Skocz do zawartości
Nerwica.com

inna-ja

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez inna-ja

  1. no wlasnie. bo dla nich slowa ktore wypowiadaja sa tylko slowami. a dla nas nozem wbitym prosto w serce. cholernie boli. a lzy wylane przez rodzicow sa najbardziej slone. bo serce cierpi podwojnie, bo przeciez to oni powinni nas kochac takich jakimi jestesmy a nie zabijac od srodka...
  2. skad ja znam ta "szczerosc"? swieta bozego narodzenia-szmata- z ust ojca swieta wielkanocne-szmata-z ust ojca przeciez nic sie nie stalo... jedynie kolejnych kilkanascie ran na rece...
  3. slyszalam ze pomaga kiedy zapali sie swieczki i polozy obok wszystkie zyletki ktore mamy, ze to taka terapia zeby przestac sie ciac. jak wygladal efekt koncowy w moim przypadku? kropelki krwi spokojnie splywaly po nadgarstku. chyba jestem juz zbyt slaba na to wszystko.
  4. no tak. chcialam nie raz zaprzyjaznic sie z ta druga osoba ktora mieszka we mnie od jakiegos czasu. nie wyszlo, bo gdy tylko myslalam ze jest lepiej nagle rodzice lub ktos z otoczenia rujnowali to co ja wybudowalam resztkami sil. i zamykam sie z dnia na dzien co raz bardziej w swiecie tej gorszej mnie, czemu? bo kiedys mialam oslone, od ktorej odbijaly sie wyzwiska i wszystkie zle slowa a teraz trafiaja do mnie ze zdwojona sila... bo chyba nie tylko slabe psychicznie osoby przeplakaly by na moim miejscu cale swieta slyszac od ojca ze jest sie szmata. zreszta nie pierwszy raz... moze wlasnie dlatego, ze rodzice powtarzaja mi jaka jestem niedoskonala utwierdzam sie w swojej nienawisci do siebie... moze...
  5. biorę lusterko i zaczynam płakać, czuję, że znowu wszystko mnie przerasta. zazwyczaj skutki bezsilności widoczne są na ręce- moje małe uzależnienie od żyletki. w końcu zaczynam rozmawiać z samą sobą, a raczej z tą druga osobą, która siedzi we mnie. zazwyczaj ta dawna, lepsza ja krzyczy na tą która zawładnęła moim życiem, która sprawiła, ze okaleczam się i panicznie boję się ludzi. czasami boję się tych rozmów, bo słyszę tak wyraźnie krzyki i wyzwiska, których nie ma. boję się sama siebie. czy Wy też czasami tak macie??
  6. podziwiam samobojcow i nie chodzi tylko o to ze ja tez myslalam o tym nie raz. tylko o to, ze nie sztuka jest zyc jak sie chce tylko odejsc. i nie rozumiem ludzi ktorzy maja samobojcow za nienormalnych ludzi, przeciez tak nie jest. ja mysle juz o tym od 2 lat choc brak mi odwagi by to zrobic, zostaje samookaleczanie. ale zawsze chcialam odejsc przy ulubionej piosence, w swietle swiec, podciac sobie zyly, zazyc tabletki, napisac listy pozegnalne i po prostu zasnac...
  7. nie jestes glupia tylko nieakceptujesz samej siebie. tez to mam. dlaczego? bo w wieku 6 lat mialam nerwice i przez 3 lata wymiotowalam dzien w dzien. wyrzygane 3 lata zycia. koszmar. przez to znienawidzilam siebie do tego stopnia ze czasami patrze w lustro i placze, okaleczam sie i boje sie tego, zeby ktos odkryl jaka jestem naprawde- slaba i przestraszona. i chyba najgorzej jest wmawiac sobie ze jestesmy okropne i beznadziejne. najwyrazniej taki juz nasz urok.
  8. samookaleczanie po pewnym czasie staje sie jedynym wyjsciem na zalatwienie wszystkich problemow, choc wcale ich nie zalatwia. no moze po za tym ze psychicznie na chwile czuje ulge. pozniej wyrzuty sumienia i znowu to samo- kolo sie zamyka. "siedze" w tym od 2 lat, choc z dnia na dzien jest gorzej. i mysli samobojcze choc brak odwagi by cokolwiek zrobic...
×