Mam pytanie. Od dawna juz zastanawia mnie, że podczas sesji, zdarza się że gdy jest mi smutno, gdy łzy cisną mi się do oczu. Gdy mówię terapeutce o trudnych, smutnych Fla mnie rzeczach widzę, że jej oczy także są wilgotne. Nie mam odwagi by ją zapytać, o to. Nie wiem, czy tak powinno być? Ja doszukuję się w tym manipulacji, że robi to specjalnie, że te łzy nie są naturalne. Nie wiem co mam o tym myśleć. Czy terapeuta może sobie pozwolić na łzy. Jest to nurt integratywny.