Skocz do zawartości
Nerwica.com

koraaa90

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez koraaa90

  1. L.E, też jestem za, ale nie obiecuje, bo ze mną ostatnimi czasy jak z dzieckiem i obiecanki cacanki są moją mocną stroną i dzięki za ponowne wklejenie linku.
  2. wiecie ja na przykład mam wrażenie, że często nawet nie po imprezie a po jakieś dłuższej pogaduszce z większą grupą jestem jeszcze bardziej znerwicowana zwłaszcza, że świat jest okrutny, a ludzie wyciągają w trakcie takich pogaduszek same pesymistyczne akcenty i potem humor zepsuty na cały dzień!!!chcę się kiedyś nauczyć tak rozmawiać z ludźmi, a wgłębi serca zlewać na to co mówią i robić swoje.
  3. Witam Wszystkich pomieszkuję w Bydgoszczy i tak sobie czytam...viii chyba masz rację, że jeśli już terapia to prywatnie...jak to dokładnie wygląda-jesteś zadowolony to znaczy każda taka wizyta Ci pomaga i jesteś bliższy rozwiązania konkretnego problemu? terapia indywidualna lepsza niż grupowa czy nie masz porównania? pozdrawiam
  4. szczerze, jeśli już to czuję taką małą poprawę...ale spróbuj może na każdego działa inaczej?
  5. L.E a jakiego e masz teraz? mój całkiem w porządku, ale chcę go jednak wymienić. jednak jestem bardziej znerwicowana im dłużej nie palę
  6. u mnie się też nerwica nasiliła. ale i tak bez papierosków żyje się lepiej. bsn mam pytanie: posiadałeś może jakiś model e przypominający piora, pena? bo ja suzkam jakiegoś malego zgrabnego modelu...wkurza mnie troszkę wielkość mojego obecnego i chcę mieć jeszcze jednego takiego małego, do torebki i by zapalić na mieście możesz coś polecić? a co do smaków malboro i wiśnia średnio, miętka mi przypadła do gustu choć ciągle się zastanawiam czy nie wypróbować banana?
  7. spokojnie. smakosz dasz sobie radę. wiedz, że lepiej teraz niż później. ja sama do dziś nie wiem jak to się stało, że z tego dziadostwa zeszłam od tak. to był impuls, silna motywacja i jeszcze ta myśl "chcę być normalna i wolna, normalni ludzie nie muszą brać tabletek" oczywiście nie ubliżajac nikomu kto je bierze, bo uważam sama, że często są wymagane i sama je brałam. taka zwykła myśl człowieka przeciętnego. trzeba się wtedy czymś zająć i trzeba mieć obok siebie ludzi, przyjaciół. ja ich miałam, w dodatku nie wiedzieli, że jestem chora i biorę takie leki. ich normalność, takie zmuszanie się do funkcjonowania tak jak oni bardzo mi pomogło. było kluczowe i nie miałam, aż tak skrajnych objawów jak myśli samobójcze. raczej był to u mnie ogromny chaos, ból istnienia i szukanie problemu wszędzie, poczucie bycia ofiarą itp. ogólnie jestem przerażona jak poczytałam sobie przed chwilą wpisy poprzedników o tak skrajnych skutkach leczenia farmakologicznego. teraz wiem, że na prawdę miałam szczęście -- 07 sie 2012, 17:10 -- spokojnie. smakosz dasz sobie radę. wiedz, że lepiej teraz niż później. ja sama do dziś nie wiem jak to się stało, że z tego dziadostwa zeszłam od tak. to był impuls, silna motywacja i jeszcze ta myśl "chcę być normalna i wolna, normalni ludzie nie muszą brać tabletek" oczywiście nie ubliżajac nikomu kto je bierze, bo uważam sama, że często są wymagane i sama je brałam. taka zwykła myśl człowieka przeciętnego. trzeba się wtedy czymś zająć i trzeba mieć obok siebie ludzi, przyjaciół. ja ich miałam, w dodatku nie wiedzieli, że jestem chora i biorę takie leki. ich normalność, takie zmuszanie się do funkcjonowania tak jak oni bardzo mi pomogło. było kluczowe i nie miałam, aż tak skrajnych objawów jak myśli samobójcze. raczej był to u mnie ogromny chaos, ból istnienia i szukanie problemu wszędzie, poczucie bycia ofiarą itp. ogólnie jestem przerażona jak poczytałam sobie przed chwilą wpisy poprzedników o tak skrajnych skutkach leczenia farmakologicznego. teraz wiem, że na prawdę miałam szczęście
  8. violette gorzej jak wpadłyśmy w nowy e-nałóg ale to i tak o niebo lepsze:D
  9. koraaa90

