Skocz do zawartości
Nerwica.com

t'quoi

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez t'quoi

  1. bethi, dziekuje... teraz dokladnie- mam metlik w glowie i wiem ze nie jestem w stanie zrozumiec tego co jest nie tak... sa momenty ze nie potrafe zapanowac nad soba i nie wiem co sie ze mna dzieje i chyba tego najbardziej sie boje, ze jestem bezsilna wobec samej siebie... ostatnio w ogole nie mam apetytu, chudne i chyba staram sie juz walczyc z sama soba... "czasem to dusza zaczyna chorowac" ktos powiedzial mi, ze czasem zabrnie sie w labirynt wlasnych slabosci i jest sie bezsilnym, pada sie w samym jego srodku i poczucie beznadziei ciazy nie pozwalajac sie podniesc... trzeba wtedy umiec krzyczec o pomoc. (trudno tak) dobrze, ze istnieje to forum... chociaz czesciowo mozna sie otworzyc, wyrzucic z siebie i wyczuwac zrozumienie, a nie jakas pogarde od innych ludzi...- to jest wazne. "...a kiedy przyjda dni deszczowe naucz mnie omijac krople deszczu"
  2. bethi nie, mysle ze to nie jest powod zeby sie gniewac...- ja wiem ze masz racje- wiem, ale nie rozumiem tego... najgorsze jest to ze ja widze ta bezradnosc moich rodzicow,a nie potrafie im powiedziec dlaczego taka jestem... dlaczego tak robie. chcialabym sobie poradzic sama, ale od jakiegos czasu wiem, ze nie potrafie i najwieksza glupota jest to ze nie umiem poprosic o pomoc... po prostu boje sie juz samej siebie... wszystko to takie "nieme wolanie o pomoc..." chyba "milczenie tez krzczy"
  3. wczoraj zawiodlam sie na mojej mamie... i upewnila mnie w tym, ze nie moge z nia o niczym powaznym rozmawiac... bedac ze mna u lekarza, u zwyklego lekarza pierwszego kontaktu w celu otrzymania skierowania na badania i do poradni zdrowia psychicznego zaczela opowiadac lekarzowi cala rozmowe jaka przeprowadzila ze mna dnia poprzedniego, ze nie potrafie sobie poradzic ze soba itp. poruszala dosc osobiste dla mnie sprawy, ktore nie mialy nic wspolnego z ta wizyta i opowiadala to jakby mnie w ogole tam nie bylo a ja tylko stalam i plakalam, czujac sie jak idiotka, bo nie mialam juz sily tego zniesc... a ona patrzyla na mnie z wyrzutem... deostalam jakies leki na stres/uspokajajace... sa pewne rzeczy ktorych nie nalezy opowiadac wszystkim wokol... nie umiem porozmawiac z moja mama nie wiem jak mam powiedziec jej chociazby to ze nie mam ochoty sie usmiechac, nie mam ochoty rano wstac z lozka, nie mam checi patrzec na slonce, nie wiem jak mam powiedziec ze potrzebuje pomocy... a to wszystko razem powoduje odruch "obronny"- autoagresja...
  4. w piatek mam pierwsza wizyte w poradni zdrowia psychicznego... nie ja tego chce- lekarz zasugerowal rodzicom, a oni chyba z bezsilnosci chca sprobowac juz wszystkiego. ale powodem mojej wizyty (znanym oczywiscie dla moich rodzicow) nie jest autoagresja, tylko depresja... od 3 lat ten maly kawalek "zelaztwa" towarzyszy mi chyba wszedzie- najczesciej pod bateria telefonu... ale nie wyobrazam sobie isc do tej poradni, wejsc, rozplakac sie i powiedziec "dzien dobry, nie radze sobie ze soba- tne sie"... "nawet wsrod ludzi mozna byc samotnym" nie wiem z kim mam porozmawiac... nie wiem czy chce to skonczyc- to jest zbyt duza przyjemnosc i ulga, zeby tak po prostu to zostawic...
×