Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pleione

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pleione

  1. Franklin2 rozumiem Cię doskonale. Ja prawie przed każdym wyjazdem zastanawiam się, czy nie czeka na mnie atak. Czasami chce mi się śmiać, bo kiedyś nie pomyślałaby nawet, aby pomyśleć o tym, że będę się bać. Niesamowite jak stres i niepoukładane życie mogą pozmieniać człowieka. Ja nie biorę leków. Na razie daję radę bez nich. Chociaż czasami jest ciężko i zastanawiam się czy nie prościej byłoby z lekami. Ale moja nerwica nie jest aż tak ekstremalna. Jedź w góry i olej nerwicę. Wyślij ją na urlop nad morze. Będzie te paręset kilometrów z dala od Ciebie. A gdybyś poczuł się źle to w każdym miejscu są ludzie, którzy Ci pomogą. Nie musisz im od razu opowiadać o chorobie. Czasami wystarczy zwykła rozmowa o pogodzie, aby odwrócić uwagę, czasami pomoże krótki spacer. Grunt to żebyś dobrze się bawił. Ja z kolei chodzę podminowana bo robię prawo jazdy. A każda jazda autem jest dla mnie jakimś koszmarem. Nie wiem dlaczego wymagam od siebie perfekcyjnych umiejętności. Boję się, że coś mi się pomiesza gaz z hamulcem, hamulec ze sprzęgłem etc. W czwartek mam kolejną jazdę ( 4 godzinę) a już tworzę w głowie scenariusze, że mi nie wyjdzie, że coś schrzanię, że instruktor mnie wyśmieje. Pojawia się ten durny lęk. I nie umiem go do końca zlikwidować.
  2. Gdy byłam dzieckiem i nastolatką przeżywałam coś podobnego. Moja metoda polegała na spaniu przy zaświeconym świetle i włączonym telewizorze.
  3. Beznadziejny dzień. Nie pod względem dolegliwości fizycznych. Po raz kolejny zostałam sama bo mój partner obraził się na mnie i pojechał do ojca. Jutro urodziny mojego dziecka. 5 urodziny. A dziecinny tatuś ma w d...pie co czuje jego dziecko. Co czuję ja. Liczy się tylko on. dziecko pyta kiedy wróci tata. A ja nie wiem co odpowiedzieć. Jeśli powiem prawdę, że nie wiem, że miał ją gdzieś i jak zwykle egoistycznie pomyślał o sobie, to złamię jej serce. Jeśli skłamię to znowu wyjdę na idiotkę i będę się z tym gryzła. I znowu nerwica zbliża się do mnie wielkimi krokami. A dokładnie jakiś atak lęku. Walczę od rana. Dla siebie i dla niej. Nie pakujcie się w toksyczne związki bo ciężko z tego wyjść.
  4. Mam nadzieję, że mi się uda :-) Candy14
  5. Dziękuję Candy14. Tak właśnie czułam, że jak sobie poukładam swój bałagan to wszytko inne zacznie się układać. Musze poszukać dobrego psychoterapeuty. Może wtedy wreszcie zacznę żyć, a nie tylko istnieć. -- 18 cze 2012, 21:56 -- Mushroom masz rację. Taka nasza natura - ponarzekać.
  6. Ale prawdą jest, że Polak to albo ma za ciepło albo za zimno :-)
  7. "nie ma to jak polacy, jakaby nie była pogoda to akurat jest niedobra " Nie każdy rodzi się Hiszpanem Poza tym żyjemy w strefie klimatu umiarkowanego. A temperatura powyżej 32 stopni jest dla mnie zabójcza :) I bardziej charakterystyczna dla innych szerokości geograficznych
  8. Z doświadczenia wiem, że nie jest dobrze zaczynać od kłamstwa. Bo człowiek się później coraz bardziej w to kłamstwo zanurza. I łatwo się w tym pogubić. W końcu już sam nie wie co jest prawda, a co fikcją. Dlatego jeśli trafilabys na kogoś normalnego, takiego życiowego to lepiej jest powiedzieć prawdę. Ale z drugiej strony patrząc to jeśli miałaby Ci ta terapia pomoc to byłoby to kłamstwo w dobrej wierze. Jeśli nikogo to nie skrzywdzi, a Tobie pomoże to rób wszystko, żeby dostać się na tę terapię. Tak sobie myślę, że wszyscy jesteśmy warci tego, aby o siebie walczyć!!!! -- 18 cze 2012, 21:41 -- Candy14 mam do Ciebie pytanie. Jak udało Ci się nauczyć żyć z przeszłością pomimo, że nie wybaczyłaś i nie zapomniałaś? Bo łatwe to na pewno nie było. Dla mnie jest to niewyobrażalne wręcz.