    Zioła

    ja polecam jeśli jeszcze nikt nie wspominał valused. ok. 10 zł. biorę go na noc. dobrze mi się śpi, a rano wstaję już taka spokojna, ale nie otumaniona z dziurawcem to jest tak, że wyciąg (chyba wyciąg albo jakiś inny specyfik z tego) działa na układ nerwowy, a herbatki z kolei na dolegliwości układu pokarmowego. oczywiście tak jak bylo wspomniane, uważamy na inne leki (w tym antykoncepcja) i reakcja foto. pozdrawiam
  10. cześć. ja zakupiłam kilka dni temu. stosuję dopiero 4 dzień. narazie nie widzę poprawy, ale będę na bieżąco informować. fakt faktem mam teraz bardzo zły okres po prostu. pozdrawiam
  11. cześć, ja paliłam kilka lat ponad paczkę dziennie. rzuciłam w tamtym roku. właściwie miałam kilka podejść jednodniowych, ale w końcu znalazłam dwa dni tylko dla siebie. sama w mieszkaniu, błądziłam po korytarzu, męczyłam się tak dwa dni, wysprzątałam całe mieszkanie, piłam zieloną herbtę - kilku znajomych też potwierdziło, że jej smak jakoś zmienjsza potrzebę dymka. a no i generlanie pomógł mi wtedy e-papieros. potem stopniowo rzuciłam i e. także wszystko jest możliwe. ale ciągle się pilnuje rzecz jasna. powodzenia
  12. koraaa90

    witam

    amelia, to widzę, że nie tylko ja tak mam. sama po sobie wiem, że np. rok na uczelni u mnie wygląda mniej więcej tak: cały semsetr robię "sobie na złość" mogę leżeć przy książkach i nie mieć nic innego na głowie, nie ruszę. dopiero jak już mam taki kryzys, że lada chwile jestem na wylocie. stres powoduje, że robię wszystko w trybie natychmiastowym i się wykaraskam. podobnie z każdym innym przedsięwzięciem w moim życiu. i wiem, że ktoś powiedziałby " to całkiem normalne, każdy tak ma" ale dla mnie to nie jest normalne. ja chcę coś zrobić, ale naprawdę mam blok. wiem co mówię, kiedyś byłam najlepsza, potrafiłam siedzieć z książką, zaniedbać wszystko i sprawialao mi to satysfakcję. odkąd zaczęłam studia, po pewnych przejściach w życiu wszystko na odwrót, totalny regres, zdziecinniałam, przestałam ogarniać nawet proste z pozoru sprawy nawet nie wiesz jaką to rodzi we mnie złość, ta niemoc, ta beznadziejność, jak ta ostatnia niemota
  13. koraaa90

    witam

    dziękuję i również witam serdecznie:) poczytałam trochę o tej psychoterpaii, zobaczymy co z tego wyjdzie. na razie walczę z jakimś ciężkim dołem, chyba za dużo mnie jednak kosztowało skończenie tego roku mimo wszystko. a tak czasem jest, że spycha się pewne problemy, spycha, a one i tak dadzą o sobie znać nawet po czasie
  14. smakosz, wg mnie raczej redukcja. zastępowanie jednego drugim mija się z celem. na pewno trzeba do tego podejść rozsądnie i nie wkręcać sobie, że się dostaje szału przez odstawienie. tak po części jest, ale nie ma co się dodatkowo nakręcać. skoro np. mnie się udało to znaczy, że można stopniowo redukuj dawkę, myśl pozytywnie. będzie trochę bezsennych nocy, chodzenia i kręcenia się bez celu po mieszkaniu. dobrze się tedy czymś zająć. w końcu zespół odstawiania będzie Ci dokuczał mniej i mniej, aż w końcu zapomnisz o potrzebie brania tableteczki. tylko bardzo Cię proszę stopniowo! myślę, że redukcja dawki leku co tydzień jest dobrą opcją. podejdź też do tego personalnie. jeśli wiesz, że czeka Cię nerwowy dzień, weź tą tabletkę więcej niż przewiduje plan. ale następnego dnia powracaj do tendencji spadkowej. trzymam kciuki!!!
  15. koraaa90

