Skocz do zawartości
Nerwica.com

monalisa69

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez monalisa69

  1. Bezsenność pojawiła się u mnie po odstawieniu całego arsenału psychotropów. Zna ktoś coś w miarę skutecznego na sen, bylebym nie musiała kolejny raz pojawiać się u psychiatry? Cowieczorna lampka wina odpada :)
  2. Pięknie zaczął się nowy rok. Jestem w trakcie odstawiania leków (asertin, absenor, propranolol), po rocznej kuracji bez psychoterapii. Stwierdzono u mnie depresję, fobię społeczną, szkolną. W miarę upływu czasu pozbyłam się dwóch pierwszych przypadków, propranolol w dużej dawce z samego rana i nauczanie indywidualne pozwoliło mi chodzić do szkoły, z autobusu wysiadać bez 'tremy'. Poważniejszego ataku nie miałam dość długo, cieszyłam się, bo myślałam że chociaż to mam za sobą. Moje ataki zazwyczaj są spowodowane konkretnym, stresogennym czynnikiem. Owszem, zdarzają mi się stany lękowe, kiedy siedzę w nocy sama w pokoju, od tak, bez powodu, jednak jestem w stanie dość szybko się ogarnąć, zapalam papierosa, czasem trzy i przestaję się bać. Ale na Boga, dzisiejsza noc to już przegięcie. Domówka sylwestrowa, godzina 0, ja cała uradowana, szczęśliwa, wstawiona. Godzinę później odbywam dosyć przykrą rozmowę, w której ktoś mnie nie docenia i ma inny pogląd na moją osobę niż ja sama. Co robię? Wpadam w panikę, HISTERIĘ, wyję, płaczę, rzucam się na łóżku, trzęsę, duszę. Trwa to dobre pół godziny, może dłużej. I ten wstyd, wstyd, bo tyle ludzi naokoło, a ja nie potrafię uspokoić 'kobiecego płaczu'. Wstyd w tych atakach nie ułatwia mi sprawy. Wszystko zaczyna się w sumie tak samo. Rozmowa z kimś, zranione ego, strach przed konsekwencjami (najbardziej epicki był mój atak w 18 urodziny, podczas rozmowy z panami policjantami, kiedy musiałam dusić to wszystko i narosło do tego stopnia, że po ich odjeździe rzuciłam się na podłogę i wyłam). Nie wiem, nie umiem radzić sobie w sytuacjach konfliktowych. Nie umiem opisać tego co wtedy czuję żadnemu lekarzowi, więc nie wiem, co to za cholerstwo jest. Niezdiagnozowanie. Kiedyś myślałam, że to nerwica lękowa. Ale teraz, sama nie wiem. Podchodzi to bardziej pod histerię. Paranoja, myślałam, że jestem na tyle silna, żeby zwyciężyć. Ale tego nie mogę. Nie wiem co to jest. Masakrycznie mnie to wykańcza, fizycznie. Dziś przespałam w sumie całą imprezę, bo kiedy się uspokoiłam, byłam po prostu w stanie totalnego wycieńczenia, jak po jakimś maratonie. Moje pytanie, czy ktoś ma podobny problem do mojego? Nie wiem, jak mogę sobie z tym poradzić. Chyba zacznę obchodzić się ze sobą jak z jajkiem, kiedy ktoś zaczyna mówić coś, co może wywołać potencjalny atak wystarczy w dobrym momencie powiedzieć 'Stul pysk!'.