  9. No właśnie Candy14 chciałabym nauczyć się z tym żyć. Tak jak Ty. Może kiedyś dorosnę do psychoterapii. Ale na takiego psychoterapeutę z prawdziwego zdarzenia jest ciężko trafić. Dlatego rozumiem załamanie i rozczarowanie SadSlav'a. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia wszyscy będziemy ZDROWI.
  10. Ja nie umiem ani wybaczyć, ani zapomnieć, ani się z tym pogodzić. Dlatego ciężko jest mi się wyleczyć.
  11. Wiesz SadSlav ja kiedyś myślałam, że jestem z kamienia, że nic mnie nie ruszy, nie zachwieje psychicznie. Ale teraz już wiem, że nie ma czegoś takiego jak mocna psychika. Wcześniej czy później podświadomość się buntuje i daje nam niezłą lekcję pokory. Chyba kluczem jest akceptacja tego wszystkiego, wybaczenie tym, którzy nas skrzywdzili i samemu sobie. Ale to jest sku...syńsko trudne.
  12. Ja mam swój sposób. Być może moja nerwica nie jest tak bardzo zaawansowana jak wasza. Nigdy nie byłam u psychologa bo się wstydzę. Skończyło się na lekarzu pierwszego kontaktu, który doraźnie przepisał mi xanax. Obiecałam sobie, że go nigdy nie wezmę. I dotrzymuje słowa, chociaż wiem, że w życiu nie ma NIGDY. Raz jest ze mną lepiej, raz gorzej. Najgorszy był ten pierwszy atak lęku. Teraz umiem sobie wytłumaczyć, że to moja psychika szwankuje. Gdy pojawia się lęk zwalniam. Dosłownie. Staram się mówić wolniej, czytać wolniej, to co robię w danej chwili robię wolniej. Gdy jest ciężko zmuszam się do tego. Gdy łapie mnie lęk np. w Kościele to kumuluje wszystkie swoje siły i nie wychodzę. Liczę od 100 w dół, zwracam uwagę na innych ludzi, w co są ubrani, robię listę zakupów ( w myślach). A jednocześnie wiem, że gdybym chciała to zawsze mogę wyjść. Postać na powietrzu z innymi ludźmi. Kiedyś panicznie bałam się, że zemdleję. Teraz myślę sobie. Kurcze jak zemdleję to na 100 procent znajdzie się ktoś kto mi pomoże. Przecież ludzie tracą przytomność i nikt nie traktuje ich jak nienormalnych. Poza tym dlaczego to ja mam stracić przytomność. Staram się odpychać myśli. Przekładać je na inną porę. za minutę pomyślę o tym ,że boli mnie serce. Potem za 5 minut, za godzinę. Znajduję sobie zajęcie. Czytam, zajmuję się pracami na działce, sprzątam. Rozmawiam ze swoja nerwicą. Wiem, że jest. Czasami o mnie zapomina ale potem wraca. Witam ją, rozmawiam z nią a gdy mi się już znudzi to mowie, żeby sobie poszła. Wiem, że długa droga przede mną. Ale nie poddam się. Jeśli ja o siebie nie zawalczę, to kto zawalczy?!
