Cześć wszystkim!
W związku z tym, że prawdopodobnie zawaliłam studia na trzecim roku, często płaczę, schudłam ze stresu, boję się życia, nie daję sobie rady sama ze sobą, postanowiłam iść na terapię. Nie będę się rozpisywać, ale myślę że źródło moich problemów tkwi w domu rodzinnym- schizofrenia, lekomania i jeszcze do tego alkoholizm matki, z którymi nie mógł sobie poradzić mój ojciec.
Czy myślicie, że terapia to dobre wyjście w moim przypadku?
Pisaliście często, że to wymaga pracy nad sobą, walki, ale że jest skuteczne- ja się tego podejmę, bo nie mam już siły i chcę normalnie żyć...
Jak sobie dawaliście radę ze wstydem, emocjami, czy pozwalacie sobie czasami na płacz w trakcie sesji?