Skocz do zawartości
Nerwica.com

Siódemka

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Siódemka

  1. Dzis sie dowiedziałem od mojego lekarza, że za miesiąc "będziemy" odstawiali leki, a zajmie się mną psycholog. Trochę się obawiam, ale w sumie jestem zadowolony. Gorąco strasznie u mnie ale mnie to nie rusza i co najważniejsze zauważyłem, że che mi się przebywać poza domem! Nie wiem czy ta tendencja się utrzyma ale uważam, że nawet jeden dzień dobrego samopoczucia to skarb, bo pokazuje że mozna czuć się dobrze. Życzę wszystkim tego samego.
  2. Wszyscy? I kij z tym. W moim wieku "wszyscy" też zrobili pewne rzeczy których ja jeszcze nie zrobiłem. Trochę im nawet zazdroszcze, ale co z tego, wierzę, że ja też kiedś osiągnę pewne rzeczy. Problem w tym, że trzeba zacząć coś robić... (To nie morał, ani pouczenie). Jakbym swoje myśli "czytał". Musisz coś zacząć robić, leczyć się, nie wiem próbować cos nawet po mału, małymi kroczkami dązyć do jakiegoś celu. Wiem z doświadczenia, że jak samemu minimalnie nie będziesz czegoś chciał, do czegoś dążył, to będziesz stał w miejscu. To brzmi jak frazes, wiem, że ci trudniej niż ludziom, którzy "są zdrowi", ale tego nie przeskoczysz. Chcesz mieć partnerkę, nawet nie na stałe - ok. To już coś, ale co jak przyjdzie moment w którym ona będzie chciała żebyś coś zmienił? Ja jestem w takim momencie, zrozumiałem jedno, że nie mogę tylko się nad sobą użalać. Praca nad realizacją moich zamiarów idzie mi jak krew z nosa, ale zacząłem coś robić (siedziałem 1,5 roku w domu, patrząc w sufit i myśląc, że zaraz umrę). Nie masz planów na przyszłość? W sumie też nie wiem co będe robił, bardzo chciałbym mieć swój dom i swoją rodzinę. Innym się to udało, to czemu mnie ma się nie udać?
  3. Upały mnie męczą i sie ich obawiam, ale z drugiej strony lubię być na słońcu. To po prostu kwestia tego jak się w dany dzień czuję. Przeżyłem miesiąc w szczerym polu, pod namiotem w regionie gdzie rosną kaktusy, przeżyję i upalne, polskie lato. Wy też dacie radę, będzie raz lepiej, raz gorzej ale damy radę!
  4. Hihihih, ja biorę na noc 1/10 i w ogóle nie czuję że coś działa Ale dobrze mi z tym, bo sam fakt że łykam chyba mi pomaga. Następny krok który mam zamiar zrobic to psycholog - łykanie zastapię gadaniem (jestem uzależniony od "nawijania", pisania i "posiadania swojego zdania na każdy temat" tak w necie jak i w realu)
  5. No takich problemów jak ty nie mam, mozna powiedzieć że moje lęlki przy twoich są "light". Jednak dla mnie zeszły rok (a napady paniki miałem pierwszy raz z 5 lat temu) to było piekło - nieustanny strach, który powodował, że gdy rano otwierałem oczy marzyłem o tym żeby znowu spać ( to w skrócie, daruję sobie opisy tego jak wygląda życie kogoś kto "czuje, że umiera" ). Zdaje sobie sprawę, że inni cierpią bardziej odemnie, ale moja choroba była na tyle silna, że sobie sam z nią zaczynałem nie radzić, a to chyba nie jest dobre. Niemniej, życzę Ci jak najwięcej siły w zmaganiu się z codziennymi problemami!
  6. Co do przejść dla pieszych, a szczególnie wysepek to ja w najgorszym moim okresie czułem się prawie jak w autobusie - nie mogę iść! Wtedy pojawiał się strach (że umrę albo coś mi sie stało - nie, no śmiać mi się chce z tego że byłbym ofiarą czerwonego światła ). Ja nie mam na to sposobu, po prostu zagryzam zęby i idę, co ważne ROZGLĄDAM SIĘ UWAŻNIE, bo lęk rozprasza i zajmuje myśli, sprawia, że jestem zdezorientowany.
  7. Również życzę powodzenia, generalnie jazda autobusami jest męcząca, bez względu czy się ma lęki czy nie
  8. Mnie czeka za miesiąc podróż - ponad 400 km w autobusie (brzydkim, wiem jakie na tej trasie jeżdżą) to będzie bardzo ciężkie przeżycie, do tego kilkudniowy pobyt poza domem z nieznanymi mi ludźmi, którzy nie mogą w żadnym wypadku dowiedzieć się o moich przypadłościach. Czyli podróż (w dwie strony), obawa przed zrobieniem z siebie idioty (bardzo zależy mi na tym wyjeździe i na osobach z którymi się spotkam). Jak dla mnie to piękny koktajl z lęków i to właśnie tych moich najważniejszych. Z drugiej strony cieszę się z tego wyjazdu, chce się sprawdzić w ekstremalnej dla mnie sytuacji. Traktuję to jak przygodę i jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że taki nastrój utrzyma się do wyjazdu (oj, długo ).