  13. Upał nie do wytrzymania. Nie wiem jak Was ale mnie dobija. Miałam dzisiaj gorszy dzień. Zdecydowanie gorszy. Ale obiecałam sobie, że się nie poddam i jakoś ciągnę. Wierzę, że przyjdzie dzień, gdy będę taka jak dawniej. Ale wiem, że nie przyjdzie to łatwo. Bo brakuje mi wsparcia. Wiem, że moje problemy mają podłoże aż w moim dzieciństwie. Wiem, że pewne rzeczy powinnam zaakceptować. Otrzepać się z przeszłości i pójść do przodu. Ale czasami jest ciężko. Czasami chciałabym być głupią idiotką. taką niemyślącą, która nigdy nie zastanawia się co robi i w jakim celu. Najgorsze jest to, że otoczenie mi nie pomaga. Za mój stan psychiczny po części odpowiedzialni są rodzice. Ale oni nigdy nie przyznają się do błędu. Zawsze to ja będę winna. Chciałabym umieć zaakceptować ten fakt. Ale nie umiem. Akceptuje siebie taką jaka jestem. Wiem, że mam prawo upadać i się podnosić. Wiem, że mam prawo do błędów. Do złego samopoczucia, do uśmiechu, płaczu. Nie ma nic gorszego niż egoizm rodziców. Rodziców, którzy całe życie wpierdalają Ci się do Twojego świata. Wchodzą do niego z butami, oceniają Cię. Oceniają jak wychowujesz swoje dziecko. I zawsze robisz coś źle. A gdy chcesz pogadać - nie rozumieją. To ty jesteś dziwna. Bo przecież to normalne, że babcia mówi do wnusi, że mama jest głupia, że się nie zna, że coś robi źle. dzięki, że mogłam się wygadać. Miłego oglądania meczu.
  14. Wczorajszy dzień był ok. "Wytrzymałam" całą mszę w Kościele. Odpoczęłam nad jeziorem i na działce. Dzisiaj jest ociupinkę gorzej. Ale nie poddam się. Nie zniszczy mi dnia jakaś tam nerwica.
  15. Walczę. Walczę z tą cholerną nerwicą. I nie dam się. Wiem, że w najmniej oczekiwanym momencie zechce znowu zaatakować swoim panicznym lękiem. Staram się walczyć z myślami, które wytwarza tylko moja podświadomość. Wiem gdzie może leżeć ich przyczyna ale nie wiem co mam zrobić. Sił dodaje mi moja córeczka. Gdy widzi, że coś jest nie tak mówi: Mama, nie martw się. Pobaw się ze mną. A mi chce się śmiać i płakać jednocześnie. Bo chciałabym być lepsza matką. Taką bez nerwicy. Posprzątałam w domu. Potem idę na działkę porobić trochę porządków. Dziękuję, że tu jesteście, że można się wygadać.
  16. Pomocy - nie wiem co mi dolega Witajcie, długo zastanawiałam się czy zarejestrować się na tym forum. Z prostego względu. Boje się, że ktoś uzna mnie za wariatkę. Ale nie umiem już być sama ze swoimi fobiami i potrzebuję pomocy, wsparcia, porady. I chyba poczucia, że nie jestem sama. Nie wiem co mi dolega. Zaczęło się niepozornie w styczniu. Oglądałam telewizję i nagle ogarnął mnie przeraźliwy lęk. Niewytłumaczalny. Serce zaczęło mi bić szybciej, zaczęłam się dusić a w głowie miałam tak szybko galopujące myśli, że nie byłam w stanie ich poskładać. Znajoma Pani Magister poleciła mi lek uspokajający i kazała dużo rozmawiać. Na pewien czas wszystko się uspokoiło. Było nawet ok. Ale jakieś dwa tygodnie temu lęk do mnie powrócił ze zdwojoną siłą. Drżą mi nogi. Jest mi zimno. Swędzi mnie skóra. Nie chce mi się żyć. Nie widzę żadnego sensu. Boję się, że jestem wariatką, że skażę swoich najbliższych na odwiedzanie mnie w psychiatryku. Czasami mam myśli jakby to było gdybym wyskoczyła przez okno, że nie dam rady się przed tym powstrzymać. Mam ciągła potrzebę chodzenia. Byleby