Skocz do zawartości
Nerwica.com

anna_s1

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia anna_s1

  1. Po raz kolejny upewniam się, że co jednemu pomaga, niekoniecznie pasuje drugiemu... Ja byłam na psychoterapii (w tym, oczywiście, poznawczo-behawioralnej) przez lata, bez właściwie żadnego efektu. Chodziłam również po lekarzach, byłam na konsultacji u niejednego psychiatry - nic. Znaczna poprawa i ogromna zmiana na lepsze nastąpiły dopiero wtedy, kiedy po latach męczarni trafiłam do dobrego lekarza, dziwnym trafem, neurologa. Kiedy zbadał mnie i stwierdził, że z punktu widzenia jego specjalizacji jestem zdrowa, nie odesłał mnie, jak inni, na cztery strony z banalnymi poradami "unikać stresów" i "więcej spacerować". Przepisał mi leki, które działają, za co zawsze będę mu wdzięczna. Jako jedyny zasugerował badania w kierunku braku witamin i rzeczywiście, witaminy D nie miałam prawie wcale. Od tej pory, co jestem pod jego opieką i biorę suplement wit.D, czuję się innym człowiekiem. Nie mówię, że terapia jest zła. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest świetna - mi pomogła polepszyć relacje z ludźmi, pozbyć się złych nawyków, zacząć lepiej organizować swoje życie. Natomiast jeżeli chodzi o ataki paniki i lęk, w tym kierunku nie udało się osiągnąć żadnej poprawy. -- 01 lis 2012, 21:43 -- A propos jogi - zgadzam się całkowicie! Czasami, szczególnie po stresowym dniu, zdarzają mi się nocne ataki paniki - uderzenia gorąca, pocenie się, nudności, ból głowy i reszta tego typu atrakcji, połączonych z myślami o śmierci i konieczności ucieczki przed czymś nieokreślonym. Zauważyłam, że jeżeli natychmiast zaczynam oddychać tak, jak mnie uczą na jodze, atak szybko mija. Żaden inny sposób oddychania mi tak nie pomagał.
  2. Witam, Jestem już swoją chorobą kompletnie załamana, lekarze zdają się na nic, więc jestem ciekawa - czy ktoś jeszcze tak ma i jak sobie z tym radzi? Nie mam schizofrenii ani podwójnej osobowości, ale jestem jedną osobą w dzień i drugą - w nocy. W dzień, szczególnie rano, jestem prawie normalnym człowiekiem. Ten, kto mnie pozna, raczej się nie domyśli, że cierpię na nerwicę lękową i mam ataki paniki. Uśmiecham się, mam generalnie dobry nastrój, jakoś sobie radzę ze wszystkim środkami transportu, myślę raczej pozytywnie, nie mam żadnych objawów somatycznych. Jest super. Aż do wieczora. Wieczorem pojawiają się lęki, pozytyw znika. Czuję się też źle fizycznie. Kulminacją jest noc, najbardziej nienawidzona przeze mnie pora doby. Prawie co nocy budzę się z mocno bijącym się sercem i poczuciem totalnej paniki. Dalej - standardowo - robi mi się strasznie zimo, po rękach cieknie pot, nudności, derealizacja, bóle, drgawki i ten przerażający, dławiący lęk przed czymś nieokreślonym. Czasami nie potrafię nic powiedzieć. Czasami błagam chłopaka o pomoc, żeby coś zrobił, cokolwiek, ale co? Sama nie wiem. Nie potrafię w takie chwili myśleć. Nie jestem już więcej człowiekiem, nie jestem sobą, jestem tylko jednym wielkim zlepkiem strachu i bólu. Ręce i nogi mi "tańczą" same z siebie, coś ściska głowę, żadne słowa i pocieszenia do mnie nie docierają. Pomaga tylko walidol i/lub trankwilizator. Niestety, po jakimś czasie.No ale w końcu drgawki ustają, chęć krzyczeć z bólu i paniki mija, usypiam. Następnego dnia czuję się ok - tak, jak gdyby nic nie było. Nie rozumiem, czego w nocy się bałam tak ostro, nie wiem, czemu wszystkie przedmioty wydawały mi się dziwne. Dzień mija dobrze - do wieczoru. A dalej - powtórka z rozrywki... Jestem już zmęczona tym wszystkim. Nocne ataki są coraz częstsze i silniejsze. Lekarze nie za bardzo sobie dają radę, psycholog też. Jak wy sobie radzicie z czymś takim?