  9. Witam, Ja również bałem/boję się jeździć, szczególnie PKS-em... Czasem dopada mnie strach jak autobus rusza, czasem w trakcie, a czasem gdy pozostały już tylk metry. Gdy jadę w samochodzie osobowym czuje się lepiej bo wiem że mogę w każdej chwili wysiąść, lub zajechać na stację beznzynową a tam jest WC Najgorsze akcje miałem w korkach, gdy nagle się staje i ani do przodu ani do tyło - poczucie osaczenia i panika... Najgorsze moje podróże to takie gdy jechałem autobusem PKS i miałem kasę tak wyliczoną, że na drugi bilet nie było mnie stać Co prawda tylko raz w mojej karierze lękowaa wysiadłem z autobusu, ale sami wiecie jak to jest fajnie wiedzieć, że ma się jakieś "wyjście awaryjne". W moim przypadku jak wysiadałem z autobusu lęki mijały i byłem sam zły na siebie że jestem taki miękki Zawsze starałem się mieć przy sobie piwo - sam fak że ono było mnie uspokajał. W razie ataku paniki szybko je opróżniałem i znowu byłem odważny. Zaczęło mnie to jednak denerwować, bo lubie piwo, ale nie w autobusie! Jak to wygląda ?! Jednak perspektywa męki w autobusie sprawiała, że miałem gdzieś czy się to komuś podoba czy nie. To tylko może zrozumieć ktoś, kto musiał jechać kilka godzin w autobusie z ostrym lękowym bajzlem w głowie. Mnie pomógł Coaxil, zacząłem jeździć pociągami i autobusami (dalej z piwem z tym że było to piwo dyżurne i zjeździło ze mną pół Polski przez kilka miesięcy). Teraz jeżdżę już bez zbędnych rekwizytów (choć ostatnio, gdy byłem po weselu i jechałem na egzamin) jedno mocne piwo profilaktyczne spożyłem (przezorny zawsze ubezpieczony). Dodam, że alkohol spozywałem sporadycznie, a od listopada zeszłego roku prawie wcale - wyjątek wesele 5 kieliszków i to piwo w samochodzie). Może przy tej okazji dodam jeszcze parę słów o sobie. Miewam napadowe stany lekowe które nasiliły się równo rok temu. Po całych dniach tak się czułem (tak jak większość z Was na tym forum to opisuje). Postanowiłem coś z tym zrobić, bo stwierdziłem, że szkoda czasu na cierpienie, lubiłem i lubię życie, chcę być szczęsliwy i zdrowy. Chodziłem po lekarzach, aż w końcu dostałem Coaxil i wytyczne co mam robić. Lek ten mi trochę pomógł, ale czuję, że to jeszcze jest nie to. Długo się zastanawiałem i postanowiłem wybrać się do psychiatry, co też dziś uczyniłem. Dostałem dodatkowo Firisum 10 (1/2 tabl 2 razy dziennie, Ketrel - 1/10 tabl. raz dziennie) Będe chyba również spotykał sie z psychologiem, bo przecież kiedyś trzeba będzie tabletki odstawić. Mam nadzieję, że za 2-3 lata zapomne co to lęki. Generalnie jestem optymistą i nawet prawie rok ciągłego i męczącego strachu tego nie zmienił. Pozdrawiam.
  10. Ja delektuję się Coaxilem od listopada zeszłego roku. Najpierw brałem 3x1 później 2x1 i od dziś znowu 3x1 Lek mi bardzo pomógł, doprowadził do stanu używalności mogę znowu jeździć, choć czasem pojawiają sie u mnie stany lękowe, jednak ten strach jest jakby za szybą, da radę o nim zapomnieć i szybko się uspokoić. Co do Coaxilu i znieczuleń to w MOIM przypadku (http://www.sages.org/sagespublication.php?doc=PI05P), takie cuś miałem, powiedziałem lekarzom że się Coaxilem szprycuję Reakcja ich była następująca: im to nie przeszkadza, dali mi przed zabiegiem jakąś tabletkę (ładnie opakowaną w sreberko) a la "głupi Jaś" + plus przed zabiegiem na moje jęki że się boję (to był zdrowy strach, taki jak ma każdy przed zabiegiem polegającym na grzebaniu w kiszkach ) dali mi jakiś specyfik po którym straciłem świadomość, a po obudzeniu miałem "miętkie" nogi. Lekarze pozwolili mi wieczorem łyknąć Coaxil. Zaznaczam, że to było w szpitalu i w moim indywidualnym przpadku - po zrobieniu EKG i innych niehumanitarnych doświadczeniach P.S. Efekty odczułem po 2 tyg zażywania. P.S2. Nie wiem jak Coaxil działa na innych, czy ich otumania, ale w moim przypadku - Gram w CS-a i Dod-a zupełnie mi to nie przeszkadza. Refleks ten sam co kiedyś, a może to przez to, że ma wysokiego skila?
×