    WITAM

    Witaj medi. Mam podobnie jak Ty nadzieję, że wspólnie będzie nam łatwiej sobie z tym poradzić, albo przynajmniej załagodzić i opanować sytuację. Piszesz, że Twoja mama ma podobne problemy. Według mnie to tym najpierw powinnaś się zająć, sprobować jej pomóc, albo spróbować bardziej skupić się na sobie. Mnie pomogła separacja niestety. Oczywiście nie taka 100% trzymam kciuki
  16. zapomniałam tam dodać zainteresowałam się psychoterapią dzięki Tobie Moniko, dziękuję
  17. dopiero dzisiaj zarejestrowałam się na tym forum. a już daliście mi do myślenia jeśli chodzi o psychoterapię. właściwie nie wiem czemu do tej pory nie bralam jej pod uwagę. może to dlatego, że zawsze sama się staram uporać z własnymi problemami, a jak już było źle, wolałam się uciec do farmakologii. a przyznaję i podpisuję się w pełni świadomie pod tym co juz ktoś napisał : farmakologia to ostateczność, nie załatwia problemu, leczy objawy, ale nic więcej! i na prawdę lepiej spróbować najpierw wszelkich innych form pomocy. cieszę się, że chociaż już tyle do mnie dotarło. a czytając Wasze posty nabieram więcej wiary w to, że można nerwicę pokonać, żyć z nią, mieć rodzinę. to jakbym właśnie opanowywała lęk przed samą nerwicą
  18. koraaa90

    witam

    Moniko szczerze mówiąc nie jestem co do tego przekonana. bardziej chyba już do psychologa czy do jakieś terpaii grupowej...sama nie wiem.
  19. bardzo mnie zaintrygowały Wasze wypowiedzi. szczególnie trafne są moim zdaniem definicje nerwicy i depresji i trafnie wskazane ich możliwe źródła. to śmieszne, ale dopiero po latach, jak tak się spojrzy bardzo, bardzo obiektywnie, z perspektywy czasu widać co mogło być przyczyną naszej choroby. w moim przypadku do tej pory potrafiłam spojrzeć niedalek wstecz i szukać źródła w problemach sprzed 3 lat. dopiero teraz dociera do mnie, że te problemy też w jakiś sposób były konsekwencją moich trudnych relacji z matką. niestety. wydawało mi się, że dzieciństwo to taki zamknięty rozdział w życiu, a ja po prostu "poprzekładałam" swoje żale i traumy z dzieciństwa i całe życie próbuje je odreagować przez natręctwa. na szczęście ja uświadomiłam to swojej mamie. nie wiem ile z tego do niej dotarło. nigdy nie usłyszałam "przepraszam" ale widzę jak bardzo się zmieniła już ...dlatego warto rozmawiać, warto to wszystko co w nas siedzi wylać i to najlepiej jeśli się da to do tej konkretnej osoby.
  20. kriss23 witaj jednym z moich chyba najgorszych do zwalczenia objawów nerwicy nie są te różne rytuały etc. ale właśnie wyobraźnia. Możesz mi wierzyć, przeczytałam to co napisałeś i odniosłam to z przerażeniem do siebie. Uświadomiłam sobie, że starciłam jaką 1/2 mojego życia na przemyślenia i wyobraźnię. Ona jest wszędzie. Potrafię pracować fizycznie i być jednocześnie pogrążoną w świecie wyobraźni, potrafię sobie wyobrażać przeróżne historie, zdarzenia, sytuacje. Najpierw są zazwyczaj negatywne, a potem próbuje w odpowiedzi na to kreować coś przyjemnego, pomyślnego dla mnie. I teraz właśnie zadaje sobie pytanie: po co ja właściwie to robię? O co chodzi? To nie jest normalne! Nie potarfię zasnąć, żeby sobie czegoś w głowie nie wytworzyć. To jest nachalne, to jest straszne. Czytam książkę, a to natręctwo samo przychodzi. Starsznie się męczę psychicznie i fizycznie. Praktycznie potrafię nie spać do 4 w nocy i wyobrażać sobie coś. Coś co w żaden sposób nie wpłynie na moje życie. Nie wiem na ile mój problem jest podobny do Twojego, ale bardzo się cieszę, że trafiłam na ten wątek. Uzmysłowiłam sobie kolejną słabość z którą muszę wlaczyć. Bo szkoda życia, szkoda czasu, zdrowia....na wyobraźnie. Pozdrawiam gorąca
  21. ja brałam xannax, zomiren, agnofab (w zasadzie to zastępcza forma zomirenu, podobnie xannax droższy zagraniczny odpowiednik zomirenu) i spamilan. tak leki mi pomagały, wyciszały, redukowały dziwaczne formy nadpobudliwości, nawet fajną euforię wywoływały. ale nie oszukujmy się nic za darmo. każdy z tych leków wywołać może uzależnienie. poza tym zawsze są objawy uboczne, a w ich przypadku jak można przeczytać na ulotce tworzy się błędne koło. trzeba stale uważać, stosując inne leki od zwykłych natybiotykow zaczynając itd. szczerze radzę, jeśli ktoś czuje się już na tyle silny, stopniowo z nich schodzić. oczywiście, że lekarz musi podtrzymywać dawkę leku przez jakiś czas mimo poprawy stanu pacjenta. tego wymaga schemat leczenia tego typu zaburzeń. z własnych doświadczeń przyznaję, że po odstawieniu miałam "efekt odbicia" ale to dlatego, że rzuciłam z dnia na dzień, bylo to głupie przyznaję obecnie ciągle mam problemy z powrotem do normalnego funkcjonowania, nie mówiąc o zwykłej radości z życia. natomiast jest poprawa jeśli chodzi o takie zwykłe poczucie świadomości własnej osoby, tego co się wokół dzieje. trzeba powoli i konsekwentnie próbować. tyle wiem na dzień dzisiejszy. pociesza świadomość, że nie tylko ja mam takie problemy. ja zamieniłam leki na harbatkę z rumianku pomaga zasnąć, dziurawca to naturalny antydepresant. pozdrawiam
  22. koraaa90