  3. Może w następny weekend?
  4. Ja jestem z Białołęki :) Ciekawa jestem, czy ktoś tutaj jeszcze jest z moich okolic?
  5. To jak tam, kiedy kolejne spotkanie?
  6. No i ja też się przyłączam. Mam dokładnie tak samo, jak wy. Ostatnio jakieś duże pogorszenie, lęki, ataki paniki codziennie... biedna moja rodzina i chłopak, często do nich dzwonię z autobusu, jak mnie złapie kolejny atak Czasami się zastanawiam, czy nie lepiej i zdrowiej byłoby umówić się z kimś, kto ma taki sam problem, że będziemy po prostu dzwonić do siebie nawzajem :) Wiem, że bliscy bardzo nas kochają, ale też wiem, że musowanie tego samego tematu jest dla ludzkiej psychiki po pewnym czasie po prostu męczące. Przypomina mi się moja koleżanka i jej toksyczna miłość - ten sam temat na co dzień: co on powiedział, co ona mu powiedziała itd itp. Po kilku miesiącach ja już sobie nie dawałam radę tego słuchać... Nie chciałabym być tak samo uciążliwa dla najbardziej ważnych w moim życiu ludzi
  7. Ciekawy post. Mój neurolog wysyła mnie na większość wymienionych tu badań. Kiedyś faktycznie miałam spore niedobory, ale od dwóch lat radykalnie zmieniłam dietę i już nie skarżę się ani na brak potasu, ani żelaza. Jedyne, z czym nadal mam problem, to witamina D. Ale faktycznie chyba dużo w tym racji, mam zamiar doedukować się na temat jedzenia i jego wpływu na mózg.
  8. Ja też w sumie kiedy wiem, że może ta "przyjemność" mnie spotkać, to staram się odwracać uwagę. W autobusie czytam, w domu oglądam filmy lub gram na komputerze. Kiedy zaczyna przyciskać, czasami pomaga zatrzymywanie oddechu lub bardzo energiczne robienie czegoś (gdzieś pobiec, zacząć coś szybko szukać w torebce, zacząć sprzątać, dojść do przodu autobusu itp). No i ciągle powtarzanie "za chwilę minie, będzie dobrze, dam radę". Jak i to nie działa lub panika jest zbyt wielka - walidol lub waleriana. Wcześniej sięgałam po benzodiazepiny, ale działają zbyt powoli, no i chcę jakoś te leki ograniczać... Kiedyś pomagało mi Bach's Remedy, mam zamiar spróbować znów w tym roku. Jak ktoś ma jeszcze jakieś sposoby, chętnie spróbuję :)
  9. Współczuję Mi czasami pomaga zadzwonić do kogoś i porozmawiać, przynajmniej, dopóki krople waleriany mi nie zaczną działać. Masz jakieś metody na ataki?
