Witam wszystkich :)
Przejrzałam chyba całe 35 stron, sama nie wierzę :)
W każdym razie bardzo się cieszę, że trafiłam na to forum i na ten temat. Niestety też cierpię na to okropne, no nie wiem.. choróbsko ? przypadłość? już kilka dobrych lat. Od zawsze bałam się wymiotować, ale ok. 7 lat temu, przytrafiły mi się bardzo silne mdłości, najprawdopodobniej z powodu przejedzenia i tak się to zaczęło. Drugiego dnia czułam się fatalnie, trzeciego tak samo, mijały tygodnie i jakoś nie mogłam wziąc się w garść. Strasznie panikowałam, żadne tabletki mi nie pomagały, szok. W każdym razie wziełam to za symptom choroby, której zaczęłam gorączkowo poszukiwać. Po dwóch latach desperacji, podjęłam się nawet gastroskopii, którą wspominam strasznie. Udowodniła mi jednak, że w moim żołądku nie dzieje się nic złego, a cały problem powstaje w głowie.
Wszystkie objawy o których piszecie sprawdziłam na własnej skórze. Strach przed komunikacją miejską, wymiotami wśród ludzi ( których tak naprawdę nie doświadczam w ogóle, najprawdopodobniej z powodu miliona leków przeciwymiotnych, które łykam w sytuacjach krytycznych ;P), gorączkowe, asekuracyjne poszukiwanie toalety w każdym możliwym miejscu.
Muszę jednak postarać się tchnąć trochę pozytywnej energii. Mam obecnie 24 lata, jestem od roku szczęśliwą mężatką, ( widziałam, że niektóre z Was martwią się wymiotami w czasie ślubu, TEŻ STRASZNIE PANIKOWAŁAM, szczególnie przed kościołem ale nic się nie stało, w tym czasie skupiasz się na czymś zupełnie innym )mój mąż był ze mną przez te 7 czasami ciężkich lat, ale nigdy mnie nie opuszczał :) Obecnie kończe studia i piszę pracę magisterską. Też musiałam wyjechać do obcego miasta, chodzić na zajęcia, ale jakoś ze wszystkim sobie poradziłam. Ponadto wystąpiły 2 lata całkowitej poprawy. Nie wiem jak to wytłumaczyć, z dnia na dzień postanowiłam iść na Juwenalia i bawić się jak reszta bez zwracania uwagi na swój głupi lęk. Niestety powróciło, ale mniej intensywnie i staram sobie radzić inaczej. Dopiero dziś dostałam pierwsze tabletki, które mam nosić w torebce "w razie czego". Zastanawiam się nad terapią, choć próbuję ciągle sama radzić sobie ze swoim stresem.
Pozdrawiam Wszystkich