Chciałbym się trochę rozpisać...
Witam na forum.
Od czego zacząć...?
Zmieniłem nie dawno miejsce zamieszkania.Rodzice się rozwiedli - nie jest to dla mnie stratą, gdyż nigdy ojciec się mną nie interesował.Generalnie tylko się z nim kłóciłem gdy trochę popił i mnie zaczepiał.Na trzeźwo była cisza
A matka? Wspaniała kobieta, od dawna mogę z nią porozmawiać o wszystkim- tak, na serio o wszystkim.
Jest dla mnie wspaniałą przyjaciółką.
Po przeprowadzce moja i tak już niska samoocena sięgnęła dna - mieszkam z dziadkami - niemalże co dzień jest jakaś kłótnia (nie zawsze dotyczy mnie,ale kłótnie mnie jakoś bolą?przerażają? tyle złości i agresji o nic ; gdy jednak dotyczy mnie słyszę jaki jestem beznadziejny,głupi,leniwy...jak bym tego nie wiedział)
To samo słyszałem od ojca, zmieniając miejsce zamieszkania miałem nadzieję,że będzie chociaż odrobinę lepiej.
Nie jest.Nie znam tutaj prawie nikogo, do dawnych znajomych mam ok. 20km. Fakt,jest to blisko, ale to nie to samo.Wcześniej miałęm uczucie,że jest blisko mnie ktoś znajomy,możemy wyjść pogadać,pożartować...Ostatnio widziałem ich miesiąc temu
Straciłem także swój pokój.Nie był jakiś super wielki, przepięknie umeblowany, czy coś.
Był mój.
Wszystkie ważniejsze myśli, książki czy osoby(podczas rozmów) poznawałem właśnie tam - w moim pokoju.
Wiedziałem,że się z niego wyprowadzę - kiedyś na pewno.Ale nigdy nie spodziewałbym się,że to nastąpi tak szybko.
Płaczę średnio 2-3 razy w tygodniu, z powodu porażek bądź ubliżania mi.Od ponad roku mam myśli samobójcze,teraz jestem pewny(pewien?),że się nasiliły.
Po prostu nie widzę dalej sensu i tak egzystować.
A nie tak dawno temu zapisałem się na studia.
Biorąc pod uwagę moje oceny szkolne a wyniki matur to tak,jakby pisały to dwie różne osoby - w szkole same 2 i 3 (i to wszystko ściągane) a na maturze - ponad 90% angielski , Polski i wos ponad 50 a matma - z której miałem nie zdać - 40%
Chciałbym jeszcze zobaczyć jak to jest uczyć się na studiach(raczej ściągać) i poznać jak to jest.
Mój ból jest także w tym,że nie chcę umierać - czasem jednak wydaje mi się to jedynym sensownym rozwiązaniem - ale tak żyć to męka
Nie tak dano temu byłem też bardzo,ale to bardzo nieśmiały.Po prostu bałem się kobiet.Chciałem jednak zobaczyć ja kto jest być z kimś,poznawać drugą osobę...To była dla mnie bajka.Ja i dziewczyna?za rękę? Nonsens...
Wszystkie pewniki,które miałem w głowie wywaliłem i - wraz z radami ze stronek internetowych(poniekąd uważam to za żałosne,ale jednak podziałało) - zmieniłem na nowe.Testowałem ile w tym prawdy, bo nie miałem nic do stracenia.
Udało mi się być z kimś, najpierw miesiąc a z kolejną wspaniałą dziewczyną - z którą jestem do dziś - ponad rok.Mam przy niej to co uwielbiam najbardziej - spokój.Nigdy jeszcze się z nią nie kłóciłem,zawsze staram się rozwiązywać wszystko łagodnie.Nawet gdy mi mówiła,że nie wie czy chce ze mną dalej być...Resztkami swoich sił udało mi się wytłumaczyć jej błędne założenia i nadal jesteśmy ze sobą.
Bardzo mi na niej zależy, ale mam wrażenie,że od kiedy moja samoocena zaczęła spadać, stałem się dla niej problemem i ciężarem.Jak worek kamieni niesiony na plecach.
Zrobiłem się znów łajzowaty - ciężko mi się na coś zdecydować,być pewnym siebie.A wy, drogie panie - tak wynika z moich obserwacji - to w nas uwielbiacie najbardziej.
Nie chodzi o kasę, wygląd(jest bardzo ważny ale duża pewność siebie ważniejsza) czy jakieś specjalne umiejętności.
Chodzi o to co myślimy o sobie i jak prezentujemy to światu.
Ja, znów zaczynam chodzić z głową wiecznie spuszczoną w dół.
Często idą ulicą wyobrażam sobie,że ktoś mnie zaczepia i prowokuje bójkę.Wiem,że nikt by mi nie pomógł i dostałbym za nic.
Ach - no i nic nie umiem.Pracowałem dwa tygodnie, ale zrezygnowałem.Śmiali się ze mnie,że mylę narzędzia oraz , że nie umiem czegoś zrobić
Nie chciałem nawet spróbować trudniejszych rzeczy,gdyż byłem przekonany,że zrobię coś źle.Okłamałem prawie wszystkich mówiąc,że praca się skończyła bo nie ma w firmie zamówień.
Co robię w domu(?raczej bagnie) - zaczynam grać na gitarze(proste piosenki biesiadne każdy zagra!)czytam książki i gram w szachy przez internet,uwielbiam spędzać nad nimi dużo czasu.
Nie dawno po kolejnym rozpłakaniu się pomyślałem o depresji.Może to to...?
wszedłem na to forum i większość moich objawów się zgadza.Nie bardzo wiem co z tym zrobić - iść do psychologa najpierw?
i pytanie - czy gdyby się okazało,że muszę brać leki to czy możliwe będzie abym pracował w Policji?
Słyszałem(nikomu nie ubliżając),że Ci co nic nie umieją idą właśnie tam - bądź zostają nauczycielami.
Jeżeli to prawda to bym tam pasował