  10. A, no i przez wiele lat uporczywie nie chciałam wierzyć lekarzom, że nic nie mam :) Wydawało mi się, że takie okropne symptomy fizyczne (nudności, drgawki, brak uczucia w rękach/nogach, uderzenia gorąca, bóle itp) po prostu nie mogą być wynikiem tylko i wyłącznie jakiejś tam nerwicy/zespołu lękowego. Bardzo się myliłam... zdałam sobie sprawę z tego dopiero teraz, kiedy przeczytałam parę dobrych książek na ten temat. Przynajmniej teraz wiem, że nawet kiedy jest mi tak źle, że nie potrafię mówić i tylko sobie cicho wyję z bólu, to jest tylko nerwica. Niestety lub stety, bo znacznie gorzej jednak jest mieć chorobę nieuleczalną. U mnie ataki paniki bywają 2 rodzajów: dzienne i nocne. Dzienne są lżejsze do zaakceptowania, bo mają wyraźną przyczynę: przestrzeń zamknięta, przestrzeń zbyt otwarta, brak możliwości wyjścia/ucieczki. Przy dziennych atakach paniki mam szybkie bicie serca, uderzenia gorąca, pocą mi się ręce i mam uczucie braku powietrza. Plus jest jednak taki, że jak wyjdę z sytuacji, której się boję, ataki ustępują. Gorzej jest w nocy W nocy budzę się nagle, bez żadnej dla mnie widocznej przyczyny i się zaczyna... najpierw brak uczucia w rękach i nogach, szybkie bicie serca i ogólny lęk. Potem następuje najgorsza część: drgawki całego ciała, dzikie nudności, bóle w brzuchu, pot cieknie mi z rąk strumieniami, ciężko oddychać i ogarnia mnie totalna panika, tak silna, że nie mogę ani mówić, ani myśleć więcej. W takich wypadkach działa tylko benzodiazepina, którą mi daje chłopak, i nie wyobrażam sobie, co ze mną będzie, jeżeli kiedyś mnie to dopadnie, jak będę w domu sama Na moje szczęście, takie ataki mam dosyć rzadko, ale wolałabym ich w ogóle nigdy nie mieć. Wrogowi tezo nie pożyczyłabym
  11. Mightman, mam takie myśli dosyć często. Nasza życie - jedna wielka gra kogoś tam :) Ktoś się świetnie bawi :) Czasami nie mam nawet pewności co do tego, że ja istnieję naprawdę A ataki są dla mnie okrutne... przeszłam już okres "umieram, jestem nieuleczalnie chora, coś mam tylko nikt tego nie potrafi znaleźć", ale rozpoczął się teraz dla mnie inny "za chwilę zacznę krzyczeć/zwariuję/popełnię samobójstwo" Żadne próby tłumaczenia mi, że to tylko lęk, zdają się na nic, kiedy jestem w tym stanie. Czasami ogarnia mnie złość na siebie. Cholera, no jak bardzo trudne jest dojechać autobusem od A do B??? Nawet małe dziecko potrafi... Jak bardzo straszne jest zostanie w domu samej wieczorem? A jednak często się okazuje, że bez walidolu i kropel waleriany jest nie do wytrzymania
  12. Cześć Monia :) Ja też często tak mam... myślę, że zwariuję, że za chwilę wyskoczę z okna, że zabiję kogoś lub zacznę krzyczeć... dużo jest tych ciekawych, głęboko filozoficznych myśli :) Przychodzą do głowy albo przed atakiem paniki, albo w trakcie. Mimo zapewnień psychologów, że nigdy nie (zakrzyczę/zabiję/wyskoczę z okna/oszaleję ... potrzebne wstawić :)), to i tak boję się okrutnie. Jak na razie żadne leki z tym mi nie pomogły. Mam nadzieję, że praca nad sobą i psychoterapia kiedyś mnie tych myśli pozbawią.
  13. Mój plan na ten rok: skończyć z lekami na stale, z trankwilizatorów korzystać tylko bardzo bardzo rzadko, do tego pozbyć się przynajmniej połowy ataków paniki :) Pracuję nad tym intensywnie od 1.01 :)
  14. Nie próbowałam, ale ja mam zamiar za rok odstawić leki w ogóle, więc nie mogę sobie dodawać ich więcej. Muszę jakoś radzić... bo jak na wenlafaksynie sobie nie poradzę, to bez niej już tym bardziej.
  15. Ooo, skąd ja to znam... Kiedy mój chłopak wyjeżdża do rodziny i muszę sama zostawać w mieszkaniu, bez trankwilizatorów usnąć nie potrafię. Włączam wszędzie światło, radio, komputer, a i tak się boję okrutnie kolejnego ataku paniki a ponieważ najczęściej wydarzają się akurat w nocy lub wieczorem, to albo nie śpię w ogóle, albo czekam na zbawienne działanie tabletki
×