  3. To całkiem zabawne, ale swój pierwszy poważny atak lękowy miałam właśnie po trawie. Wcześniej zdarzało się, ale jakoś potrafiłam to opanować. Ten specyfik tylko wzmocnił moje postrzeganie wszelkich najmniejszych aktywności w moim organiźmie. 3h paniki. Po roku brania serrtraliny, zdarza mi się zapalić. Bez efektów ubocznych, no, często to poprostu fobia społeczna gdzieś stłamszona wychodzi na wierzch, ale da się przeżyć. Ale swojego pierwszego razu nigdy nie zapomnę! ;D -- 12 gru 2012, 23:54 -- To całkiem zabawne, ale swój pierwszy poważny atak lękowy miałam właśnie po trawie. Wcześniej zdarzało się, ale jakoś potrafiłam to opanować. Ten specyfik tylko wzmocnił moje postrzeganie wszelkich najmniejszych aktywności w moim organiźmie. 3h paniki. Po roku brania serrtraliny, zdarza mi się zapalić. Bez efektów ubocznych, no, często to poprostu fobia społeczna gdzieś stłamszona wychodzi na wierzch, ale da się przeżyć. Ale swojego pierwszego razu nigdy nie zapomnę! ;D
  4. Od 2 tygodni odstawiam Asertin, który przyjmuję od jakiegoś roku. Czy zdarzała się komuś bezsenność? Potrafię nie spać 20h, idę spać o 4-5 rano, potem nie mogę się obudzić oczywiście. Z bólem zasypiam w dzień, mocno się do tego zmuszam, bo organizm pada z wycieńczenia a mózg ciągle pracuje- takie tam myśli natrętne. Odstawiam, bo od jakiegoś czasu czuję się na siłach, uważam, że nie może to roztrwać wiecznie takie wspomaganie się lekami. Oczywiście robię to rozsądnie- póki co zmniejszyłam dawkę o połowę. Migrena, zawoty głowy, wiadome, tym się nie przejmuję. Po roku mieszanki Asertin + Absenor + Propranolol odczuwam sporą agresję i obojętność na wszelkie rewelacje. Po alkoholu agresja się nasila, co więcej, urywa mi się film bez względu na to, ile wypiję. Alko z lekami łączę od zawszę, nigdy nie miałam z tym aż takiego problemu, co najwyżej 10 minut wyjęte z życia- teraz to nawet 2-4h się zdarzają. Plusy jak narazie takie, że moje libido podniosło się momentalnie To jak z tą bezsennością? Mija? Czy trzeba zgłosić się do lekarza po jakiś wspomagacz? W końcu padnę z wycieńczenia.
  5. Odstawiłam Absenor ze względu na pełne garści włosów odnajdywane nawet na poduszce. Gdyby nie to, brałabym go dalej (to już 3 miesiąc farmakoterapii), brałam w połączeniu z Asertinem. Myślę, że mi pomagał, i to jak. Brak huśtawek nastrojów, co było najważniejsze, bo przed braniem leków była tragedia, nie mogłam sama ze sobą wytrzymać (diagnoza w kierunku CHAD). Moja pani doktor tydzień temu zmieniłą mi go na Neurotop Retard. Teraz to ja mam dopiero jazdę. Maleńka irytacja zamienia się w rzewny płacz i ból fizyczny, który jest jednak tylko w mojej psychice. Nie wiem czy nie wrócę do Absenoru, boję się że wyłysieję (mam nawet koszmary o tym!), on przynajmniej nie dawał mi takiej jazdy na początku.
  6. Jestem już po 70 dniach Asertinu i Absenoru, choć ten drugi zmieniłam na Neurotop Retard, ze względu na włosy wypadające garściami. Myślę, że da się dość dobrze rozróżnić działąnie obydwu leków, nie mniej, chciałabym napisać o pozytywach, a nie o skutkach ubocznych, o jakich był mój pierwszy post na forum. Moje rozpoznanie to depresja z elementami natręctw, dalsze diagnozowanie w kierunku CHAD. Nie mam raczej żadnych utrzymujących się skutków ubocznych. Moja koncentracja, radość życia wróciły. Niestety muszę przyjmować Atarax doraźnie, ze względu na moje ataki lękowe przed szkołą. Nawet chce mi się wyjść z domu. Chcę coś zmieniać, mimo że mam świadomość, że może to być skutek stanu maniakalnego. Powróciłam do życia... w 70%. No nie oszukujmy się. Zjazdy są, czasem 3, czasem 5cio dniowe. Ale lepsze to niż nic. Przestałam być aspołeczna, wręcz- mam więcej energii przy pierwszych kontaktach z ludźmi niż kiedykolwiek. Jest tak dobrze, że kusi mnie myśl o odstawieniu leków. Ale wiem, że to jeszcze za krótko. Problemy w życiu jak są to i będą, tego pozbyć się nie można 'dropsem szczęścia'. Przez moją depresję i lęki prawie zawaliłam rok w szkole. Dzięki hm... szansie (nie wierzę w Boga. przez to wszystko) będę miała nauczanie indywidualne do konca roku na nadrobienie zaległości. Także, prawie same pozytywy. Można klaskać.
