wczoraj zawiodlam sie na mojej mamie... i upewnila mnie w tym, ze nie moge z nia o niczym powaznym rozmawiac... bedac ze mna u lekarza, u zwyklego lekarza pierwszego kontaktu w celu otrzymania skierowania na badania i do poradni zdrowia psychicznego zaczela opowiadac lekarzowi cala rozmowe jaka przeprowadzila ze mna dnia poprzedniego, ze nie potrafie sobie poradzic ze soba itp. poruszala dosc osobiste dla mnie sprawy, ktore nie mialy nic wspolnego z ta wizyta i opowiadala to jakby mnie w ogole tam nie bylo a ja tylko stalam i plakalam, czujac sie jak idiotka, bo nie mialam juz sily tego zniesc... a ona patrzyla na mnie z wyrzutem... deostalam jakies leki na stres/uspokajajace... sa pewne rzeczy ktorych nie nalezy opowiadac wszystkim wokol... nie umiem porozmawiac z moja mama nie wiem jak mam powiedziec jej chociazby to ze nie mam ochoty sie usmiechac, nie mam ochoty rano wstac z lozka, nie mam checi patrzec na slonce, nie wiem jak mam powiedziec ze potrzebuje pomocy... a to wszystko razem powoduje odruch "obronny"- autoagresja...