    witam

    Mam 22 lata. Nerwica towarzyszy mi już od bardzo dawna. W zasadzie dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że to jednak nerwica natręctw. Śmieszne, bo do tej pory zawsze się śmiałam wśród znajomych, że pasja zmywania naczyń 24h to moja nerwica natręctw. Tylko używałam tego terminu na prawdę w formie żartobilwego wytłumaczenia swojego pedantyzmu. Dwa lata temu po pierwszym roku studiów przechodziłam poważne załamanie ze względów osobistych. Fartem zaliczyłam rok, a po drugim równie ciężkim coś we mnie pękło. Zaczęłam się leczyć na nerwicę lękową z epizodami depresji. Brałam benzodiazepiny około pół roku, po czym stwierdziłam, że przynoszą więcej szkody niż pożytku, w dodatku bałam się od nich uzależnić, miałam kłopoty z pamięcią. Pojawiało się błędne koło. Jedne objawy leczyły inne wywoływały. Rzuciłam je z dnia na dzień, mimo iż schodzi się z nich stopniowo. Miałam etap "obicia". Przeżyłam, myślałam, że dam sobie sama ze sobą radę. A wszystkie choroby psychiczne to ludzkie wymysły, bo najłatwiej nic nie robić i tłumaczyć się chorobą. Tylko znów miałam pecha i pojawiły się inne życiowe kłopoty, znów fartem zaliczyłam rok, z pomocą przyjaciół, gdyż otworzenie książki i czytanie jej choćby przez 25 minut jest dla mnie niemożliwe. Teraz za mną miesiąc wakacji, męczenia się i zmuszania do nauki, do pracy. Bez efektów. Nie potrafię z nimczym ruszyć. Tknęło mnie i zaczęłam czytać o nerwicy natręctw. Krótka analiza swojego życia i wychaczyłam bagatelizowane do tej pory objawy: pedantyzm, uzależnienie od sprzątania, strach i lęk przed chorobą najbliższych właściwie to już walka z obsesyjną wyobraźnią, w przeszłości gryzienie włosów, rozdrapywanie natrętne strupków i ran, glupie nocne rytuały co do miejsca kapci itd, wiele innych. Straciłam w ciągu ostatnich 3 lat wszystkich zanajomych, świadomie się od nich odizolowałam. Mieszkam z dwójką przyjaciół, właściwie tylko oni mi zostali i mają pojęcie o moich dziwnych przypałościach. Chciałam serdecznie się ze wszystkimi na tym forum przywitać. Przeprosić za tą zbyt obszerną notkę. Potrzebuję kontaktu z ludźmi, którzy rozumieją co przeżywam, rozmowy. Niestety moja sytuacja wymaga ode mnie kamuflowania wszelkich moich odchyleń od normy,a chcę w końcu móc czasem szczerze o sobie mówić. Pozdrawiam, Kora
×