  7. Choć trochę dotarłam do mojej świadomości i skupiłam się nad zadaniami z matematyki :) i odzywam się w nowym towarzystwie. Jestem mile zaskoczona taką.. chęcią. Radośnie przez myśl przeszło mi nawet zajrzenie do notatek na jutro. Wogóle to jest już 4ty dzień bez rozżalenia, niepokoju i bezsilności. :)
  8. Poważnie, ostateczność? Pierwszy raz słyszę o depresji dwubiegunowej. Niektóre objawy faktycznie się zgadzają. Niektóre. Zanim wykupiłam leki poszłam do innego, psychiatry 'z nazwiskiem'. Powiedział że jak najbardziej zgadza się z receptą. Powinnam się martwić?
  9. Hej. Jestem tu nowa. Nie bardzo mogę znaleźć zrozumienie w najbliższej rodzinie jak i 'przyjacielach'. Moje problemy zaczęły się x czasu temu, w końcu trafiłam do psychiatry, następnie do kolejnego. Wyrok był jeden: depresja. Wyrok, bo czuję, że moje życie dziwnie się kończy. Po długich wahaniach wykupiłam leki: Asertin 50 (przyjmowany tylko rano) i Absenor 300(1-0-1). Dziś już 11 dzień. Póki co kończy mi się cierpliwość. Pierwszy dzień był najgorszy. Wielki niepokój, drżenie rąk, wszystkich mięśni, zawroty, panika, dreszcze, mdłości i nudności. W kolejnych dniach pozostały tylko rozszerzone źrenice, nadpobudliwość, lekkie drżenie, ogromna senność i ziewanie. Przez cały tydzień miałam ogromne, całodzienne zawroty głowy i 'mroczki'. Bywały nawet dni, że byłam przyjemnie otumaniona, jakbym dostała głupiego jasia, bądź bardzo zmęczona- zazwyczaj wtedy występują u mnie ataki śmiechu i głupota. Nie muszę dodawać chyba, że mam problemy z koncentracją, ba, ja nie mam mózgu. Nie kojarzę faktów, nie pamiętam o czym były lekcje, testy piszę jakby z zamkniętymi oczami. Czuję taką jakby.. błonę, przez którą nie mogę się przebić. Tak jakby działała tylko moja podświadomość, instynkt. Nie pamiętam czy wykonałam podstawowe czynności. Nie chcę nikogo straszyć, po prostu doskwiera mi mój brak skupienia i 'wyłączenie' inteligencji. Nawet pisząc tą wiadomość, kilkakrotnie razy sprawdzam, czy się nie powtarzam. Od wczoraj mam totalnie pogorszenie nastroju, 'dołek', znów nie mam ochoty wstać z łóżka, zwijam się w kłębek i użalam nad sobą. Dziwną przypadłością jest, że nie mogę płakać. Jakby moje kanaliki łzowe nie funkcjonowały. Nie mówiąc o libido i opóźnionym orgazmie. Mam przemożoną chęć naćpać się tymi tabletkami i odlecieć, chociaż na chwilę. Chciałabym, żeby to wszytsko okazało się przejściowe. Żebym mogła skończyć ten rok bez komisa(jestem w 2kl. LO)i przeżyć w świętym spokoju następny dzień. Rozpisałam się, ale może przynajmniej tutaj ktoś zrozumie mój stan i nie będzie ponaglał i zacierał ręcę aż będę 'milusia'.
×