tylko nie myśleć. mam 28 lat i 4 lata temu, prawie 5 urodziłam córeczkę. Praktycznie od porodu siedzę z nią w domu. Nie pracuję. Na szczęście mam psa i mam powód żeby spacerować z nim i z dzieckiem. Ale nie mogę skazywać 5 latki na moje mordercze spacery. Mieszkam z Rodzicami gdyż nie stać mnie na własne mieszkanie. Mój partner ich nie znosi. Oni jego też. Gdy tylko pojawia się moja przypadłość psychiczna, nerwowa czy jak ja tam nazwać on ucieka. Nie dosłownie ale zostawia mnie z tym samą. mama twierdzi, że wszystko jest spowodowane bezsensem w moim życiu i że to nie choroba, że to brak pracy mnie dobija. Ale ja czuję inaczej. Chcę być fair wobec rodziców i wobec partnera ale ciężko jest to ze sobą pogodzić. Wczoraj miałam taki atak że myślałam że już nie dam rady. Musiałam się wyryczeć. Taki totalny natłok chorych myśli, albo przepełnienie mózgu. Oczywiście wmawiałam sobie ze może mam guza mózgu i to wszystko z tego powodu ale dwa lata temu robiłam eeg ( cierpię na migreny) i wyszło bardzo ok. Nie wiem już co robić. Powiedzcie mi czy jestem już czubkiem? Od wczoraj tylko płaczę. Co to za życie?
  17. Pleione

    Witajcie

    Witajcie, długo zastanawiałam się czy zarejestrować się na tym forum. Z prostego względu. Boje się, że ktoś uzna mnie za wariatkę. Ale nie umiem już być sama ze swoimi fobiami i potrzebuję pomocy, wsparcia, porady. I chyba poczucia, że nie jestem sama. Nie wiem co mi dolega. Zaczęło się niepozornie w styczniu. Oglądałam telewizję i nagle ogarnął mnie przeraźliwy lęk. Niewytłumaczalny. Serce zaczęło mi bić szybciej, zaczęłam się dusić a w głowie miałam tak szybko galopujące myśli, że nie byłam w stanie ich poskładać. Znajoma Pani Magister poleciła mi lek uspokajający i kazała dużo rozmawiać. Na pewien czas wszystko się uspokoiło. Było nawet ok. Ale jakieś dwa tygodnie temu lęk do mnie powrócił ze zdwojoną siłą. Drżą mi nogi. Jest mi zimno. Swędzi mnie skóra. Nie chce mi się żyć. Nie widzę żadnego sensu. Boję się, że jestem wariatką, że skażę swoich najbliższych na odwiedzanie mnie w psychiatryku. Czasami mam myśli jakby to było gdybym wyskoczyła przez okno, że nie dam rady się przed tym powstrzymać. Mam ciągła potrzebę chodzenia. Byleby tylko nie myśleć. mam 28 lat i 4 lata temu, prawie 5 urodziłam córeczkę. Praktycznie od porodu siedzę z nią w domu. Nie pracuję. Na szczęście mam psa i mam powód żeby spacerować z nim i z dzieckiem. Ale nie mogę skazywać 5 latki na moje mordercze spacery. Mieszkam z Rodzicami gdyż nie stać mnie na własne mieszkanie. Mój partner ich nie znosi. Oni jego też. Gdy tylko pojawia się moja przypadłość psychiczna, nerwowa czy jak ja tam nazwać on ucieka. Nie dosłownie ale zostawia mnie z tym samą. mama twierdzi, że wszystko jest spowodowane bezsensem w moim życiu i że to nie choroba, że to brak pracy mnie dobija. Ale ja czuję inaczej. Chcę być fair wobec rodziców i wobec partnera ale ciężko jest to ze sobą pogodzić. Wczoraj miałam taki atak że myślałam że już nie dam rady. Musiałam się wyryczeć. Taki totalny natłok chorych myśli, albo przepełnienie mózgu. Oczywiście wmawiałam sobie ze może mam guza mózgu i to wszystko z tego powodu ale dwa lata temu robiłam eeg ( cierpię na migreny) i wyszło bardzo ok. Nie wiem już co robić. Powiedzcie mi czy jestem już czubkiem?
×