OD jakiegoś czasu, a ostatnio coraz częściej pojawiają się w moim umyśle dziwne natręctwa. Strasznie nie lubię o tym mówić, bo to jeszcze bardziej nakręca te natrętne myśli ale spróbuję. Aktualnie zajmuje się pisaniem magisterki, więc większość czasu przebywam w domu i to wiem na pewno, że przebywanie w domu zaostrza te myśli.
Pierwsza rzecz, którą zawsze do tej pory traktowałam jako pozytywną cechę charakteru, to przemożna potrzeba szukania informacji na praktycznie każdy temat, a szczególnie tematy które akurat dotyczą mnie lub kogoś mi bliskiego. Ciągle coś sprawdzam, szukam znaczeń różnych nie znanych mi wyrazów, zapisuje je.... Spędzam nad tym wiele godzin. .Straszne jest to, że od pewnego momentu nie daje mi to satysfakcji ale czuje przymus, że musze to wszystko wiedzieć bo zwariuje...Największego fioła mam na punkcie szukania informacji o chorobach, o lekach. Mam tez manie przeglądania for dotyczących aktualnie interesujących mnie tematów. W mojej głowie ciągle się kotłuje. Przeważnie moje myśli krążą wokół takich tematów jak: kwestie wiary, religii, kosmosu, chorób, zagadnienia dobra i zła. Często czuje lęk przed niepewnością świata, że jest coś co powinnam wiedziec a czego nie wiem, odczuwam lęk przed uzależnieniami (mam ojca alkoholika i zawsze w rodzinie powtarzano mi, że przez to mogę szybciej się uzależnić niż przeciętny człowiek). TO skutkuje tym, że , kiedy np pije piwo ze znajomymi zastanawiam się, czy to, że tak o tym myśle znaczy że już jestem uzależniona? W moim umyśle cięgle jak króliki, mnożą się pytania na które nie znam odpowiedzi
Jednak, najgorsze dla mnie jest to, że ciągle odrywam się od pisania magisterki, bo zawsze znajduje coś co skutecznie osłabia cały mój zapał. Owszem zdarzają mi się dni, kiedy potrafię się nakręcić i zajmuje się tylko pisaniem.
Czy ktos z Was ma podobnie?