Trwa to u mnie od kilku lat, ale teraz się nasila. Mam straszne chuśtawki nastrójów. Np. wczoraj miałam świetny humor po południu, wszystko mnie bawiło. A już wieczorem głupia sprawa wytrąciła mnie z równowagi. Płakałam, przeklinałam. Doszło samookaleczanie.
Rodzina mi nie wierzy, że mam myśli samobójcze. Słyszałam kilkakrotnie, że nie widać po mnie tego. Jak o tym mówię, to uśmiech od ucha do ucha. Nie wiem, czemu. Tak, jakby mnie to bawiło. Mogę mówić, w jaki sposób chcę się zabić, ale nikogo to nie rusza.
Zdarzają mi się dni, gdy jest dobrze, i nagle ten dół. Jakiś czas temu, przez tydzień, z trudem wstawałam z łóżka. Mobilizował mnie fakt, że miałam pracę i szkołę. Gdyby nie to, całymi dniami bym spała. A teraz jeszcze mam problemy z zasypianiem. Nie radzę sobie z tym wszystkim