmiać a za chwilę ściska mnie w gardle, pojawia się ogromny smutek i płaczę. Po takim ataku "żalu" odczuwam ulgę. Moja nerwica to również trudna do zaakceptowania obecność innych osób w domu. Wolę być sama, wtedy ataki są znośne a jak ktoś jest to od razu panikuję. A święta, uroczystości, koncerty, kina, Kościół i .... to KOSZMAR. Jedynie sklepy znoszę, ale też sama, idę i wiem, że w każdej chwili mogę wyjść i nie muszę się nikomu tłumaczyć dlaczego.
-
Ja również bardzo cierpiałam, miałam straszne odruchy wymiotne. Pierwszy pojawił się 4 lata temu. Pojawiał się nie wiadomo skąd i naprawdę w różnych okolicznościach. Jak tylko mogłam zamykałam się sama w domu i co chwilę odruch, odruch....... Szłam po ulicy i nagle coraz szybsze połykanie śliny, suchość i gula w gardle i odruch. Na początku bardzo się tego bałam i zdarzał się bardzo często, potem się wstydziłam i zaczął słabnąć a później wytłumaczyłam sobie, ze to tylko odruch i nie zwymiotuję i przestał mnie męczyć. Teraz pojawia się jak jestem w aucie ale tylko jak jestem z kimś bo jak jadę sama to jest cudownie ( uwielbiam prowadzić ). Moja nerwica to ponadto ściskanie w głowie, kręcenie uczucie jakby grunt pod nogami był miękki i popadanie w różne stany emocjonalne. Potrafię się śmiać a za chwilę ściska mnie w gardle, pojawia się ogromny smutek i płaczę. Po takim ataku "żalu" odczuwam ulgę. Moja nerwica to również trudna do zaakceptowania obecność innych osób w domu. Wolę być sama, wtedy ataki są znośne a jak ktoś jest to od razu panikuję. A święta, uroczystości, koncerty, kina, Kościół i .... to KOSZMAR. Jedynie sklepy znoszę, ale też sama, idę i wiem, że w każdej chwili mogę wyjść i nie muszę się nikomu tłumaczyć dlaczego.
-
Nie za dobrze się zaczyna. Obudziłam się i zamiast poleżeć chwilę, zerwałam się i zaczęłam chodzić po mieszkaniu. Było mi gorąco, spociłam się i serce szybko biło, było mi niedobrze, bałam się położyć. Otworzyłam wszystkie okna i był przeciąg a ja nie czułam chłodu. Miałam gorącą głowę i buzię. Teraz jest trochę lepiej bo zaczynam czuć głód i lekki chłodzik.
-
Oj tak, wiem, ze tak trzeba sobie mówić, po prostu pójdę na żywioł, co będzie to będzie. Boję się jazdy w aucie, że źle poczuję i bedę się męczyć a u mnie nikt nie wie, ze mam takie problemy, pomału się wycofywałam i nikt nawet tego nie zauwazył i myślą, że jestem leniwa. a przeszłam chyba każdy etap nerwicy. Na początku kilka lat problemów z oddychaniem, potem kołatania serca, potem zasłabnięcia a ostatnie dwa lata odruch wymiotny, ze wszystkim dałam radę mówiąc sobie to przestań oddychać, to niech ci serce wyskoczy, to zemdlej sobie, to zwymiotuj a teraz te zawroty głowy sa chyba najgorsze bo dochodzi myśl o zawale, udarze, wylewie, nowotworze itp. tym tygodniu zrobiłam EKG i badania krwi i jest dobrze ( normalnie) a co w tym najdziwniejsze nigdy nie brałam leków oprócz neospasminy-syropek. A może coś powinnam kupić w aptece bez recepty na uspokojenie? Mam w domu przepisany kiedyś przez lekarza bellergot. Czy ktoś wie, co to za lek? Wracając jeszcze do tego jutrzejszego dnia i cudownego Chrztu to właśnie tego boję się najbardziej, że się rozryczę, ponieważ to dla mnie bardzo bolesne przeżycie. Chciałam mieć zawsze rodzinę i dzieci i niestety nie udało się a teraz jest juz za późno na dziecko, które pragnę mieć
-
Kochani, mam 39 lat i juz od dziecka słyszałam, że mam nerwicę wegetatywną. Całe życie z nią koszmar. Mija dzień za dniem i jakoś leci. Niestety wraz z wiekiem doszedł strach przed tym, ze jestem już coraz starsza i moga dopaść mnie różne choroby. Gdzieś w podświadomości chyba to we mnie tkwi. Codzienne zawroty głowy i strach przed zemdleniem. Jutro mam wyjazd do rodziny na Chrzest, no i się zaczyna, boje się i boję ale nie wiem czego. Nogi jak z waty, trzęsawka w środku, ogromna niemoc, brak sił, karuzela w głowie i myśli jak od tego wyjazdu się wykręcić. Tak samo reaguję przed każdym wyjazdem i każdym przyjazdem kogokolwiek do mnie. Żyję w konkubinacie od 8 lat, jest to luźny związek bo tylko w takim mogę żyć, muszę wiedzieć, że zawsze moge wyjść z domu nawet w nocy. Mój partner bardzo dużo pracuje i nie ma go w domu a jak nie pracuje to idzie pić ze znajomymi. Nie mam znajomych wcale, z nikim nie rozmawiam może w sklepie. Mam 16 letnią córkę, z którą jestem ogromnie zżyta. Jest dla mnie wszystkim i to ona wypełnia całe moje życie. Jest moim przyjacielem. Ale niedługo odejdzie do własnego świata. Boję się tego i gdy pomyslę o tym od razu płaczę. Pomóżcie jak pojechać jutro do rodziny boję się.
-
Kochani, mam 39 lat i juz od dziecka słyszałam, że mam nerwicę wegetatywną. Całe życie z nią koszmar. Mija dzień za dniem i jakoś leci. Niestety wraz z wiekiem doszedł strach przed tym, ze jestem już coraz starsza i moga dopaść mnie różne choroby. Gdzieś w podświadomości chyba to we mnie tkwi. Codzienne zawroty głowy i strach przed zemdleniem. Jutro mam wyjazd do rodziny na Chrzest, no i się zaczyna, boje się i boję ale nie wiem czego. Nogi jak z waty, trzęsawka w środku, ogromna niemoc, brak sił, karuzela w głowie i myśli jak od tego wyjazdu się wykręcić. Tak samo reaguję przed każdym wyjazdem i każdym przyjazdem kogokolwiek do mnie. Żyję w konkubinacie od 8 lat, jest to luźny związek bo tylko w takim mogę żyć, muszę wiedzieć, że zawsze moge wyjść z domu nawet w nocy. Mój partner bardzo dużo pracuje i nie ma go w domu a jak nie pracuje to idzie pić ze znajomymi. Nie mam znajomych wcale, z nikim nie rozmawiam może w sklepie. Mam 16 letnią córkę, z którą jestem ogromnie zżyta. Jest dla mnie wszystkim i to ona wypełnia całe moje życie. Jest moim przyjacielem. Ale niedługo odejdzie do własnego świata. Boję się tego i gdy pomyslę o tym od razu płaczę. Pomóżcie jak pojechać jutro do rodziny boję się.